Marijuana – Frankenstein zachodniej propagandy

Opublikowano: 26.06.2009 | Kategorie: Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 476

W roku 1937, znana od tysiącleci roślina, Cannabis sativa (konopie indyjskie) stała się wielkim wrogiem korporacyjno-przemysłowej instytucji państwa amerykańskiego. Od tego czasu aż 20 milionów Amerykanów zostało aresztowanych, skazanych i więzionych za używanie tej cudownej rośliny, wykorzystywanej w przeszłości m.in. do produkcji lin, sieci, worków, dywanów czy choćby papieru, na którym Jefferson pisał Deklarację Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Choć w XIX w. marijuana nie była stosowana w Ameryce do celów rekreacyjnych, to funkcjonowała jako składnik lekarstw patentowych, rozprowadzanych przez przemysł farmaceutyczny. Nie znany był jednak zwyczaj palenia narkotyku, jaki od wieków panował na półkuli wschodniej.

W roku 1876, w setną rocznicę powstania Stanów Zjednoczonych, w czasie Wystawy Światowej organizowanej w Filadelfii, kiedy to świat miał okazję ujrzeć po raz pierwszy m.in. telefon Bella, ketchup Heinza czy maszynę do pisania Remingtona, sułtan turecki Abdul Hamid II sprowadził do Ameryki nową, nieznaną dotąd sztukę: smoking the weed, czyli palenie ziela. W pawilonie tureckim odbyła się wówczas pierwsza i prawdopodobnie największa pot-party w USA, której skalę mógł przyćmić dopiero po latach festiwal w Woodstock.

Przez następne dziesięciolecia używka konsumowana była jednak tylko przez niewielkie grono koneserów, głównie biznesmenów w miastach północnego wschodu. Dopiero gdy w latach 20. poprawka do konstytucji wprowadziła prohibicję alkoholową, chwast zakwitł pełnią swego czaru w Ameryce. Największym miastem rozrywki był wówczas legendarny New Orleans, drugi co do wielkości port Ameryki, gdzie mieszały się elementy kultur z całego świata, eksplodując jak wulkan nową energią muzyczną, której siłę świat poznał już wkrótce jako ‘jazz’. Czym byłby jazz bez marijuany, trudno jest sobie wyobrazić, zwłaszcza, że była jedyną dozwoloną wtedy przez prawo używką.

W pierwszych dekadach XX w., w erze rozkwitu producji masowej, psychologii i nowych technik public relations społeczeństwo coraz silniej manipulowane przez korporacyjną propagandę zaczęto przekonywać by problemy miasta, takie jak bieda czy przestępczość, kojarzyć nie z systemem ekonomicznym ale ze znaną od tysiącleci na całym świecie rośliną. Największą zasługę na tym polu przypisać trzeba wydawcy najpotężniejszego brukowca Ameryki, korporacji Hearst, z której stron pochodzi nie tylko określenie: „marijuana menace”, czyli „marijuanowe zagrożenie”, ale także niezliczona liczba wyssanych z palca historii, wiążących marijuanę z morderstwami, przestępczością, gwałtem, biedą i wszelkiego rodzaju chorobami. Autorem tych publikacji był jeden z najbardziej wpływowych ludzi epoki, właściciel imperium prasowego, sam William Randolph Hearst, który przeszedł do historii przede wszystkim jako prekursor tzw. „żółtego dziennikarstwa”, sztuki wydawniczej znajdującej dziś wielkich naśladowców, takich jak np. największa gazeta Europy „Bild-Zeitung” czy jej polski klon „Fakt” – dwie spośród ponad 150 inwestycji w dziedzinie inżynierii społecznej korporacji Axel Springer z Hamburga.

„Jeśli przerażający monster Frankenstein stanąłby twarzą w twarz z potworem marijuaną, padłby martwy ze strachu” – wylewał na papier swe paranoiczne wizje Hearst. To przede wszystkim jemu narody nowoczesnego Zachodu zawdzięczają swoją erudycję w temacie Cannabis sativa.

