Język a prawda

Opublikowano: 20.06.2011 | Kategorie: Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 671

W codziennym użytku, słowa “racjonalny” używamy na określenie czynu, który ktoś potrafi usprawiedliwić, podpierając go jakimiś racjami. Np. “Byłem w sklepie.” – Dlaczego? – “Ponieważ nie mam co jeść”. Nie trudno jednak zauważyć, że racje jakie podajemy aby usprawiedliwić nasze czyny są zmienne, np. spacerowanie po parku może być podparte racjami, takimi jak: potrzeba zażycia świeżego powietrza, zdrowie, nuda, chęć pogrążenia się w rozmyślaniach, potrzeba kontaktu z naturą, nieprzyjemna atmosfera w domu czy nadzieja na znalezienie zgubionych przez kogoś pieniędzy. Czynność może być zatem ta sama, natomiast racje ją uzasadniające – różne. Co więcej, racje te mogą zmieniać się w czasie – np. z początku ktoś mógł uzasadniać swój spacer chęcią zabicia nudy, a ostatecznie doszedł do wniosku, że będzie to robił dla zdrowia.

Uzasadnianie ma jednak zawsze w codziennym życiu swój kres, pomimo, iż istnieje możliwość nieskończonych dociekań. Np. “Byłem w sklepie.” – Dlaczego?” – “Ponieważ nie mam co jeść.” – Dlaczego? – “Ponieważ zjadłem dzisiaj rano ostatnią kromkę.” – Dlaczego? – “Ponieważ byłem głodny.” – Dlaczego? – “Ponieważ ostatni raz jadłem kilkanaście godzin temu.” itd. ad infinitum. Oczywiście kierunek jaki obiorą wyjaśnienia także nie jest ściśle ustalony. Np. zamiast odpowiedzi: “Ponieważ ostatni raz jadłem kilkanaście godzin temu”, mogłaby paść odpowiedź: “Ponieważ zaszły reakcje trawienne, które…” itd. Trudno jednoznacznie wskazać na powód podawania takich, a nie innych racji i zdaje się on być osadzony w kontekście sytuacji.

Podając odpowiednie wyjaśnienia, mamy przeczucie, że prowadzimy kogoś dzięki nim do zrozumienia. Samo zrozumienie jednak nie jest równoznaczne z wiarą w to, że jakieś zdanie głosi prawdę. Mamy tutaj raczej do czynienia z szeregiem zdań, który zdaje się naprowadzać na coś, co tymi zdaniami nie jest. Zrozumienie zdaje się leżeć poza nimi i dlatego też często jesteśmy w stanie zastępować jedne sformułowania innymi, jeśli widzimy, że ktoś nie rozumie o co nam chodzi. Lecz cóż to oznacza: “jeśli widzimy, że ktoś nie rozumie o co nam chodzi”? Jak to rozpoznajemy? Czy nie w tym, że dana osoba akceptuje użyte przez nas sformułowanie (zdanie), ale w błędny sposób się nim posługuje, określając konteksty, które nie odpowiadają kontekstowi, jaki próbujemy nakreślić?

Racjonalne wyjaśnienia, są to wyjaśnienia za podaniem racji, tzn. uzasadnienia, które pozwolą na poprawne określenie pewnego kontekstu sytuacyjnego – ujawnią pewne fakty. Jak jednak zauważyliśmy, istnieje możliwość niezrozumienia sposobu użycia zdań wyjaśniających, tzn. zbudowanie na nich zupełnie błędnego zrozumienia sytuacji, jaką te zdania miałyby przedstawiać. Pozwala to wyciągnąć wniosek, iż zdania są jedynie pewnym medium, tzn. pewnym sposobem organizacji doświadczenia. Tym samym, w pełni zrozumiałe będą zdania wymieniane w grupie osób o tych samych doświadczeniach, gdyż użycie języka (sposób organizacji doświadczenia) będzie tutaj dobrze ustalone.

