Czarny akuszer katolickiej ginekologii

Opublikowano: 15.01.2008 | Kategorie: Wierzenia

Liczba wyświetleń: 1667

Powszechnie wiadomo, że żołądek rzymskiego księdza jest sprawniejszy i wydajniejszy od wnętrzności strusia i bez problemu strawi niejeden ciężki kamień krytyki rzucony w jego stronę. Przeto nie grozi mu zatkanie żywota. A gdyby nawet, to olej rycynowy, zamiast mszalnego wina, sprawi, że po wypiciu tego ponaglającego eliksiru prawdy, w gwałtownej potrzebie skorzysta z przybytku św. Latryny i wszystko będzie po staremu…

W Piśmie św. z rozkazu Pana, Izraelici dokonali masowej aborcji, rozcinając ciężarne niewiasty od krocza, aż po gardło…

– Tedy Manahem poraził Tapsę i wszystkich, co w niej byli, i granice jej od Tersy, nie chcieli mu bowiem otworzyć; i zabił wszystkie brzemienne jej, i porozcinał je.

W klerykalnej RP są zapędy aby w konstytucji całkowicie zakazać aborcji, ale krwawego Jahwe nie przewidziano tu jako wszechmocnego stójkowego. W roli anioła stróża, tradycyjnie stanie kodeks karny oraz policja.

W 1935 r. w kościele miasteczka Bobenheim, niedaleko Sztutgartu, wmurowano marmurową tablicę pamiątkową ku czci Barbary Schmotzer, która żyła w połowie XV wieku i podobno miała 51 dzieci (38 synów i 13 córek).

Coś musiało być na rzeczy, bo króliczą rozrodczość tej katolickiej furiatki, hitlerowcy podali jako wzór do naśladowania przez wszystkie Niemki, gdyż była dla nich ideałem militaryzmu.

Gdyby w IV RP znalazłyby się chociaż trzy podobne dewotki-wariatki, koalicyjny budżet „becikowy”, ległby w gruzach.

W 2006 r. Rzecznik Praw Dziecka, Ewa Sowińska, zamierzała donieść do prokuratury na Igora Mitoraja, że ten popełnił był rzeźbę „Uskrzydlony Ikar”. Powód?

Dzieło artysty usytuowane jest przy warszawskim Centrum Olimpijskim im. Jana Pawła II, a panią rzecznik rajcuje należący do pomnika penis w luźnym zwisie, który jest przecież w zupełnej zgodzie z anatomią.
Być może następnym krokiem Sowińskiej będzie embargo na wycieczki młodzieży do Watykanu, gdzie roi się od podobnych „aktów”.

W wielu opisach obyczajów ludów pierwotnych, w ceremoniach płodności uczestniczyły zawsze postacie w maskach, które grały rolę kapłanów-czarowników. W katolicyzmie nie ma masek. Pełna jawność!

Jeżeli chrześcijaństwo samo siebie reklamuje jako najbardziej „cywilizowaną” religię, to chyba tylko wybujała fantazja pozwala głosić podobne banały. W religii wszelkie rytuały nie powinny wykraczać poza określone ramy przyzwoitości, oraz dobrego, a nabożnego smaku. Jednak w papieskim wyznaniu praktykuje się specyficzne modele obrzędowości, niejednokrotnie wręcz obrzydliwe!

Jednym z nich jest chrzest „wśródmaciczny”…

Papieski kler potrafi wszystko! Podczas gdy z ambony słychać głosy potępienia tego, co często określa się mianem „wyuzdanie” lub „pornografia”, rzymski kapłan ze szczerym oddaniem i poświęceniem, wsparty argumentami doktrynalnymi i oczywiście, ku chwale Pana, jest władny grzebać słomką lub piórkiem w narządach rodnych kobiety.

Osobiście nie wątpię, że każdy ksiądz ukończywszy odpowiedni kurs, to zdolny i kompetentny ginekolog.

