Dla młodzieży i dla ludzi

Opublikowano: 21.07.2009 | Kategorie: Prawo

Liczba wyświetleń: 1445

60% dorosłych Polaków stosuje kary fizyczne wobec swoich dzieci, co szósty 12-latek przyznaje, że w wyniku przemocy ze strony rodziców doznał urazów takich jak siniaki, zadrapania; 34% pacjentów lecznictwa odwykowego stwierdza, że w okresie intensywnego picia używało przemocy fizycznej wobec swoich dzieci, a 50% stosowało przemoc psychiczną, 16% Polaków uważa, że bicie jest metodą wychowawczą (!!!). Oto jak wygląda dzieciństwo w naszym kraju na podstawie danych kampanii społecznej “Dzieciństwo bez przemocy”. W tej sytuacji zaskakuje fakt, że w Polsce znalazła się kobieta, która odważyła się walczyć o zagwarantowanie dzieciom, czarno na białym, za pomocą odpowiednich regulacji prawnych, prawa do miłości. Nie zaskakuje za to fakt, że środowiska konserwatywno-religijne uznały ją natychmiast za zagrożenie dla “tradycyjnego modelu rodziny”.

Maria Łopatkowa – senator III kadencji z listy PSL, jest Kawalerem Orderu Uśmiechu oraz członkiem Międzynarodowej Kapituły Orderu Uśmiechu i prezesem Fundacji “Dziecko”. W 1996 r. podjęła starania o nowelizację Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego, aby zagwarantować wszystkim dzieciom prawa, które do dziś środowiska konserwatywne uważają za nieprzysługujące dzieciom. Tygodnik katolicki “Niedziela” pomysły senator Łopatkowej uznał wręcz za próbę zniszczenia cywilizacji chrześcijańskiej, a czasopisma “Ład”, “Polska rodzina” i “Dziennik Łódzki” zarzuciły jej próbę zamachu na władzę rodzicielską i naruszanie fundamentów tradycji wychowania w Polsce. Cały ten rwetes o art. 95 Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego.

Poglądy i “próbę zamachu” dr Łopatkowej należy przypomnieć w związku z batalią o prawny zakaz bicia dzieci, którego zwolennikiem jest premier Donald Tusk: “W Polsce powinien obowiązywać całkowity zakaz bicia dzieci. Jeśli dorosły uderzy dorosłego, to jest to przestępstwo. Tymczasem w Polsce utrwalił się zwyczaj, że jeśli dorosły uderzy dziecko, to przestępstwem to nie jest”. W marcu tego roku przedstawiciele środowisk katolickich i konserwatywnych protestowali przeciwko ustawowemu zakazowi bicia dzieci jak kiedyś przeciwko pomysłowi Łopatkowej (do którego jeszcze wrócę). Twierdzili, że zakaz ten odbiera rodzicom prawo do wychowywania dzieci. “Wielokrotnie otrzymałem klapsa. Myślę, że w naszym stowarzyszeniu nie ma osoby, która by go nie otrzymała, a wyrośliśmy na dobrych ludzi” – przekonywał Michał Baran z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. A Radosław Waszkiewicz ze Stowarzyszenia Rodzin Dużych Trzy Plus dowodził, że zakaz bicia dzieci jest niezgodny z konstytucją (sic!). Jak wynika z badań Millward Brown SMG/KRC (opublikowanych w ubiegłym miesiącu) przeprowadzonych na potrzeby kampanii “Dzieciństwo bez przemocy” 45% Polaków uznaje, że są sytuacje, w których bicie dzieci jest dopuszczalne. Blisko 70% rodziców przyznało się do wymierzania dzieciom kary cielesnej poprzez uderzenie ręką (tzw. klaps). “Jak zdefiniować klapsa? Czy do zaakceptowania jest, gdy ktoś ważący 120 kilo po wypiciu wódki wymierza dwulatkowi klapsa, czy to już przemoc?” – odpowiada zwolennikom bicia premier Tusk. Rząd ma nadzieję, że nowelizacja przygotowana przez ministerstwo pracy zostanie uchwalona przed końcem roku.

Dla wszystkich zainteresowanych losem dzieci przypominam zaś pomysł senator Łopatkowej (która również prowadzi swojego bloga na Onet.pl). Jeśli próba wprowadzenia prawnego zakazu bicia dzieci jest kontrowersyjna to pomysł Łopatkowej jest wręcz nie do pomyślenia.

