Ludzkie sardynki

Opublikowano: 05.05.2009 | Kategorie: Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 1676

„Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania” – głosi art. 75 konstytucji Polski.

Ostatnie tragiczne wydarzenia w Kamieniu Pomorskim unaoczniły jednakże, że ponad wszelkimi takimi formalnymi gwarancjami stoi logika, która czyni mieszkanie towarem, a co za tym idzie, czyni towarem także bezpieczeństwo i godność milionów ludzi.

Zadłużenie czynszowe i strach przed eksmisją, złe warunki higieniczne i sanitarne, przeludnienie, bezrobocie, nędza, brak perspektyw, alkoholizm, narkomania, przemoc, brak papierów legalizujących zamieszkanie, nie mówiąc o podstawowych ubezpieczeniach, grzyb, stęchlizna, to realia wielu miejsc w kraju, w których tłoczą się ludzkie sardynki. W przypadku mieszkań tymczasowych nawet ustawowo obniżone pozostają wymogi techniczne – ustawodawca zadbał, by biedny był dodatkowo karany pobytem w ruderze. Ustawa o eksmisjach gwarantuje jedynie 5 metrów kwadratowych powierzchni mieszkalnej na osobę (10 metrów kwadratowych w przypadku lokalu jednoosobowego).

HOTEL DLA GRZYBA

2 kwietnia, półtora tygodnia przed pożarem w tak zwanym hotelu socjalnym „Nafta” w Kamieniu Pomorskim, Agnieszka Porada opisała w Głosie Szczecińskim przypadek Remigiusza Rymarskiego, który później cudem uratował się z pożaru, wraz z dziewczyną skacząc z drugiego piętra.

Rymarski zalegał z opłatami za czynsz i w związku z tym miał być eksmitowany. – Inni nie płacą i nikomu to nie przeszkadza. A ja chcę płacić. Przecież to jest jakiś absurd – mówił Rymarski, którego pobytu dyrekcja placówki nie chciała zalegalizować. Warunki panujące w „hotelu” nie zmniejszały jego strachu przed eksmisją w jeszcze gorsze miejsce, jakim pozostaje przytułek dla bezdomnych. Tyle znaczą konstytucyjne gwarancje dachu nad głową!

10 kwietnia Porada prezentuje w Głosie Szczecińskim kolejny reportaż na temat warunków panujących w „Nafcie”. „Poobrywane tapety, brudne śmierdzące wykładziny, zdewastowane toalety i łazienki. Grzyb na ścianach miejscami zrobił już dziury na wylot. Tak wygląda budynek z mieszkaniami socjalnymi przy ulicy Wolińskiej.” Większość dzieci – trzynaścioro z nich kilka dni później zginęło w pożarze – cierpiała na alergie oraz choroby, takie jak mukowiscydoza i pylica. Pleniły się wszy i świerzb.

Ekspertyza dokonana w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie wykazała obecność rakotwórczego azbestu, którego szkodliwe działanie już dawno temu wykazali naukowcy. Jednak powołany przez miasto biegły uznał, że ilość azbestu w budynku jest śladowa i nie powoduje zagrożenia dla zdrowia i życia mieszkańców. Ci mówili o życiu w getcie, lecz cieszyli się, że w ogóle mają dach nad głową.

Przeżerający na wylot sufity grzyb? „To są zacieki, a nie grzyb. Naprawiamy sukcesywnie wszystkie ubytki tapety – mówił dla Głosu Szczecińskiego z 3 kwietnia dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Kamieniu Pomorskim, Krzysztof Gawroński. – Wszystko to, co się niszczy, jest na bieżąco wymieniane.” Kpina w żywe oczy: położone w budynku tapety już przed upływem 24 godzin zaczęły się odklejać!

Gazeta Wyborcza wspomina 14 kwietnia, że „hotel” socjalny już w 2006 r. został przeznaczony do rozbiórki. Jednak obowiązujące przepisy nie pozwalają się dziwić, że zezwolono na „tymczasowe” użytkowanie budynku, którego stan stwarzał zagrożenie dla życia mieszkańców. Samowole budowlane nie spotykały się z reakcją prokuratury – poprzestawano na karaniu mandatami.