Chrzest nie jest przywilejem tylko chrześcijaństwa. Obrzęd ten znają wszystkie ludy pierwotne. Biblijne wyjaśnienie powstania tego rytuału jest niesłuszne i niezgodne z prawdą historyczną.

W chrześcijaństwie problem nie ochrzczonych dzieci wziął się ze światłej wypowiedzi św. Augustyna (354-430):

– Jeśli chcesz być katolikiem, nie chciej wierzyć ani mówić czy pouczać, że one (dzieci – BM) mogą dojść do przebaczenia.

Już zatem bycie zaledwie płodem w łonie matki, jest grzechem. Tak stanowią katolickie doktryny!

Twierdzenie św. Augustyna znalazło odzwierciedlenie w orzeczeniu soboru florenckiego (1439 r.). Mianowicie, dusze tych dzieci, które w samym grzechu pierworodnym umierają, dostają się w miejsce potępienia. Ale Kościół zostawił sobie tu wentyl bezpieczeństwa! Otóż naucza, że męczeństwo poniesione przez dzieci dla Jezusa Chrystusa, może zrównoważyć brak u nich rzeczywistego sakramentu chrztu.

Jeżeli Zbawiciel tak kocha wszystkich, dlaczego bezustannie wymaga od swoich wielbicieli akurat krwi, cierpień i męczarni?! Czyż nie dość sam wycierpiał i mógłby jeszcze czegoś podobnego oczekiwać od innych i kupczyć ich niewinnością?!

Skoro matka zabija płód, to już sam fakt dokonania tego czynu, powinien nadawać niemowlęciu status męczeńskiej śmierci. Po co to wszystko jeszcze bardziej dramatyzować?

A więc bezwzględna konieczność chrztu, który, jak powiedziałem, jedynie męczeńska śmierć niemowlęcia może zastąpić, sprawia, że ksiądz katolicki musi poświęcać się sprawom ginekologicznym.

W Piśmie św. nie ma jednoznacznej wzmianki o chrzcie dzieci, ale szczegół ten nie ma żadnego znaczenia. Przykładowo św. Tomasz z Akwinu (1225 – 1274) w ogóle nie dopuszczał chrztu macicznego. Powiada on, że „chrzest jest pewnym odrodzeniem duchowym; nie powinno się przeto chrzcić kogoś, nim poród nie nastąpi.”

Kościół postanowił jednak inaczej i ksiądz „rytualnie” wkracza w niewieście krocze, epatując się jego widokiem…

Chrzest łonowy w katolicyzmie wygląda dość makabrycznie, chociaż ocena ta może zależeć od punktu widzenia. Biegły w temacie, ks. dr Antoni Borkowski [1] profesor Uniwersytetu Warszawskiego, instruuje księży-kandydatów na sakralnych ginekologów:

– Pamiętać należy o tym, że chrzest łonowy nie będzie ważny, gdy woda obmyje tylko błonę doczesną czy kosmówkę: aby woda oblała bezpośrednio płód, wypadnie przedrzeć te błony. (…) W nowszej dobie do chrztu łonowego używa się strzykawki.

Okazuje się jednak, że w międzyczasie wynaleziono (kto, gdzie i kiedy?) „nowocześniejszy” sposób przeprowadzenia chrztu jeszcze nienarodzonego dziecka!

Otóż można udzielić chrztu płodowi „już dość rozwiniętemu w łonie matki (przynajmniej od połowy okresu ciężarnego), za pomocą cienkiej igły, opatrzonej szprycą”, wprowadziwszy ją poprzez powłokę brzuszną, aż do główki płodu.

Ks. Borkowski zapewnia, że zabieg ten jest „podobny do wszelakiego zastrzyku, nie jest zbyt bolesny, a przekłucie nie wywołuje dotkliwego krwawienia i nie naraża na odpływ płynu owodnej.” W razie braku strzykawki, zdaniem uczonego księdza, do przeprowadzenia chrztu łonowego, „Prócz szprycy, można by użyć rurki cienkiej i to nawet złożonej ze słomy lub z piór.”