Maria Łopatkowa od kiedy rozpoczęła swoją batalię o uznanie dzieci za równe dorosłym, a nie jedynie za “niedorobionych, niepełnych dorosłych” jak uważa się obecnie powtarzając dzieciom, że będą miały na coś prawo, gdy dorosną, otrzymuje od dzieci masę listów (przykład powyżej). Mają one jeszcze tą złudną, idealistyczną, aczkolwiek piękną nadzieję, że świat jest obiektywnie dobry, a zło jest anomalią, którą pomoże im wykorzenić Dr Łopatkowa. Być może Pani senator zaraziła się tym idealizmem od dzieci, gdy postanowiła zagwarantować im prawo do miłości. Niestety szybko przekonała się, że z idealizmu trzeba wyrosnąć.

Maria Łopatkowa zasiadając w senacie postanowiła znowelizować Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy. Chciała zmienić art. 95 poprzez dodanie do par. 3 prawa dziecka “do miłości” oraz szeregu innych praw: do nietykalności cielesnej (o to właśnie toczy się teraz bój w Sejmie, więc nic się nie zmieniło), do wolności, godności osobistej, twórczości, tajemnicy korespondencji (o żesz! nie wolno czytać dziecka listów, maili, SMSów nawet), osobistej styczności z osobami bliskimi (żadnego: “Michałku nie kolegujesz się już z Sylwkiem”). Ograniczyć te prawa rodzice mogą jedynie jeżeli “wymaga tego ochrona zdrowia psychicznego lub fizycznego dziecka albo uchronienie go przed demoralizacją”. Rekomendując ów projekt w Senacie mówiła wówczas: „Chwała tym prawnikom, którzy do nomenklatury legislacyjnej wprowadzili kiedyś takie pojęcia jak: „wolność”, „godność”, „cześć” , „sumienie” dzięki czemu uczłowieczyli prawo. W senackim projekcie do tych dóbr dodaliśmy miłość. Prawo dziecka do miłości nie znaczy, że zapisem zmusimy dorosłych do kochania dzieci. (…) Prawo nie może miłości nakazać, ale prawo może miłość chronić”.

Poza prawem do miłości swoją nowelizacją Łopatkowa chciała znieść samą władzę rodzicielską (!!!), a zastąpić ją pojęciem pieczy rodzicielskiej. Dlaczego Łopatkowa odbiera rodzicom “władzę” nad dziećmi, a nakłada na nich obowiązek “pieczy”? “Dominuje u większości osób dorosłych pogląd, że rodzic jest właścicielem dziecka, jego panem i władcą, ‘to moje dziecko, ja sprawuję nad nim władzę, mam prawo zrobić z nim co zechcę i nikt nie ma prawa się wtrącać’ (…) Ludzie natomiast niezależnie od wieku są w świetle prawa równi. Na tym tle władza rodziców nad dziećmi brzmi anachronicznie i rozumiana dosłownie działa szkodliwie”.

Takie rewolucyjne stwierdzenia w społeczeństwie, w którym 60% dorosłych bije swoje dzieci musiały wywołać burzę. I wywołały. Jak wspomniałem przedstawiciele środowisk religijno-konserwatywnych napadli na Łopatkową odżegnując ją od czci i wiary. Zarzucono jej, że swoją inicjatywą pedagogiczno-prawną che odebrać rodzicom (i nauczycielom) należne im posłuszeństwo, uniemożliwia rodzicom wychowywanie dzieci co w końcowym efekcie doprowadzi do zniszczenia podstawowej komórki społecznej i upadku cywilizacji chrześcijańskiej. Czego jednak można było się spodziewać po ludziach, którzy w odróżnieniu od Łopatkowej, zrównującej w prawach wszystkich ludzi niezależnie od wieku, formułują tego typu stwierdzenia: “Małoletni, przed ukończeniem siódmego roku życia, nazywa się dzieckiem i uważany jest za nie posiadającego używania rozumu. Po skończonym siódmym roku życia domniemywa się, że posiada używanie rozumu.” (Kan. 97 § 2 Kodeksu Prawa Kanonicznego). Najlepszy przykład pedagogiki w ujęciu religijno-konserwatywnym dał nauczyciel z Katolickiej Szkoły im. Wszystkich Świętych w brytyjskim Mansfield, który został aresztowany po tym, jak zaatakował swojego 14-letniego ucznia (Sky News – 09.07.09 r.). 14-latek trafił do szpitala z poważnymi urazami głowy po tym, jak został zaatakowany przez swojego 49-letniego nauczyciela. Jest w stanie ciężkim. W Polsce w ubiegłym roku według policyjnych statystyk ofiarami przemocy domowej padło 31 tys. dzieci do lat 13 i prawie 15 tysięcy nieletnich od 13 do 18 lat. Jednakże liczba ofiar jest na pewno wyższa, bo nie zawsze do interwencji policji dochodzi, jak pokazują najbardziej tragiczne przypadki zakatowanych na śmierć dzieci.

