Zielone światło dla legalizacji narkotyków?

Opublikowano: 24.10.2011 | Kategorie: Prawo

Liczba wyświetleń: 519

Nagle cały świat mówi o legalizacji marihuany i innych narkotyków. Wszyscy nawołują do reformy polityki narkotykowej – kandydaci na stanowiska rządowe, politycy, byli prezydenci, grupy interesu, a nawet Światowa Komisja ds. Polityki Narkotykowej. Biorąc pod uwagę, że właśnie przechodzimy światowy kryzys gospodarczy, warto się zastanowić, dlaczego wszyscy tak nagle zaczęli interesować się polityką narkotykową? Czyżby oprzytomnieli i w końcu zdali sobie sprawę, że prohibicja jest irracjonalna?

Nie. Tak duże zainteresowanie tym tematem wynika z przyczyn gospodarczych. Dzieje się tak, gdyż prohibicja narkotykowa obciąża budżet państwa, a więc podatników. Prohibicja tworzy koszty dla systemu sądownictwa karnego, a także systemu opieki zdrowotnej. Obciążenie budżetu walką z narkotykami jest szczególnie dotkliwe w czasach kryzysu gospodarczego. Legalizacja narkotyków może go zmniejszyć, a nawet wyeliminować. Nie powinno nikogo dziwić, że prohibicja alkoholowa w USA została zniesiona właśnie w najtrudniejszym okresie wielkiego kryzysu.

Dwaj republikańscy kandydaci na prezydenta Stanów Zjednoczonych – były gubernator Gary Johnson oraz kongresmen Ron Paul – popierają legalizację. Ron Paul oraz Barney Frank zaproponowali, aby legalizacja marihuany zależała od legislacji poszczególnych stanów, a nie rządu federalnego. Były prezydent, Jimmy Carter, niedawno opublikował artykuł wstępny w „New York Times” [1] nawołujący do zakończenia globalnej wojny z narkotykami. Pogląd ten prezentuje od czasów swojej prezydentury.

Organizacja LEAP – Law Enforcement Against Prohibition (Stróże Prawa Przeciw Prohibicji) – opublikowała niedawno, w czterdziestą rocznicę amerykańskiej polityki wojny z narkotykami, raport zatytułowany “Koniec wojny z narkotykami – odroczone marzenie” (“Ending the Drug War: A Dream Deferred”)[2]. Raport krytykuje tę wojnę oraz podkreśla, że prezydent Obama jeszcze wszystko pogarsza. Ponadto Światowa Komisja ds. Polityki Narkotykowej wydała raport[3], w którym ogłasza, że wojna z narkotykami jest kompletną porażką oraz proponuje pewne reformy.

Kryzys gospodarczy wyraźnie pokazuje, że w wojnie z narkotykami ponieśliśmy fiasko, że nie można jej wygrać. Podatnikom zajęło bardzo dużo czasu, aby zrozumieć efekt, jaki prohibicja narkotykowa wywiera na gospodarkę. Przez dziesiątki lat wmawiano im, że aby wygrać wojnę z narkotykami, wystarczy tylko wydać na nią jeszcze trochę pieniędzy oraz znieść kilka gwarantowanych konstytucją praw. W końcu, po latach niedotrzymywania obietnic, pogłębiania dziury budżetowej do bilionów dolarów oraz doprowadzenia gospodarki na krawędź przepaści, coraz więcej ludzi mówi „nie” wojnie z narkotykami.

Prohibicja narkotykowa stanowi największą pozycję w wydatkach systemu sądownictwa karnego. Jest ona również ogromnym obciążeniem dla wielu innych działów wchodzących w skład amerykańskiego budżetu federalnego, a także dla budżetów stanowych i lokalnych. Umieszczenie za kratkami setek tysięcy niegroźnych dla społeczeństwa przestępców narkotykowych często kończy się rozpadem rodziny oraz utratą jedynego jej żywiciela, co skutkuje kolejnymi kosztami dla systemu socjalnego państwa.

