Liczba wyświetleń: 2501
Słynący z licznych nakazów i zakazów rząd Prawa i Sprawiedliwości wymyślił kolejny zakaz – tym razem sprzedaży napojów energetycznych dla dzieci i młodzieży. Dlaczego?
Popularne energetyki to napoje zawierające kofeinę i inne substancje pobudzające, które mają poprawiać koncentrację, wydajność i nastrój. Są popularne wśród młodzieży, która często sięga po nie przed egzaminami, imprezami lub po prostu w celu pobudzenia się. Jednak niektórzy politycy wpadli na pomysł, by zakazać ich sprzedaży osobom poniżej 18. roku życia. Jak zwykle w takich sytuacjach, argumentują to ich „dobrem”.
Oczywiście zakaz energetyków dla młodzieży może być trudny do egzekwowania i łatwy do obejścia. Młodzież może kupować energetyki w internecie, za granicą lub poprosić o zakup starszych znajomych. Może też zastępować je innymi źródłami kofeiny, takimi jak kawa (w której zazwyczaj jest więcej kofeiny niż w energetykach), herbata czy tabletki. Zakaz może więc nie tylko nie rozwiązać „problemu” nadmiernego spożycia energetyków, ale też stworzyć rynek czarny i zachęcić do poszukiwania alternatywnych substancji.
Nie wszystkie energetyki też mają taką samą zawartość kofeiny i innych składników. Niektóre z nich są nawet porównywalne z napojami gazowanymi czy sokami owocowymi pod względem kaloryczności i wartości odżywczych. Zakaz energetyków może więc pozbawić młodzież możliwości wyboru napoju, który odpowiada jej preferencjom i potrzebom.
Generalnie zakazy są nieskuteczne i niecelowe. Zamiast zakazywać sprzedaży energetyków dla całej grupy wiekowej, lepiej byłoby edukować młodzież – jeśli energetyki są rzeczywiście takie złe – o składzie i działaniu tych napojów oraz o potencjalnych zagrożeniach związanych z ich nadużywaniem. Przy okazji można by promować zdrowe nawyki żywieniowe i styl życia, które zapewniają odpowiedni poziom energii i dobrego samopoczucia bez konieczności sięgania po sztuczne stymulanty.
Badania na temat energetyków przedstawił Instytut Staszica, powołując się na pracownię Indicator. Wynika z nich, że jedynie 15 proc. respondentów deklaruje, że w ich gospodarstwie domowym napoje energetyzujące spożywa osoba niepełnoletnia. Większość Polaków opowiada się przeciwko wprowadzaniu zakazu sprzedaży tego rodzaju produktów osobom, które nie ukończyły 18. roku życia.
Instytut Staszica w stanowisku ogłoszonym 28 lutego br. wskazał, że procedowane regulacje nie osiągną założonego celu. Podkreślono m.in., że uchwalenie wnioskowanych przepisów doprowadzić może do kuriozalnej sytuacji, w której nastolatek nie będzie mógł kupić napoju energetyzującego, ale bez przeszkód zamówi mocną kawę i nabędzie suplement diety, zawierający pobudzające substancje. W ocenie ekspertów Instytutu, w Polsce wdrożono by wówczas najbardziej restrykcyjne prawo w Europie.
Zamiast wprowadzania kontrowersyjnych przepisów, zdaniem Instytutu Staszica należy się skupić na:
– mobilizacji branży do podjęcia ogólnopolskiej kampanii skierowanej do wszystkich konsumentów, a uświadamiającej zagrożenia związane z nadużywaniem substancji pobudzających, zawartych w napojach,
– przedyskutowania kwestii zasadności, skuteczności i form regulacji reklamy napojów zawierających kofeinę i taurynę,
– limitach substancji pobudzających, zawartych w tego rodzaju napojach (kofeiny i tauryny).
Wykresy: Instytut Staszica
Źródło: Nczas.com
Można dywagacje filozoficzne prowadzić czy może być „dobry zakaz” czy też nie.
Obrońcom „energetyków” tego skrajnie niebezpiecznego syfu polecam się dokształcić i odwiedzić groby tych, których to parszywe świństwo zabiło i pogadać z tymi, których okaleczyło trwale.
Dostępność tego syfu dla dzieci jest jak dostępność alkoholu do pierwszego roku życia.
Tyle bo mi się nawet nie chce w tej oczywistej kwestii rozwijać.
To odwrócona psychologia. Za mało osób poniżej 18tki pije energetyki to wprowadźmy zakaz i będzie piło ich więcej:) proste!!! To że są szkodliwe wie każdy, kto się trochę interesuje żywnością
Tu się akurat zgodzę z ustawodawcą. Pierwszy krok do eliminacji syfu że spożywki. Po tym syfie dzieci później chorują na cukrzycę, hashimoto i inne choroby metaboliczne. A kretyni mieniący się rodzicami tych dzieci nie widzą problemu. „Skoro dopuścili do sprzedaży to znaczy że można.” Długa droga przed nami. Następne w kolejce są eliminacja chemii z pieczywa i wędlin.