Całkowity zakaz bicia dzieci obowiązuje w 23 krajach świata, m.in. w Chile, Urugwaju, Hiszpanii, na Węgrzech, na Ukrainie i na Litwie. Jeszcze w 1990 r. Rada Europy zalecała, aby odpowiedni przepis wprowadzić do krajowego ustawodawstwa. Przeciwnicy ustawowego zakazu bicia dzieci przekonują, że po jego wprowadzeniu masowo zaczną napływać doniesienia o przemocy, które okażą się przesadzone, zakaz będzie wykorzystywany jako element nacisku w małżeńskich kłótniach, a rozwydrzone dzieci będą niczym PRLowscy kapusie denuncjować swoich rodziców, gdy poczują się skrzywdzone. Widać nie wiedzą, iż w Szwecji prawny zakaz bicia dzieci obowiązuje od 1989 r. i do tej pory dzieci złożyły tam tylko dwa (!!!) doniesienia o tym, że są bite. Zwolennicy bicia jako ostatecznej metody wychowawczej twierdzą, że takie przepisy nie są konieczne, gdyż dzieci wystarczająco chroni już obowiązujące prawo. Wszak o znęcaniu się nad “osobą najbliższą” i “nad małoletnim” mówi art. 207 § 1 Kodeksu Karnego. Przestępstwo to jest ścigane z urzędu, policja musi tylko posiadać informację o tym, że w domu stosowana jest przemoc. “Znęcanie się” zaś musi mieć charakter ciągły. Jeśli odbywa się “sporadycznie” i leczenie uszkodzeń ciała powstałych w wyniku przemocy nie trwa dłużej niż 7 dni ma tutaj zastosowanie art. 157 § 4 Kodeksu Karnego i ściganie sprawcy odbywa się z oskarżenia prywatnego, tzn., że osoba pokrzywdzona sama musi wnieść i popierać oskarżenie przed sądem. Niestety całe obowiązujące prawo w tym względzie jest do luftu. Dziecko pozostające na łasce rodziców nie poskarży się, że jest bite. Sąsiedzi milcząco aprobują to zjawisko (60% samo bije dzieci), wszak sami nie są bez winy, a na sąsiadów donosić nie będą. Nawet jeśli ktoś o dobrym sercu zobaczy, że dziecko zostało uderzone przez rodziców to nie ma jak udowodnić, iż znęcanie się ma charakter ciągły, aby można było wszcząć dochodzenie z urzędu. Także granica 7-u dni leczenia oddzielających ściganie z urzędu, a ściganie z oskarżenia prywatnego to jakiś absurd. Dziecko nie leczy zadrapań i siniaków, a już na pewno nie złoży zawiadomienia na własnych rodziców. Akcje typu “niebieska karta” można o kant dupy otłuc. Wniosek? Prawo nie chroni dzieci. Jedyną nadzieją jest zapewnić im czarno na białym zakaz bicia. Tak jak proponowała senator Łopatkowa już w 1996 r. Miejmy nadzieję, że tym razem się uda.

Autor: Mariusz Sobkowiak
Źródło: Lewacki blog


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

22 komentarze

  1. tomi 21.07.2009 08:44

    Powinniśmy przede wszystkim nauczyć rodziców wychowywania dzieci. Rodzice nie potrafią wychowywać “bezstresowo” czyli bez bicia, czy jakichkolwiek kar. Dzieci bardzo szybko wykorzystują to, że są bezkarne, że nie grozi im nawet klaps. Potem to się tłumaczy, że dzieci mają ADHD. W większości są najzwyczajniej rozpuszczone, bezkarne.
    Edukacja rodziców, a nie zakazy.