Problem polega jednak na tym, że doświadczenia ludzi są bardzo różnorodne, tzn. nie ma dwóch osób, które byłyby tożsame pod względem doświadczeń, gdyż każdy z nas doświadcza swojego życia autonomicznie. Innymi słowy – możemy np. zakomunikować komuś fakt, iż zjedliśmy truskawkę i poczuliśmy jej smak, ale nie ma możliwości by ktoś poczuł smak tej truskawki, którą my mamy w ustach. Tym samym, każdy z nas ma inne pojęcie rzeczy i w nieco inny sposób organizuje swoje doświadczenia. Komunikując się z innymi, staramy się o uzyskanie zrozumienia, jednak nie będzie ono możliwe, jeśli zamiast nakreślać kontekst o jaki nam chodzi, będziemy przywiązywać nadmierną wagę do zdań jakie wypowiadamy.

Przykładem niepoprawnego sposobu komunikowania byłoby np. domaganie się uznania zdania “Bóg nie istnieje” (lub też “Bóg istnieje”) nie zakreślając kontekstu w jakim zdanie to funkcjonuje (sposobu użycia). Domaganie się uznania zdań, w przeciwieństwie do posłużenia się nimi w celu zbudowania zrozumienia u drugiej osoby, nie wynika z prawdziwości tych zdań, a raczej z chęci narzucenia określonego sposobu organizacji doświadczenia. Chęć taka nie może być jednak urzeczywistniona z uwagi na to, że odrzuca się tutaj potrzebę rozjaśnienia pełnego kontekstu i tym samym, rozumienie może być tylko pozorne (ktoś będzie mówił to, co chcemy, ale jego działania mogą być sprzeczne z tym, co naszym zdaniem stanowi treść tych zdań). Przykładem może tutaj być przymus uznawania pewnych zdań, np. Pisma Św., który wcale nie doprowadził do tego, że ludzie zaczęli naśladować Jezusa – często działo się wręcz przeciwnie i w jego imię lekką ręką ścinano głowy innowiercom.

Podobna sytuacja pojawia się w nauce. Zrozumienie wyników badań nie jest tym samym, co zwykłe zaakceptowanie zdań wypowiadanych przez naukowców. Osoby nie posiadające doświadczeń zbliżonych do badaczy, nie będą w stanie poprawnie zrozumieć wyników ich badań, teorii, koncepcji czy poglądów na badaną rzeczywistość, jeśli nie zostanie im nakreślony poprawny kontekst (sytuacja) o jakiej mowa. Problem stanowi jednak to, że pełne zrozumienie możliwe jest dopiero gdy gra językowa zostanie użyta poprawnie, tzn. gdy językowi towarzyszyć będą określone czynności. Dlatego też: “Jeden będzie się mógł nauczyć gry językowej, które drugi nie może się nauczyć” (Wittgenstein). Nauka aby być powszechnie zrozumiałą, musiałaby zatem zmieniać sposób życia wszystkich ludzi. Pytanie jednak brzmi, czy taki jest jej cel – tzn. by normalizować naszą codzienność. W końcu to, że coś da się zrobić w świecie, że istnieje jakaś możliwość jego przekształcania, nie stanowi jeszcze racji za tym, że takie przekształcenie jest konieczne. Decyzja na temat tego, co trzeba zrobić (co jest konieczne), a czego nie, nie leży w obszarze kompetencji nauki: “Uczeni zajmują się wszystkimi sprawami, które można analizować poprzez obserwacje, i w ten sposób powstaje nauka. Zostają jednak rzeczy, w których przypadku ta metoda się nie sprawdza. Nie znaczy to wcale, że są one nieważne. Przeciwnie, pod wieloma względami okazują się najważniejsze. Za każdym razem, gdy podejmujecie decyzję, co zrobić, zawsze pojawia się słowo ‘powinienem’, a nie da się go wyprowadzić jedynie z pytania: ‘Co się stanie, gdy to zrobię?’. Powiecie: ‘Jasne, zastanawiamy się, co się stanie, i wtedy decydujemy, czy chcemy, by to się stało, czy nie’. Tego kroku uczony nie może jednak wykonać. Jesteście w stanie przewidzieć, co się stanie, ale potem musicie zdecydować, czy tego chcecie czy nie.” (Feynman)