„Naftę” wybudowano na początku lat 70. – służyła wówczas za hotel robotniczy, dopiero przez ostatnich kilka lat zamieniono ją w przechowalnię ubogich rodzin wielodzietnych i subproletariatu. Początkowo był to budynek parterowy, dwie kolejne kondygnacje dobudowano później, byle jak i z materiałów łatwopalnych. Jednak znajduje się najdziwniejsze wytłumaczenia gwałtowności pożaru, i tak powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Kamieniu Pomorskim Józef Pakusiński bredzi: „Pożar mógł się szybko rozprzestrzeniać, ponieważ w hotelu było dużo mebli i odzieży.” Być może ktoś w to uwierzy.

KTO ZOSTANIE KOZŁEM OFIARNYM

Specjalna komisja, na której czele stanął zastępca Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej, generał Janusz Skulich, przyznała w przygotowanym po pożarze wstępnym raporcie, że budynek nie nadawał się do zamieszkania. „Miał bowiem łatwopalną konstrukcję, na korytarzach znajdowały się łatwopalne przedmioty, a drogi ewakuacyjne były zablokowane” – czytamy 16 kwietnia na stronie internetowej Polskiego Radia. Stąd też budynek w ciągu niewielu minut od pojawienia się ognia nocą 13 kwietnia zamienił się w gigantyczną pochodnię.

Nie brak w głównych mediach doniesień o ludziach skaczących z wysokości i łamiących kończyny, by uratować życie, łapiących wyrzucane z okna dzieci, o niewątpliwym bohaterstwie niektórych mieszkańców, idących z pomocą sąsiadom. Niemniej nieomal całkowicie przemilczają one systemowe przyczyny tragedii w Kamieniu Pomorskim. Co najwyżej można wywnioskować, że konieczne są kosmetyczne korekty formalno-administracyjne. Mało kto jednak pyta o uwarunkowania społeczne, które czynią elementarne bezpieczeństwo przywilejem ludzi zamożnych.

Jak zwykle w takich wypadkach, reakcja sprowadzać ma się – jeśli nie wyłącznie, to głównie – do zorganizowania post factum fety humanitarnej, pozwalającej w możliwie największym stopniu uniknąć niewygodnych pytań o to, co działo się przez całe lata z mieszkańcami dotkniętego kataklizmem budynku, oraz z mieszkańcami wielu innych podobnych „hotelowych” ruder w kraju.

W jednoakapitowym pisemnym wstępie do nagrania rozmowy ze Skulichem, zamieszczonego na stronie internetowej TVN, znajdujemy pytanie: „Czy polskie budynki socjalne to »bomby pożarowe«?” Myliłby się jednak ktoś mający nadzieję na systemową analizę przyczyn tragicznych wydarzeń. Prowadząca program dziennikarka zapewnia jedynie pod koniec rozmowy, że docenia trud strażaków, którzy zrobili wszystko, co mogli.

W takich warunkach, zapomniała dodać. Rzecz nie sprowadza się do co najmniej problematycznego dostępu strażaków do hydrantu. O systemowej bezradności świadczą słowa wypowiedziane przez Skulicha, który opowiada, jak zwierzał się przełożonemu, że gdyby ten zapytał go w sobotę wielkanocną, „czy w Polsce możliwe jest takie zdarzenie, odpowiedziałbym, że to nieprawdopodobne (…). Zawsze się to dzieje gdzieś na końcu świata, w jakichś odległych krajach. Tam słyszymy, że giną ludzie w pożarach.” Skulich żali się, że im większa tragedia, tym większa krytyka ze strony świadków, zapewniając, że „rozumie tych ludzi”, i że bardzo prawdopodobne, że na ich miejscu zachowywałby się tak samo.

To nawet nie zła wola, to autentyczna naiwność. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że nieraz w najlepszych intencjach „złowi się” zapewne tego czy innego kozła ofiarnego, co pozwoli zasnąć spokojnie – aż do następnego podobnego kataklizmu. Czy też może – następnych podobnych kataklizmów. To gorzej niż zbrodnia, to błąd.

ŁASKAWCY

Nawet w kręgach rządowych przyznaje się, że „Nafta” nie była jedynym takim budynkiem w Polsce. Jednak, choć mówi się o rządowej reakcji na problem mieszkań socjalnych i panujących tam warunków, wygląda na to, że zwycięży optyka postrzegania sprawy jako jednostkowej.