Z uznaniem należy odnotować cywilizacyjny postęp w Kościele rzymskim, a to za sprawą dekretu św. Officjum z 21 sierpnia 1901 r. na mocy którego można użyć wody sublimatowej. Jak słusznie zauważa ks. Borkowski, może ona zapobiec zakażeniu, w razie jakichś komplikacji po dokonaniu chrztu łonowego.

Chrzest łonowy „nie będzie ważny, gdy woda obmyje tylko błonę doczesną czy kosmówkę: aby woda oblała bezpośrednio płód, wypadnie przedrzeć te błony.”

Przypadki chrzczenia dziecka w łonie matki nie są zdaje się czymś nagminnym, dlatego autor czyni zastrzeżenie, iż „nader rzadkie bywa zastosowanie chrztu ściśle łonowego; w większości naglących wypadków przyspieszenie chrztu ma miejsce, kiedy już część dziecka została urodzona.” (podkreślenie w oryginale)

Po szczęśliwym porodzie należy ponownie ochrzcić dziecko w myśl dekretu Kongregacji Soborowej z 12 lipca 1794 r. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że chociaż „sumienny lekarz udzielił chrztu łonowego oraz zapewniał, że woda z fizyczną koniecznością oblała główkę”, to mimo wszystko „zawsze nie jest całkiem pewnym, czy bezpośrednie obmycie płodu w dostatecznej mierze nastąpiło.”

Ksiądz Borkowski powołuje się często w swoich wywodach na katolickiego lekarza, Czarneckiego, który napisał fachową książkę na ten temat. [2]

Kiedy istnieje obawa urodzenia martwego dziecka, „najlepszym zaspokojeniem dla duszpasterza jest sumienny lekarz chrześcijanin.” – pisze dr Czarnecki. – … chrzest, – czytam dalej – udzielony w takich warunkach przez akuszerkę, zawsze winien być uważany za wątpliwy, ponieważ z przyczyn niskiego wykształcenia ogólnego i fachowego akuszerek nie ma się gwarancji, czy akt chrztu św. wykonany był tak, jak kościół przepisuje. Za pomocą strzykawki możemy zawsze przez mały otwór, sztucznie zrobiony w błonach płodowych, polać wodą część ciała dziecka. Przy tej sposobności zaleca się wprowadzenie strzykawki przy pomocy palca, ażeby się tym sposobem przekonać, czy doprowadzona woda rzeczywiście w bezpośrednią styczność przychodzi z odnośną częścią ciała dziecięcego. Chrzest wśródmaciczny, (…) dokonany z zamoczonym w wodzie palcem, jest w każdym razie natury bardzo problematycznej, gdyż na palcu się znajdująca woda przy wprowadzeniu palca do części miękkich narządów porodowych zwykle z niego bywa startą, a przynajmniej znacznie zmieszaną śluzem lub innymi nieczystymi domieszkami. (…) Ze stanowiska lekarskiego chrzest na pomocą strzykawki bez wszelkiej wątpliwości może być przedsięwzięty, skoro błony płodowe same się przedarły i woda płodowa już odpłynęła. W ogólności ze względu na dziecko jako i na matkę, należy zachować wszelką ostrożność w przedarciu błon płodowych, do czego wolno nam jest zabrać się dopiero wtedy, jeśli się przekonamy, że życie dziecka jest mocno zagrożone.(…) Każdy chrzest wśródmaciczny według przepisów kościoła musi być «sub conditione», powtórzony, tak samo jeżeli chrzest dokonany został na urodzonej już części ciała nie była jeszcze urodzoną – kończy swój wywód dr Czarnecki.

Nasuwa się tu nieodparcie pytanie: gdzie i na kim ci „święci” ginekolodzy -celibariusze praktykowali tę, tak bardzo specyficzną formę katolickiego chrztu płodu?! W jakich miejscach oraz pod czyim nadzorem nabywali stosownej praktyki?! W klasztorach żeńskich?! Być może… Wstydząc się własnej niewiedzy, przyznaję, iż nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.

