Co oni sobie o nas pomyślą

Opublikowano: 08.04.2010 | Kategorie: Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 506

Mamy Chopina, Papieża i Wałęsę, piękne lasy i bogatą historię. Jesteśmy dumni z osiągnięć naszej ojczyzny i nie możemy zrozumieć tylko jednego – dlaczego inni nas nie doceniają, śmieją się i obrażają. Uwzięli się na nas czy co?

Kiedy w sierpniu 1940 r. Winston Churchill mówił w parlamencie o pilotach, że „nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”, słynny Dywizjon 303 dopiero szykował się do wzięcia udziału w walkach o Wielką Brytanię. W Polsce przyjęło się jednak myśleć, iż to właśnie naszych rodaków brytyjski premier docenił najbardziej.

ZAPATRZENI W MITY

Oczywiście nie umniejsza to w żaden sposób późniejszych zasług polskich pilotów. Pokazuje jednak desperacką potrzebę docenienia i wagę, jaką w Polsce przywiązuje się do symboli i słów. Wiedząc to, nawet współcześni Brytyjczycy przy każdej okazji wspominają lotników. Stało się to już rytuałem powtarzanym przy każdej wizycie i spotkaniu na szczytach władzy. Nie zapomniał o tym także książę Karol w ubiegłotygodniowej rozmowie z prezydentem Kaczyńskim. Jak czytamy w notatce PAP: „zaznaczył, że nasze narody walczyły ramię w ramię, m.in. w batalii lotniczej o Anglię. Dodał, że w brytyjskich szkołach uczy się o bohaterstwie polskich pilotów, ale też o wielkiej mądrości i inteligencji polskiego wywiadu, matematyków i kryptografów, którym udało się złamać słynny kod Enigmy”.

DUMA NAS ROZPIERA

Takim rytuałem, mitem, legendą czy świętością może być w Polsce wszystko, byle tylko utwierdzało nas w przekonaniu, że dajemy coś światu, istniejemy, mamy wpływ. Ważne, żeby o nas dobrze mówili, klepali po ramieniu, docenili. Chwalimy się więc Chopinem, Janem Pawłem II czy Lechem Wałęsą. Skrzętnie pomijamy fakt, że utworów Chopina tak naprawdę niewiele osób słucha na co dzień, Papież jest niezwykle szanowaną postacią, ale jego nauki zbyt rzadko wdraża się w życie, a Lech Wałęsa wzbudza sporo kontrowersji, choćby swoim kwiecistym i czasem niewyparzonym językiem. My to wiemy. Oni nie muszą. Bo co by sobie o nas pomyśleli?

Kiedy w ubiegłym miesiącu dyskusja na temat twórczości Ryszarda Kapuścińskiego dotarła także na Wyspy, Jon Snow, dziennikarz wiadomości Channel 4 napisał na swym blogu: „Podejrzewałem, że polski reporter to falsyfikat”. Wpadliśmy w święte oburzenie. Przecież Polak nie może być falsyfikatem! „On stworzył gatunek reportażu literackiego, w którym można podkolorowywać fakty, a wy tego nie rozumiecie!” – pisali oburzeni polscy internauci.

Jak ryzykownym jest igranie z narodowymi mitami przekonał się ostatnio w Londynie Władysław Frasyniuk. Podczas spotkania w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym zachęcił zebranych, żeby „radośnie wystąpić do premiera“ o ustanowienie jako dnia niepodległości 4 czerwca – daty pierwszych wolnych wyborów – zamiast dotychczasowej, 11 listopada. – Zimno, chłodno i tak naprawdę to ponure święto, w którym kultywujemy tradycję II RP – przekonywał. „Po sali przeszedł złowrogi pomruk niezadowolenia” – donosił nasz korespondent, co było dopiero zapowiedzią burzliwej atmosfery, która po chwili zapanowała.

Kiedy w “Coolturze” pojawił się tekst o sprzedaży podlondyńskiego dworku Fawley Court i stwierdzenie, że nie wystarczy sam ośrodek, trzeba jeszcze mieć na niego pomysł i pieniądze – redakcja została zasypana listami oburzenia: „Przecież to nasze dziedzictwo! Musimy go bronić!”.

Przykłady można mnożyć. W romantycznych zrywach i manifestowaniu dumy narodowej, nie zwracamy często uwagi czy ma ona jakieś racjonalne podstawy. Gdy ktoś śmie to kwestionować, oburzamy się, zarzucając złośliwość lub antypolonizm.