  2. Nono 21.07.2009 08:55

    Bicie dzieci – NIE. Klapsy – TAK!

    Od czasu do czasu trzeba dać klapsa, bo inaczej się nie da. Niekoniecznie musi być silny, wystarczy lekki, bo o efekt psychologiczny chodzi. Jak ktoś nie miał do czynienia z wychowywaniem dzieci, niech się nie wypowiada. Teoria teorią, praktyka praktyką. Dzieci potrafią nieźle dać popalić dorosłym i doprowadzić ich do szału, gdy nie słuchają upomnień.

    Gdyby dzieci słuchały upomnień “nie rób tego, bo działa mi to na nerwy” to bicia i klapsów by nie było.

  3. Lewak 21.07.2009 09:55

    A więc tzw. klapsy są stosowane wtedy, gdy rodzice wpadną w szał? I w ten sposób muszą rozładować złość? Bo jaki jest cel uderzenia dziecka? Jedyne pytanie na jakie należy odpowiedzieć – czy przemoc (także klapsy, przemoc to przemoc, uderzenie własnego dziecka) jest potrzebna? Czy dawanie tzw. klapsów jest konieczne i musi być stosowane? Bo jeśli nie to dyskusja o tym, czy można na nie zezwolić jest bezprzedmiotowa.

  4. Lewak 21.07.2009 10:01

    Wystarczy “lekki” klaps. Kto będzie decydował o tym, czy klaps jest “lekki”, czy też “silny”? Rodzic, które stosuje tzw. klapsy w gniewie będzie panował nad siłą “klapsa”? Jeśli zezwolimy na stosowanie tzw. klapsów to rodzice będą mogli prać dzieciaka po tyłku przy akompaniamencie jego płaczu, bo wszak “klaps to klaps”. “Jak zdefiniować klapsa? Czy do zaakceptowania jest, gdy ktoś ważący 120 kilo po wypiciu wódki wymierza dwulatkowi klapsa, czy to już przemoc?” – odpowiada zwolennikom bicia premier Tusk” – i w tym tkwi problem, nie ma potrzeby dopuszczania do czegoś co nie jest konieczne. Stawiamy w ten sposób tezę, że nie da się wychować dziecka bez bicia, bez “klapsów”. To nieprawda.

  5. Lewak 21.07.2009 10:08

    chyba coś mnie ominęło – czy moje komentarze są usuwane przez moderatora? dlaczego?

  6. Lewak 21.07.2009 10:09

    Pomyłka, pospieszyłem się 😉 moją uwagę o usuwaniu komentarzy można spokojnie usunąć. pozdrowienia dla moderatora strony 🙂

  7. TKr 21.07.2009 10:44

    @Lewak – z tego co się orientuję to to administratorzy zainstalowali jakiś plugin do wordpressa obsługujący cachowanie – Rezultat: Strony ładują się szybciej, bo za każdym razem system nie łączy się z bazą danych, nie przetwarza treści, szablonów i komentarzy, tylko ładuje statyczną zawartość z cache – a jaki jest minus takiego rozwiązania ? A no właśnie nie przetwarza komentarzy online – czyli trzeba trochę poczekać aż się odświeży cache.

  8. mosiadz 21.07.2009 10:47

    do przeciwników klapsów: czy naprawdę myślicie że młodemu człowiekowi, dajmy na to 3 latkowi, da się wytłumaczyć “nie podchodź tam bo może Ci się stać krzywda” itp? “ciekawskość” musi być ograniczana psychologicznie.. klaps czyli coś nieprzyjemnego ma dać dziecku negatywne skojarzenie z jakąś sytuacją, sposób skuteczny od wieków!
    Dyskusją tutaj powinno być nadużywanie tego “narzędzia wychowawczego”

