Czy religia jest nałogiem?

Opublikowano: 09.06.2014 | Kategorie: Publicystyka, Wierzenia

Liczba wyświetleń: 978

Religia silnie kojarzy mi się z obyczajem krępowania stóp chińskim dziewczynkom. Bandaż łamał kości blokując normalne rośnięcie stopy. Religia nakłada niewidzialny bandaż na umysł, blokując jego normalny rozwój.

Religie towarzyszą nam od zarania dziejów. Jedne (przynajmniej w pewnych okresach) nieco mniej blokowały rozwój nauki i oświaty, dla innych to blokowanie było i jest samą istotą ich działania; świadomie i z premedytacją tępiły naukę i stały na straży ignorancji.

Religie nieodmiennie są bardziej zachowawcze niż innowacyjne, ta tendencja do pewnego momentu podtrzymuje ład społeczny, ale blokuje rozwój.

Dziś jesteśmy świadkami wyłaniania się społeczeństw laickich (tu szczególnie ciekawe przypadki to Skandynawia, a raczej kraje nordyckie oraz Czechy). Dla odmiany islam jest dziś laboratoryjnym zgoła przykładem lęku przed zabijającą duszę (obcą) nauką i lęku przed masową oświatą.

Możemy myśleć o religiach w kategoriach ekonomicznych — interesu grup żerujących na ludzkiej ciemnocie. Koncentrowanie się wyłącznie na tym aspekcie grozi jednak uproszczeniami. Irracjonalizm zachowań związanych z wierzeniami religijnymi wydaje się być w sposób oczywisty samobójczy i niezrozumiały, podobnie jak to krępowanie stóp chińskim dziewczynkom, przez stulecia starannie pielęgnowane przez dorosłe kobiety, które same przeszły przez męczarnie i nie tylko zaakceptowały swoje kalectwo, ale uznawały je za wartość, dla której należy samodzielnie torturować własne dziecko i patrzeć na katusze swoich córek.

Ewolucja wyposażyła nas w silny instynkt rodzicielski (kobiety szczególnie). Płacz dziecka wywołuje w nas naturalny odruch przyjścia z pomocą. Jak to się dzieje, że jesteśmy gotowi do przełamywania tego instynktu w imię obyczaju? Zwróćmy uwagę na fakt, że w przypadku krępowania stóp dziewczynkom nie ma tu żadnego związku z religią. Ten barbarzyński obyczaj podnosił atrakcyjność kobiety w oczach mężczyzny. Atrakcyjność dla partnerów seksualnych jest tak ważna, że obok doboru naturalnego stanowi drugi silnik ewolucji. Dobór płciowy nie jest wyłącznie uzupełnieniem doboru naturalnego, wiemy że w paradoksalny sposób może mu nawet przeciwdziałać, faworyzując cechy utrudniające przetrwanie (słynny ogon pawia).

Krępowanie stóp, obrzezanie czy inne zabiegi wywołujące fizyczny ból i trwałe kalectwo w pozornie bardziej oczywisty sposób gwałcą instynkt opiekuńczy niż wychowanie do ignorancji. Religia starannie wdraża nas do odrzucenia świadectwa własnych zmysłów, do przedkładania autorytetu słowa nad osobiste doświadczenie i logikę. Ta właśnie obserwacja skłoniła kiedyś Richarda Dawkinsa do wyrażenia przypuszczenia, że ewolucja faworyzowała skłonność do zaufania autorytetom, że nasza zdolność do przekazywania doświadczeń przy pomocy języka przyniosła obok ewolucyjnie korzystnych pozytywów, produkt uboczny w postaci religii.

Tego rodzaju hipotezę w pewnym sensie potwierdzają badania nad szympansami. Kilka lat temu głośny był eksperyment studenta psychologii z Yale zajmującego się badaniem rozwoju dzieci. Otóż postanowił on sprawdzić, kto ma większą tendencję do małpowania – małe dzieci, czy małe szympansy. Derek Lyons, kontynuował eksperymenty rozpoczęte przez kilku psychologów brytyjskich, a polegające na tym, że umieszczano w skomplikowanej skrzynce kuszące kąski żywności, następnie eksperymentator pokazywał jak się do tej żywości dobrać dodając różne, niepotrzebne, „magiczne” ruchy. Kiedy Derek Lyons przeprowadził ten sam eksperyment i na szympansach, i na dzieciach, okazało się, że szympansy znacznie szybciej rezygnowały z magicznych ruchów niż małe dzieci. Małpy po kilku doświadczeniach dochodziły do wniosku, że pewne czynności są całkowicie zbędne i nieracjonalne, dzieci uporczywie trzymały się rytuału.

