Liczba wyświetleń: 1408
Polacy rocznie marnują dwa miliony ton jedzenia, które z różnych powodów trafia do śmietnika. W reakcji na to zjawisko na jednym ze szczecińskich osiedli pojawił się w śmietniku nietypowy regał. Można na niego odstawić nadającą się do zjedzenia żywność, która komuś jeszcze może się przydać.
Według sondażu Federacji Polskich Banków Żywności do wyrzucania jedzenia przyznaje się co trzeci Polak. W tym samym czasie prawie 7,5 procent obywateli Polski żyje w skrajnej biedzie.
Pierwszy punkt do zostawiania jedzenia pojawił się w śmietniku na osiedlu Bandurskiego w Szczecinie. Akcja spotkała się z takim zainteresowaniem, że powstał już drugi. Być może pojawi się ich więcej.
Tego rodzaju miejsca na pewno nie będą stały odłogiem. Polacy są w pierwszej unijnej piątce jeśli chodzi o marnowanie jedzenia. „W Polsce marnuje się dziewięć mln ton jedzenia rocznie, z czego Polacy w swoich gospodarstwach domowych marnują około dwóch milionów ton. Najwięcej marnujemy produktów świeżych, które szybko się psują” – mówi Alina Karczewska z Federacji Polskich Banków Żywności. Najczęściej wyrzucamy, bo kupiliśmy za dużo i nie zdążyliśmy zjeść przed upłynięciem terminu ważności.
Źródło: NowyObywatel.pl
Tylko nikt nie bierze pod uwagę jednego faktu, że coraz częściej np. pieczywo prawie nie nadaje się do spożycia, ponieważ ma wstrętny smak. Znowu wszystko wydaje się być podporządkowanie maksymalizacji zysku. Piekarnie, nawet te na wsiach (gdzie kiedyś chleb był najsmaczniejszy) kupują chyba najtańszą mąkę – prawdopodobnie sprowadzaną z U.E. – i w rezultacie chleb jest jadalny tylko pierwszego, najwyżej drugiego dnia po wypieku, natomiast trzeciego dnia nadaje się wyłącznie do wyrzucenia, zasuszenia, utylizacji itp. Powyższe zaczyna dotyczyć niestety coraz większej ilości artykułów spożywczych. Na przykład pomidory z tego owada, który się rozpanoszył w Polsce, właściwie nie nadają się do spożycia, są bez zapachu, smaku i wodniste, nadają się jedynie do wyrzucenia, chyba że ktoś ma działkę i przeznaczy je na kompost. Generalnie w Polsce pojawia się coraz więcej obcej, bezsmakowej żywności pochodzącej z U.E., więc niech się nie dziwią, że będzie coraz więcej wyrzucanej na śmietnik!
@Piechota
kiedyś w piekarni potrzebny byl ciastowy i piecowy
zakwas wyrabiany był 3 razy, potem na zakwasie i drożdzach robilo się chleb, piecowy pilnował tzw gary zanim chleb wyrósł i piekł go na wage-jak za bardzo napalił chleb za ciemny, za mało-chleb blady…
teraz masz worek mieszanki, wode i mąke ktora ma kwasek cytrynowy dla białego koloru, zakwas jak już to w worku albo wiadrze na „smaka”, jest aromat (sic!) chlebowy dla zapachu chleba to i produkt jest klasy 'I’m lovin it”
uprawy rolnicze to samo-ogórki na sprzedaż mają kompletnie inny kolor jak te dla siebie+zaprzyjażnieni klienci-jakbyś z pudełka wziął jasno i ciemno zieloną kredke (to samo pole, nasiona, uprawa…)
to był jeden z powodów dlaczego mieszkam na wsi-kompotu z mirabelek żadna pepsi nie przeskoczy choć żyje się ciężko-za to domowa apteczka to poloplaster, aspiryna, spirytus do odkażania, 20-30 gatunków ziół w ogródku babci i 2 odmiany aloesa na parapecie
a tak poza tematem-jak mam czasem rozwolnienie to dwa bigmaki są lepsze niż antybiotyk-tylko kefirku potem trzeba popić…
No to zazdroszczę tej wsi, bo ja zawsze marzyłem i nadal marzę żeby uciec na wiochę, bo już dobrej cebuli nie ma nawet w warzywniakach. Teraz jest cebula jakaś taka co ma grube te warstwy i jej soczystość i smak nie dorównuje tej co jeszcze była kilka, kilkanaście lat temu. Podejrzewam, że U.E. skaża Polskę nasionami modyfikowanymi.
@Piechota
mowisz o warzywach kupowanych czy wychodowanych w doniczce/na działce?
parapetowe uprawy są bardzo trudne bo ciężko utrzymać dobre warunki
a w jakiej aglomeracji miejskiej mieszkasz? może spróbuj na ogłoszeniach drobnych poszukać jakiegoś drobnego rolnika co próbuje sprzedać koze/ciagnik/cokolwiek zadzwon i zapytaj czy nie można by sie dogadać że raz na dwa tygodnie jedziesz do niego jak do warzywniaka i odkupujesz cześć tego co choduje? jak trafisz kogoś takiego jak np my albo kilku moich znajomych to masz prosty dostęp do wiejskiej zywności
sam jestem umówiony na jesień na wymiane wiśni wysokoprzetworzonych na ogórki konserwowe po meksykańsku :)))
powodzenia
Dziękuję. Być może na starość uda mi się spełnić marzenie mieszkania w drewnianej albo glinianej chałupie, poza hałaśliwym, smrodliwym miastem i chociaż przez ostatnich kilka lat pojeść swojego żarcia, nawet robaczywego ale ze smakiem i bez krzty chemii.