ANTYPOLONIŚCI WSZYSTKICH KRAJÓW

Według sondażu przeprowadzonego przez GfK Polonia dla dziennika „Rzeczpospolita” w lipcu 2009 r. – o istnieniu zjawiska niechęci do Polski i Polaków przekonanych jest aż 46 proc. pytanych. 18 proc. stwierdziło, że poczuli to na własnej skórze – wśród nich głównie młodzi ludzie, którzy wyjeżdżają za granicę. Wyniki badania skomentował Zdzisław Krasnodębski, socjolog i filozof społeczny, profesor uniwersytetu w Bremie, mówiąc, że młodzi przekonani są, iż w Europie panuje tolerancja i życzliwość, a rzeczywistość okazuje się inna. Profesor, czym włożył kij w mrowisko, dodał jeszcze: – Nie wiedzą też, że istnieje niejawna hierarchia prestiżu narodów i że Polacy usytuowani są na tej skali nisko – niżej niż wiele narodów, na które sami Polacy często patrzą z wyższością. Kraje biedne, niemające wielkich osiągnięć technicznych czy naukowych, kraje eksportujące siłę roboczą nie cieszą się prestiżem, podobnie jak ludzie wykonujący najgorsze prace, których nie chcą wykonywać tubylcy – nawet jeśli zarabiają dużo więcej niż w kraju i wyjazd wydaje im się awansem społecznym, chociaż jest oczywistą degradacją.

Do debaty na łamach „Rzeczpospolitej” dołączył też prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, który zauważył, że antypolonizm często bywa mylony ze stereotypami. A te nie są czymś wyjątkowym. Według niego Polacy są przewrażliwieni na swoim punkcie i źle znoszą krytykę siebie i Polski.

Oprócz niechęci, która objawia się w bezpośrednich relacjach, sztandarowym przykładem antypolskości mają być pokazujące się w prasie na świecie określenia „polskie obozy śmierci”. Dziennik „Rzeczpospolita” szczyci się, że dużym sukcesem okazała się jego akcja pisania petycji przeciwko temu procederowi, natomiast „ambasadorowie i urzędnicy MSZ, które dołączyło do akcji, co najmniej kilkaset razy interweniowali w mediach na całym świecie, żądając sprostowań”.

Z taką postawą nie możemy jednak liczyć na zrozumieniem w świecie. Dr Wojciech Jabłoński, specjalista ds. kreowania wizerunku politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi, że jeśli władze skupiają się na strofowaniu zagranicznych dziennikarzy za używanie idiotycznych określeń, nie przeprowadzając jednocześnie odpowiednich kampanii, które promowałyby np. publikacje pokazujące prawdę o historii, to mogą mieć pretensje tylko do siebie. –Przedstawiciele władz wpadają w histerię i zamiast poprawić, psują wizerunek Polski – podsumował.

Jabłoński podkreślił w „Rzeczpospolitej”, że budowanie wizerunku na przeszłości i martyrologii jest bardzo złe, ponieważ ustawia Polaków w roli ofiar traktowanych raczej z politowaniem niż z szacunkiem. – Upominając kolejnych dziennikarzy, Polska traci sympatię mediów. Zagraniczni reporterzy często dziwią się „przewrażliwieniu” na punkcie historii. Inni mówią, że gdy popełnili błąd, potraktowano ich w taki sposób, że choć dotąd dobrze pisali o Polsce, teraz będą się trzymać jak najdalej od polskiej tematyki.

OBRAŻALSCY

O tym, że Polacy są wrażliwi na swoim punkcie wiadomo nie od dziś. Nie upominają już tylko dziennikarzy, ale także felietonistów i filmowców. W niewybrednych słowach besztają aktorów.

Dobrego imienia rodaków broni na Wyspach Zjednoczenie Polskie, skupiające inne organizacje. Protestowało już m.in. przeciwko stawianiu Polaków w negatywnym świetle przez dziennik „Daily Mail”, a także felietoniście „The Times”, który stwierdził, iż jedną z rozrywek naszych przodków było zamykanie Żydów w synagogach a następnie ich podpalanie. Gazeta odmówiła przeprosin, więc skarga trafiła do Press Complaints Commission, gdzie została jednak rozpatrzona negatywnie. Polacy protestują też przeciwko telewizji. Pierwszy odcinek serialu „Londyńczycy” opowiadającego o losach młodych emigrantów obejrzało w październiku 2008 r. 5 mln widzów. Już w początkowych scenach widzieliśmy bohatera kupującego narkotyki, później pojawił się jeszcze zazdrosny polski barman, który najpierw bije Anglika, a później urządza z nim turniej na picie wódki. W serialu mogliśmy oglądać też budowlańców i polską pielęgniarkę zdradzającą męża z hinduskim lekarzem.

Oburzeniu nie było końca, a zaczęło się od maila przesłanego do polskich mediów w Londynie przez londyńskie stowarzyszenie Poland Street. Czytaliśmy w nim, że: „Film przedstawia nieprawdziwy obraz Polaków, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii, aby polepszyć swój stan materialny. Niestety, ukazuje Polaków tylko pod kątem patologii społecznej. Film ten nie jest dobrym przykładem na reklamę naszych obywateli w Wielkiej Brytanii. Jak na razie nie ma żadnego wątku ani sytuacji, która pokazywałaby pozytywny aspekt życia, lecz ukazuje nas jako osoby, którym zależy tylko na korzyści finansowej. Myślę, że niektóre historie są zmyślone”. Powstał apel do zarządu TVP, do którego przyłączyły się liczne polonijne organizacje.