Zarówno ten eksperyment jak i wiele innych, podobnych, może wskazywać, że ewolucja popchnęła człowieka w kierunku większego zaufania do starszych, a dalej w kierunku myślenia magicznego.

Co ma jednak wspólnego ustnie przekazywane doświadczenie i zaufanie do starszych z magicznym myśleniem? Pascal Boyer próbował na to pytanie odpowiedzieć w fascynującym artykule — “Religion: Bound to believe?” (“Religia – zmuszeni do wiary?”). Boyer wraca do pytania, czy religia może być produktem ewolucji. Oczywiście już samo pytanie skręca wierzących, chociaż niektórzy gotowi są szybko stwierdzić, że jeśli jest produktem ewolucji, to widać Bóg tak chciał, a jak chciał to znaczy jest (bóg jako taki), lub że jeśli religia jest ewolucyjnym dziedzictwem, to jest naturalna, dobra, konieczna i prawdziwa. (Obydwie racjonalizacje są do kitu, ale dają dobre samopoczucie.)

Emocjonalne podejście do badanego zjawiska utrudnia jego ogląd, więc i ateiści często nie są tu bez grzechu. Pascal Boyer surowo przestrzega zasad obiektywizmu, ale oczywiście jego krytycy i tak mu nie wierzą.

Boyer wyraża przypuszczenie, że pewne cechy naszego umysłu skłaniają nas do wiary. Ostatnia dekada przyniosła wiele interesujących badań psychologów ewolucyjnych nad zjawiskiem religijności. Oczywiście nikt rozsądny nie poszukuje „genu boga”, czy „genu religii” takiej, jaką znamy we współczesnych społeczeństwach, raczej jest to poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, co w naszej ewolucyjnej historii spowodowało, iż pojawiły się religie oraz, że zwiększały powodzenie jednostek oraz grup.

Religijne myślenie i religijne zachowania są powszechnie uważane za element naturalnych ludzkich skłonności. Jest rzeczą interesującą, iż zdaniem psychologów, założenia na których wierzący bazują swoją wiarę są nieodmiennie szersze niż ludzie to sobie uświadamiają. Powtarzane eksperymenty wyraźnie wykazują, że antropomorfizm w wyobrażeniach religijnych jest znacznie silniejszy, niż wierzący gotowi są to przyznać. Przy najbardziej wyrafinowanej teologii, jak poskrobiesz, nieodmiennie wychodzą ludzkie cechy boga czy bogów. Bogowie są nieodmiennie stworzeni na obraz i podobieństwo człowieka, ale mogą więcej, w ludzki sposób robią rzeczy nadludzkie.

Zdaniem tego autora, ta uniwersalna cecha religijnych wyobrażeń związana jest z charakterystycznymi cechami ludzkiej pamięci. Wszystkie eksperymenty wykazują, że najlepiej zapamiętujemy wydarzenia, których przebieg jest sprzeczny z naszymi oczekiwaniami. Zdumienie i zaskoczenie wzmacnia pamięć. Lepiej pamiętamy historie niesamowite (nawet jeśli nie są prawdziwe) aniżeli zdarzenia przewidywalne. Ta osobliwa cecha naszej pamięci niewątpliwie sprzyjała duchom, bogom i łgarzom.

Inteligentni miłośnicy science fiction doskonale wiedzą, iż tylko absolutnie najlepsi autorzy tego gatunku mają pojęcie o nauce, a ich fikcja mieści się w granicach możliwości nauki. Większość autorów książek z tego gatunku nie ma jednak zielonego pojęcia o nauce, za to ich fikcja bez trudności przekracza wszystkie granice absurdu.

Banalne jest stwierdzenie, że wraz z wzrostem mózgu rosła zdolność wyobraźni. Niewiele wiemy o wyobraźni zwierząt (chociaż wiemy, że pamiętają i że potrafią tęsknić, a nawet bać się osób nieobecnych), ale zdolność naszego obcowania z nieobecnymi członkami własnej grupy lub lęku przed nieobecnymi członkami wrogiej grupy jest u ludzi wielokrotnie większa niż u naszych małpich kuzynów. Nieobecni są w naszych umysłach nieustannie obecni, zaś teatr fikcyjnych relacji społecznych praktykowany jest od najwcześniejszego dzieciństwa.

