Anty-Judym

Opublikowano: 24.01.2008 | Kategorie: Zdrowie

Liczba wyświetleń: 1027

“Przemiany wszystkich wartości” w polskiej medycynie.

Wydaje się, że weszło już do swego rodzaju tradycji, iż początek roku upływa w Polsce pod znakiem manifestacyjnego odchodzenia przez lekarzy od łóżek chorych i żądania przez medyków coraz to większych podwyżek. Słuchając medialnych wypowiedzi polskich lekarzy oraz ich wybranych przywódców trudno oprzeć się wrażeniu, iż dla pacjentów byłoby lepiej, gdyby odejście od ich łóżek wielu lekarzy miało charakter trwały, a najlepiej dożywotni i było zagwarantowane stosownymi wyrokami o zakazie wykonywania zawodu.

Jednak obok całkowitego upadku etosu i morale pracowników służby zdrowia, tym, co uderza w całym zgiełku najbardziej, jest brak nie tylko pomysłów na rozwiązanie problemu, ale nawet podstawowych informacji co do stanu faktycznego. Choć kryzys trwa już co najmniej od czasu tak zwanych reform Jerzego Buzka, a kwoty wydawane na służbę zdrowia wzrosły od ich dokonania z 24 do 42 miliardów zł, to nikt nie przedstawił dokładnych danych, ile lekarze zarabiają, ile pracują i jak godzą pracę na kilku etatach w tym samym czasie. Dlaczego w Polsce kształci się za darmo tylu studentów medycyny, jeżeli zaraz po studiach wielu z nich jedzie pracować za granicę? Ilu medyków przypada w Polsce na tysiąc mieszkańców, a ilu w innych krajach? Jak mają się ich zarobki w porównaniu do innych grup zawodowych? Dlaczego ex-minister Zbigniew Religa ciągle powtarza, że wydajemy mniejszy procent PKB na służbę zdrowia niż kraje zachodnie, a oficjalne dane międzynarodowe mówią, że w sumie wydajemy mniej więcej tyle samo, tylko że my te brakujące 2-3% PKB dopłacamy z własnej kieszeni, czyli część z nich wędruje bezpośrednio do kieszeni lekarskich, a więc bez podatku, ergo ich rzeczywiste zarobki powinny być względnie wyższe. Dlaczego w prywatnych lekarskich gabinetach nie ma kas rejestrujących wpływy i dlaczego nie wzmacnia się siły kontrolnej tego mechanizmu poprzez powszechną i znaczącą ulgę podatkową na wydatki związane z prywatnym leczeniem – w końcu odciąża się w ten sposób NFZ. Dlaczego w ogóle lekarze mają zarabiać kilka czy w niektórych przyypadkach kilkanaście razy więcej od innych grup zawodowych, nawet jeżeli tak jest gdzieś na Zachodzie?

Zamiast więc choćby podstawowych konkretów, dowiadujemy się, że znakomita większość Polaków zdaniem lekarzy żyje „niegodnie”, bo zarabia nie tylko poniżej dwóch czy trzech średnich krajowych, ale w ogóle poniżej średniej krajowej i to nie tylko zaraz po studiach, ale także – jak w przypadku np. nauczycieli – u szczytu kariery. Gdy w pewnym strajkującym szpitalu zdesperowany dyrektor zapowiedział ujawnienie PIT-ów swoich walczących o „godne życie” pracowników, ci od razu zagrozili sądem. Trudno o lepszą ilustrację zakłamania, z jakim mamy do czynienia. W innym szpitalu lekarze przyznali, że już dawno zarabiają powyżej obecnych postulatów, ale strajkują z powodu solidarności ze swoimi kolegami. Pacjenci, jak widać, na solidarność nie zasługują…

Podnieść upadłe morale jest trudno i to z pewnością proces wymagający nie tylko stanowczych działań, jakie słusznie podejmuje CBA, ale i długofalowych, choćby w postaci gwarancji praw pacjentów i większej odpowiedzialności lekarzy. Jednak oprócz odbudowy etosu konieczne jest w służbie zdrowia przywrócenie choćby elementarnego ładu i przejrzystości. Sprzyjałyby temu z pewnością jasne zasady finansowania służby zdrowia w ogóle, a wynagradzania lekarzy w szczególności. Zamiast tego mamy do czynienia z zapowiedziami jeszcze większego zamieszania, czemu sprzyjać będą przekształcenia mienia państwowego w prywatne, półprywatne, samorządowe, samorządowo-prywatne itp., itd. Nawiasem mówiąc, zmiany idące w kierunku podobnego chaosu szykują się w oświacie. Towarzyszyć temu będą ciągłe przepychanki, negocjacje, afery, aferki, „obiektywne” konkursy, unieważnianie konkursów, zmienianie zasad, dramatyczne strajki, negocjacje, odchodzenie od łóżek, przekonywanie o swojej determinacji i o tym, że tak dłużej być nie może.

