Liczba wyświetleń: 755
Kanadyjski pisarz Richard Scott Bakker przekonywał, że im więcej dookoła nas trosk, z którymi na co dzień musimy się borykać, tym trudniej nam dostrzec sposób, w jaki nasza przeszłość zapowiada naszą przyszłość.
Powyższe jak znalazł odzwierciedla sytuację współczesnej Rzeczypospolitej. Stąd niektórzy z Polaków w dalszym ciągu spoglądają na dzień dzisiejszy z nadzieją, zamiast z przerażeniem, nieświadomie kłębiąc się w progu jutrzejszej katastrofy. Ale po kolei.
Od połowy lat 80. ubiegłego wieku peerelowskiemu establishmentowi znowu zaczęły śnić się latarnie z dyndającymi tu i ówdzie wisielczymi pętlami. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza kolejny raz poczuła nóż na gardle. Tym razem jednak powtórka z historii, a więc druga odsłona stanu wojennego, nie wchodziła w grę. Tym razem efektem owego strachu było zainicjowanie procesu tak zwanej “transformacji ustrojowej”.
KOMUNO WRÓĆ!
Wieść zręcznie wdrukowywana gawiedzi głosiła, iż w wyniku bolesnych, lecz koniecznych reform, położony między Bugiem a Odrą, zapadający się pod własnym ciężarem, środkowoeuropejski socjalistyczny bantustan, rychło przekształci się w krainę mlekiem i miodem płynącą. A przede wszystkim – w Ojczyznę, boć gra na patriotycznych uczuciach Polaków była na wstępie istotnym elementem owego zamierzenia.
Niestety. Ów deklaratywny plan skisł, czy raczej – i to drugie z dzisiejszej perspektywy wydaje się dużo pewniejsze – polski naród ordynarnie oszukano i okpiono. Polacy budzili się powoli w kapitalistycznej, bananowej republice, zarządzanej ręka w rękę przez stado niegdysiejszych kolaborantów do spółki z wiekuistymi nadzorcami ich sumień.
Ale nawet nie to okazało się z początku najgorsze. Najgorsze były hasła, malowane na murach polskich domów czerwoną farbą w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego wieku. Owe błagalne apele desperatów, doszczętnie ograbionych z nadziei. Wezwania noszące znamiona najczarniejszego wyrzutu sumienia ludzi twierdzących, że w 1989 roku Polska wywalczyła sobie niepodległość: “komuno wróć!”. Ktoś sprytny przekształcał owe zaklęcia w dialog, dopisując ciąg dalszy: “komuny nie było!”. Co jeszcze sprytniejszy kwitował frazą finalną: “to niech wróci to, co było!”.
POHAŃBIONE SYMBOLE
No i wykrakaliśmy, można powiedzieć. Jak pisałem w tym miejscu przed tygodniem, wygląda na to, że “komuna” wróciła, choć dzisiaj inaczej się nazywa oraz odmienne wdzianko przybrała. W każdym razie postępowanie rządu tuskoidów w sprawie największej katastrofy w dziejach Rzeczypospolitej celnie podsumowują słowa: umierać strach, ale żyć w tym kraju chce się coraz mniej.
Ale żeby nie łączyć każdego zarzutu z katastrofą smoleńską. Niedawno prezydent Komorowski przyznał wysokie odznaczenia państwowe kilku postaciom, jakoby doceniając ich “wybitne zasługi w działalności na rzecz rozwoju demokracji lokalnej, za osiągnięcia w pracy samorządowej oraz w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej”. I tak, wśród odznaczonych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski znaleźli się między innymi Ryszard Grobelny (prezydent Poznania), skazany nieprawomocnym wyrokiem sądowym za niegospodarność. Krzysztof Iwaniuk (wójt gminy Terespol), ćwierć wieku temu współpracownik komunistycznej Służby Bezpieczeństwa znany jako TW “Janek”. Oraz Robert Choma (prezydent Przemyśla), który przed kilkoma laty sam przyznał, że kolaborował z SB od roku 1983. Natomiast Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski otrzymali prezydenci Rzeszowa i Konina, do momentu rozwiązania PZPR lojalni członkowie tej partii.
GEST LUDZI PRAWYCH
Co interesujące, w sprawie swoich kandydatów prezydent Komorowski nie zasięgnął opinii Kapituły Orderu. W odpowiedzi, kanclerz Kapituły, Zofia Romaszewska, ustąpiła i z funkcji, i z członkostwa w Kapitule. Z udziału w Kapitule zrezygnował również Ryszard Bugaj. Ten drugi powiedział jedynie, że dystansuje się od “wyborów, które obserwuje w zachowaniu obecnego prezydenta”. Zofia Romaszewska powiedziała nieco więcej i bardziej otwartym tekstem. W piśmie przesłanym Polskiej Agencji Prasowej zaznaczyła, że zadaniem Kapituły jest promowanie “wartości moralnych i postaw obywatelskich, które mogą stanowić wzorce osobowe dla polskiego społeczeństwa”. Po czym dodała: “Wydaje się, że obecne poglądy prezydenta Bronisława Komorowskiego na to, jak powinny wyglądać w Polsce promowane za pomocą odznaczeń wzorce osobowe i obywatelskie, rozbiegają się z moimi przekonaniami”.
Jak widać, źle się dzieje w państwie polskim także w sferze symboli. Co prawda symbolom jest wszystko jedno – ale ludziom prawym obojętność nie przystoi. I słusznie.
Autor: Krzysztof Ligęza
Źródło: Goniec
Co z tego jak większość daje się sprytnie manipulować. Wystarczy im powiedzieć, że są po stronie tych oświeconych i wykształconych oraz mających rację i już w to wierzą.
agentura rosyjska działa…