Nic dziwnego, że w tym teatrze pojawiają się żywi i umarli, a dalej mamy już tylko krok do przodków-herosów wyposażonych w nadnaturalne moce. Boyer zwraca uwagę na specyficzne skrzywienie wszystkowiedzących bogów, którzy zazwyczaj są lepiej poinformowani o niemoralnych uczynkach, aniżeli o sprawach przyziemnych. Nieobecni aktorzy naszej wyobraźni występują w charakterze sumienia i karzącej ręki. Jest rzeczą zrozumiałą , że zarówno władcy jak i wychowawcy próbowali tę skłonność wykorzystać i wzmocnić.

Czy istnieje związek między zachowaniami obsesyjno-kompulsywnymi a religijnym rytuałem? Psycholodzy zwracają uwagę na to, że ten typ zaburzeń psychicznych jest zazwyczaj powiązany z potrzebą czystości (nieustanne mycie rąk), lękami (sprawdzanie czy drzwi są zamknięte na klucz), obsesyjne przywiązanie do koluru czy numerów, układanie rzeczy w określonym porządku.

Jak pisze Pascal Boyer, w ludzkim mózgu ten typ zachowań związanych z bezpieczeństwem jest trwale zakodowany, zaś patologia zachowań obsesyjno –kompulsywnych wynika z tego, iż u chorego sygnały z tych części mózgu wysyłane są zbyt często i nie podlegają racjonalnej kontroli. Jego zdaniem różnego rodzaju religijne nakazy związane z nieczystością, oczyszczaniem, ukrytym zagrożeniem, diabłami itp., odwołują się do ewolucyjnie wykształconych zachowań związanych z bezpieczeństwem, powodujących, iż rytualne czynności będące lub symbolizujące środki ostrożności trafiają na podatny grunt naszych skłonności.

Spór o to, czy religia jest ewolucyjną adaptacją czy raczej produktem ubocznym jakichś adaptacji będzie się zapewne ciągnął w nieskończoność. Pascal Boyer stwierdza, że chwilowo musimy się zadowolić dość dobrze popartą dowodami wiedzą, iż religijny sposób myślenia stanowi powszechną właściwość naszego systemu skojarzeń. Ten typ myślenia uwodzi nasz umysł podobnie jak muzyka czy malarstwo.

Człowiek jest zdolny do więzi społecznych wykraczających poza rodzinę czy kilkunastoosobową grupę osobiście znanych jednostek. Religia pełniła szczególną rolę w tworzeniu więzi społecznych tych ogromnych grup nieznających się nawzajem jednostek. Absurdalna i odwołująca się do niewiarygodnych zdarzeń symbolika tych więzi (wywołująca czasem śmiech i zdumienie u osób spoza danej grupy) wydaje się dobrze pełnić swoje jednoczące funkcje właśnie dzięki swojej absurdalności.

Większość nowoczesnych religii łączy elementy rytuałów, moralności, wierzeń w zdarzenia nadnaturalne i grupowej tożsamości. Są to odrębne pola ludzkiego poznania, powiązane z aktywnością różnych obszarów mózgu, które łącznie przyczyniają się jednak do tego, iż dla wielu z nas twierdzenia religijne wydają się być całkowicie naturalne.

Ta wiedza – konkluduje Boyer – zapewne nie podważy przywiązania do religii. Odrzucenie wiary jest zazwyczaj efektem świadomej pracy, zmierzającej do przezwyciężenia naszych naturalnych skłonności. Nie jest to specjalnie atrakcyjna oferta.

W świetle rozważań Pascala Boyer zrozumiały wydaje się gwałtowny renesans religijności w społeczeństwach, w których zwalczano religię przy pomocy terroru politycznego, próbując ją zastąpić quasi religijną ideologią. Abstrahując od moralnej obrzydliwości tych działań, okazały się one całkowicie nieskuteczne.

Jeśli charakter naszej pamięci sprzyja wierzeniom w wydarzenia (zjawiska) nadnaturalne, a mimo to widzimy, że dobra masowa oświata połączona z demokratycznym systemem może prowadzić do powstania społeczeństw zlaicyzowanych, w których nie ma prześladowań religijnych, gdzie jest pełna swoboda religijna, a wybór ateizmu jest całkowicie świadomy i dobrowolny, być może oferta racjonalizmu nie jest aż tak słaba jak by się mogło wydawać.