Pozostaje teraz pytanie, czy jakikolwiek język opisujący świat, może sobie rościć prawo do wyłączności, jeśli poza funkcją opisową, towarzyszy mu nieustannie funkcja normatywna? Trudno bowiem twierdzić, że języki nauki, religii, sztuki czy wszelkiej maści języki formalne, nie mają wpływu na decyzje jakie podejmujemy w życiu i sposób postrzegania świata. Informacja ma realny wpływ na nasze życie i kształtuje je, gdyż takie jest jej zadanie. Język zakreśla granice naszego świata, a zatem i możliwości działania, o czym doskonale świadczy postęp technologiczny. W związku z tym, czy nie lepiej byłoby używać go ostrożniej, nie roszcząc sobie prawa do wyłączności na jakieś prawdy, które nie są niczym poza jakimś sposobem życia, który nie koniecznie może być właściwy dla wszystkich, w każdym miejscu i w każdym czasie? Czyż życie nie uczy nas tego, że nasze działania się nieustannie zmieniają, podobnie jak to, co uznajemy za prawdę?

Autor: Dunder Świstak
Zdjęcie: Olgierd Rudak
Nadesłano do “Wolnych Mediów”


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

20 komentarzy

  1. memento 20.06.2011 14:26

    Zacznijmy od początku:

    Według definicji słowa “racjonalny” podanej przez autora nie ma osób nieracjonalnych prócz tych bez świadomości tego co robią, lub bez pamięci krótkotrwałej. Osoba idąca polować na Gumisie zachowuje się racjonalnie, ponieważ ma ku temu racje: chce przyrządzić obiad, bo jest głodna itd. Skoro racją może być nuda, to również osoba idąca w losowym kierunku, ponieważ wydaje jej się, że powinna to zrobić, albo słyszy głosy w głowie również zachowuje się racjonalnie. Definicja wyklucza jedynie osoby, które nie wiedzą, że coś robią, lub kompletnie nie wiedzą po co to robią, a nawet nie mają na to żadnego wytłumaczenia jak nuda, intuicja etc., czyli są całkowicie pozbawieni kontroli nad swoim ciałem. Szczerze wątpię czy tak używamy tego słowa w codziennym użytku.

    Kolejny akapit: Uzasadnienie może mieć swój kres, lub tworzyć zamknięte koło, lub odnosić się do kogoś innego. Powodem podawania różnych racji jest owszem kontekst sytuacji, a raczej to czy w grę wchodzi przyczyna sprawcza czy celowa. Odnoszę się tu do przykładu z głodem.

    Co do trzeciego akapitu: “Samo zrozumienie jednak nie jest równoznaczne z wiarą w to, że jakieś zdanie głosi prawdę.” Nie bardzo wiem, skąd w ogóle taka myśl, może źle to rozczytałem.

    Czwarty akapit: “Racjonalne wyjaśnienia, są to wyjaśnienia za podaniem racji, tzn. uzasadnienia, które pozwolą na poprawne określenie pewnego kontekstu sytuacyjnego – ujawnią pewne fakty.”
    Sugerujesz tu chyba, że nieracjonalne wyjaśnienia to takie wyjaśnienia, w których się nie podaje racji, nie wyjaśnia(?)
    “Pozwala to wyciągnąć wniosek, iż zdania są jedynie pewnym medium, tzn. pewnym sposobem organizacji doświadczenia.”
    Byłbym bardzo wdzięczny gdybyś wyciągnął faktycznie wniosek:
    “Jeśli zrozumienie leży poza językiem i osoby posługujące się tymi samymi zdaniami mogą rozumieć je inaczej, to zdania są pewnym sposobem organizacji doświadczenia.” i postarał się dowieść takiego wynikania.

