Get Up! Sign Up?!

Opublikowano: 21.11.2010 | Kategorie: Prawo

Liczba wyświetleń: 934

10 grudnia 1948 roku Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych przyjęło Powszechną Deklarację Praw Człowieka – dokument, które w zamyśle swoich twórców miał być gwarantem nienaruszalności pewnych podstawowych praw i wolności przysługujących każdemu człowiekowi. W pięćdziesiątą rocznicę tego wydarzenia Amnesty International rozpoczęła kampanię zbierania podpisów pod zobowiązaniem uczynienia wszystkiego co leży w mocy sygnatariusza, by prawa zapisane w PDPCz były przestrzegane na całym świecie. Wśród dziesięciu milionów zebranych przez aktywistów AI podpisów znalazł się m.in. autograf Lecha Wałęsy, który jak zapewne czytelnicy pamiętają, odmówił ułaskawienia Romana Gałuszki skazanego z pogwałceniem 18 art. tegoż dokumentu gwarantującemu każdemu „prawo do wolności myśli, sumienia i religii” na karę pozbawienia wolności za zgodną z sumieniem odmowę pełnienia służby wojskowej…

Ogromna liczba podpisów zebrana pod tym zobowiązaniem świadczy – przy wątpliwym założeniu, że każda z podpisujących się zapoznała się z tekstem Deklaracji (w myśl hasła promującego tę kampanię „Przeczytaj. Pomyśl. Podpisz!”) – iż poglądy promowane przez wolnościowców, tak anarchistów jak i klasycznych liberałów jeszcze długo nie będą się cieszyć powszechnym poparciem.

Jak sadzę nie ma powodu by przekonywać czytelników o celowości istnienia zapisów gwarantujących podstawowe swobody polityczne takie jak wolność słowa (tu wyjątkiem byliby zapewne „antyfaszyści” z Nigdy Więcej domagający się ograniczenia tego prawa dla osób nawołujących do waśni narodowych), sumienia, zgromadzeń i stowarzyszania się, równości wobec prawa, czy zakaz stosowania tortur.

Jednak już uważne zapoznanie się z artykułami PDPCz uznawanymi za tzw. prawa społeczno-gospodarcze (prawo do bezpłatnej nauki, zabezpieczenia społecznego, pracy i urlopu pracowniczego, czy prawo każdej osoby do „poziomu życia odpowiadającego potrzebom zdrowia i dobrobytu jej samej i jej rodziny, włączając wyżywienie, ubiór, mieszkanie…”) skłania do refleksji, iż ich powszechnie akceptowana wykładnia nie tylko nie przyczynia się do poszerzenia zakresu naszej indywidualnej wolności ale wręcz stanowi poważne dla niej zagrożenie. Ponieważ taka interpretacja, gości często także na łamach pism anarchistycznych (głównie w artykułach dotyczących skłotingu i tekstach o głodzie w Trzecim Świecie zamieszczanych w anarchopunkowych zinach) postaram się w kilku słowach odkryć przed czytelnikami tkwiące w takim rozumieniu niebezpieczeństwo.

W oparciu o stosowane przez państwa, które zobowiązały się do przestrzegania zapisów PDPCz kryteria, każdy człowiek na mocy praw natury (to na ich gruncie powstał ten dokument) ma prawo do odzienia, jedzenia, mieszkania, odpowiednich warunków egzystencji… Logicznym następstwem takiego postawienia sprawy jest stwierdzenie, iż skoro mam naturalne prawo do wszystkich tych rzeczy, to ktoś musi mieć obowiązek zapewnienia ich realizacji. „Prawo” takie nie ma bowiem żadnego znaczenia, jeśli nie jest połączone z władzą zmuszania innych do zapewnienia nam tych dóbr. Pojawiają się zatem pytania: „Kto jest zobowiązany do zagwarantowania mi satysfakcjonującego mnie poziomu życia?” i „Kto ma prawo do wymuszania realizacji tych zobowiązań?”.