Kto wie, może tą najsilniejszą przeciwwagą okaże się właśnie instynkt rodzicielski i niechęć do robienia własnemu dziecku krzywdy. Wiedza o psychicznych katuszach dziecka obawiającego się piekielnego ognia, nieustannie straszonego, wpędzanego w paranoiczne lęki może (przynajmniej bardziej oświeconych rodziców) powstrzymywać przed zmuszaniem dziecka do „katechizacji” w najwcześniejszym okresie życia.

Drugi i jak się wydaje trudniejszy do zaakceptowania aspekt, to uświadomienie sobie, że wierzenia religijne hamują rozwój naszych możliwości poznawczych i dostarczając gotowych pseudo wyjaśnień o naturze rzeczywistości zabijają ciekawość.

Wyzwalanie się z więzów odziedziczonej religii powiązane jest zazwyczaj z głębokim poczuciem winy, nielojalności wobec tych, których kochamy i których chcemy nadal szanować. Ukochana babka, matka czy ojciec (żywi czy umarli) stoją na straży nałogu, przed którym chcielibyśmy uchronić nasze dzieci. Wydaje się, że w społeczeństwach nordyckich zdołano sobie z tym poradzić, odchodząc masowo od religii bez przymusu, bez utraty szacunku dla wcześniejszych pokoleń i bez niepotrzebnych dramatów.

Religia jest nałogiem wspieranym przez pewne ewolucyjnie wykształcone skłonności naszego umysłu. Nie jest to łatwe, ale niejednemu udało rozstać się z nałogiem właśnie ze względu na dzieci.

Jest tu jeszcze jeden aspekt – nauka dawno wykroczyła poza obserwacje dokonywane wyłącznie przy pomocy naszych „nagich” zmysłów. Jej osiągnięcia zdumiewają i zaskakują. Najwyższa pora zacząć wykorzystywać osobliwą skłonność naszej pamięci do utrwalania raczej wiedzy niż przesądów naszych dziadów, te zaś, niech spoczywają w spokoju.

Czy możemy porzucić nałóg religii dla nich?

Autor: Andrzej Koraszewski
Źródło: Listy z naszego sadu
Pierwsza wersja artykułu: Racjonalista


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

8 komentarzy

  1. goldencja 09.06.2014 14:39

    Pascal Boyer napisał bardzo ciekawą książkę “I człowiek stworzył bogów… Jak powstała religia”. Nie wiem co autor powyższego artykułu miał do przekazania powołując się na jego nazwisko. Zostało tu pominiętych wiele ważnych aspektów z książki, które mają dużą wartość poznawczą. Zamiast tego jakieś osobiste rozważania. Pierwsza sprawa to należałoby zdefiniować pojęcie nałóg i odnieść je do religii. Potem już tylko argumenty i analogie. Należy być też ostrożnym mieszając, czy nawet utożsamiając, religię z kulturą. Jeśli książka nie jest zrozumiała można najpierw zapoznać się z postacią Boyera choćby oglądając kilka filmów na youtube.

  2. Jedr02 09.06.2014 17:19

    A po co ten człowiek w ogóle próbuje kogoś przekonać do tego że Boga nie ma? Co mu zależy. Jest tylko tworem powstałym z ewoluowanego genu, który lada moment zniknie. Jest tylko zgrupowaną przez prawa fizyki przypadkową grudką materii. Po co więc przychodzi i mówi do innych grudek materii?
    Możemy zauważyć że wszystkie materialne byty mają swój początek i koniec. Giną ludzi, giną całe rody, znikają narody, znikają całe gatunki, znikają planety, znikają gwiazdy, znikają galaktyki. Co to oznacza? Że to co robi ten koleś to nonsens bo efekty jego pracy znikną. Ba, jakie efekty będą do czasu? Grudka pyłu powiedziała coś innej grudce? Grudka oswobodziła się z religii? No i co? Co to za różnica?

    Po co to wszystko? Dla rozwoju? Jakiego rozwoju w ogóle? Prawa ewolucji nie mówią o rozwoju a o przystosowaniu do otoczenia, jakie otoczenie takie gatunki mogą przetrwać, nie ma tutaj kwestii rozwoju, jest tylko ciąg zdarzeń zmierzajacy do niczego(unicestwienia).