    Piąty akapit: poruszasz tzw. problem qualiów i Trudny Problem Świadomości(gdyby ktoś chciał zgłębić). Nie rozumiem natomiast dlaczego wychodzisz z założenia, że jeśli nie wiemy czy nasze doznania są jednakowe to muszą być różne i mamy inne pojęcie rzeczy. To, że nie wiem jakie są prawa fizyki w sąsiednim pokoju nie implikuje tego, że są różne od tych, których doświadczam teraz. Nie tak się przeprowadza dowody nie wprost;)

    Szóstka: Bardziej pomocnym w tej sytuacji(Boga) byłoby rozdefiniowanie pojęć: Bóg i istnieć. O to chodzi, prawda? Bo widzę, że jesteś zapalczywym czytelnikiem Wittgensteina, który wszędzie pcha jego słownictwo i teorię nawet tam gdzie to nie pasuje. Z kolejnego zdania wynika logicznie, że:
    Posłużenia się nimi(zdaniami) w celu zbudowania zrozumienia u drugiej osoby, wynika z prawdziwości tych zdań.
    Ja takiego wynikania nie widzę. Potem logicznie wynika(odniesienia do przykładu w nawiasach):
    Chęć narzucenia określonego sposobu organizacji doświadczenia,przez domaganie się uznania zdań(przymus uznawania pewnych zdań, np. Pisma Św., mający doprowadzić do tego, aby ludzie zaczęli naśladować Jezusa), nie może być urzeczywistniona z uwagi na to, że odrzuca się tutaj potrzebę rozjaśnienia pełnego kontekstu i tym samym, rozumienie może być tylko pozorne(często działo się wręcz przeciwnie i w jego imię lekką ręką ścinano głowy innowiercom).
    Z czego wynika dość proste wnioski:
    Nie da się rozumieć pewnego systemu poglądów i działać niezgodnie z nim. Nie da się zrozumieć przeciwstawnych poglądów. Zrozumienie pociąga działanie. Czy tak jest w istocie? Sokrates twierdził tak odnośnie dobra i zła, ale miał na myśli coś zgoła innego.

    Kolejny akapit i znowu wydaje mi się, że słowo kontekst jest twoim ulubionym, choć pozbawionym pełnego znaczenia. Teoria gier językowych, na którą się powołujesz nie odnosi się tylko do określonych czynności i jeśli czytałeś “Dociekania Filozoficzne” to powinieneś to wiedzieć. Ta książka nie kończy się na przykładzie z robotnikami i cegłą. Poza tym polecam dorzucić sobie jako lekturę “Wstęp do semantyki” Schaffa, parę artykułów Carnapa, Fregego. Nie bardzo wiem w jaki sposób zrozumienie OTW i fizyki kwantowej np. zmienia sposób życia i normalizuje czyjąś codzienność. Takie wnioski wyniknąć mogą chyba tylko z błędów we wcześniejszym rozumowaniu i przywiązaniu do własnej interpretacji teorii gier językowych.
    Co do słów Feynmana, książki tej akurat nie posiadam, ale jestem dość mocno przekonany, że mówi on w kontekście odpowiedzialności fizyków za bombę atomową. Były to czasy kiedy jedni fizycy z Heisenbergiem na czele siedzieli w więzieniach za współudział w budowie niemieckiej bomby atomowej, a drudzy oglądali efekty ich równań w Japonii. Dlatego nie zdziwiłoby mnie gdyby Feynman traktował właśnie o tych sferach i tych wyborach gdzie nauka już nie sięga, ponieważ nie ma środków ku temu(nie może), a nie z braku chęci – potraktowana zewnętrznie(nie powinna).

    Co do Twojego podsumowania: To, że nauka, religia, sztuka wpływają na decyzje jakie podejmujemy w życiu i sposób postrzegania świata nie musi wynikać z ich języków formalnych. Osoby posługujące się tym samym językiem podejmują często sprzeczne, lub rozłączne decyzje i dochodzą do innych wniosków.
    “Język zakreśla granice naszego świata, a zatem i możliwości działania, o czym doskonale świadczy postęp technologiczny.”
    Widzę, że przemycasz też wcześniejsze dzieła Wittgensteina;) Nie bardzo rozumiem dlaczego postęp technologiczny miałby być świadectwem tego, że język zakreśla granice naszego świata, a zatem i możliwości działania. Czy chodzi może o to, że wraz z nagromadzeniem dowodów i twierdzeń w języku matematyki i fizyki nasza technologia poszła do przodu? I na koniec wreszcie: przyjmujesz, że wszystko jest prawdziwe, wszystko jest fałszywe, wszystko jest prawdziwe względem kogoś, czy też, że nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć co jest, a co nie jest prawdziwe, więc powinniśmy się wstrzymać od sądu i popaść w sceptycyzm?