Jak donosi 13 kwietnia portal Wirtualna Polska, prezydent Lech Kaczyński stwierdził: „Pożar hotelu socjalnego w Kamieniu Pomorskim musi być przedmiotem szczegółowego śledztwa”, ubolewając nad „największą tego typu tragedią, jaką pamięta”, oraz stwierdzając, że „trzeba zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do takich zdarzeń w przyszłości”. Okazał się tak dogłębnym analitykiem, że stwierdził, iż albo mowa o podpaleniu, albo o „zasadniczej wadzie” budowy. Zająknął się też o trudnej sytuacji finansowej jego kancelarii, z racji której tym bardziej należy docenić fakt, że łaskawie sypnie groszem.

O swej gotowości do pomocy zapewnia też raz po raz premier Donald Tusk. Obiecuje od 3 do 4 milionów złotych na budowę nowej placówki. Jednocześnie apeluje, by nie ferować łatwo wyroków, lecz poczekać na wyniki śledztwa.

REPRODUKCJA NĘDZY

Czy jednak potrzeba śledztwa, by stwierdzić, że realizowana po 1989 r. polityka kolejnych ekip rządowych – w tym szczególnie agresywnie liberalnej ekipy obecnego premiera – stanowiła zagrożenie dla bezpieczeństwa socjalnego i wręcz egzystencjalnego dla najbiedniejszych segmentów społeczeństwa?

Możliwości egzekwowania swoich praw za pośrednictwem organów państwa przez osoby niezamożne pozostają faktycznie głęboko ograniczone. Niska jest też świadomość przysługujących tym osobom praw, co pozostaje w interesie tych, którym zależy na możliwości ich łamania. Społeczności żyjące w warunkach zbliżonych do tych, które panowały w „Nafcie”, często pozostają silnie skonfliktowane wewnętrznie. Ubóstwo równoznaczne jest z wykluczeniem społecznym oraz dyskryminacją ze strony stojących wyżej w hierarchii społecznej, jak też z rywalizacją i wzajemną dyskryminacją wewnątrz samej upośledzonej społeczności.

Panujące obecnie warunki głodu mieszkaniowego, gorszego niż ten z czasów PRL, pogarszają sytuację bezrobotnych czy osób posiadających niepewne – szczególnie w obliczu obecnego kryzysu – zatrudnienie na umowy pozakodeksowe, które ponadto często pracują w wymiarze oznaczającym złamanie najbardziej elementarnych norm prawa pracy. Osoby takie pozbawione są w związku z tym możliwości podnoszenia swych kwalifikacji, pełnego dostępu do fachowej opieki medycznej, czy nawet nie otrzymują niezbędnych dziennych racji kalorycznych, nie mówiąc o regeneracji i odpoczynku, kształceniu, samokształceniu i rozwijaniu zainteresowań, wreszcie realizacji w życiu towarzyskim.

Nie tylko w „Nafcie” w Kamieniu Pomorskim przebywały osoby z wysokim zadłużeniem czynszowym, czy też pozbawione tytułu prawnego do zajmowania lokalu. Niektórzy – jak opisany przez dziennikarkę Głosu Szczecińskiego Rymarski – nigdy takiego tytułu nie posiadali, inni stopniowo go utracili. Na pogorszenie sytuacji lokatorów – z których część trafiła do mieszkań socjalnych – wpływ miała też prywatyzacja (między innymi mieszkań przyzakładowych) i reprywatyzacja, równoznaczna często z drastycznymi skokami czynszu i innych opłat. Do lokali o obniżonym standardzie trafiają też nieraz osoby, których domy przeznaczone są do rozbiórki z przyczyn przez nie niezawinionych – jak np. budowa drogi, jak też osoby padające ofiarą oszustwa bądź przemocy domowej. Dopóki nie spotka ich zainteresowanie podobne do tego, z jakim spotkali się pogorzelcy z Kamienia Pomorskiego, pozostają – bez względu na przyczynę upośledzenia – napiętnowani jako „margines społeczny”.

MUSZTARDA PO OBIEDZIE

„Zdaję sobie sprawę, że w Polsce takich miejsc jest wiele, jest za dużo. Nie może być tak, że to tragedia dopiero powoduje jakieś działania na rzecz mieszkańców” – stwierdził w związku z tragedią w Kamieniu Pomorskim Donald Tusk. Tymczasem 17 kwietnia RMF FM informuje o przygotowaniach do ewakuacji 50 mieszkańców „hotelu socjalnego” w Chełmży, który „bliźniaczo przypomina ten z Kamienia Pomorskiego”. Z kolei w Małopolsce kontrola 25 budynków socjalnych wykazała, że we wszystkich były zastawione drogi ewakuacyjne.