  9. Lewak 21.07.2009 10:54

    “czy przemoc (także klapsy, przemoc to przemoc, uderzenie własnego dziecka) jest potrzebna?”
    “klaps a bicie do krwi to różne sprawy i różne przyczyny.” – Ergo bić dzieci można. Byle nie do krwi…
    “Czy dawanie tzw. klapsów jest konieczne i musi być stosowane?”
    “dziecko nie rozumie tłumaczeń. dla niego to często bełkot i brak związku. krew mnie zalewa, jak widzę mamę biegnącą za 3-latkiem wybiegającym na ulicę! dziecko nie ma pojęcia co mu grozi, jemu po prostu nie wolno tego robić i ma to być odruch. taki odruch można wywołać krzykiem bądź klapsem.” – Ergo na dzieci trzeba krzyczeć i bić je, bo inaczej nic do nich nie dociera. Proponuję w ten sposób rozwiązywać także kwestię problemów z odrabianiem zadań domowych. Jeśli dziecko czegoś nie rozumie – krzyczeć i bić. Podobnie z niejadkami – jeśli dziecko nie chce jeść – krzyczeć i bić. Czysty behawioryzm. W ten sposób możemy dziecko nakłonić do wszystkiego, dlatego zgadzam się – lanie po tyłku i krzyki to generalnie doskonała metoda wychowawcza – dziecko zrobi wtedy wszystko czego od niego chcemy. A skoro inaczej nie potrafimy dziecka nauczyć niż biciem i krzykami, to cóż…
    “Kto będzie decydował o tym, czy klaps jest “lekki”, czy też “silny”?”
    “pozwól, że ja będę decydował.” – jak już zauważyła Dr Łopatkowa: “Dominuje u większości osób dorosłych pogląd, że rodzic jest właścicielem dziecka, jego panem i władcą, ‘to moje dziecko, ja sprawuję nad nim władzę, mam prawo zrobić z nim co zechcę i nikt nie ma prawa się wtrącać’ (…) Ludzie natomiast niezależnie od wieku są w świetle prawa równi. Na tym tle władza rodziców nad dziećmi brzmi anachronicznie i rozumiana dosłownie działa szkodliwie”. Jeśli pozwolimy rodzicom decydować o tym jak mocno mogą bić dzieci (Boże! nie powinniśmy w ogóle pozwolić ich bić) to rodzice nie będą się ograniczać. Nadal nie chcesz odrobić zadania domowego? dostaniesz mocniej! Byle nie do krwi, byle nie było śladów. Dziecko traktowane będzie zupełnie przedmiotowo, jak rzecz. Psy też są nieposłuszne, mamy je uczyć biciem? I dać ludziom wolną rękę w decydowaniu jak mocno mogą bić dzieci i zwierzęta?
    “Stawiamy w ten sposób tezę, że nie da się wychować dziecka bez bicia, bez “klapsów”. To nieprawda.”
    uważam, że powyższe to prawda, ale słowo “bić” mi tu nie pasuje” – czysta semantyka. Nazwijmy bicie jakos ładniej i je usankcjonujmy. Współczuję dzieciom.

  10. Raptor 21.07.2009 11:15

    Nie ulegajmy w tej dyskusji polaryzacji; bić – nie bić, wszystko ma swoje granice, więc warto być rozsądnym i trzymać się w obrębie pewnych granic. Unikać należy jedynie agresji, bo bezsensowny odruchowy nawyk okładania pociech i wrzeszczenia, do którego wielu się przyzwyczaja nie prowadzi do niczego dobrego. Jeśli ktoś naprawdę dzieli z dzieckiem uczuciową więź, to ani klapsy ani ich brak nie powinny stanowić większego problemu w relacji. Najważniejsza jest równowaga, a “wskazówki” dla dziecka dotyczące niebezpieczeństw powinny być możliwie jak najbardziej subtelne, by zbytni rodzicielski terror nie odbił się na psychice i nie spowodował problemów w przyszłości.

  11. abernau 21.07.2009 11:25

    @Lewak
    “Ludzie natomiast niezależnie od wieku są w świetle prawa równi” – nieprawda. Za czyny dziecka odpowiada rodzic. Gdy dorosly cos sobie zrobi, to jego sprawa. Gdy dziecku stanie sie krzywda, odpowiada rodzic. Co wiecej, gdyby prawda bylo o co pani Łopatkowa “rozpoczęła swoją batalię”, a mianowicie “uznanie dzieci za równe dorosłym”, to nie bylo by pojec “dziecko” oraz “dorosly”, a co za tym idzie, nie bylo by rowniez pojecia “pedofil”. Chyba niektorym bylo by to bardzo na reke. Caly czas mowimy o zjawisku w swietle prawa. Podobalo by sie Panu, panie Lewak, takie prawo?