Twórcy Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka nie odpowiadają na to pytanie wprost. Praktyka państw-sygnatariuszy wskazuje jednak wyraźnie, iż OBOWIĄZKIEM TYM ZOSTALIŚMY OBCIĄŻENI MY WSZYSCY. Instytucja podatków ma w zamyśle gwarantować „bezpłatność” nauki, służby zdrowia, zapewniać nam zabezpieczenie na starość czy na wypadek jakiegoś nieszczęścia uniemożliwiającego nam podjęcie pracy zarobkowej. Jak wygląda realizacja tych „praw” w rzeczywistości wie każdy obywatel tego kraju. Przymus fiskalny za pomocą, którego państwo finansuje nam „bezpłatne” usługi, ceny minimalne i cła zaporowe „chroniące” miejsca pracy, „społecznie pożyteczne” zamówienia publiczne finansowane z naszych pieniędzy, często bez naszej zgody i bez uwzględnienia realiów ekonomicznych, obowiązek opłacania składek w państwowym funduszu opieki socjalnej, czy ustawowe płace minimalne pozbawiające znaczną część osób słabo wykształcony możliwości podjęcia pracy w określonym zawodzie… A to przecież jedynie powierzchnia na co dzień stosowanych ograniczeń naszego prawa – leżącego u podstaw wszystkich wolnościowych programów – do użycia własnych zdolności wedle naszej woli (przy założeniu, że nie naruszamy przy tym prawa innych do czynienia tego samego). Ale jak stwierdza 29 art. PDPCz każdy może być ograniczony w korzystaniu ze swych praw w celu zapewnienia porządku publicznego i powszechnego dobrobytu w społeczeństwie demokratycznym.

Czy jednak pokrótce przeanalizowana wykładnia tych praw jest jedyną? Czy w oparciu o zawarte w PDPCz prawa „społeczno-gospodarcze” nie można by stworzyć prawdziwie wolnego społeczeństwa? Otóż nie, możliwe są również bliższe naszym poglądom interpretacje. Co prawda pewne zawarte w PDPCz zapisy są w jawnej sprzeczności z wyznawanymi przeze mnie zasadami (jestem, czy też uważam się za libertarianina – anarchokapitalistę) i z mojego punktu widzenia winny one ulec jak najszybszemu zapomnieniu, jednak za Miltonem Friedmanem twierdzę, że „każdy winien mieć swobodę używania swoich człowieczych zdolności by zdobywać pokarm, odzież, schronienie i opiekę lekarską – albo własnym przemysłem, albo przez dobrowolną współpracę z innymi.” Ta interpretacja jest zasadą wolnego społeczeństwa organizowanego przez swobodną kooperację.

Ile osób podpisujących się pod zobowiązaniem „uczynienia wszystkiego co w mojej mocy by prawa zawarte w PDPCz były przestrzegane na całym świecie” myślało właśnie w ten sposób? Na podstawie obserwacji życia politycznego z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że niewielu. I nie jest to przychylna nam prawda…

Na koniec by uprzedzić ewentualne ataki na Amnesty International, której notabene jestem aktywnym członkiem, pragnę zaznaczyć, iż organizacja ta w swej pracy działa jedynie w oparciu o prawa polityczne zawarte w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, które skrótowo wyliczyłem na początku tego artykułu, zaś kampania promująca całość dokumentu wzbudziła wewnątrz naszego grona pewne kontrowersje, które sprawiły, iż w Polsce zebrano niewiele ponad 5000 podpisów pod wspomnianym już zobowiązaniem (stanowi to znikomy procent całej liczby zebranych podpisów – przypominam 10 milionów!!!).

Autor: Włodzimierz Gogłoza
Zdjęcie: Jas’n
Źródła: “Gazeta An Arché” nr 55 (z 1998 r.) i Libertarianizm


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

8 komentarzy

  1. W. 21.11.2010 08:12

    Mentalność naszego polskiego narodu jest taka, że zamiast walczyć o prawa człowieka dla wszystkich ludzi, by każdy mógł z nich korzystać, wolimy walczyć o pozbawianie praw człowieka grup społecznych, których nie lubimy. Dlatego zebrano tylko 5000 podpisów. Nie potrafimy razem współdziałać z innymi, ale potrafimy działać przeciwko nim.

  2. Raptor 21.11.2010 12:50

    Tej lasce z tabliczką coś bardzo jest do śmiechu… dziwnie to się ma do jej treści 🙂

  3. Trinollan 21.11.2010 13:45

    Zastanawiam się, czy liczba podana przez tę ‘laskę z tabliczką’ ma w jakikolwiek sposób szokować.

  4. W. 21.11.2010 13:47

    @realista
    Masz rację, tym razem celowo generalizuję. Generalizując w ten sposób chciałem wygenerować dyskusję na ten generalnie ważny temat. I bynajmniej nie o generałach, ale generalnie o naszej generacji.

    @raptor i trinollan
    A może zamiast koncentrować się na minie tej grubaski, która pewnie chciała uśmiechnąć się do obiektywu, ale niespecjalnie jej wyszło, warto byłoby podyskutować o treści artykułu?

    Czy prawa człowieka przysługują wszystkim ludziom i wszyscy powinni wzajemnie wspierać się w ich przestrzeganiu, czy tylko niektórym (np. większości, która decyduje, albo grupom społecznym z których poglądami się zgadzacie)? Jak to widzicie, zwłaszcza w kontekście mniejszości religijnych, seksualnych, światopoglądowych (np. neofaszyści, komuniści) itd.

