Konferencje klimatyczne – jak to się zaczęło

Opublikowano: 28.11.2011 | Kategorie: Ekologia i przyroda, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1194

Dzisiaj rozpoczyna się “debata naukowa” na temat globalnego ocieplenia czyli Konferencja Klimatyczna w Durbanie. Wiadomo, że problemy związane z niszczeniem środowiska istnieją, jednak czy sposób ich “rozwiązania” proponowany w trakcie Konferencji Klimatycznych jest dobry, czy służy jedynie przejęciu władzy nad światem przez silną grupę “trzymającą władzę nad klimatem”? Prześledźmy jak przebiegała na przełomie lat ta rozgrywka – jakie efekty przyniosła dotąd polityka wobec klimatu i ile nas kosztuje “walka z globalnym ociepleniem”.

Już w poniedziałek, 28 listopada, rozpocznie się szczyt negocjacyjny w sprawie zmian klimatu – Konferencja klimatyczna ONZ (COP17). Tegoroczne spotkanie jest dla Polski szczególnie ważne ze względu na rolę polskiej prezydencji, która będzie koordynowała stanowisko negocjacyjne i działania Unii Europejskiej. Przez dwanaście dni w Durbanie przedstawiciele 194 krajów z całego świata będą rozmawiać o przyszłych wiążących działaniach na rzecz ochrony klimatu po roku 2012, czyli po wygaśnięciu pierwszego okresu zobowiązań Protokołu z Kioto.

Pierwsza Światowa Konferencja Klimatyczna została zorganizowana w 1979 roku i zaowocowała utworzeniem Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu. Druga Światowa Konferencja Klimatyczna doprowadziła do powstania Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu, jak również utworzenia Globalnego Systemu Obserwacji Klimatu. Od tego czasu rokrocznie odbywają się podobne konferencje. Powołują one kolejne instytucje i uchwalają nowe dokumenty.

Tak było m.in. w 2007 roku. Na indonezyjską wyspę Bali zjechało blisko 10 tys. gości ze 190 krajów. Uczestnicy konferencji dyskutowali, jak poradzić sobie z globalnym ociepleniem. Myli się jednak ten, kto uważa, że chodziło jedynie o ocalenie topniejących lodowców i polarnych niedźwiedzi. Negocjacje tyczyły się przede wszystkim warunków rozwoju państw. Przecież zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych to ustalanie, które państwa będą musiały ograniczyć zużycie ropy czy gazu i przestawić się na czyste, droższe technologie. To z kolei generuje koszty dla firm. Szacuje się, że każdy punkt procentowy obniżenia emisji oznacza miliardy dolarów wydanych na ochronę środowiska.

KOŚĆ NIEZGODY

Od lat głównym powodem niesnasek jest Protokół z Kioto. Został on uchwalony na konferencji państw sygnatariuszy Konwencji o Zmianie Klimatu. Dokument ten precyzuje warunki redukcji emisji gazów cieplarnianych do atmosfery: kraje rozwinięte powinny zredukować emisje średnio o 5,2 proc. w stosunku do emisji z 1990 roku. Plany te mają być zrealizowane do 2012 roku.

Nie jest to jednak zadanie łatwe. USA nie są zainteresowane ustalaniem celów redukcyjnych dla krajów rozwiniętych o ile nie zostaną uwzględnione zobowiązania dla Chin czy Indii. Rząd Stanów Zjednoczonych zainteresowany jest jedynie wspieraniem długofalowych zmian technologicznych, które wpłynęłyby na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Z kolei Japonia promuje podejście sektorowe, a nie zasadę ustalania limitów dla poszczególnych krajów. Tymczasem Rosja sprzeciwia się przyjęciu celu redukcyjnego na poziomie 25-40 proc. i postuluje podjęcie negocjacji dopiero, gdy pierwszy okres budżetowy Protokołu z Kioto się skończy. Z kolei Chiny wyraźnie podkreślają, że odpowiedzialność historyczna za zmiany klimatu leży po stronie państw wysokorozwiniętych i to one powinny ograniczyć emisje. Pekin jest gotowy rozważyć ograniczenia tempa wzrostu emisji, jednak tylko pod warunkiem, że kraje wysokorozwinięte zobowiążą się do wsparcia finansowego i technologicznego państw rozwijających się. Podobnego zdania są Indie, które uważają, że przeciwdziałanie niedostatkowi i promowanie rozwoju jest najważniejsze. Delhi ma oparcie w Brazylii. Państwo to wyraźnie widzi potrzebę określenia „ambitnych celów dla krajów rozwiniętych”.