    Jednak koleś mimo że to nonsensowne pisze i poświęca swój czas propagowaniu tych filozofii. Po co? Raczej nie dlatego że w to wierzy, jakby sobie uświadomił że jest tylko przemijającym białkiem i to zrealizował to by mu tak nie zależało do nawrócenia innych. Skoro nie praktykuje tego to co on praktykuje? Praktykuje on próbę kontrolowania swojego otoczenia dla swojej przyjemności. Stawia się na pozycji Boga, jest tu pewna zazdrość. Czemu Bóg ma kontrolować otoczenie? Czemu wszystko ma służyć Bogu? Ja będe kontrolował otoczenie i wykorzystam je w służbie dla mnie. Niezbędne jest tu właśnie zanegowanie postaci Boga, bo będąc świadomym tego wiecznego kontrolera nie możemy tak działać. Bóg szanując naszą niezależność okazuje łaskę takim ateistom i odpowiednio zakrywa ich inteligencje by mogli trzymać się takich dziwnych filozofii i realizować swoje pragnienia, oparte na próbach cieszenia się poprzez angażowanie otoczenia dla swojej przyjemności.
    Ateizm w tym wydaniu jest też wykorzystywany do odrzucenia kodeksu moralnego, odrzucenia ograniczeń w kontroli natury materialnej dla swojej przyjemności. Ateiści chcą się cieszyć bez ograniczeń. Myślą że jak odrzucą ograniczenia i będą robić co pragną będą szczęśliwi. W praktyce się okazuje że nie, niestety muszą to zrealizować na własnej skórze, nie da się im tego powiedzieć. Ale za to jest szansa ostrzec przed tą głupotą szczerych ludzi, niestronniczych w takich kwestiach, dobrze jest to robić i reagować jak się takie dziwne istoty nadmiernie udzielają publicznie. Niewinni ludzie mogą zostać zwiedzeni na tę ściężke prób kontroli materii kończącej się frustracją i dla ich korzyści trzeba reagować.

    Ateiści uwielbiają też spłycać religie, uwielbiają przedstawiać wypaczenia jako religie, uwielbiają wybierać jakieś sekty i przedstawiać je jako religijność. Religia to ścieżka do poznania Boga i ucząca podporządkowania się jemu, zharmonizowania z Jego Wolą. Jeśli jakaś grupa nazywająca się religijną skupia się na tym co robią ateiści czyli prób kontroli natury dla swojej przyjemności są tak naprawde ateistami, bo tak samo odwracają się od Boga jak ateiści, to że mówią o Bogu nie oznaczy że mają znim coś wspólnego. Tak jak można mówić o miłości a wcale nie kochać. Czy będziemy “hejtować” miłość, dlatego że ktoś kto mówi komuś że go kocha tak naprawde go nie kocha i mu szkodzi? Wtedy po prostu powiemy że kłamie i go nie kochał. Ateiści jednak jeśli chodzi o religie specjalnie biorą takie przypadki i mówią że to jest właśnie religia. Nie. Na religiach abrahamowych wyrosło całe mnóstwo różnych oszustów tworzących zasady po to by się cieszyć naturą materialną, ale można zaobserwować że oni tak działając nic o Bogu nie wiedzą i realizują podstawowych założeń swoich religii. Na przykład w Biblii mamy że podstawowym przykazaniem jest Kochać Boga z całego serca swego z całej duszy swojej i z całego umysłu swego. Ilu znacie katolików którzy to robią? Łatwiej znaleźc takiego który kocha wódeczke. Ale jak można kogoś kto woli wódkę nazwać teistą, nazwać osobą religijną? Bo tak ma w papierach? Ta osoba działa wbrew Bogu, sprzeciwia mu się, czyli robi dokładnie to co Wy. Trochę więcej hipokryzji tylko prezentuje.

    Co by jednak nie mówić wypaczenia religii abrahamowych to dobra pożywka dla ateistów 🙂 Mocną bronią jest też niewiedza na temat samych tych religii, pozwalająca im rózne dyrdymały pisać.
    Jak jednak można mówić o religii jako takiej patrząc z perspektywy jednej kultury i grupy religii jednego pochodzenia ignorując inne?

  3. MichalR 09.06.2014 22:59

    Jestem agnostykiem. W moich rozważaniach na temat istnienia Boga trafiłem na ślepy zaułek w momencie gdy zapytałem siebie o prawodpodobieństwo zaistnienia mojej świadomości. Z góry przepraszam za język jakim się posługuję przy nakreślaniu problemu, ale nie potrafię tego lepiej opisać.

    Nie jest dziwne, że po stworzeniu czysto abstrakcyjnego tworu jakim byłaby sztuczna inteligencja miałaby ona zdolność do podejmowania decyzji, nabywania doświadczeń, wspomnień, ect. Jednak problematycznym jest czy istniałoby jakieś ego. Czy byłoby to coś rozpatrujące decyzje pierwszoosobowo, czy może po prostu ta SI byłaby bezosobowym inteligentnym programem.