  5. Trinollan 21.11.2010 14:01

    @W.
    W którym miejscu koncentruję się na minie tej dziewczyny? Nigdzie. Natomiast to Ty dodałeś kolejny epitet dla niej… ‘grubaska’.
    Ponadto, chyba dla czczego uzupełnienia, zadałeś pytania ściśle retoryczne. Zdecydowana większość użytkowników Wolnych Mediów (przynajmniej tych wypowiadających się, na podstawie czego czynię tę obserwację) albo wyznaje zasadę “nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe” wyraźnie ją zaznaczając, albo wyznaje tolerancyjny liberalizm etyczny i społeczny. Jedno i drugie się nie wyklucza, ale efekt jest bardzo podobny.
    Nawet gdy toczą się dyskusje o in vitro czy aborcji, to część przeciwników tych zabiegów/metod przyznaje, iż wolności drugiej stronie odbierać nie zamierza.

    Tu natomiast mamy prawa/wolności jeszcze szersze, bo są one nadane (przez ludzi, ale to inna sprawa) wszystkim ludziom bez wyjątku.

  6. Velevit 21.11.2010 14:58

    @W. “(…) zamiast walczyć o prawa człowieka dla wszystkich ludzi, by każdy mógł z nich korzystać, wolimy walczyć o pozbawianie praw człowieka grup społecznych, których nie lubimy. Dlatego zebrano tylko 5000 podpisów. Nie potrafimy razem współdziałać z innymi, ale potrafimy działać przeciwko nim. (…)”

    To zupełnie normalne zachowanie w królestwie zwierząt, to wewnątrzgatunkowa walka o dominację. W ten sposób dokonuje się selekcja naturalna, silniejsze i lepiej przystosowane osobniki czy grupy osobników zwiększają w ten sposób swoje szanse na przetrwanie, zwiększając jednocześnie szanse na przetrwanie całego gatunku, a nawet ekosystemu! Może brzmi to groteskowo ale tak działa mechanizm natury, który umożliwia utrzymanie równowagi. W chwili obecnej człowiek i tak już bardzo tę równowagę naruszył. Jeżeli dalej będziemy się tak beztrosko mnożyć albo mnożyć jeszcze bardziej gdy wszystkim będzie tak dobrze i każdego będzie na to stać, to unicestwimy się i zostawimy po sobie zgliszcza. Gdyby każdemu dać w chwili obecnej równe szanse doprowadziłoby to do rychłej katastrofy.

    Człowiek najpierw musi nauczyć się kontrolować, wyciszyć instynkty i popędy, które zapewniały mu przetrwanie dotychczas. Póki co wciąż jesteśmy jeszcze tylko nieświadomymi swoich poczynań zwierzętami, którymi kieruje zespół zakodowanych schematów zachowań. Chodzi mi o to, że człowiek musi nauczyć się kontrolować własny rozwój, liczebność, mądrze prosperować dostępnymi surowcami itd. I nie mam tu na myśli przeprowadzania planowanych depopulacji czy ograniczania prawem liczby narodzin, zużycia surowców itd. Rzecz w tym żeby ludzie byli na tyle świadomi, żeby nie trzeba było tego robić. Dopóki się tego nie nauczymy, dopóki nie nauczymy się świadomie wprowadzać równowagi do naszej egzystencji w ekosystemie, będzie to robić za nas matka natura, pod postacią naszych instynktów, zakodowanej agresji i konfliktowości, lub też sprawę załatwią ograniczenia ekosystemu, głód czy jakaś inna katastrofa ekologiczna.

    Pozdro 🙂

  7. W. 21.11.2010 16:20

    @trinollan
    Zwracam honor. Nie koncentrujesz się na minie grubaski tylko na haśle które trzyma. Będą ją nazywać grubaską i nie po to by się z niej nabijać, ale dlatego, że dla mnie każda osoba o porównywalnej lub większej objętości ciała jest gruba, więc jest grubasem albo grubaską. Tak samo jak istnieją chudzielcy. Czemu uważasz, że nazwanie osoby grubej grubasem jest “epitetem”? To fakt a nie epitet. Dziewczyna na zdjęciu jest gruba, a zarazem wygląda sympatycznie.

    Jeżeli chodzi o resztę twojego komentarza, to moje pytanie nie było retoryczne, bo nieraz widziałem na WM komentarze osób, które mówią dużo o wolności, prawach człowieka, itd., a za chwilę wymieniają grupy, które powinny być gorzej przez prawo traktowane z powodów np. innej orientacji seksualnej.

  8. Artur Marach 21.11.2010 22:17

    Sądzę że wszyscy się mylicie… to nie grubaska, to grubas:)

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.