Ciągle martwiłem się o swoich żołnierzy

Opublikowano: 14.09.2009 | Kategorie: Historia

Liczba wyświetleń: 917

– Do Włoch przyjechaliśmy w pierwszych miesiącach 1944 roku. Wylądowaliśmy w Taranto i w ramach 5 Kresowej Dywizji Piechoty, pod dowództwem generała Nikodema Sulika, po paru dniach doszliśmy do akcji obronnej w rejonie rzeki Sangro. Słyszeliśmy z daleka odgłosy walk pod Monte Cassino. To walczyły, między innymi, wojska amerykańskie, angielskie, hinduskie, toczące wyczerpującą walkę z wojskami niemieckimi.

– Naszym zadaniem w tamtym czasie było patrolowanie terenu nad rzeką Sangro. Następnie, jako 5 dywizja, zostaliśmy obsadzeni w obronie, naprzeciw niemieckich stanowisk na wzgórzach Monte Cassino. Po paru tygodniach wycofano nas na odpoczynek i dopiero w nocy z 11 na 12 maja 1944 roku przystąpiliśmy do właściwego natarcia na nakazane przedmioty do zdobycia. Zadania były podzielone, jako 5 KDP szliśmy po prawej stronie w kierunku na wzgórze „Widmo”, po lewej mieliśmy 3. Dywizję Karpacką, a na prawo od nas, w górach, na zupełnie innych odcinkach, byli Francuzi. Rozpoczęło się natarcie, które spotkało się z potężnym kontratakiem wroga. II Korpus poniósł duże straty. Niektóre oddziały musiały przemieszczać się, niektóre wycofywać i uzupełniać. Niemcy strzelali w nasze stanowiska, byliśmy w rejonie wciąż pod rażeniem pocisków artyleryjskich czy moździerzowych. Co każdy z nas czuł? Przede wszystkim trupi zapach. Były niesamowicie upalne dni. Zwłoki zabitych żołnierzy, leżące całymi dniami na słońcu wydzielały nieprzyjemne zapachy. Mało tego ginęły również nasze muły, które nocą dostarczały nam żywność i amunicję. Ten trupi zapach prześladował nas wszystkich tygodniami, człowiek nie mógł się go pozbyć – wspomina pan Wiesław Wolwowicz.

“CHŁOPCY, PO MNIE, PO MNIE”

– Drugie natarcie rozpoczęło się parę dni później w nocy z 16 na 17 maja. Dowódca 16 batalionu, major Andrzej Stańczyk, dostał za zadanie wypad nocny na wzgórze „Widmo”. Byłem jednym z dowódców grup szturmowych atakujących to wzniesienie. Już zaczynało się ściemniać, kiedy z prawej strony uchwyciliśmy pierwszy skraj „Widma”. Weszliśmy najpierw dwoma plutonami, później dołączył do nas jeszcze jeden pluton z naszej kompanii. Przez nas przeszła jeszcze jedna kompania. Nad ranem, przed wschodem słońca, nastąpił niemiecki kontratak. To był moment, kiedy nasz batalion nie wycofał się, pomimo poniesionych strat. Opatrywałem między innymi dowódcę 2. Kompanii, porucznika Perkowskiego. Skierowałem go, wraz z drugim kolegą, do punktu opatrunkowego. Ze swojej grupy szturmowej straciłem dwóch żołnierzy, czterech było lekko rannych, jeden ciężej. Sam byłem kontuzjowany w rękę. Z sąsiedniej drużyny zginął podchorąży Gasiński. Na moment przed śmiercią, meldował dowódcy kompanii, że podchorąży Gasiński nie żyje. I jeszcze jeden obraz, świadczący o poświęceniu i oddaniu naszych żołnierzy – przechodzimy przez krótkie pole minowe przed „Widmem”. Szybko biegliśmy i nieszczęśliwie jeden chłopak wyleciał na minie tuż przed drutami kolczastymi. Leży na tych drutach i krzyczy do nas „Chłopcy, po mnie, po mnie”. Sam stracił nogę, czy przeżył? Już nie pamiętam. W końcu udało nam się stosunkowo niewielkimi stratami odeprzeć przeciwnatarcie Niemców oraz zająć i umocnić nasze stanowiska. Następny dzień przyniósł zdobycie wzgórz małe i duże San Angelo, aż w końcu 18 maja nadeszło upragnione zwycięstwo – opowiada pan Wiesław.