  2. Dunder Świstak 20.06.2011 23:49

    @memento: Zapewne wszystkie Twoje uwagi są bardzo trafne, ale czy dostrzegasz pewną ironię zachodzącą pomiędzy ostatnimi zdaniami mojego tekstu, a swoją wypowiedzią? Czemu ma służyć twoja krytyka? Czy nie przypadkiem zmianie mojego języka, tzn. abym mówił i myślał o pewnych rzeczach w inny sposób – bardziej naukowy, bardziej logiczny, ścisły, mądry itd.? Gdzie leży kryterium? Skąd wiesz co jest błędem, a co już nową regułą (w języku i działaniu)? Nigdzie nie twierdzę, że powinniśmy popaść w sceptycyzm – wręcz przeciwnie. Jeśli każda reguła określa działanie, to nie ma powodu, by w cokolwiek wątpić – życiem człowieka jest działanie, zatem dobrze jest znać wiele reguł (gier językowych). Problemy pojawiają się wtedy, gdy zaczynamy jedną z nich czcić, a inne piętnować – gdy zamiast próby zrozumienia, pojawia się próba normowania.

  3. Raptor 21.06.2011 07:53

    Nieźle ujęte, aczkolwiek ciężko byłoby ująć ten problem choćby w jednym zdaniu tak, by trafić w większość sposobów organizacji doświadczeń – zostać zrozumianym 😉

  4. memento 21.06.2011 18:02

    @Dunder Świstak, nie dostrzegam tej ironii. Stawiasz coraz to szersze pytania, które mają za zadanie nakłonić mnie do przyznania, że próbuję wskazać, iż Twój język jest błędny nie znając kryterium błędu i do tego się odniosę.
    “Skąd wiesz co jest błędem, a co już nową regułą (w języku i działaniu)?”
    Faktycznie, jeśli tak stawiasz sprawę to mógłbyś równie dobrze pisać po chińsku, ponieważ musiałbym zrezygnować z jakichkolwiek prób interpretacji tego co mówisz. Jeśli jednak zwroty “codzienny użytek”, “racje”, “racjonalny”, “definicja” rozumiemy tak samo, używasz tych samych spójników logicznych z tymi samymi wartościowaniami, używasz czasowników w liczbie mnogiej aby wskazać na ogół ludzi, przy czym wszystkie słowa do tej pory użyte przeze mnie również rozumiesz tak samo to mogę wskazać przykłady użycia słowa “racjonalny” zgodne z Twoją definicją, a niezgodne z tym jak ja i ludzie mnie otaczający używają tego słowa. Jeśli więc piszesz w liczbie mnogiej “używamy”, przekonaj się czy jest tak na prawdę i czy ludzie wyjście na spacer z nudów nazywają racjonalnym działaniem. Oczywiście można zrezygnować z tego kryterium i stwierdzić, że “racjonalny” to owoc z gatunku gruszkowatych, obawiam się jednak, że mógłbyś się skazać tym samym na społeczny ostracyzm i żadne gadanie o zrozumieniu i próbach normowania Twojego języka nie pomogłyby.
    PS. racjonalny pochodzi od ratio, czyli rozum, a nie od racji…

  5. Dunder Świstak 23.06.2011 03:07

    “Jeśli jednak zwroty „codzienny użytek”, „racje”, „racjonalny”, „definicja” rozumiemy tak samo, używasz tych samych spójników logicznych z tymi samymi wartościowaniami, używasz czasowników w liczbie mnogiej aby wskazać na ogół ludzi, przy czym wszystkie słowa do tej pory użyte przeze mnie również rozumiesz tak samo”

