Liczba wyświetleń: 399
Kongo jest bardzo malowniczym krajem. Jest tam ciepło, są góry, wulkany, a także jeziora. Bogactw naturalnych wbród: złoto, diamenty, ropa naftowa, miedź, cyna, kobalt i wolfram.
Mógłby to być kraj mlekiem i miodem płynący. Niestety wszystko popsuli ludzie. Od 1998 r. zostało tam zabitych lub zmarło z powodu niedożywienia i chorób około 5,4 mln ludzi. Do tego należy dodać 1,3 mln uchodźców. Jest to największa tragedia od czasów II wojny światowej.
Od sierpnia we wschodniej cześci kraju nasila się wojna. Uwikłane w nią są 23 różne grupy rebeliantów. Wszystkie z nich wydobywają mineraly na zdobytym przez siebie terenie i sprzedają je handlarzom. Transport szmuglowanej cyny kosztuje $350, podczas gdy ta sama wielkość wyeksportowana legalnie kosztuje $17 000. Po opłaty wyciąga ręce 14 różnych instancji rządowych, włącznie z tajną policją. Armia rządowa też się z tego utrzymuje, gdyż od lat nie dostaje żołdu. Nikt nie jest zainteresowany, by problem rozwiązać. Także obecny tam kontyngent wojsk ONZ-u w sile 17 000 ludzi. Ci ludzie traktują swoj pobyt w Kongo jako sposób zarobkowania, a nie spełnianie misji. Nie spełniają nawet funkcji bufora pomiędzy siłami rządowymi a rebeliantami. Koszt ich utrzymania wynosi 1 miliard dolarów rocznie.
Najgorzej mają kobiety. Regularnie dokonuje się na nich zbiorowych gwałtów. Doświadczylo tego kilkaset tysięcy kobiet. Dziewczęta i kobiety przychodzą do ginekologów w opłakanym stanie. A ginekologów jest niewielu. We wschodniej części kraju jeden ginekolog obsługuje ludność zamieszkującą teren wielkości kilku polskich województw. Ofiary gwałtów przychodzą pokrwawione z porozrywanymi pochwami, z których wycieka mocz i ekskrementy. “Zreperowane” po jakimś czasie wracają w jeszcze gorszym stanie. Część umiera.
Na pytanie dlaczego tak okrutnie traktuje się kobiety, miejscowi odpowiadają: “Gwałt jest częścią naszej kultury”.
Autor: Tymczasowy
Źródło: Niepoprawni