Może ktoś z Czytelników wie, kto to napisał?

– W bardzo wielu klasztorach nie zachowują się wcale reguły klasztorne, nie pozostało w nich ani wiary w Boga, ani żadnych uczuć religijnych. Rozpusta między mnichami i mniszkami doszła do takiego stopnia, że jest hańbą ją nazywać, a która się mnoży niesłychanie. Mnisi i mniszki nawet razem mieszkają, a ponieważ życie świeckie wkradło się do klasztorów, ono wprowadziło ze sobą i tam ulokowało kokotki, utrzymywane przez wszystkich. Zatwardziałe w swych zbrodniach kpią sobie ze mszy i obrządków religijnych. Wiele zakonnic pozostaje w płciowym związku z prałatami i superiorami, jak również z mnichami i nawracanymi i rodzą dzieci w klasztorach. Dzieci mnichów i mniszek lokują się później w klasztorach… Najsmutniejszym zaś jest to, że wiele z nich morduje swe dzieci zaraz po przyjściu na świat. Niezależnie od tego zakonnice służą u księży i mnichów za gospodynie i kucharki, mając przy tym staranie o ich erotycznych uczuciach, które z nimi rozdzielają.

Są to słowa papieża Grzegorza XII (1406-1415), które zawarł w bulli z 1415 r.

W celu uzupełnienia tematu, sięgam po nabożny śpiewnik „X.X. Misjonarzy w Krakowie”[3] zatwierdzony przez warszawską i krakowską władzę biskupią. Na wstępie jest obszerne wyjaśnienie, dla kogo oraz w jakim celu przeznaczone jest to 700 stronicowe dzieło.

– Zbiór tych kolęd w II-ej części służy ku zabawie domowej. Zwyczaj dawny przodków naszych przepędzania wesoło w domach wieczorów świąt tak drogich dla każdego chrześcijanina, prawdziwie godzien jest naśladowania, gdyż przez to uniknie się kompanji szynkowych, karczem, jak i innych złych okazji, a następnie i obrazy Boga.

A więc chlać, ale w domach!

Oto kolęda pod tytułem „Cztery lata zawszem pasał”. Rzecz o dziewictwie Marii! Jakiś pastuszek, zapewne intelektualista, do tego uważny obserwator i ginekolog-amator w jednej osobie, dziwi się, że:

Cztery lata zawszem pasał w tej tu dolinie,
Jako żywo nie słyszałem o tej nowinie:
By Syneczka Panieneczka miała porodzić,
By panieństwo z macierzyństwem miało się zgodzić.
Każdy rozsądny człowiek się zdziwi!

I bardzo dobrze, że Kościół, od najmłodszych lat oswaja wierne jagnięta ze świętym kursem rzymskiego położnictwa, przygotowując (zwłaszcza) dziewczynki do życia seksualnego słowami w guście „błogosławiony owoc żywota twego”, zwłaszcza, gdy „ panieństwo z macierzyństwem miało się zgodzić.”

W ten sposób daje się dzieciom możliwość, aby zawczasu zastanawiały się nad subtelnościami katolickiej rozrodczości, a mianowicie: jak pogodzić dziewictwo i nienaruszoną błoną dziewiczą z macierzyństwem?!

Katechizmy, modlitewniki oraz podręczniki do nauki religii, zwłaszcza te starsze wydania, zawierają wiele obrzydliwych rzeczy, graniczących z wyuzdaną pornografią. Z kolei kolędy pisane przez księży lub autorów świeckich zalecanych przez Kościół, propagują tak daleko idące pijaństwo, że nawet nie przepuszczą Dzieciątku, leżącemu w żłobie, angażując je w doskonalenie się w tym nałogu, o czym niebawem napiszę. Miało to dla Jezusa przykre następstwa, gdyż w ewangeliach – nie bez powodu – zyskał miano „winopijca”.