    Nigdzie nie twierdzę, że wszyscy rozumujemy tak samo. Właściwie to w tym tekście jest jawnie zawarta myśl przeciwna – różnica doświadczeń, to różnica gier językowych (języka i czynności z nim związanych). Nie występują tutaj żadne “znaczenia” ani “definicje”, a moje odwołania są odwołaniami do języka potocznego z jakim mam styczność we własnym codziennym doświadczeniu i nie roszczę sobie prawa do żadnych prawd obiektywnych, bo sprawiłoby to, że wywód byłby nie tylko niekonsekwentny, ale i zupełnie pozbawiony sensu. Wątpię też, żeby ktokolwiek przyglądający się tej dyskusji uznał za oczywiste, że się rozumiemy. Gdyby tak było, to tego typu dyskusja w ogóle by się nie pojawiła. Czy teraz ironia jest bardziej widoczna?

  6. memento 23.06.2011 08:39

    Dobrze więc, pójdę w trochę innym kierunku. Czy kopanie w ziemi, z myślą o przekopaniu się do Chin, uważa się w Twoim środowisku za racjonalne?

  7. Dunder Świstak 23.06.2011 14:00

    Jeśli ktoś chce się przekopać do Chin, to zupełnie racjonalne wydaje mi się kopanie ziemi w tym celu (gdyby wycinał w tym celu origami, to wtedy mógłbym mieć wątpliwości). Oczywiście jak już w tekście wspomniałem, zawsze można zapytać: “Dlaczego chcesz się przekopać do Chin?”, po czym drążyć wszelkie kolejne uzasadnienia bez końca i albo odczuć w pewnym momencie satysfakcję albo próbować wmawiać mu, że to co robi jest nierozumne, za pomocą wyjaśnień, które mogłyby nie mieć końca i które ten ktoś mógłby przyjąć, bądź nie, nie uznając ich za racjonalne. Wtedy można by naświetlać sprawę z różnych stron, podawać różne wyjaśnienia, ale tak naprawdę byłaby to zwykła próba perswazji, podobnie jak uzasadnianie swoich działań jest próbą przekonania do nich, gdy ktoś nie potrafi odnaleźć w nich żadnego sensu (proces ten obrazuje doskonale nasza rozmowa). Można zatem próbować w czyichś działaniach i słowach sens odnaleźć (choćby był sprzeczny z naszym zdrowym rozsądkiem) lub narzucać komuś własne poczucie sensowności. Tak ja to widzę.

  8. memento 23.06.2011 14:39

    Dobra. Czy jeśli wycinam origami, a moim uzasadnieniem jest to, że chcę dokopać się do Chin, to działam racjonalnie?

  9. Dunder Świstak 23.06.2011 16:21

    W moim odczuciu nie, bo mój sposób życia odrzuca takie uzasadnienie tego działania, lub też: mój sposób myślenia, oparty o wcześniejsze doświadczenia, odrzuca możliwość dokopania się do Chin poprzez wycinanie origami (zwroty te nie są spowinowacone; leżą z dala od siebie; nie widzę pomiędzy nimi związku). Ktoś mógłby jednak użyć słów “wycinanie origami” w takiej grze językowej, w której wskazywałyby one na czynność pozwalającą na dokopanie się do Chin, bądź też użyć zwrotu “dokopać się do Chin” w grze językowej, w której sensowne stałoby się wycinanie origami dla uzyskania tego celu. Gdybym nie potrafił nauczyć się tej gry, wtedy twierdziłbym, że ten ktoś nie działa racjonalnie. Gdybym poznał jej zasady – wtedy nie potrzebowałbym żadnych wyjaśnień.

  10. memento 23.06.2011 17:04

    Przyjmuję za odpowiedź “moim zdaniem nie” 😀

    Moje kolejne pytanie, brzmiałoby: Dlaczego czyn, który ktoś potrafi usprawiedliwić, podpierając go jakimiś racjami, nie jest w Twoim odczuciu racjonalny?