Jak w takiej atmosferze można dobrze leczyć? Taki system to wręcz zachęta do selekcji negatywnej, w której najlepiej będą się czuć nie ci, co chcą spokojnie zajmować się leczeniem, ale ci, którzy mają lepsze układy i układziki, są bardziej chciwi i bezwzględni, stale zajęci walką z innymi.

Z punktu widzenia pacjenta i społeczeństwa o wiele rozsądniej byłoby powrócić do finansowania szpitali wprost z budżetu, ustalenia, że są one własnością skarbu państwa, a mianowani dyrektorzy wydają tyle, ile mają, bo jak nie, to długi pokrywają z własnej kieszeni i muszą zmienić pracę albo po prostu mają prawny zakaz brania kredytów. Lekarze, którzy decydują się na etatową pracę w państwowej służbie zdrowia mieliby, o zgrozo, centralnie określone stawki i drogi awansu, ci natomiast, którzy chcą pracować prywatnie lub na kontraktach, płaciliby natomiast uczciwe podatki, ale ich działalność prywatna byłaby zdecydowanie oddzielona od tego, co publiczne i nie polegałaby, jak to często ma miejsce obecnie, na pobieraniu prywatnego haraczu za to, że zrobi się pacjentowi badania na kosztownym państwowym sprzęcie czy skomplikowany zabieg w państwowej placówce. Radykalnie powinno się ukrócić finansowanie czy wręcz korumpowanie tego środowiska przez koncerny farmaceutyczne, tak samo jak wprowadzić ustawowy nakaz ujawniania wszelkich tego rodzaju kontaktów państwowych urzędników decydujących o refundacji leków czy zakupach sprzętu. Jeżeli leki mają być refundowane, a zyski przy ich produkcji i sprzedaży sięgają często tysięcy procent, to państwo powinno też sporą część z nich produkować we własnym zakresie.

Takie rozwiązania na pewno spotkałyby się w masowych mediach z zarzutem, że to powrót do socjalizmu, centralizmu, ręcznego sterowania, że pieniądze mają iść za pacjentem, że trzeba więcej konkurencji itp., itd. Odpowiedzieć na to trzeba, że jeżeli dla kogoś ideologiczne dogmaty i tropienie wrogów panującej doktryny jest ważniejsze od rzeczywistości oraz zdrowego rozsądku, to jego sprawa. Rzeczywistość jednak wygląda tak, że jeżeli państwo najpierw funduje przyszłym medykom bardzo kosztowne studia, a potem przymusowo zbiera od obywateli 10% pensji na służbę zdrowia, to ono i społeczeństwo, które państwo reprezentuje, ma prawo od lekarzy czegoś w zamian wymagać. Jeżeli ci nie chcą pokazać PIT-ów i są w stanie ustawicznego strajku w państwowych szpitalach, to niech idą do prywatnych – ale niech je sobie sami zbudują i wyposażą, niech oddadzą za studia, niech zaczną płacić uczciwe podatki. My natomiast zatrudnijmy w państwowej służbie zdrowia tych, którzy mają nieco starodawne pojęcie o tym, czym jest godność i którym zamiast 10 tysięcy wystarczy 5 miesięcznie. Ustalimy jasne kryteria awansu zawodowego i związane z tym obowiązki, a jeśli chętnych do pracy na takich zasadach w Polsce nie starczy, to zaprośmy lekarzy z Rosji, Indii, Chin, Kuby, szeroko włączmy do systemu alternatywne sposoby leczenia, zacznijmy w końcu na serio traktować profilaktykę i propagowanie zdrowego trybu życia, choćby poprzez zakaz sprzedaży śmieciowego żarcia w szkołach, zapewnienie czystej wody w kranach, zakaz wielkoprzemysłowej produkcji mięsa czy zmniejszenie zatrucia powietrza w miastach.

Jest zresztą charakterystyczne, że w żadnej z tych mających ogromne, negatywne skutki dla zdrowia obywateli spraw, lekarze jako środowisko głosu nie zabierają. Zamiast tego mamy rytualne i w gruncie rzeczy komiczne prześladowanie palaczy – podczas gdy samo zamieszkiwanie w większości polskich miast oznacza, z powodu nagromadzenia w nich samochodowych spalin, dla płuc tyle, co wypalenie kilku papierosów dziennie. Jednak Judym żył zdaniem polskich lekarzy „niegodnie”, a patronami środowisk pana Radziwiłła czy Bukiela moim zdaniem powinni być właściciele sanatorium w Cisach.