Gdy Harry Anslinger obejmował stanowisko przewodniczącego federalnego biura ds. narkotyków, jeden z największych problemów społecznych w USA stanowili meksykańscy emigranci z południowego zachodu. W latach dwudziestych napłynęli masowo do pracy, a w okresie wielkiego kryzysu lat trzydziestych okazali się niepotrzebną i „niebezpieczną” grupą społeczną w kraju legendarnej wolności. Ludzi tych trzeba było się pozbyć. Kapitalizm wielkoprzemysłowy pogrążał się w rozpaczliwym chaosie. Rząd wywierał silną presję, aby problem ten został szybko rozwiązany lokalnie. Jednak stany południowego zachodu głównie Teksas, Arizona, Kalifornia i Kolorado domagały się by problem rozwiązać na poziomie federalnym, czego oczekiwano od Anslingera. Za sprawą sensacyjnej propagandy Hearsta i wytworzonej przez niego apoteozy społecznego strachu, problem emigrantów meksykańskich kojarzony był powszechnie z marijuaną. Słowo marijuana w języku angielskim ma zresztą meksykański rodowód. Mimo iż sam Anslinger z początku uważał walkę z chwastem za zadanie absurdalne i niewykonalne dla waszyngtońskiego biurokraty, nie mającego zresztą żadnej wiedzy na temat narkotyków, zdołał on – jak podkreśla historyk David Musto – wykorzystać marijuanę do zdobycia powszechnego rozgłosu, który ukierunkował jego polityczną karierę. Jego zadaniem w tym czasie było przekonanie Kongresu, że marijuana stanowi dla społeczeństwa wielkie niebezpieczeństwo. Przy wsparciu Hearsta Anslinger rozpoczął więc masową kampanię propagandową, która tłumaczyła narodowi amerykańskiemu to, co po dziś dzień pobrzmiewa w świadomości nawet tzw. ludzi „wykształconych”: że marijuana „zabija młodzież”, „wywołuje agresję prowadzącą do przemocy, gwałtu i morderstw” oraz „prowadzi do uzależnienia od heroiny”. Propaganda odniosła sukces. Kongres przegłosował ustawę zakazującą uprawy, handlu i dystrybucji marijuany przez osoby i firmy nie posiadające specjalnej licencji w formie znaczka skarbowego. Jego uzyskanie od państwa okazywało się potem dla wielu zainteresowanych oczywiście niemożliwe.

Rok później zasadność wprowadzenia ustawy została poddana surowej krytyce przez burmistrza Nowego Jorku, Fiorello LaGuardia, który zlecił grupie ekspertów z Nowojorskiej Akademii Naukowej zbadanie problemu marijuany w największej metropolii Ameryki. Po czterech latach wnikliwych badań, prowadzonych w nowojorskich szkołach, a także analizie skutków stosowania marijuany przez dorosłych, komisja opublikowała raport, który zawierał m.in. następujące wnioski: palenie marijuany nie prowadzi do uzależnienia, nie jest powszechne wśród szkolnych dzieci, marijuana nie jest decydującym czynnikiem głównych przestępstw i zbrodni, a rozpowszechniane w mieście publikacje prasowe na temat katastroficznych skutków używania narkotyku są niczym nieuzasadnione.

Autor: Zbigniew Jankowski
Źródło: Spliff


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

12 komentarzy

  1. saunterer 26.06.2009 12:32

    Od czego w takim razie uzależnieni są ludzie uzależnieni od marihuany?

  2. Velevit 26.06.2009 13:15

    Myślę że uzależnienie się od marihuany jest jak najbardziej możliwe, ale jej rzekoma szkodliwość na zdrowie i destruktywny wpływ na społeczeństwo to zwykła propaganda. Fajki są zdaje się bardziej szkodliwe i też uzależniają, a jednak ludzie palą tytoń (wraz z wszystkimi dodatkami od koncernów), i rzecz jasna mają do tego pełne prawo, podobnie jak mają prawo palić sobie marihuanę, z jakiej paki państwo ingeruje w moja wolność wyboru. Po świecie chodzą miliony ludzi uzależnionych od papierosów i wszystko jest ok. Celowo nazywa się maryśkę narkotykiem i kojarzy z np. heroiną by stworzyć wyobrażenie nie wiadomo jakich konsekwencji płynących z uzależnienia tym zielem. Znam ludzi którzy palą to od lat, a np. wzdrygają sie na myśl o papierosie… Zgadzam się z tym co zawiera powyższy artykuł, mianowicie marihuana celowo została zdemonizowana przez szeroko rozumiana władzę, to mity, propaganda i g*** prawda, co wkręca się społeczeństwu na ten temat.