To wszystko wyraz reakcji poniewczasie, która nie tylko wzmocniła powszechne przeświadczenie, że czołowi polscy politycy żerują na ludzkich tragediach. Wprawdzie rzecznik rządu Paweł Graś już 14 kwietnia zapowiedział przeprowadzenie w całym kraju kontroli dawnych hoteli robotniczych, zaadaptowanych na budynki mieszkalne, jednak oczywiście całkowitym tabu pozostaje pytanie, co sprawiło, że wielu ludzi zmuszonych jest od wielu lat do wegetacji w tego rodzaju pomieszczeniach.

SCHODY NA BRUK

8 kwietnia „Rzeczpospolita” opublikowała artykuł Seweryna Chwałka „Polskie prawo toleruje eksmisje na bruk”. Wskazuje on, że komornik nie może „wstrzymać czynności opróżnienia lokalu, jeżeli wierzyciel wskaże pomieszczenie tymczasowe dla dłużnika – tak stanowi art. 1046 ust. 5 kodeksu postępowania cywilnego (kpc).” Jednocześnie pojęcie pomieszczenia tymczasowego pozostaje zawieszone „w legislacyjnej próżni, a definicja prawna ogranicza się do warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać takie pomieszczenia”.

Zaniedbanie to – zdaniem Chwałka – pozostaje celowe: „Z pozycji aksjologicznej można mówić o hipokryzji ustawodawcy, która narusza elementarne zasady demokratycznego państwa prawa. Przepisy kodeksu postępowania cywilnego przenoszą bowiem odpowiedzialność za wyrzucanie ludzi z mieszkań z instytucji państwa na podmioty prywatne przy pełnej akceptacji państwa.”

W 2001 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł niezgodność z konstytucją eksmisji na bruk kobiet w ciąży, osób niepełnosprawnych i rodzin z małymi dziećmi. W 2005 r. formalnie całkowicie uniemożliwiono te barbarzyńskie praktyki także w innych wypadkach. Jednak owa nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego „sprawia wrażenie dopisanych od niechcenia przepisów, które wprawdzie formalnie mają wymazać eksmisję na bruk z polskiego prawa, a jednocześnie nie są faktyczną przeszkodą w przeprowadzaniu takich eksmisji. Na gruncie kilkuletniej praktyki można stwierdzić, iż polskie prawo toleruje eksmisje na bruk, tyle że odłożone w czasie poprzez chwilowy pobyt w pomieszczeniu tymczasowym. Komornicy uznają za pomieszczenie tymczasowe np. wynajęty na miesiąc przez wierzyciela pokój w hotelu robotniczym. Po miesiącu obsługa hotelu dokonuje faktycznej eksmisji na bruk, a wszystko dzieje się w zgodzie z przepisami prawa.”

Art. 1046 kpc był przedmiotem zainteresowania Trybunału Konstytucyjnego, który zwrócił uwagę na rozczłonkowanie i niejasność norm prawnych, związanych z procedurą egzekucji komorniczej. Jego wskazanie na lukę legislacyjną nie spotkało się dotąd z reakcją Sejmu. Ponadto, Trybunał nie zajął się sprzecznością między normą prawną zakazującą eksmisji na bruk a „swobodnym przekazaniem podmiotom prywatnym kompetencji weryfikacji spełnienia warunków ustawowych do przeprowadzenia eksmisji.” W ten sposób nie zapobiega się eksmisji na bruk, lecz dodatkowo ją kamufluje. Niewiele zmienia okres ochronny od 1 listopada do 31 marca, gdy nie wolno przeprowadzać eksmisji do lokali tymczasowych.

To tylko mały wycinek problemu. Przez ostatnie dwadzieścia lat nie tylko nie zaproponowano spójnego programu walki z bezdomnością oraz zapewnienia godziwych warunków w pomieszczeniach mieszkalnych. W okresie dyktatury biurokratycznej własne mieszkanie pozostawało często towarem luksusowym. Dziś towarem luksusowym staje się nieraz już sam dach nad głową. Wątpliwe jednak, by nawet po tragedii w Kamieniu Pomorskim podjęto na ten temat rzeczywistą publiczną debatę.

Autor: Paweł Michał Bartolik
Źródło: Trybuna Robotnicza


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.