WYBITE ZĘBY, DZIURAWE PŁUCO

– Po stosunkowo krótkim odpoczynku, po walkach na Monte Cassino, przesunięto nasz cały korpus i zaczęliśmy oswobadzać miejscowości po prawej stronie Adriatyku. Potyczek, natarć i patroli było bez liku. W tych walkach udało nam się zdobyć strategiczny port Ankonę. Zdobycie Ankony umożliwiło dostawę amunicji i żywności drogą morską, nie tylko dla nas, II Korpusu, ale także dla oddziałów walczących na lewo od nas – Anglików, Amerykanów, Nowozelandczyków etc. Następnie rozpoczęliśmy walki w Apeninach Emiliańskich, to były ciężkie walki w górzystym terenie. Całe szczęście, że jeszcze w Libanie przeszliśmy odpowiedni trening w tym celu. W czasie walk w górach zostałem poważnie ranny w twarz. Kula weszła z prawej strony i wybiła cztery dolne zęby. Na miejscu zostałem opatrzony przez sanitariusza i razem z nim ruszyłem do wysuniętego punktu opatrunkowego naszego batalionu. Droga prowadziła pod górę, a mnie powoli było ciężko oddychać. Sięgnąłem ręką na wysokość płuca, patrzę, a tam krew. Pomyślałem, że to krwawi moja warga, a krople krwi kapią na moje ubranie. W końcu miałem wyrwaną całą wargę, która wisiała na brodzie i krwawiła. Szliśmy dalej, ale czułem, że coś jest nie w porządku, zaczynałem charczeć. W końcu odchyliłem koszulę i wyczułem dziurę w lewym płucu, w którą mogłem wepchnąć palec. Okazało się, że zostałem ranny odłamkiem i przez dziurę, która powstała, mogłem częściowo oddychać. Pomimo mojego osłabienia, udało nam się dojść do punktu opatrunkowego. Na miejscu opatrzył mnie mój serdeczny przyjaciel doktor Godlewski, po czym czterech włoskich eks-żołnierzy zniosło mnie z gór do najbliższej drogi. Zostałem załadowany do sanitarnego łazika, który dowiózł mnie do miejsca, dokąd dochodziły wojskowe wozy sanitarne. Przewieziono mnie do pociągu sanitarnego, którym zostałem przetransportowany do Rzymu.

W DROGĘ I WALKI CZAS…

– Z Rzymu trafiłem do szpitala w Neapolu, w którym spędziłem parę tygodni. Tam wszystko pozszywali. Chciano również przygotować dla mnie nakładkę na cztery zęby, ale musiałbym czekać dwa miesiące. Nie zgodziłem się, gdyż nie wyobrażałem sobie, że mógłbym marnować dwa miesiące w szpitalu. Ciągle martwiłem się o swoich żołnierzy i swój pluton. Z Neapolu pojechałem do polskiego szpitala, gdzie spędziłem Boże Narodzenie. W czasie mojego pobytu jeden z lekarzy doradził mi skontaktowanie się z technikiem dentystycznym, który pracował w przyszpitalnym obozie dla rekonwalescentów wojennych. Mój rozmówca powiedział, że być może jest szansa, że wskazany technik wcześniej przygotuje moją protezę. I rzeczywiście! W przeciągu trzech dni zrobił moje zęby. Wreszcie mogłem wrócić do oddziału i włączyć się do walk. Podczas toczącego się frontu udało nam się zdobyć, między innymi, Predappio, miejscowość urodzenia Mussoliniego. Mussolini w 1939 roku w Rzymie powiedział pamiętne słowa dla Polski: „Polonia e liquidata”. W czasie wizyty w domu dyktatora, nasz zastępca dowódcy dywizji, późniejszy generał Klemens Rudnicki, napisał w księdze pamiątkowej, „Polonia non e liquidata”. I dopisał datę.

ANI PISAĆ, ANI MÓWIĆ

– Kolejne walki II Korpusu toczyły się w pobliżu gór Apenińskich i Morza Adriatyckiego w kierunku na Bolonię. Potyczki nie były łatwe, ludzie ginęli i zostawali ranni. W trakcie natarcia na Bolonię, atakowaliśmy most na rzece Sillaro. Niemcy zaminowali cały most i byli już gotowi, żeby go wysadzić. Zaskoczeni naszym atakiem, nie zdążyli aktywować ładunku. W czasie natarcia na Bolonię zostałem powtórnie ranny, tym razem od granatu. Otrzymałem rozkaz od dowódcy kompanii, aby wraz ze swoimi żołnierzami przeskoczyć do zabudowania, w którym jest już dowódca z jednym plutonem. Najpierw zdecydowałem się puścić moich żołnierzy z rozkazem, żeby nie biegli skupieni, bo staną się łatwiejszym celem dla Niemców. Jakby pocisk uderzył w większą grupę, każdy z nich mógłby zginąć. Jak wypuściłem moich żołnierzy, zostałem sam z jednym kapralem. Ruszyliśmy. W trakcie naszego biegu przez podwórko na kierunek drugiego zabudowania, padł pocisk i zostałem ranny. Odłamek granatu wszedł w to samo miejsce, gdzie wcześniej kula i wybił dopiero co wstawione zęby. Wyplułem to, co zostało w chusteczkę i schowałem do kieszeni. Zostałem również ranny w rękę. Tak więc nie mogłem ani pisać, ani mówić. W tym momencie wojna dla mnie się skończyła. Amerykańskim samolotem zostałem przetransportowany do polskiego szpitala w rejonie Bari na południu Włoch. Od czasu natarcia na Bolonię koledzy żartowali, że hełm powinienem nosić na brodzie.

Notowała: Paulina Gotfryd
Źródło: eLondyn

NOTA BIOGRAFICZNA

Wiesław Jan Wolwowicz urodzony w 1922 roku. Kresowiak z Sambora. Pułkownik 5. Kresowej Dywizji Piechoty. Odznaczony Krzyżem Virtuti Militari za zniszczenie mostu podczas walk o Bolonię. Działacz społeczny m.in. w Stowarzyszeniu Polskich Kombatantów. Prezes Funduszu pomocy 5 KDP, Stowarzyszenia Kawalerów orderu Virtuti Militarii oraz Koła 16 Lwowskiego Batalionu Strzelców. Wiceprezes Związku Żołnierzy 5. Kresowej Dywizji Piechoty, członek rady Związku Polaków w Wielkiej Brytanii. W Londynie od 1946 roku.


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.