Więzienia są zapełnione po brzegi. Przebywa w nich dużo więcej więźniów, niż te instytucje mogą pomieścić. W rezultacie groźni dla społeczeństwa przestępcy wychodzą wcześniej na wolność. Inne wskaźniki przestępczości są równie niepokojące. Gangi uliczne posługują się nielegalnym biznesem narkotykowym, aby finansować i dokonywać ekspansji swych działań. Szacuje się, że gangi w USA liczą sobie około 800 tys. członków. Zorganizowana przestępczość nadal się rozwija — i to zarówno pod względem liczbowym, jak i coraz bardziej twórczego sposobu działania. Podobnie rzecz ma się ze stosowaniem przemocy. W zeszłym roku armia meksykańska zastąpiła lokalną policję wzdłuż granicy z USA po to, by przywrócić porządek oraz ograniczyć liczbę morderstw związanych z prohibicją, która przekroczyła już poziom 10 tys. Od Afganistanu po Zimbabwe wojna z narkotykami rujnuje cywilizację.

Co więcej, ludzie w końcu zdali sobie sprawę, że wojna z narkotykami tylko pogarsza problemy społeczne. Liczba przyjęć na pogotowiu w USA spowodowana zażywaniem narkotyków oraz niezgodnym z receptą zażywaniem lekarstw przekracza już 2 miliony rocznie[4]. Przejście z zażywania marihuany do kokainy, heroiny i metamfetaminy jest bez wątpienia niebezpieczne dla zdrowia. Przejście to jest coraz częściej postrzegane jako wynik prohibicji, a nie uzależnienia.

Pisałem już kiedyś, że niepowodzenie Propozycji 19 w Kalifornii[5], projektu ustawy legalizującej marihuanę, nie powinno nikogo zniechęcać. Powinno raczej być postrzegane jako zapowiedź tego, co dopiero nadejdzie. Na całym świecie trwają debaty bądź nad zniesieniem prohibicji narkotykowej, bądź jej reformą. W wielu miejscach na świecie wojna z narkotykami już się zakończyła.

Dobrym przykładem jest Portugalia[6], która poniosła sromotną porażkę w tej walce. W akcie desperacji zalegalizowano tam de facto wszystkie narkotyki. Co ciekawe, wcale nie doszło do niepohamowanego wzrostu ich spożycia w wyniku tej reformy. Przeciwnie: spożycie narkotyków zmniejszyło się, podobnie jak liczba przestępstw oraz osób uzależnionych bądź chorych.

“Według raportu [7] opublikowanego niedawno przez Cato Institute, libertariański think-tank z Waszyngtonu, pięć lat po wprowadzeniu zmian liczba ofiar śmiertelnych z powodu przedawkowania narkotyków [8] spadła z około 400 do 290 rocznie, a liczba nowych nosicieli wirusa HIV zarażonych używaniem brudnych igieł do wstrzykiwania heroiny, kokainy i innych nielegalnych substancji gwałtownie spadła z około 1400 w 2000 r. do około 400 w 2006 r.”

Amerykanom wpaja się, że Franklin Delano Roosevelt był wspaniałym prezydentem oraz jednym z najbardziej popularnych prezydentów wszechczasów. Jednak większość ludzi, nawet historyków, nie zdaje sobie sprawy, że przyczyną jego ogromnej popularności [9] było zniesienie prohibicji. W 1932 r. Roosevelt zdobył poparcie demokratów w wyborach na prezydenta właśnie dzięki zmianie swej polityki, z poparcia dla Dry (zwolenników prohibicji – przyp. red.) na poparcie dla Wet (przeciwników prohibicji – przyp. red.). Zniesienie prohibicji było najbardziej popularnym punktem wyborczym Partii Demokratycznej oraz kwestią priorytetową dla Roosevelta, gdy był już prezydentem.

Rezultaty zniesienia prohibicji były natychmiastowe i zadziwiające. Tawerny, restauracje, browary, destylarnie oraz winiarnie ponownie rozpoczęły swą działalność. Po raz pierwszy od wielu lat nagle pojawiły się w dużej liczbie nowe miejsca pracy. Stopa bezrobocia spadła z największego w historii poziomu – z 25%. Przestępczość i korupcja się zmniejszyły, a liczba ofiar morderstw spadła do poziomu sprzed okresu prohibicji w przeciągu zaledwie kilku lat. Dla polityków i pracowników rządowych zniesienie prohibicji oznaczało nowe źródło przychodów podatkowych oraz koniec z cięciami budżetowymi. Bunt podatkowy, który ogarnął cały kraj, z czasem słabł. Ludzie cieszyli się, że „znowu nastały szczęśliwe czasy”[10].