Wrócę jednak do Marii. Lepiej, aby dzieci nie wiedziały, że matka Jezusa stawała przed swoim synem jak ją bóg stworzył, lub o czułostkowych zwrotach kierowanych do niej, gdyż nazbyt wcześnie mogą się u nich rozwinąć niewłaściwe zainteresowania.

W 1520 r. została wydana w Paryżu ksiązka pt. „Le Livre de trute belle Sans pair qui est la Viegre Marie”, zawierająca„ pobożne rozmyślania” m.in. o nosie matki boskiej o jej „świętym żywocie”, który jest „fontanną życia”, o jej „udach, które są siłą i nadzieją”, o „umiarkowanej grubości jej warg” itd. itd. Opis niczym w żurnalu piękności!

W 1678 r. także w Paryżu, jakiś natchniony duchem erotycznym, kapucyn, opublikował „Pobożne pozdrowienia członków świętych chwalebnej Dziewicy Marji, matki Boga” (Dévotes salutations aux membres sacrès de la glorieuse Vierge Marie, mére de Dieu, par le R. P. I. H. capucin.) [4]

Występują tu „pobożne pozdrowienia” do głowy, włosów, twarzy, uszu, policzków, do ust, podniebienia, do szyi, ramion, rąk, dłoni, piersi, a także do sutków (Aux mamelles). Ponadto pozdrawia on pobożne serce Marii, jej żywot, kolana, nogi, krew i wreszcie zwraca się do całego ciała.

Starannie „rozbiera” matkę Jezusa w romansowej adoracji, podobnie jak mężczyzna, kobietę w trakcie preliminarnych pieszczot. Mężczyzna kocha ciałem kobietę fizycznie, natomiast tu, celibariusz-kapucyn czyni to „pobożnie” oczami wyobraźni. Mężczyzna pieści każdą cześć ciała ukochanej kobiety, kapucyn do nich tylko „pobożnie wzdycha,” marząc o czymś…

Pozdrowienie „do żywota” [5] (tu: brzucha) takimi słowami wyraża kapucyna:

– Pozdrawiam Cię, żywocie cudowny Marji, oficyno cudów boskich, arko przymierza Jego z ludźmi, łoże weselne dwu natur, które połączyło dwa metale niespajalne, stosie zboża okolony liliami, kulo, która przygniotła słońce, jutrzenko, która stworzyła dzień.

Z kolei „pobożne pozdrawienia” do sutków, tak brzmia:

– Pozdrawiam was, sutki dziewicze Marji, karmicielki żywiciela świata, jałmużnice niedostatku i ubóstwa Boga, orędowniczki pokarmu Jezusowego, markietanki niebiańskie swych niewinnych żądz, naczynia rosy niebiańskiej, zdroje płynnej manny, perłowa macico pereł ciekłych, cukru i mleka zdroje.

Ten sam element jest u Kotzebuego w innej modlitwie-inwokacji:

– Błogosławione niech będą Twoje sutki, całe święte, słodsze niż wszystkie źródła wody najsłodszej. Błogosławiony niech będzie żywot Twój święty, bardziej wydajny niż pola najbardziej żyzne.

W 1834 r. do kolejnej edycji „Teologii moralnej” świętego Alfonsa Marii Liguori (1696-1787), dominikanie napisali we wstępie, w jaki sposób za pośrednictwem swojego syna, Maria wstawia się za petentami u Stwórcy. Zachowana jest tu droga służbowa…

– Czy wiecie, jak rzecz odbywa się w niebie? Najświętsza Panna staje przed Synem swym boskim i ukazuje mu łono, w który pozostawał dziewięć miesięcy, i piersi święte, którymi go tyle razy karmiła. Syn staje przed Ojcem wszechmocnym i pokazuje mu bok swój przebity i rany święte, które otrzymał za nas. Na widok błogich rękojmi miłości Syna, Bóg nie może mu niczego odmówić i my otrzymujemy wszystko. [6]

Kościół nie wypracował sposobu, w jaki została zapłodniona Maria.