    Przyjmując nawet, że jakieś ego zaistniałoby w tej maszynie (analogicznie w istocie żywej), to czy jest szansa że w tym ciele zaistniałoby jakiekolwiek konkretne ego? Zakładając że każde ego pojawia się tylko raz zaistnienie jakiegokolwiek konkretnego ego jest nieprawdopodobne.

    Wrócę do pierwszego akapitu mojej wypowiedzi. Jaka była szansa 4 mld lat temu na to że kiedykolwiek zaistnieje “moje” ego? W mojej ocenie dokładnie taka sama jak i 100 lat temu – żadna. Każda najmniejsza zmiana przeszłości spowodowałaby zaistnienie efektu motyla. Nie byłoby “mnie” – nigdy bym nie zaistniał. Nigdy nie byłoby bytu posiadającego moje ego.

    O ile wszystko we wszechświecie jest dla mnie proste do wytłumaczenia a co najwyżej trudne do udowodnienia, o ile łatwo mi zrozumieć że odrębne byty posiadają odrębne świadomości i istnienie świadomości wydaje się zrozumiałe nawet jako efekt ewolucji, o tyle zaistnienie mojego “ja” jako nieprawdopodobnego zjawiska – bo właściwie dlaczego w ogóle miałem zaistnieć – jest czymś wielce zagadkowym. To jest właśnie najwłaściwsze miejsce w którym sceptyk powinien szukać wiary. Istnienie mojej świadomości jest dla mnie jedynym skrajnie niewytłumaczalnym zjawiskiem.

    Piszę to wszystko, bo uważam że każdy ateista powinien zastanowić się nad tą kwestią (oczywiście w odniesieniu do samego siebie), dla mnie każdy znak wskazujący na to że Bóg mógłby istnieć jest bezcenny. Do tej pory trafiłem na jeden taki znak.

  4. bXXs 09.06.2014 23:30

    Jedr02@ Poszukaj …Torus, Nassim Haramein, Bruce Lipton, Harry Oldfield …. zazdroszcze ci początków poznawania tych genialnych umysłów.
    Przykład:
    Rozmawiasz z człowiekiem, pada, udar, “śmierć”. Pokaż dowód śmierci życia? Popatrz na ciało i znajdź dowód śmierci? To ciało jest pełne życia i jego wariacji. Denat może umrzeć społecznie jeżeli był nie lubiany, nawet prawnie mimo śmierci na papierze ciągle wzbudza emocje.

    Życie jest nieskończoną zmianą i jest nieśmiertelne jak energia. Kiedy z jakiegoś powodu przestaniesz okupywać swoje ciało, zajmą się nim inne formy żyjące by kontynuować życie do kolejnej przemiany.

    Wszystko jest wyjaśnione na przykładzie Torusa i zawarte to jest we wszystkim, wystarczy otworzyć oczka 😉

  5. bXXs 09.06.2014 23:37

    MichalR@ polecam Cambodies albo Ayahuasca, St Pedro…tam znajdziesz wiele pięknych drzwi a za nimi głebie i kolejne pytania, tym razem pełne ducha i pokory.

  6. bXXs 09.06.2014 23:44

    Religia jest produktem monopolowym, a więc związanym z nałogiem szkodliwym dla nałogowca, często powodującym duże szkody społeczne.
    Co religia ma wspólnego z Bogiem albo duchowością? Wyciera sobie mordę tym aby uzyskać malsymalne korzyści z tych doświadczeń.
    Amen.

  7. Jedr02 10.06.2014 10:26

    “Rozmawiasz z człowiekiem, pada, udar, „śmierć”. Pokaż dowód śmierci życia? Popatrz na ciało i znajdź dowód śmierci? To ciało jest pełne życia i jego wariacji. Denat może umrzeć społecznie jeżeli był nie lubiany, nawet prawnie mimo śmierci na papierze ciągle wzbudza emocje.”

    Nie widzisz różnicy pomiędzy ciałem przez duszę nim zarządzającą zamieszkałe i opuszczone?
    To że takie ciało zostaje zjedzone przez inne organizmy nie oznacza że samo w sobie jest żywe. Schabowego też mogą zjeść takie małe stworzonka, i co, schabowy jest żywy? Schabowy jest pożywieniem dla życia. W świecie materialnym jedna istota żywi się drugą. Tak jest. Ale jest różnica pomiędzy jedną a drugą.
    Od strony społecznej, emocje wywoływane przez jakieś materialne relacje z otoczeniem nie oznaczają że on w tym ciele jest, a nie gdzieś indziej i że ma to coś wspólnego z jego życiem.
    Ciało jest jak pojazd, dusza zaś jak kierowca. W sytuacji gdy są razem możemy postrzegać to jako jakąś jedność, ale w sytuacji gdy się rozchodzą to są już dwa odzielne byty. Samochód staje, kierowca idzie kierować czym innym.
    W tym przypadku samochód jest organiczny(więc może stać się pożywieniem) oraz ma role społeczne(powoduje to zmiany w otoczeniu).