    Odpowiedź(tu parafraza, ale myślę, że zgodna z Twoim zamysłem): Jest to sprzeczne z moim sposobem myślenia, z moim rozumem.

    I tu kolejne pytanie: Czy racjonalnym czynem określasz czyn, który ktoś potrafi usprawiedliwić, podpierając go jakimiś racjami, czy też czyn, który ktoś potrafi usprawiedliwić, podpierając go racjami zgodnymi z Twoim sposobem myślenia, Twoim rozumem?

  11. memento 23.06.2011 17:17

    PS to nie będzie koniec rozumowania, odpowiedz szczerze na pytanie, bo przygotowałem niespodziankę!

  12. Raptor 23.06.2011 20:10

    @Dunder Świstak “Jeśli ktoś chce się przekopać do Chin, to zupełnie racjonalne wydaje mi się kopanie ziemi w tym celu (gdyby wycinał w tym celu origami, to wtedy mógłbym mieć wątpliwości).”

    Zaraz zaraz, jeśli ktoś wycina origami, to wydaje mi się, że racjonalnym wytłumaczeniem jest to, że gość chce się znaleźć w Japonii 😉

  13. Dunder Świstak 23.06.2011 21:25

    @memento: Nie odbierz tego źle, ale nuży mnie takie rozdrabnianie się, które przestało już mieć cokolwiek wspólnego z ogólnym sensem mojego wywodu (wszelkie wyjaśnienia mogą trwać w nieskończoność, dopóki ktoś powie: “zadowala mnie to”). Możesz uznać, że to wszystko jest nieracjonalne, fałszywe, albo niedorzeczne, ale nie zmieni to faktu, że będzie to nieracjonalne, fałszywe albo niedorzeczne z Twojego punktu widzenia (zgodnie z przyjętymi przez ciebie regułami). Być może ta uwaga lepiej wskaże punkt w kierunku którego zmierzam. Poprzez niemal matematyczną analizę słów oddalasz się tylko od tego, co ja określam mianem zrozumienia (wydawało mi się jasne, że nie wierzę w teorię znaczenia). Potraktuj to wszystko jak nieznaną przez siebie wcześniej grę w karty, której zasad musisz nauczyć się w trakcie – gdy przestajesz zadawać pytania i obserwujesz trwającą rozgrywkę, odpowiedzi przychodzą same. Inaczej czyta się rachunek kwantyfikatorów niż wiersz Norwida.
    @Raptor: Słuszna uwaga i na dodatek doskonały przykład gry językowej do mojej ostatniej wypowiedzi 😉

  14. memento 23.06.2011 21:53

    @Dunder, jesteśmy w samym centrum ogólnego sensu Twojego wywodu, co chcę Ci zademonstrować. Zacząłem zadawać Ci pytanie po pytaniu i zbierać odpowiedzi, tak abyś właśnie nie mógł mi zarzucić tego, że jest to “tylko mój punkt widzenia” i “próbuję Ci narzucić swoją grę językową”.

  15. memento 23.06.2011 22:07

    Oczywiście zakładając, że Twoje słowa i myśli nakreślają Twój punkt widzenia w Twojej grze językowej, bo rozumiem, że tak jest?

  16. memento 23.06.2011 22:47

    Aha i jeszcze jedno. “Inaczej czyta się rachunek kwantyfikatorów niż wiersz Norwida.” Otóż to! Gdy ktoś pisze piękny wiersz to tylko wzdycham z zachwytu, gdy natomiast ktoś po paru uwagach krytycznych sugeruje mi, że “gramy w inne gry językowe”, chce narzucić mu swój język etc. to zadaje mu właśnie takie idiotycznie proste pytania.

  17. Dunder Świstak 24.06.2011 01:38

    Sęk w tym, że zadajesz wciąż niewłaściwe pytania i stąd moje przekonanie o tym, że się cały czas rozmijamy. Spróbuj to skonfrontować z L. Wittgenstein, “O Pewności”: 310-317, 476, 512-514, 535-538, 550-551, 574-575.