O tym, jaka silna jest potrzeba obrony własnego wizerunku przekonała się Joanna Kanska, polska aktorka występująca w brytyjskiej telewizji. 28 stycznia na stronach internetowych dziennika „The Sun”, ukazał się tekst cytujący jej wypowiedzi pod tytułem „Leniwi Polacy zrujnowali Wielką Brytanię”. Choć aktorka tłumaczyła potem, że jej słowa zostały wyrwane z kontekstu i zmanipulowane, nie uniknęła konfrontacji z urażonymi rodakami. Nie pomogły późniejsze tłumaczenia, że ci, którzy tu przyjeżdżają z zamiarem uczciwego życia, wzbogacają ten kraj, jego ekonomię i kulturę. – Jest mi przykro, że przez manipulację gazety zostałam potraktowana jak zdrajca. Jestem również zaszokowana wulgarną reakcją niektórych Polaków. Natknęłam się nawet na pogróżki pod adresem moim i mojego syna – mówiła później Kanska.

JAK CIĘ WIDZĄ

Zacietrzewienie i obrażanie się na pewno nie pomaga nam w budowaniu pozytywnego wizerunku. Jak go zatem stworzyć? Co pokazać zamiast mitów i pozorów?

Może za jaskółkę wieszczącą zmiany uznać sukcesy w dziedzinach, w których nawet nie myśleliśmy, że to możliwe? Na początku marca Jacek Rostowski odebrał w Londynie nagrodę pisma „The Banker” dla najlepszego ministra finansów za 2009 r.

Pozytywne sygnały na temat sytuacji w kraju docierają także z innych źródeł. „Dawne stereotypy na temat Polski straciły sens w świetle osiągnięć silnego i stabilnego centro-prawicowego rządu oraz spektakularnego tempa gospodarczego wzrostu” – zauważa w jednym z najnowszych wydań opiniotwórczy brytyjski tygodnik „The Economist”. Artykuł zatytułowany „Od konia zaprzęgowego do konia mechanicznego”, zilustrowany konną furmanką, za którą ciągnie sznur samochodów, jest utrzymany w bardzo pochlebnym tonie dla Polski i jej gospodarczych oraz politycznych osiągnięć.

„Według standardów minionych wieków, Polska nigdy nie była bezpieczniejsza, zamożniejsza lub lepiej zarządzana” – napisał tygodnik, radząc czytelnikom, by spojrzeli na nią świeżym okiem, odchodząc od utartych stereotypów.

A jeśli tak właśnie zrobią? Czy nie ciśnie się nam od razu na usta pytanie – i co zobaczą? Co oni sobie o nas pomyślą?

Autor: Jarek Sępek
Źródło: eLondyn


Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. che 08.04.2010 10:40

    Na pewno nie jesteśmy pępkiem Świata. Gdyby obywatele państw bogatych częściej widzieli na produktach: Made in Poland to pewnie bardziej byliby zainteresowani poznaniem naszego kraju. Takich kompozytorów pianistycznych było wielu, choć mało który brał się za taką rytmikę. A ilu papieży mieli Włosi ? Gdzie są polskie marki ? A co będzie jak źródełko brukselskie się skończy i trzeba będzie dawać a nie brać ? Na czym ta cała III RP chce budować potęgę ? Na naszych emigrantach ? Na poddaństwie wobec USA ? Na konkordacie ? Na czym ?

  2. LeeFu 09.04.2010 14:47

    Nie ma co sie oszukiwac. Zawsze chciano nas wyczyscic ! Zawsze meilismy wokol wrogow a sprzymiezency typu Anglia i Francja to byli zdrajcy ktorym i tak pomoglismy ! Trzeba im tez mowic jacy sa i kim sa.. Francuzi to przeciez byli jedni z najslabszych wojakow na ziemi a Angole to zaburmuszone lenie rozkradajacy caly swiat niegdys! NAjgorsze jest to ze my tego mowic nie mozemy ale kazdy o nas moze mowic wszystko nawet jesli wiekszosc jest nieprawda ! Autor artykulu wg mnie juz wystarczajaco w Dup@&*@& wlazl w Angli by bronic naszych korzennych spraw i dumy! Wg mnie to wlasnie za malo walczymy o obalenie mitow i stereotypow i za duzo rzad sobie pozwala jak i za malo ma jaj w stosunkach z innymi. Chociazby nasz Minister MSW . Ma paszport innego kraju a i wspolpracowal czy wspolracuje wg niektorych zrodel z Cia jak i wlazi w rzyc kazdemu komu sie da przy tym wogole nie dbajac o interesy kraju ! Jesli tacy ludzie beda rzadzic to naprawde juz PO nas…..Ze jeszcze wspomne i Busssku …Pozycja jak szatniarza w nocnym klubie tylko po to by nas kupic i ustawic co zreszta wg niektorych scenogramow wlasnie tak wygladalo !!!! Mamy dosyc tego jeba&@&@ PO-PISU i zenady na tle miedzynarodowym

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.