Wielka gra o paliwo

Opublikowano: 29.03.2009 | Kategorie: Polityka

Liczba wyświetleń: 718

Podstawową rzeczywistością obecnej epoki nuklearnej jest gwarantowane obopólne zniszczenie Rosji i USA, na wypadek wymiany salw pocisków nuklearnych między tymi państwami. Dlatego obydwa te państwa za wszelką cenę unikają wojny między nimi. Jednocześnie obydwa są najważniejszymi graczami w wielkiej grze o zasoby energetyczne.

Żydzi, którzy stworzyli ideologię neokonserwatyzmu-syjonizmu i lobby Izraela w Waszyngtonie, nadal marzą o dominacji przez Izrael terenów „od Nilu do Eufratu” oraz o dalszym sterowaniu polityki zagranicznej USA. Obecnie w perspektywie historycznej Żydzi są u szczytu ich znaczenia, dzięki dominacji żydowskiej nad finansjerą światową oraz nad bankami centralnymi USA i Wielkiej Brytanii, dzięki czemu mają kontrolę nad polityką monetarną kluczowych państw. Z kolei daje to elicie żydowskiej możność powodowania korzystnych dla niej tylko światowych kryzysów ekonomicznych.

Celem radykalnych syjonistów jest obrona monopolu nuklearnego Izraela na Bliskim Wschodzie. Obecnie konfrontacja zbrojna Izraela z Iranem nie ma sensu. Iran udowodnił, że może umiejscowić satelitę w orbicie ziemskiej i tym samym, że może salwą odwetową zniszczyć, za pomocą głowic konwencjonalnych, zbrojownie i elektrownie nuklearne w Izraelu i uczynić z Izraela teren zatruty radio-aktywnie (według opinii amerykańskiej organizacji pokojowej Green Peace).

Upadek Iranu nie leży w interesie Rosji i Chin tak, że obydwa te państwa pomagają Iranowi w ramach „wschodniego NATO,” czyli Shanghai Cooperation Organization, (SCO) założonej w czerwcu 2001. W SCO językami oficjalnymi są chiński i rosyjski. Tak, więc w wielkiej grze o paliwo, Izrael i jego konflikt w Palestynie, staje się ciężarem dla USA i burzy pokój, w bogatym w paliwo regionie Bliskiego Wschodu i Morza Kaspijskiego.

Już zaczyna się słyszeć o strategii ewakuacji Afganistanu przez wojska USA i NATO na rzecz wojsk krajów muzułmańskich w ramach ONZ, jak to proponują Chiny. Afganistan miał służyć jako dostęp USA do byłych republik sowieckich, bogatych w gaz ziemny w Azji Średniej. Tymczasem pacyfikacja miejscowych Talibanów nie udaje się. Jest już mowa o ich udziale w rządzie w Kabulu, za cenę eliminacji wszelkiej działalności AlQaidy z Afganistanu, co leży w interesie USA i Rosji, która, na długą metę, ma więcej od USA atutów w tej wielkiej grze o paliwo.

Rosja ma największe zasoby gazu ziemnego na świecie, nawet większe niż Iran. Teheran nie może swobodnie konkurować z Rosją na rynku europejskim, z powodu zaciekłej akcji Izrael pod hasłem, że Iran jakoby „zagraża bytowi Izraela.” Tymczasem USA broni izraelskiego monopolu nuklearnego na Bliskim Wschodzie. Broni go przed Iranem i jego potencjalną budową w przyszłości kilku bomb nuklearnych. Nie ma to wiele sensu, wobec istnienia setek bomb nuklearnych w arsenale Izraela i dzieje się to kosztem interesów USA.

Tania robocizna w Azji Wschodniej i zasoby gazy ziemnego w Azji Środkowej są powodem długo-terminowego przekazywania potęgi ekonomicznej z Zachodu do Azji. Już w Azji Wschodniej jest ponad połowa wszystkich pieniędzy na świecie, a jeszcze pełen potencjał eksportu paliwa z Azji Średniej nie jest zrealizowany. Sam Iran potrzebuje inwestycji około 200 miliardów dolarów, żeby zmodernizować swoje wielkie zasoby ropy naftowej i gazu ziemnego.

Chiny konkurują z USA o paliwo z Angoli, Nigerii i Sudanie i nadal popierają projekt eksportu gazu ziemnego z Iranu przez Pakistan i Indie do Chin, za pomocą tak zwanego „rurociągu pokoju,” natomiast pakt SCO jest widziany przez Chińczyków jako potencjalne przymierze energetyczne Rosjan, Chińczyków, muzułmanów, Hindusów i buddystów ze zjednoczoną Ameryką Łacińską począwszy od Bazylii i Wenezueli.

Agresywna anty-irańska polityka „osi USA-Izrael” sprzyjała takim planom, zwłaszcza wobec fiaska w Iraku, gdzie Amerykanie walczą najdłuższą wojnę w ich historii, mimo obietnic wice ministra obrony USA, Paul’a Wolfowitza, że będą witani przez Irakijczyków z kwiatami i że rabunek ich paliwa od razu pokryje koszty pacyfikacji, które to koszty oblicza się na tysiące miliardów dolarów.

Byli aparatczycy rządzący w bogatych w paliwo po-sowieckich republikach w Azji Środkowej, nie chcą zmian reżymów i „kolorowych” rewolucji demokratycznych, eksportowanych z USA. Wolą szukać oparcia w Moskwie, raczej niż w Waszyngtonie, zwłaszcza, kiedy Rosjanie oferują płacić im ceny rynkowe za ich paliwo.

Rząd prezydenta Obamy rozumie „wielką grę o paliwo” i najwyraźniej stara się naprawić szkody wyrządzone interesem USA, przez poprzedni rząd neokonserwtystów-syjonistów. Były senator Mitchell, człowiek arabskiego pochodzenia, jest wysłannikiem prezydenta Obamy na Bliski Wschód i wkrótce ma być wysłany do Teheranu ambasador amerykański, pierwszy od czasów usunięcia tam od władzy szacha i jego tajnej policji, szkolonej przez izraelski Mossad.

Autor: Iwo Cyprian Pogonowski
Źródło: Niezależny Serwis Informacyjny


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.