  18. memento 24.06.2011 07:38

    Nie ma niewłaściwych pytań, są tylko niewygodne odpowiedzi. To co Ty piszesz o grach językowych nie ma z Wittgensteinem za dużo wspólnego co próbuję Ci uświadomić. Moim zdaniem używasz słowa “racjonalny” tak jak wszyscy, jako “zgodny z rozumem”, ale opisujesz inaczej, a co jest/nie jest “zgodne z rozumem” to już inna, rozmyta sprawa. Chcę Ci pokazać, że gramy w tą samą grę. Gdybym zapytał “czy świat jest racjonalny?”, wtedy mógłbyś oprotestować takie pytanie powołując się na Wittgensteina! Wtedy ja sam mieszałbym(według Wittgensteina) dwie gry językowe, zachowywałbym się jak ten uczeń.

  19. memento 24.06.2011 07:44

    Wittgenstein pytania filozoficzne chce zlikwidować, a nie doprowadzić do jakiegoś semantycznego relatywizmu i izostenii.

  20. Dunder Świstak 24.06.2011 15:39

    Zrozumienie polega na przyjęciu punktu widzenia drugiej osoby, a nie na uświadamianiu jej, że się myli albo że coś robi nie tak jak trzeba. Jak zatem możesz cokolwiek z tego pojąć, skoro siedzisz na zupełnie innym kamieniu i próbujesz mi ciągle wmówić, że widok stamtąd jest zupełnie inny niż ten, który ja opisuję? To oczywiste, że tak jest, ale nie jest to błąd. Jeśli widzisz tutaj jakikolwiek błąd, to znaczy, że nie podniosłeś się jeszcze ze swojego kamienia i patrzysz na wszystko przez pryzmat swoich form.

    Widzę, że do niczego tu nie dojdziemy, bo ani ja nie mam zamiaru zmierzać w Twoim kierunku, ani Ty w moim i tym samym stoimy ciągle w miejscu, więc pozwolę sobie tylko na koniec wyjaśnić, że sens powyższego wywodu skupia się na usilnych ludzkich próbach, by wykazywać innym błędy i pomyłki, budując tym samym jakąś wieżę Babel, zamiast zaakceptować to, że ludzie patrzą z różnych punktów widzenia. Innymi słowy – spieranie się o słowa jest zupełnie jałowe (co zresztą widać na przykładzie naszej dyskusji), gdy ludzie patrzą z zupełnie różnych perspektyw na sprawy – ważniejsze jest uchwycenie “ducha” tekstu. Próbujesz tutaj coś ustalić, podczas gdy wszystko co miało być ustalone, zostało już ustalone – albo przyjmujesz taki obraz i się z nim zgadzasz, albo nie. Nie widzę sensu w jego modyfikowaniu poprzez zmianę sposobu użycia pojęć, do której chcesz doprowadzić poprzez swoją analizę. Gdy ktoś mówi “podaj talerz” możesz analizować co ma na myśli mówiąc “talerz” i “podaj”, ale wszystko co niezbędne do zrozumienia zawiera się już w samym kontekście. Jedni chwytają sens od razu, a inni nie będą w stanie tego zrobić choćby studiowali go w nieskończoność – “Jeden będzie się mógł nauczyć gry językowej, której drugi nie może się nauczyć.” (LW). To wszystko. Żeby zrozumieć głupca, musisz sam na chwilę stać się głupcem, a wtedy to co mówi może okazać się wcale nie takie głupie. Nie twierdzę, że to co mówisz jest błędne, ale wiąże się z zupełnie innym sposobem postrzegania, który nie ma zbyt wiele wspólnego ze mną. “U kresu racji stoi perswazja” (porównaj to z sytuacjami z “O pewności”: 262 i 609-612)

    Btw. Jeśli jesteś zainteresowany, to główne wątki mojej interpretacji Wittgensteina w bardziej formalnej oprawie znajdują się tutaj: http://dunder.pl/2011/06/23/wittgenstein-a-zen/

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.