  12. Al. 21.07.2009 14:49

    “Stawiamy w ten sposób tezę, że nie da się wychować dziecka bez bicia, bez “klapsów”. To nieprawda.”
    uważam, że powyższe to prawda, ale słowo “bić” mi tu nie pasuje”
    Hah (: Stanę teraz przed lustrem i powiem sobie, że jestem niewychowanym, rozwydrzonym, egoistycznym małolatem, bez perspektyw i planów, bez zainteresowań i znajomości, niewdzięcznym, wstrętnym i nietolerancyjnym, piję, palę nałogowo i ćpam na każdej imprezie. Pewnie dołączę do rzeszy moich przesiąkniętych komercjalizacją, zdemoralizowanych rówieśników.
    ‘Bez klapsa nie da rady’ – jeśli jest się naprawdę kiepskim rodzicem. Moi też nie są święci, nawet mam wrażenie, że odkąd wychowują klapsem młodszą siostrę, coraz mniej widzą w dzieciach ludzi. To jest okropne, że robi się jakieś spotkania, jakieś rozmowy, pisze długie książki, a wystarczy tylko od wczesnych lat widzieć w kimś osobę, która ma własne aspiracje, myśli, zdanie na dany temat, która już od kołyski potrafi czuć, działać i tworzyć. Dzieci potrafią być fascynujące, przy odrobinie dobrej woli z ‘małej terrorystki’ (przykład z domu) będzie delikatna tancerka, malarka, naukowiec lub podróżnik.

    A tak na marginesie – rodzicie (w większości oczywiście) nie potrafią wychowywać dzieci. Nawet jeśli już nie biją, to stosują przemoc psychiczną. Słyszeliście jak krzyczą ‘matole!’, ‘ty durniu!’, albo jak wyśmiewają? A u nastolatków – nie dadzą radu już zazwyczaj uderzyć, więc zabierają przedmioty, przywileje, nakładają różne przedziwne ‘kary’. Mama koleżanki wprowadziła jej istny ‘terror’ w domu, wyrzucała rzeczy z szafek, zabierała telefon, robiła awantury o wszystko… ponieważ nie zadowalała jej piątka z religii, być może w jakiś sposób obraziło to jej uczucia religijne? ‘Bo jak to możliwe, żeby moje dziecko miało mniej niż sześć z religii’? Z kolei inna mama olewa dziecko, odkąd skończyło 7 lat. Inna znów zrobiła aferę, skrzyczała i zbeształa 6-latka, doprowadziła do płaczu bo… mała nie mogła zasnąć. Ojciec i dziadkowie znajomej wyśmiewają ją, odkąd jest wegetarianką. I tak można godzinami.

  13. tomek_kRk 21.07.2009 16:37

    Wpiepsz powinien byc dozwolony, ale dopiero od 11 roku życia to raz. Przedewszyskim jednak prawda jest taka, że rodzice, którzy mają dobry kontakt ze swoim dzieckiem i rodzina jest jakąś jednością a nie tylko zbiorem ludzi, nie potrzebują uciekać się do bicia i krzyczenia, a ich dzieci nie są wyrachowanymi cwaniaczkami. Najbardziej mnie irytuje rodzic o poziomie mentalnym zbliżonym do dziecka, który wrzeszczy, kurwuje i bije. Jacy rodzice takie dzieci, rodzice powinni ponosić odpowiedzialność za dzieci!!! Skoro nie potrafią, a na dzieci ktoś się skarży czy to w szkole, czy sąsiedzi czy ktoś, wtedy powinien wkroczyć jakiś kurator. Państwo powinno pomóc w wychowaniu, bo czasy sa takie, że rodzice nawet jak chcą to nie mają czasu na sprawy rodziny poza zarabianiem na nią.

  14. Nono 21.07.2009 17:09

    Niech o wychowywaniu dzieci wypowiadają się ci, co je mają lub mieli, a nie ideliści wierzący w wychowanie bez klapsów. Bo teoria teorią, a praktyka praktyką.

    Mam wrażenie, że większość osób tu obecnych nie miało okazji użerać się z dziećmi.