Podobne możliwości leżą u naszych stóp, jako że kryzys gospodarczy ciągle się pogłębia. Musimy wyciągnąć dla siebie i dla przyszłych pokoleń wnioski z prohibicji. Niektóre możemy znaleźć w tej książce[11]. Chcąc zdemaskować prawdziwą naturę kontroli rządowej oraz pokazać nadrzędność indywidualizmu w systemie liberalizmu klasycznego, zakończenie wojny z narkotykami musi stać się naszym priorytetem.

Autor: Mark Thornton
Tłumaczenie: Monika Kozikowska
Źródło oryginalne: mises.org
Źródło polskie: Instytut Misesa

PRZYPISY

[1] http://www.nytimes.com/2011/06/17/opinion/17carter.html?_r=2

[2] http://www.leap.cc/40years/

[3] http://www.globalcommissionondrugs.org/Report

[4] http://www.cdc.gov/mmwr/preview/mmwrhtml/mm5923a1.htm

[5] http://mises.org/daily/4842/Prop-19-Goes-up-in-Smoke

[6] http://www.scientificamerican.com/article.cfm?id=portugal-drug-decriminalization

[7] http://www.cato.org/pub_display.php?pub_id=10080

[8] http://www.scientificamerican.com/article.cfm?id=in-brief-nov-08

[9] http://mises.pl/blog/2010/12/13/thornton-prawdziwa-przyczyna-popularnosci-franklina-delano-roosevelta/

[10] http://en.wikipedia.org/wiki/Happy_Days_Are_Here_Again

[11] http://mises.org/resources/913/Economics-of-Prohibition


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. Drill 24.10.2011 23:23

    @ Tomy M. Jeśli nie masz nic merytorycznego do napisania to lepiej zaprzestań tej czynności. W swoim komentarzu krzyczysz użyciem Caps Lock’a, nie kierując jednak tego w konkretnym kierunku ani z konkretnego powodu. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z rozmiarów rządowej kontoli nad naszym życiem, ale zastanów się nad tym( do tego powinien Cię zresztą skłonić tekst).

  2. Angel 25.10.2011 00:41

    to co mnie wkurwia w takich politykach jak np reprezentanci libertarian party z USA, to to, że całkiem sensowne projekty argumentują w debilny sposób – czytaj taki, który spodoba się dotychczas rządzącym, decydującym, czy wybierającym.

    zamiast powiedzieć że jest się za legalizacją narkotyków z przyczyn ideowych – po prostu a priori, bo jest się za wolnością jednostki i swobodą dysponowania nazwijmy to swoim zdrowiem oraz siłą nabywczą, to się pierdoli głupoty, a o tym kurwa że budżet, że zmniejszenie bezrobocia, że zmniejszenie przestępczości.

    rozumiem że dla rządzących to jedyne argumenty które do nich trafiają mówione jedynie zrozumiałym dla nich językiem.

    jednak dla wyborców taka argumentacja powinna w sposób jednoznaczny skreślać kandydata, jeśli np wyznają poglądy liberalne, czy antysystemowe.

    również należy się zastanowić czy takie postulaty są aby do końca libertariańskie a więc wolnorynkowe.

    to dziś, chociaż nielegalny mamy wolny rynek narkotyków opanowany jakoś przez częściowo niewinną szarą strefę, w większości grupy przestępcze.

    co daje legalizacja narkotyków którą postulują niektóre partie “wolnościowe” na świecie?

    totalną kontrolę państwa nad tym rynkiem oraz kryminalizację ludzi działających w szarej strefie.

    zwiększy to wpływy do budżetu, jednak znowu zsocjalizuje handel, oraz podda kolejny sektor kontroli państwa, a ludzi dotychczas bezrobotnych postawi szarej strefie, ale dużo radykalniej zwalczanej szarej strefie.