Co prawda, archanioł Gabriel informuje ją, że stanie się to bez udziału mężczyzny, ale nie powiedział jak? Można o tym przeczytać w Nowym Testamencie, więc tego wątku tu nie rozwijam.

Na średniowiecznych malowidłach chrześcijańskich, przedstawiony jest gołąb jako Duch Święty, który trzymając w dziobie boską spermę, szybuje w kierunku matki boga. Inne obrazy i rzeźby ukazują lilię ciągnącą się od ust Gabriela do ucha Marii. Lilia spełnia tu rolę „nasieniowodu”, przez który płynie słowo, (Logos), które ją zapładnia. Na jeszcze innych, widzimy tę samą scenę, tyle, że słowa przechodzą z ust samego boga, za pomocą jakiejś rurki, przewodu, bezpośrednio pod jej szatę.

Ojciec Kościoła, święty Augustyn (354-430) w dziele „Państwo Boże”, stara się przekonać czytelnika, że prawdopodobieństwo dziewiczego poczęcia Chrystusa jest możliwe. Aby uwiarygodnić swój wywód, powołuje na świadka analogiczne wierzenia pogan:

– Jeżeli kamienie Deukalionu – ironizuje – stawały się ludźmi, jeżeli Minerwa powstała z głowy Jowisza, jeżeli Bachus zrodził się z biodra Jowisza, to przecież nie jest niemożliwe, że syn mógł być zrodzony przez dziewicze łono…

To siła argumentacji „filozofii” chrześcijańskiej, najbardziej „cywilizowanej” religii świata! W tym przypadku, barbarzyńskie dowody na poparcie własnych wierzeń, bardzo się przydały. „Jeżeli u nich to było możliwe – powiada rzymska teologia – to czemu nie u nas”?

Zeus narodził się z niepokalanej dziewicy Nais. Dziewica Ilera wydaje na świat potomka, będąc zapłodnioną tchnieniem wiatru. Można wymienić wiele innych przykładów niepokalanych poczęć i cudownych narodzin. Nie tylko Maria po zapłodnieniu i urodzeniu Jezusa, zachowała dziewictwo. Okres eliminowania bogiń-dziewic można zamknąć w granicach matriarchatu, w którym kobieta odgrywała równą rolę w rodzinie, a nie mężczyzna. Chrześcijaństwo w swojej „oryginalności” i „niepowtarzalności”, załapało się jeszcze na „niepokalane” poczęcie, a Maria staje na samym końcu całego szeregu matek – bogiń – dziewic.

Zanim chrześcijaństwo dorobiło się własnej matki boga, w okresie protochrześcijan czczono Wielką Macierz, obecną w wierzeniach kultur Azji Mniejszej. Po wielu wiekach z Wielkiej Macierzy przelano swoje uczucia religijne na Marię, prostą wieśniaczkę z palestyńskiej osady, albowiem ją wybrano mocą decyzji niebios do zapłodnienia boskim nasieniem metodą in vitro. Ikonografia katolicka nie zostawia wątpliwości w odniesieniu do wyglądu „męża” Marii. Stwórca-bóg, starzec, który w nietuzinkowy sposób zesłał na nią boskie nasienie…

Minerwa utożsamiana od III wieku p.n.e. z grecką Ateną, zrodziła się z głowy Jowisza, (Atena z głowy Zeusa). W chrześcijaństwie tego samego doświadczyła Maria, i sama o tym mówi:

– Jam wyszła z ust Najwyższego, pierworodna przed wszelkim stworzeniem… (Ekkl. 24: 5).

Jest więc ona tym samym, czym były pogańskie boginie: pierworodną córką.