Najbardziej zainteresowane ograniczeniem emisji są jednak kraje wyspiarskie. Państewka te chcą szybkiego porozumienia, ponieważ doświadczyły już skutków zmian klimatu. Widmo podtopień ich terytoriów stało się asumptem do żądania utrzymania koncentracji gazów cieplarnianych na poziomie 350 ppm, zachowania wzrostu temperatury na poziomie nie wyższym niż 1,5ºC oraz ograniczenia emisji o co najmniej 40 proc. Dla nas takie postawienie sprawy nie jest jednak korzystne.

Redukcja emisji gazów cieplarnianych oznacza dla Polski poniesienie ogromnych kosztów transformacji energetyki i bezpośrednie wpłaty na rzecz państw rozwijających się. Pod tym względem Polska należeć będzie do największych płatników polityki klimatycznej. W 2009 roku firma doradcza McKinsey działając na zlecenie Ministerstwa Gospodarki opublikowała raport o kosztach inwestycji niezbędnych w naszym kraju aby zredukować emisję CO2 o 30% do roku 2030, a więc w czasie o 10 lat dłuższym niż przyjęte przez Unię stanowisko na negocjacje w Kopenhadze. Te koszty wyniosą aż 92 mld euro i w latach 2011-2015 powinniśmy przeznaczać na ten cel 2,5 mld euro rocznie, a w kolejnych 5-latkach 3,6 mld euro, 5,4 mld euro i 6,9 mld euro rocznie. Zwolennicy walki z globalnym ociepleniem argumentują, że nawet jeśli ich ofensywa opiera się jedynie na teorii, to lepiej zapłacić, niż potem żałować. Szkoda tylko, że koszty walki z globalnym ociepleniem zostaną przerzucone na zwykłych obywateli.

TWARDY ORZECH DO ZGRYZIENIA

Czy do tego dojdzie, w najbliższej przyszłości jest to wątpliwe. O skali trudności przekonaliśmy się w 2008 roku podczas Konferencji Klimatycznej w Poznaniu. Negocjacje toczyły się w ramach dwóch ścieżek: grupy roboczej do spraw Protokołu Kioto i Grupy Roboczej do spraw Współpracy Długoterminowej. Pierwsza z nich miała za zadanie uzgodnienie poprawek do Protokołu z Kioto, którego pierwszy okres zobowiązań dobiega końca, druga – ustalenie reguł nowego porozumienia, które będzie obejmować wszystkie kraje, w tym Stany Zjednoczone.

Tymczasem konferencja, która miała być krokiem w kierunku konkretyzacji działań dla ochrony klimatu, okazała się porażką. Negocjacje nie stały się – jak prognozowano – kluczowym etapem na drodze do osiągnięcia globalnego porozumienia w sprawie międzynarodowych regulacji prawnych. Przede wszystkim nie uzgodniono, czy negocjacje rozpoczną się od z góry ustalonej wielkości całkowitej redukcji emisji dla krajów rozwiniętych, czy negocjować będzie się wielkości dla poszczególnych państw.

Wiele dyskusji wywołało również zagadnienie dotyczące Mechanizmu Czystego Rozwoju i roli, jaką ma w nim pełnić Fundusz na rzecz Globalnego Środowiska. Kraje rozwinięte były usatysfakcjonowane dotychczasową rolą GEF. Natomiast państwa rozwijające się zarzucały organizacji powolność i nadmierną biurokrację przy realizacji projektów. Szczególną uwagę zwracano na znaczną dysproporcję regionalną realizowanych projektów.

Nie wszystko jednak spaliło na panewce. Podczas COP14 przyjęto strategię, której istota sprowadza się do pomocy w szybkim i efektywnym transferze technologii przyjaznych klimatowi. Uzyskano także postęp w sprawie REDD (Reducing Emissions from Deforestation and Degradation). Delegaci zgodzili się włączyć w ten mechanizm zrównoważone gospodarowanie lasami oraz ich ochronę.

Tymczasem w Kopenhadze kraje rozwinięte znów okopały się na swoich pozycjach. Wbrew oczekiwaniom nie zaproponowały wystarczająco ambitnych celów redukcji emisji. Zobowiązano się jedynie do wsparcia finansowego dla krajów rozwijających się w wysokości 30 mld dolarów. Środki te mają być przeznaczone na walkę z ociepleniem w perspektywie najbliższych lat.