    bo dziś, szara strefa to cały świat narkotyków w większości krajów. w ten sposób mimo oficjalnej wojny, nie jest ta strefa za skutecznie zwalczana. w momencie wprowadzenia “legalnych” narkotyków do obrotu, tak jak w przypadku legalnego hazardu, władzę nad rynkiem narkotykowym przejmą nasi (wolnościowców wszelkiej maści a więc jedynych ludzi którzy godni są aby żyć na tej ziemi 🙂 wrogowie – skoligaceni z państwem kapitaliści otrzymujący koncesje na swoją działalność, aparat państwowy w postaci zezwoleń i kontroli, oraz w końcu władze państw kontrolujące rynek oraz kradnące forsę z naszych kieszeni w postaci kolejnych akcyz, i podatków. de facto w sensie problemu nic się nie zmieni. kilku biznesmenów, zrobi biznes nie tylko na wódce, i fajkach, ale też na skrętach, tabletkach, czy fifkach. poza tym producenci będą kontrolowani, a budżety rządowe będą znowu doiły forsę z niewinnych klientów. producent mający jako jeden z dziesięciu na dany kraj (w ramach tak zwanej “konkurencji”) zezwolenie i koncesję na działalność, będzie zgarniał ogromny kapitał oraz zatrudniał legalnie kolejnych pracowników, od których będzie odprowadzał anty-libertariański bo państwowy, podatek. kogo będzie stać na legalne narkotyki? klientów z forsą przynajmniej na poziomie klasy średniej, a wiarygodność badań nad szkodliwością narkotyków będzie taka sama jak wiarygodność badań nad szkodliwością np papierosów. odpowiednie lobby zadba o swoje interesy.

    co zyska więc ten przeciętny diler, i przeciętny “narkoman” dnia dzisiejszego? diler to że zostanie pozbawiony pracy, i będzie ścigany za nielegalność a więc nieopodatkowanie swoich dochodowych działań, za co grozi w USA kara większa niż w Polsce. nie będzie już przestępcą takim jak każdy dzisiejszy diler. będzie zdrajcą stanu, unikającym płacenia podatków. narkoman, to że zamiast kupić towar na każdym rogu, będzie musiał kupić go 100 razy drożej, w jakiejś tam “aptece” od magistra po studiach, być może jeszcze na niejedną “receptę”.

    a nie w tym winna być rzecz. rzecz w tym żeby posiadanie i sprzedawanie nie było karane. nie w tym, żeby było “legalizowane”, a więc przez państwo ściśle opodatkowane, i kontrolowane.

    dlatego też podczas wojny z wojną z narkotykami, trzeba wiedzieć o co nam chodzi. czy o wolność produkowania, i zażywania, czy o więcej kontroli kolejnego rynku, oraz podatków do karmiącego darmozjadów budżetu. dekryminalizacja, a nie legalizacja.

  3. rayX 25.10.2011 14:18

    Zmienilo sie… nazwy tych samych rzeczy…

  4. Roots Chant Rising 25.10.2011 14:27

    Tomy M. nie rozumiesz chyba istoty prohibicji(jeśli chodzi o narkotyki),zasad na jakich się porusza oraz jej skutków!
    Ale skoro artykułu nie rozumiesz to nie ma sensu spierać się na ten temat.

  5. Question 25.10.2011 14:32

    Tomy M. – odnośnie Twojego pierwszego komentarza:
    Ja (czyt. “ja”) żądam wolności w dysponowaniu swoim ciałem wedle własnego uznania. Zabraniać możesz swoim dzieciom, ale nie mi.

    Gdy porównujesz KRADZIEŻ SAMOCHODÓW I MORDERSTWA do LEGALIZACJI NARKOTYKÓW to wychodzić musi albo Twój debilizm albo próba manipulacji biednym czytelnikiem.

    Czy zażywając narkotyk szkodzę bezpośrednio drugiej osobie? Mogę nawet dodać “w tej konkretnej chwili”. Nie. Czy można kogoś zamknąć za domniemaną szkodę społeczną, która ma dopiero nastąpić? Nie.

    Czy kradnąc lub zabijając szkodzę? Naruszam wolność? Tak.

    Więc albo wymyśl lepsze argumenty Panie “niezażywający zdrowo myślący” albo nie pisz na ten temat nic więcej (za mało wiesz).

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.