  3. Velevit 26.06.2009 13:32

    Dodam jeszcze tylko, że w gruncie rzeczy uzależnić można się od wszystkiego, od czekolady, red bulla, gier komputerowych, seksu, masturbacji; i wbrew pozorom są to nałogi bardzo powszechne… Czy to znaczy, że należy tego wszystkiego zakazać?

  4. Velevit 26.06.2009 13:33

    … ,alkoholu …

  5. Raptor 26.06.2009 13:36

    Zapomniałeś w swojej liście o telewizji.

  6. Velevit 26.06.2009 13:55

    Zaiste Raptor…

    Jeszcze pociągne trochę temat. Odnośnie alkoholizmu, wyjście z tej choroby jest niezmiernie trudne, bo to uzależnienie fizyczne podobnie jak w przypadku papierosów, które zawierają specjalne dodatki, a marihuana uzależnia jedynie psychicznie, więc jej odstawienie nie wiąże się z żadnymi fizycznymi konsekwencjami, jest to zatem kwestia jedynie dokonania wyboru.

    Z resztą mówie oczywiste rzeczy, istnieje 10000 innych używek na prawdę szkodliwych które są legalne i zażywane przy absolutnej, powszechnej aprobacie społecznej, podczas gdy gandzia w różnych kulturach była stosowana przez setki, tysiące lat, ma niezliczone właściwości lecznicze, liczne badania potwierdziły że THC powoduje wzrost odporności organizmu, zresztą potwierdzają to praktycy których znam osobiście, substancja ta doskonale nadaje sie do leczenia anemii, i wielu innych schorzeń.

    Zakaz zażywania marihuany to gwałt na naturze !!!

  7. Falco 26.06.2009 23:21

    Osobiście mam podobne nastawienie do tego tematu jak autor i Velevit. Jedyna różnica polega na tym że uważam iż maryśka z przed lat nie jest już tą samą maryśką co teraz (poddana wielu mutacjom tak by poziom THC kolosalnie wzrósł) a po drugie propaganda o której wyżej wspomniano wynika z bardzo prostego faktu, mianowicie z racji że maryśka była zbyt rozpowszechniona i nie dało się jej produkcji zmonopolizować a co za tym idzie obłożyć podatkami i akcyzą (tak jak jest to w przypadku alkoholu czy tytoniu) należało ją zdyskredytować i zdemonizować by ludzie sami się pilnowali i z tego nie korzystali a jeśli poczują już potrzebę zapalenia to sięgali po fajki na których zarabia elita rządząca.

  8. Janina od Boga 27.06.2009 00:58

    – grube baby powinny się odchudzić, bo wywołują wsręt i wymioty,
    – powinno zakazać się picia akoholu! pod groźbą więzienia,
    – papierosy powinny być po 50zł – paczka!
    – powinno zakazać się oglądania telewizji, która ryje serialami po mózgu,
    – dlaczego na żadnym kościele nie ma graffiti antynarkotykowego?
    – czy powinno wprowadzić się zakaz picia wina w kościele?
    – pierdzenie w miejscu publicznym powinno być karane Sądem Grockim!

    Dlaczego Bóg stworzył Marijuanę – nadaremno!

  9. Velevit 27.06.2009 10:56

    @Fenix

    Jakoś w Holandii udało się zmonopolizować uprawy marihuany, wystarcza jej dla Holendrów i milionów obcokrajowców którzy tam przyjeżdżają do pracy i turystów z całego świata, i jeszcze mają nadwyżkę. Hodują tam kilkadziesiąt różnych gatunków tego ziela, od takich z minimalna zawartością thc do tych zawierających końską dawkę, co kto lubi. Jestem pewien że wszędzie udało by się zmonopolizować uprawę marihuany, skoro można na masową skale uprawiać tytoń, to czemu nie i konopie?! Państwa zbiły by na tym fortunę, i zniknęli by dealerzy ze szkół i osiedli którzy handlują gównianym towarem. Także moim zdaniem o przyczynach delegalizacji marihuany trafniej traktuje artykuł powyżej 🙂

  10. Fenix 27.06.2009 11:08

    @Velevit odpowiedz dla ,Falko?

  11. Velevit 27.06.2009 11:13

    Fuck!!! Faktycznie : / Sorry, miałem złudzenie optyczne heh 🙂

  12. Fenix 27.06.2009 11:22

    A przede wszystkim przestać karać ,za to ze ktoś pali skręta ,. Bo to trawa ” bez akcyzy” ? hehe 🙂

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.