W „Gazecie Kościelnej” z 1934 r. czytam o zapłodnieniu Marii:

– Oto duch św. swą boską wszechmocą ogarnia Maryję niby obłok, z którego na kształt deszczu spadnie w przeczyste Jej łono nasienie boskie…

Uwierzyłbym w tę wersję zapłodnienia Marii, ale dużo wcześniej, w podobny sposób Zeus w postaci złotego deszczu dostał się do Danae, córki Akryjosa, zamkniętej z woli ojca w spiżowej wieży. W wyniku owego „opadu” Danae dziewiczo porodziła Perseusza…

Chrześcijańska konstrukcja zapłodnienia Marii, kojarzy mi się z wyznaniem wiary pewnego Rosjanina:

– Że Jezus chodził po wodzie, w to uwierzę, ale żeby ta woda była głęboka, w to nie uwierzę. Że Jezus nakarmił pięciotysięczną rzeszę pięcioma bochenkami chleba, w to uwierzę, ale żeby się oni najedli do syta, w to nie uwierzę. Że panna porodziła syna, w to uwierzę, ale żeby to się stało bez udziału mężczyzny, w to nie uwierzę…

Na początku XX stulecia w arcykatolickim Krakowie, między zaufanymi krążył w rękopisach utwór znakomitego poety rosyjskiego, Aleksandra Puszkina, p.t. „Gawryliada” (Archanioł Gabriel i Matka Boska). Był on niejako odpowiedzią na brednie Kościoła w tej kwestii. Z uwagi na wyjątkowo pornograficzny charakter tego dzieła, przemilczę jego treść.

W każdym razie, słusznie Rzecznik Praw Dziecka, Sowińska, pruderyjnie czepiała się penisa „Uskrzydlonego Ikara”… Ani go praktycznie wykorzystać, ani… tylko bezpłodnie eksponuje się przy imieniu Jana Pawła II… [7]

Przypominam Ewie Sowińskiej oraz wszystkim katolikom, słowa ojca Gury, który w „Teologii moralnej” powiada w art. 417:

– Kierowanie spojrzenia bez potrzeby na rzeczy wstydliwe stanowi ciężki grzech lub lekki, zależnie od intencji osoby, stopnia szpetoty i niebezpieczeństwa przyzwolenia na rozwiązłość.

Oczywiście, wyjątkiem jest tu „chrzest łonowy”, bowiem pobożne grzebanie w kroczu niewiasty, nigdy nie odbywa się bez wyraźnej potrzeby.

Dodam, iż gnostyckie teksty „Pytania Jana” głoszą, że Jezus wstąpił do ciała Marii i opuścił je przez ucho, a nie drogą normalnych narodzin.

Także kwestia narządów rodnych i wydalniczych Marii, nie dawała spokoju ojcom Kościoła. Najbardziej zgorszony ich bliskim umiejscowieniem był św. Augustyn, który nie mógł się pogodzić, aby Jezus przyszedł na świat przez miejsce, położone tak blisko odbytu! [8]

Pamiętajcie dzieci, ochrzczone w papieskiej religii!

Chociaż jesteście owocem miłości Waszych Rodziców, to dla Kościoła jesteście grzesznymi bachorami. Dlatego ksiądz Gadowski zaleca wam taką oto jednozdaniową antyfonkę:

– O Marjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami… [9](podkreślenie moje – BM)

Musicie uwierzyć, że tylko Maryja była „bez grzechu poczęta.” Natomiast wszystko co ludzkie, jest nieprawością… Ale przede wszystkim, musicie pamiętać:

– Pan Bóg żąda, abyśmy środkowe części ciała zawsze zakrywali. Kto je bez potrzeby odkrywa i ogląda, popełnia grzech nieczystości i bardzo Pana Boga obraża. [10]

Och! Nieodparcie nasuwają mi się słowa Goethe’go:

Zda mi się, że słyszę cały chór,
Wrzask stu tysięcy głupców…

Autor: Bogdan Motyl
Źródło: Alternatywa

PRZYPISY:

1. Ateneum Kapłańskie; r. 1949, t. 50. (We wszystkich cytatach zachowałem pisownię oryginału.)

2. Medycyna pastoralna. Podręcznik dla kleru katolickiego, opracował dr Julian Czarnecki…, Gniezno 1910. (Książka posiada nihil obstat oraz imprimatur władz kościelnych).