    Moim zdaniem nie rozróżniasz żywego ciała od martwego ciała. Białka i jego kombinacji od aktywnej siły zarządzającej ciałem.
    Ciało się zmienia przez cały pobyt w nim pewnej siły życiowej, od małego bobaska, poprzez młodzieńca do starca. Wykonuje wtedy wolę tej siły życiowej. Spełnia jakieś swoje pragnienia, układa się społecznie, je, śpi, rozmnaża się, broni przed zagrożeniami, coś z tego robi. Przychodzi jednak taki moment na którym z etapów tego rozwoju (dzisiaj zwykle w starości) że dochodzi do tak zwanej śmierci czyli do tego że siła życiowa opuszcza to ciało. Niezależnie od tego czy był to bobas, młodzieniec czy starzec ciało przestaje tak samo służyć sile życiowej wykonując te czynności. Czym się zresztą właśnie różni ciało martwego bobasa od zywego bobasa? Czemu nie idzie nic zrobić by znowu ożyło ciało bobasa? Ciało bobasa żywego różni się tym że jest w nim siła zyciowa, nie da się już nic zrobić kiedy dusza opuści ciało.
    Martwe ciało nie jest już żywe, ale może stać się pożywieniem dla innych takich żywych organizmów. Nie ma ono już swojej inwidualnej tożsamości, nie ma ono już świadomości.

    “. zazdroszcze ci początków poznawania tych genialnych umysłów.”
    Nie chcę żadnych genialnych umysłów. Starczy mi już mój mały spekulant. Chcę autentycznej wiedzy o Bogu, swojej tożsamości, o tym czemu jest tak jak jest. Nie chce żadnych ładnych konceptów umysłowych. Żadnych ładnych umysłów.
    Metaforycznie powiem, nie chce żadnego dalszego mącenia w tafli wody, chce zobaczyć w niej odbicie. Spekulując na temat rzeczywistości zamiast postrzegać ją taką jaką jest nie można jej poznać. Należy poprzez odpowiednio uregulowane życie, medytacje oczyścić umysł i realnie widzieć, nie tworzyć zaś masę nowych konceptualnych bytów. Genialność umysłu jest tu nieistotna i może być najwyżej narzędziem pomocniczym.

    “MichalR@ polecam Cambodies albo Ayahuasca, St Pedro…tam znajdziesz wiele pięknych drzwi a za nimi głebie i kolejne pytania, tym razem pełne ducha i pokory.”
    I co on osiągnie drogą narkotycznych halucynacji? Jasne że spojrzy na wiele rzeczy z innych stron, wiele rzeczy które mogą dać pewnego klapsa ego i idącemu zanim umysłowi. Ale nie zajdzie nigdzie dalej. Brak systematycznego procesu do zmiany świadomości uniemożliwia zajście dalej niż jałowe spekulacje na temat swoich halucynacji. Mały postęp może być, ale ścieżka w którym naszym guru zostaje umysł poddany działaniem środków psychoaktywnych nie wiedzie zbyt daleko.

    “Co religia ma wspólnego z Bogiem albo duchowością? Wyciera sobie mordę tym aby uzyskać malsymalne korzyści z tych doświadczeń.”

    To że prawdziwa religia to proces do poznania Boga. A że odbywa się to na platformie duchowej, więc i musi być duchowe. Religia stworzona z zakazów i nakazów, mówiąca o Bogu, ale nie prowadząca do niego, nie dająca zamierzonych efektów jest religią fałszywą. Jest obecnie wiele fałszywych religii, bo większość ludzi Boga poznać nie chce i chce być od niego jak najdalej, bardzo chętnie wiec przyjmują procesy oszukujące ich i pozwalające na kontrolowanie natury materialnej dla swojej przyjemności. Katolicy na przykład dali sobie pozwolenie na alkoholizowanie się, wymyślili sobie że zwierzęta nie mają duszy więc można je dowolnie angażować w służbie dla siebie itp. I zamiast poznawać Boga piją alkohol i jedzą steki. Do Boga to pójdą na msze w niedziele, gdzie oczywiście będą głównie plotkować z sąsiadem i komentować jak im się podoba nowy ksiądz.