Jak było rok temu? Jak wynikało z oficjalnych komunikatów prasowych, Unia Europejska z zadowoleniem przyjęła osiągnięcia minionej konferencji jako ważny krok w kierunku utworzenia kompleksowych ram działań na rzecz klimatu po 2012. Za najważniejsze uważa się ustalenia w kilku kluczowych kwestiach klimatycznych, do których zalicza się ograniczenie ocieplenia klimatu na Ziemi do 2 stopni Celsjusza w porównaniu do epoki przedprzemysłowej. Bardzo istotne jest określenie sposobów pomocy krajom rozwijających się w ochronie lasów tropikalnych w ramach programu REDD+ i powołanie Zielonego Funduszu Klimatycznego (Green Climate Fund). Natomiast nie doszło do porozumienia w sprawie najważniejszej, czyli w kwestii ograniczeń emisji CO2, Porozumienia prawne o ograniczeniu emisji dwutlenku węgla odłożono na 2011 rok.

CO TRZEBA UZGODNIĆ?

Poprzednie Konferencje Klimatyczne, mimo hurra-optymistycznych wypowiedzi biorących w nich udział państw, okazywały się rozczarowaniem. Co prawda udało się wypracować porozumienie, ale główny ciężar walki z globalnym ociepleniem wzięło na siebie ONZ oraz UE.

Zakłada się, że najbardziej sporne kwestie zostaną rozwiązane dopiero na konferencji w Durbanie. Zatem Polska, jako kraj przewodniczący Radzie Europejskiej będzie musiała zmierzyć się a takimi problemami, jak: cele redukcji emisji gazów dla krajów rozwijających się i rozwiniętych, decyzja o kształcie nowego porozumienia klimatycznego, które ewentualnie zastąpi protokół z Kioto czy ważna dla Polski sprawa sprzedaży nadwyżek uprawnień do emisji. Wniosek? Nikt nie chce zrobić pierwszego kroku, gdyż wiele krajów uzależnia działania od tego, co uczynią inne państwa, a najbardziej sporne kwestie, spadły na nasze barki.

Czy w RPA uda się przyjąć porozumienie na miarę Kioto? Można mieć tylko nadzieję, że w końcu ktoś spojrzy trzeźwo na sprawę globalnego ocieplenia,a koszty walki o klimat nie zostaną przerzucone na zwykłych obywateli.

Źródło: Ekologia.pl


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

11 komentarzy

  1. senseimarcel 28.11.2011 13:28

    Już dawno udowodniono że efekt cieplarniany to zjawisko cykliczne. Co kilka tysięcy lat wzrasta ilość dwutlenku węgla w atmosferze i człowiek nie ma na to wpływu. Oczywiście znalazła się banda cwaniaczków która postanowiła na tym zarobić. Najlepiej jest zarabiać na rzeczach niewidzialnych. Do tego na świecie tych którzy to rozumieją jest tak naprawdę promil więc sukces murowany. Politycy na fizyce i chemii znają się jak świnie na gwiazdach, wystarczy postawić przed nimi (opłaconego) pseudo naukowca z dyplomami żeby im wcisnął co trzeba.

  2. dartan 28.11.2011 16:21

    pływający lód jak się roztopi, to nie zmienia poziomu wody w której pływał, jak patrzę na pówysep helski to jaki był przed globalnym ociepleniem, taki jest do tej pory.
    Przez miliony lat w każdej porządnej zimie – zamarzały jeziora, a na wiosnę lód się topił – jezioro w znanych granicach pozostało i życie wracało do normy.

  3. fm 29.11.2011 05:55

    Oni po prostu robią na nas biznes w każdej możliwej formie. Czyste niewolnictwo i pranie mózgu.

  4. edek 29.11.2011 11:08

    Ocieplenie klimatu rzeczywiście postępuje. Jakie są tego przyczyny to już inna kwestia (być może, jak sam klimat, sprawa jest bardziej skomplikowana, ale czynnik ludzki jest oczywisty). Jeszcze inną kwestią jest robienie na tym interesów, też politycznych i naukowych.
    @dartan
    Nie obraź się, ale nie wiesz o czym piszesz. Nie chodzi o góry lodowe pływające po oceanach, ale lodowce na lądzie. Nawet lądolód w Arktyce jest położony na wyspach i morzu, więc nie ma całego przełożenia na wypartą wodę.
    A efekt cieplarniany dopiero się zaczyna.
    I nie zapominajcie, że w temacie efektu cieplarnianego (jak i w wielu innych…) są interesy za uznaniem ocieplenia, jak i za jego odrzuceniem. W drugiej kwestii pieniądze dla firm PR wpłaca lobby energetyczne związane z węglem.I pewnie nie tylko.