3. W egzemplarzu, którym dysponuję, niektóre kartki są zniszczone. Brak m.in. fragmentu strony, na której uwidoczniono roku wydania, ale z pewnością śpiewnik pochodzi z XIX wieku.

4. Cytuję za: Curiosités théologiques par un Bibliophile, Paris, Garnier Fréres, b.r.w. s. 335.

5. Bodaj tylko raz w dwunastu tekstach „Pozdrowienia Anielskiego” z XV w. spotykamy „owoc brzucha” (1475 r.) Tzw. „Psałterz Floriański” pochodzący z XIV w. będący odpisem jeszcze wcześniejszego, także zawiera zwrot „owoc brzucha” W staropolszczyźnie frazeologizm „owoc brzucha twego”, znaczył tyle co „owoc żywota twego”.

6. Z „Teologii moralnej” św. Liguori’ego, można się dowiedzieć, czy i kiedy pocałunki, objęcia, uściski, dotykanie, itd. są grzechem? Czy kapłan popełnia świętokradztwo kiedy dopuszcza się samogwałtu w ornacie? Czy spółkowanie między małżonkami jest zabronione, kiedy odbywa się np. w miejscu świętym? Czy jest grzechem, kiedy małżonkowie rozpocząwszy akt małżeński nie dopuszczają do wytrysku nasienia? Czy jest grzechem, jeżeli stosunek odbywa się bez koniecznego powodu? Czy wolno mieć stosunek cielesny w dzień przyjęcia komunii? Czy i kiedy dotykanie, lubieżne spojrzenia, lub rozmowy małżonków są dozwolone? Czy… i tak dalej, i tak dalej…

7. Pierwszych katakumbowych chrześcijan oskarżano o modlenie się do organów płciowych, gdyż obejmowali nogi swoich kapłanów. Pisarze chrześcijańscy z kolei, oskarżali o to samo, pogan.

8. Kto miał okazję zapoznać się z pracą Albrechta Dietricha „Muter Erde” (Leipzig 1913 r.) ten wie, jaką wielką rolę w kultach odegrały „dziura”, „otwór”, wklęsłość”, „zagłębienie” itp. Mikołaj Ludwik hrabia Zinzendorf (zm. 1760) duchowy ojciec tzw., „hernhutów”, przyjmował w swoich dobrach na Łużycach braci czeskich, luteranów i kalwinów, którzy zbiegli (m.in.) z Moraw przed prześladowaniami. W 1722 r. połączyli się oni w stowarzyszenie, grupę wyznaniową i przyjęli nazwę „hernhuci” (łaska Pańska), od jednej z posiadłości hrabiego. Swoją religię i wiarę lokowali w pobożnych uczuciach, odrzucając rozumowe dowody „objawionych” prawd chrześcijańskich. W przypadku jakichś wątpliwości, za pomocą losowania, decydowali o swoich poczynaniach lub coś postanawiali. Tym sposobem – twierdzili – bóg daje im poznać swoją wolę. Chrystusa uznawali za bezpośredniego kierownika swojego zgromadzenia, który wewnętrznym działaniem poddaje wszystkim do nich należącym, co mają czynić i w co wierzyć. Ranę na boku Jezusa Chrystusa uważali za żeński organ płciowy i jako taki czcili.

9. Dzieje biblijne w skróceniu dla szkół powszechnych i niższego gimnazjum. Opowiedział ks. Walenty Gadowski, Lwów-Warszawa 1924 r. wyd. VII, s. 10. Za stronicą tytułową zawarta jest następująca wskazówka: “Uwaga. Dzieci 1-go i 2-go roku nauki uczą się Biblji, katechizmu i modlitw według Małej Biblijki ks. W.G. Dzieci 3-go i 4-go roku nauki powtarzają ten materiał i uczą się ustępów bez znaków z ksiązki niniejszej. Ustępy z gwiazdką są dla dzieci 5-go, 6-go i 7-go roku nauki i dla niższego gimnazjum.”

10. Ibidem: s. 10.


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.