Liczba wyświetleń: 1246
Dzisiaj będzie o kulturze śmierci, czyli o alkoholu i marihuanie, oraz o tym, że używanie rozumu bywa nieprzyjemne, a także groźne w skutkach.
Polskie media wypełnione są bezmyślnie powtarzanymi banałami, „prawdami objawionymi”, które nie podlegają dyskusji. Każdy dziennikarz, który zakwestionuje takie bzdurne telewizyjno-gazetowe dogmaty jak wybitna szczególność i zasługi JPII czy inne wielkie zasługi Kościoła rzymskokatolickiego dla Polski – zostanie uznany za obleśnego komunistę i antyreligijnego maniaka, wreszcie odizolowany szczelnym (za wyjątkiem „FiM”, „Trybuny” i „NIE”) medialnym kordonem sanitarnym. W polskich mediach istnieje całe mnóstwo spraw, o których nie można dyskutować bez wywoływania zgorszenia lub zaliczenia w twarz pogardliwego splunięcia. Cnoty Wojtyły, nieomylność wolnego rynku, ocet na półkach w PRL-u są znacznie bardziej poza wszelką dyskusją niż dawna urzędowa nieomylność przywódcy rewolucji październikowej.
Na całym cywilizowanym świecie od lat trwa dyskusja nad zasadnością dotychczasowej polityki antynarkotykowej. Czyli nad legalną i powszechną sprzedażą narkotyku zwanego alkoholem oraz zdelegalizowaniem wszystkich pozostałych. To bardzo trudny problem, tym bardziej więc wymagający powszechnego namysłu i zważenia wszelkich argumentów. Przecież jednym ze skutków obecnego stanu jest pozostawienie obrotu tymi środkami mafii narkotykowej, czyli coroczne dotowanie jej setkami miliardów dolarów. Wystarczy pomyśleć tylko chwilę, aby wyobrazić sobie skutki nieustannego wypychania pieniędzmi kieszeni bandytów – ich przenikanie w świat legalnego biznesu, korumpowanie polityków, wreszcie faktyczne przejmowanie władzy.
Podjęcie takich tematów jest dla większości polskich dziennikarzy zbyt trudne, bo tu nic nie jest biało-czarne, jak w pisaniu o PRL-u lub JPII. Zamiast tego jest histeria, tak jak ostatnio wokół jakiejś nieszczęsnej legalnej herbatki z wyciągiem z kwiatów konopi indyjskich. Głupcy w mediach zatrzęśli się ze zgrozy, mimo że produkt jest w Unii legalny i przebadany przez odpowiednie służby. Jakże to, marihuana w sprzedaży?! Liście marychy na opakowaniach herbatki! Toż to zgorszenie i łamanie ustawy antynarkotykowej! Że jedzenie makowca jest tym samym, co wstrzykiwanie rodzimej heroiny ze słomy makowej, nie przyszło im na myśl. Że nie ma katolickiej mszy bez publicznego picia wina, czyli środka odurzającego, też nie zauważyli…
Autor: Adam Cioch
Źródło: “Fakty i Mity” nr nr 33 (389) 2007