    Rodzice za dzieci odpowiadają karnie. Jeśli dziecko zrobi coś złego, albo stanie mu się krzywda z jego winy, odpowiadają rodzice. Dlatego rodzice muszą mieć narzędzia wymuszania u dzieci posłuchu, by nie kradły, nie zbijały szyb sąsiadom, szanowały przedmioty (kto chce kupować np. co chwilę zastawę stołową, bo dziecko nic sobie nie robi z pouczeń, by nie stawiało kubka czy talerza na brzegu stołu?) albo nie wtykały palców do kontaktu a głowy rodzeństwa nie wtykało do toalety. A przede wszytskim, by chronić samych siebie przed więzieniem z powodu “nieupilnowania”. Takimi narzędziami są klapsy (nie mylić z biciem, bo po biciu zostają długotrwałe ślady w postaci sińców i ran, a po klapsie nie), albo “szlabany” (np. zakaz tv, wychodzenia z domu na podwórko, itd.).

    Sam do niedawna byłem idealistą i uważałem, że dziecko da się wychować bez klapsów i wyzwisk, bo wystarczy zasstosowac psychologie, ale się nie da. Jak po raz szósty robi coś, czego miało nie robić, pyszczy, że masz odejść od kompa by ono chce kreskówki oglądać, kłamie bezczelnie robiąc z Ciebie idiotę albo zniszczy kolejny drogi przedmiot nie mając sobie nic z Twoich rad, uwag i próśb, to ręka sama idzie w ruch (odruchowo) i klaps jest wymierzony. Jak dziesięć razy spokojnie tłumaczy się coś, a dziecko nie słucha, nie sposób nie wrzasnąć i wyzwać od tumanów (to też się robi odruchowo, bez namyślenia, podobnie jak podczas awantur małżeńskich, gdy mówi się bolesne słowa małżonkowi – tu sytuacja jest identyczna).

    Dlatego, jesli chcecie się wypowiadać a nie macie dzieci, to zamilczcie, bo nie macie doświadczenia ani praktyki, by móc się wymądrzać. To tak, jakby księża żyjący w celibacie mówili jak wychowywać dzieci. Nie mają doświadzcenia i praktyki, a plecą trzy po trzy.

    Bicie nie, klapsy i kary tak!

  15. Heh! 21.07.2009 17:39

    Wychowanie bez klapsów i karcenia fizycznego dziecka jest możliwe. Potrzebna jest do tego duża wiedza psychologiczna i nie oszukujmy się, umiejętności których 90% społeczeństwa nie posiada i raczej posiadać nie będzie.
    Rodzic musi sobie wyrobić autorytet u swojego dziecka, jeżeli nie pozwala na to temperament dziecka lub rodzic nie potrafi tego zrobić za pomocą łagodniejszych metod sięga po klapsa. O biciu nie ma mowy bo bić to się można w swoją pustą głowę.
    Często taki klaps stanowi odczuwalny dyskomfort spowodowany bezsilnością dziecka niż jakiś większy ból fizyczny czy psychiczny.
    Skarcenie jednak to wcale nie musi być klaps, czy jakakolwiek kara cielesna. Jeżeli odpowiednio potrafimy ją przedstawić może wystarczyć reprymenda (oczywiście zależy od charakteru dziecka). Wiedzcie rodzice że charakter dziecka do pewnego poza jakimiś drobnymi predyspozycjami kształtujecie sami.

  16. Nono 21.07.2009 19:44

    Heh! – rozumiem, że rodzicem nie jesteś. Bo piszesz, jakbyś nie miał nigdy do czynienia z “małymi potworami”, które potrafią nieźle zaleźć za skórę.

  17. Tatat 21.07.2009 20:43

    Proponuje najpierw obejrzeć na YouTube film, Postęp po Szwedzku. Zwłaszcza że autor coś o Szwecji napisał.
    Jeżeli chodzi o dzieci to najszczęśliwsze powinny być w domach dziecka, bo fachowa opieka, wszelkie prawa
    przestrzegane, fachowa kadra itd. Jeżeli jednak nie, to niech Państwo najpierw zajmie się swoim ogródkiem, a
    nie czepia rodziców.