    @MichałR, świadomość jest symptomem życia, siły życiowej czyli duszy. Ego można by zrozumieć jako to z czym się ta dusza utożsamia. Ty się utożsamiasz powiedzmy z człowiekiem, więc i działasz jak człowiek. Masz pragnienia człowieka i spełniasz pragnienia jak człowiek. Pies ma ego psa więc spełnia psie pragnienia na psi sposób.
    Można siłę próbować szukać źródła świadomości, ego w materii, próbować szukać w jakiś ewolucjach organizmów itp. Ale czy można znaleźć? 🙂
    Co jeśli założymy zgodnie z wiedzą wedyjską(starożytną wiedzą pochodzą z Wed) że podstawą istnienia jest ta świadomość a reszta jest jej produktem? Co jeśli założymy że świadomośc jest innego pochodzenia niż materia i jest inną substancją. Jak wtedy można ją zbadać za pomocą rzeczy wobec niej podrzednych, się w niej zwierających? Czy da się ten sposób wychwycić zasadę która nią kieruje? Buddyści skupiają się właśnie na obserwacji otoczenia z materii zbudowanego, i do czego oni dochodzą? Do tego że to jest puste. Prowadzą w pełni materialną obserwacje i są przez to w stanie dostrzec tylko brak esencjonalności w tych wszystkich materialnych rzeczach. Wszystkie one są nie stałe i same w sobie nic nie znaczą. Są po prostu niczym bez świadomości. Nie mają znaczenia, nie mają inwidualnego bytu. Nie ma w ogóle przecież takiego bytu jak ławka z materialnego z punktu widzenia, z punktu widzenia świadomości może być jak na niej usiąde czyli zaangażuje w coś. Materialne byty istnieją tylko z perspektywy świadomości. Bez tego nie ma tutaj istnienia. Wracając do buddystów, obserwują oni otoczenie w materialistyczny sposób dochodzą oni więc do tego że rzeczy wokół nich nie mają swojej własnej natury i w rzeczy samej są puste, ale nie są w stanie tą drogą dostrzeć do nadrzędnej zasady wypełniającej te rzeczy. Nie są w stanie dlatego że ta zasada jest nadrzędna wobec ich narządów postrzegania, obserwacji. Swoją drogą nawet jak są w stanie zrozumieć że istnieje jakaś jaźń, nie mają żadnego sposobu na zbadanie jej. I tutaj pojawia się religia. Religia jest zwrotem do Boga w kwestii poznania siebie. Bóg jest w stanie doprowadzić nas do wiedzy o jaźni. Bóg jako zawsze nadrzędny wobec wszechświata i nigdy nieulegający fałszywej tożsamości, może nas wznieść na swoją platformę jeśli tylko będziemy naprawdę mocno tego chcieli. Rzecz w tym że nie chcemy, chcemy być ludźmi, małpami, świniami i dlatego jesteśmy. Jak ktoś jednak stwierdzi że nie satysfakcjonuje go takie iluzoryczne życie to może udać się na Boga poszukiwanie i może nawet go znaleźć jeśli faktycznie nie satysfakcjonuje go to zycie. Czasami po prostu ktoś zwraca się do Boga z konkretnym interesem, wtedy się do niego zwraca, szuka go, ale już dostanie to co chce to zakańcza tę relacje. Tak też może być. To jest już kwestia pragnień. Tutaj siła życiowa ma swoją niezależność i może się angażować jak chce.

  8. AdRaMa 10.06.2014 13:58

    Można patrzeć na religię jak na historię science fiction, w której ludzki wynalazek wymyka się spod kontroli, ale może lepiej zastanowić się, czy przypadkiem to nie Bóg objawił się człowiekowi.W gruncie rzeczy, zanim zacznie się snuć naturalistyczne hipotezy poplątane wewnętrznie i między sobą sprzeczne, pretendujące do wyjaśnienia genezy religii, trzeba by najpierw dowieść nieprawdziwości chrześcijańskiego Objawienia, logicznego aż do bólu. Cóż, ósmego dnia stworzył Bóg Feuerbacha, dziewiątego Marksa, a dziesiątego Freuda. Potem Stwórca wziął urlop, w czasie którego stworzenie uznało, że nie Bóg stworzył człowieka, ale człowiek wymyślił Boga.
    Urlop ma to do siebie, że jednak się kiedyś kończy.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.