Odłóżmy także między bajki modne zaklęcia-wytrychy o pieniądzach wędrujących za pacjentem, bo tak naprawdę to często wędrują one za urzędnikiem czy politykiem proponującym coraz to lepsze slogany-rozwiązania, tyle tylko, że są to pieniądze wielkich medycznych koncernów i grup interesu. Jeżeli państwo pobiera podatki, to ono musi zapewnić ich sensowne użycie. Obywatel realnie dysponuje tym, co ma w kieszeni, a jeżeli już zapłacił składkę-podatek, to wybór pomiędzy lekarzami w najbliższym ośrodku jest faktycznie szczytem tego, co w tej dziedzinie da się osiągnąć, a ileż społecznej energii zaoszczędzi się na wyjściu ze stanu permanentnego chaosu, tymczasowości i fikcji.

Moim zdaniem można by śmiało zaryzykować zgodę, aby w takiej sytuacji każdy, kto chce, mógł się z takiego systemu wycofać i zamiast płacić 10% pensji państwu, ryzykować, że w razie choroby swojej lub dzieci, tak jak to ma miejsce w USA, zapłaci za leczenie całym swoim majątkiem, a nawet jeżeli jest ubezpieczony w prywatnej firmie, to ryzykuje, że tej będzie się bardziej opłacało wynająć prawników i nie wywiązać z umowy niż go leczyć, gdy miał pecha i zapadł na chorobę, której leczenie jest drogie. Warto w tym miejscu przypomnieć, że choć, jak twierdzą polscy medialni specjaliści od wszystkiego, ponoć wszystko co prywatne działa zawsze i wszędzie lepiej niż społeczne i państwowe, to w USA, gdzie w zasadzie są tylko prywatne ubezpieczenia, w przeliczeniu na obywatela wydaje się na leczenie kilka razy więcej niż w Europie. A jednocześnie ludzie nie tylko są tam o wiele bardziej schorowani, ale żyją kilka lat krócej nie tylko niż w zachodniej Europie, ale nawet trochę krócej niż na biednej Kubie, która w odróżnieniu od Polski potrafi jeszcze sprawić, by eksport jej lekarzy przynosił krajowi konkretne korzyści gospodarcze i polityczne.

No i tak sobie poreformowałem służbę zdrowia na naszej niszowej stronie, a teraz na dłuższy czas żegnam się z pisaniem tutaj dłuższych tekstów. Może czasem napiszę coś „poważniejszego” do wydania papierowego. Brak mi już nie tylko sił, ale czasem i słów. Postępy bezmyślności i tego, co Konrad Lorenz nazwał regresem człowieczeństwa, są w Polsce tak galopujące, że coraz częściej mam wrażenie, iż nasze „obywatelskie”, oczywiste przecież, a poza Polską szeroko dyskutowane pomysły, tutaj realizowane są głównie przez ludzi bez czci i wiary, którzy cynicznie robią „wszystko tak samo, tylko że na odwrót”.

Swego czasu ostrzegałem np., że za dokładanie co roku ogromnych sum z budżetu państwa do budowy autostrad zapłacimy choćby w postaci rosnących cen materiałów budowlanych i mieszkań – teraz widać, że dotyczy to także elektryczności. Ale, co ciekawe, o ile państwo co roku dokłada lekko licząc 10 miliardów do budowy autostrad, to do budowy nowych elektrowni mają dołożyć ludzie, którym ledwo starcza na ogrzewanie mieszkań. Nikt jednak nie mówi o konieczności inwestowania budżetowych środków np. w budowę elektrowni, choć wydawałoby się, że piecyk elektryczny i żarówka, nie mówiąc o komputerze, są ludziom bardziej potrzebne od asfaltowych rynien ze spalinami. Pisałem też o tym, że większość przemysłowych fabryk mięsa trzeba i można by natychmiast zamknąć tylko na podstawie już istniejących przepisów. Niedawno ukazał się raport NIK dokładnie to potwierdzający. Ale, jak to w Polsce, raporty NIK służą tylko do zużywania kolejnych ton papieru i nie mam złudzeń, że minister rolnictwa czy środowiska ośmieli się wyrzucić z polski Smithfielda czy Poldanor. Te i wiele innych przykładów sprawiają, że mam coraz mniej wiary w możliwości zmiany przy pomocy słów, choćby najmądrzejszych. Potrzeba nam bardziej czynów, a być może ta nędzna epoka i jej ludzie zasługują co najwyżej na szczyptę ironii i bardziej lakoniczną kronikę.

Autor: Olaf Swolkień
Źródło: Obywatel


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. RaD 11.02.2008 21:13

    A czy autor się zastanawiał na temat rzeczywistych zarobków lekarzy w porównaniu np. z kafelkarzami / naprawiaczami lodówek itp itd…
    Niedawno był u mnie w domu kafelkarz – za metr kw. płytek wziął więcej niż wynosi stawka za dwa moje dyżury – ktoś mi powie że lekarz to powołanie ala Judym, że darmowa uczelnia (??? książki, akademik, materiały dodatkowe, szkolenia itp itd) – oddałem to po 2 latach stażu (tyrając za tyle ile wynosi stawka nalewacza paliwa na stacji)
    pozdrawiam

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.