  5. dartan 29.11.2011 11:38

    skoro poziom wód się nie podnosi, to ze względu na G.O. powinien się obniżać, jest parowanie…
    Są jeszcze technologie znian pogodowych – klimatycznych i gra gitara 🙂

    http://www.youtube.com/watch?v=TOnpE7J8eM8&feature=related

  6. dartan 29.11.2011 12:42

    nie podpisywałem tego porozumienia ani nie popierałem tuska z komorowskim ani nie dawałem poparcia dla noblistów typu howking. …

  7. dartan 29.11.2011 14:20

    najszybszy zysk na wodzie?
    Potrzebna będzie beczka pełna wody, a następnie jej wielokrotne zamrażanie i rozmrażanie, kiedyś można zobaczyć ile wody po rozrożeniu przybyło? Beczka wytrzyma??
    http://www.sekretyameryki.com/?p=6714
    Wiedza ekologów jest przerażająca

  8. fm 29.11.2011 16:18

    Woda na giełdzie. Zysk – OCZYWISTY! Cel? poza zarobkowym?
    Czego ludzkie ciało potrzebuje bardziej niż:

    – medykamentów od koncernów farmaceutycznych
    – chemii/technologii w jedzeniu
    – gmo / biotechnologia
    – używek (papierosy, alkohol i inne)
    – mediów

    Powyżej wymienione to najbardziej dochodowe interesy świata.

    WODA? – zapewne stanowić będzie interes o wiele większy w skali. Z tego nie można zrezygnować, bo organizm ludzki składa się z wody.. Z technologii na liście jak ktoś się postara można.

    @edek – jest pewna wizja, która mówi, że jeśli cząsteczka wody może zakodować 44.000 bitów informacji, to lodowce są bankami kodu energetyczno / emocjonalnego planety. Spora część wody na planecie została zakodowana informacją agresji, przemocy i gwałtu. To siedzi w naszych ciałach, w każdym większym skupisku ludzi. Zatem można by powiedzieć, że topnienie lodowców jest nam na rękę. Coś jak naturalna:
    http://www.twojawizja.pl/sympozja-referaty/kriostymulacja-wg-dr-wladyslawa-rybickiego tyle, że zrealizowane przez naturę. Interesuje mnie wątek zerowania informacji w ciele człowieka. Jest on poruszony bodajże w książce VIP – Dostrojenie Rybickiego.

  9. fm 29.11.2011 16:25

    Depopulacja ekonomiczna za pomocą przejęcia zasobów wodnych. To mi chodzi po głowie. Co do topnienia lodowców. My wpływu na to i tak nie mamy żadnego. Naukowcy/psychopaci i inni szarlatani na usługach mafii politycznej mogą sobie wciskać bzdury o technologiach. Umieją coś tam zmienić ale nie są w stanie przewidzieć konsekwencji swojego dłubania w naturze. Lodowce niech topnieją i wymieniają wodę. To jeden z czynników przemiany wewnętrznej jeśli spojrzymy na fakt umiejętności zmiany cząsteczek wody za pomocą emocji i kodowania. Dotyczy badań Masaru Emoto.

  10. edek 29.11.2011 21:49

    Klimat i klimatologia jest jedną z bardzo skomplikowanych dziedzin. Chyba wszyscy słyszeli o “efekcie motyla” 😀 Dlatego z wszelkimi sądami skrajnymi bym się nie wyrywał. Na klimat oddziałuje tak wiele czynników. Słońce, człowiek (gazy cieplarniane i zanieczyszczenia, emisja cieplna, wyrąb lasów itp.), wybuchy wulkanów, zmiany temperatur pociągające zmiany w składzie atmosfery i wód, a nawet osadów oceanicznych i populacji flory, mikroflory i zwierząt.
    A handel zasobami wody to następny pomysł zachłannych spekulantów na wyciśnięcie z nas kasy. A przy okazji ograniczenie dostępu do wody. Co równa się też depopulacji w biedniejszych suchych rejonach Ziemi…

  11. silesia11 01.12.2011 14:48

    Najdziwniejsze jest to, że nasz premier całe expose poświęcił na szukanie oszczędności, a kompletnie zapomniał o 100 mld zł jakie Polska zapłaci za emisje CO2 – i to komu – krajom bardziej rozwinietym, bo przecież polskie gęsi są tylko do oskubania. Następne 100 mld będzie kosztował nas program energetyki jądrowej i finał ok. roku 2025 będzie taki, że będziemy bez przemysłu enrgochłonnego, bo wyprowadzi się na Ukrainę i do Białorusi, a my jako kraj na ostatnim już miejscu od tyłu w rankingu zasobności obywateli (teraz jesteśmy na 5 w UE), będziemy sponsorami przestarzałej energetyki jądrowej w wydaniu francuskim, a nasze bogactwo naturalne – węgiel i gaz łupkjowy będzie spokojnie alegać pod ziemią, żeby nasi konkurenci – Rosja i UE mogli tyć spokojnie i rozwijać się naszym kosztem. Buziaki dla wszystkich oszołomów ekologicznych, gotowych uwierzyć w każde kłamsto, byle opakowane w pseudonaukową woalkę…

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.