  18. Heh! 21.07.2009 21:18

    Rodzicem nie jestem ale wychowywałem przez chwilę w zastępstwie dziecko i potrafiłem sobie poradzić, bez żadnego bicia, krzyczenia czy straszenia. Jakoś nie miałem problemu. Jasne rozwydrzony dzieciak to katastrofa ale właśnie wychowujesz dziecko żeby nie było rozwydrzone. Trzeba umieć dotrzeć do dziecka, jasne że dzieciak nie rozumie dlaczego ma nie malować po ścianie. Dlatego kredki nie zostawiasz dziecku żeby sobie malowało w oddzielnym pokoju na kartce bo może wpaść na pomysł żeby sobie po ścianie malować. Musisz starać się przewidzieć pewne rzeczy.
    Oczywiście jak dzieciak jest już rozpuszczony to klaps nie zaszkodzi, ale wcale nie masz gwarancji że będziesz miał posłuch.
    Dziecka nie wytresujesz jak psa.
    Po prostu dzieciak się będzie bardziej maskował ze swoimi wybrykami. To ty musisz widzieć jak dziecko odbiera twoją presję.
    U mnie i wielu moich znajomych takie wychowanie z presją nie przyniosło spodziewanych efektów.

  19. Heh! 21.07.2009 21:25

    No właśnie to rodzice powinni wychowywać swoje dziecko.
    Szwecja to kraj który właśnie swoim postępowym myśleniem zniszczył się od środka.

  20. Chassit 22.07.2009 00:02

    nie jestem jeszcze niczyją matką, ale wiem, że jeśli nią kiedyś zostanę, nie będę bić swoich dzieci. z prostej przyczyny – nie chcę zasiać w moim dziecku strachu, z którego potem będzie się leczyć połowę dorosłego życia. ;]

  21. Nono 22.07.2009 06:32

    Słuchaj heh! – sam rodzicem nie jstem, ale musiałem zajać się dziećmi, których rodzice wyjechali na saksy do Irlandii na rok. Na szczęście już ich na głowie nie mam. I powiem ci jedno – przez pierwsze kilka miesięcy naprawdę jest ok. Nie krzyczysz na dzieci, starasz się jak możesz, itd. Miałem identyczne podejście co Chassit. Dopiero po ok. pół roku zaczynasz samoistnie krzyczeć, i dawać klapsy (nie mylić z biciem). Aż strach pomyśleć, jak moje wyidealizowane wartości wzięłyby w łeb, gdyby trwało to dłużej. “Chwilowa” opieka to raczej takie “wujostwo” a nie “rodzicielstwo”. Więc doświadczenia Heh! nie masz. Wczesniej etż zdarzało mi się te same dzieci niańczyć przez pół dnia czy nawet weekend, jak trzeba było i wyglądało to zupełnie inaczej niż gdy potrwało to dłużej. Po tej przygodzie doszedłem do wniosku, że NIE CHCĘ MIEĆ DZIECI! Za dużo nerwów i zero radości. Niańczenie dzieci raz na jakiś czas bywa ciekawym doświadczeniem (i raczej miłym), ale wychowywanie już nie. To mordęga.

  22. edek 22.07.2009 08:40

    Następny problem zastępczy. A że Tusk popiera wszystko wg linii politycznej poprawności to mnie wcale nie dziwi. A w innym miejscu stara się by większą część społeczeństwa sprowadzić do roli “taniej siły roboczej” i tym samym całe rodziny, łącznie z dziećmi (!), skazać na wegetację i przegraną w świecie “nowoczesnego” neoliberalnego kapitalizmu. To już oczywiście nie jest problem.
    A co do przemocy. Dzięki obecnemu pędowi za zyskiem prawie cała “kultura” odbierana przez młodzież jast tak przesycona przemocą, że mówienie o wychowaniu bez przemocy tylko w kontekście kar cielesnych jest jakąś paranoją. I jak zwykle jest kolejnym przykładem prymitywnego podejścia do rzeczywistości. I do rozwiązywania problemów. W skrócie polega on na tym, że jak jest trudny do rozwiązania problem, to się go upraszcza wrzucając do jednego worka wszystkich. Czyli jak jakiś menel skatował dziecko to problem podobnych “rodziców” można rozwiązać karając wszystkich choćby za klapsa?
    Mogę się założyć o każde pieniądze, że choćby zamknięto tysiące rodziców za tego klapsa, to jak menel lub psychopata wypije to i tak od czsu do czasu skatuje kogoś. Także swoje dziecko.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.