Liczba wyświetleń: 1218
Izba Handlowa podlegająca Urzędowi Konkurencji i Konsumentów w praktyce przyznała rację rolnikom z AgroUnii, protestującym w ostatnich miesiącach przeciwko polityce zagranicznych marketów. Z przeprowadzonych przez nią kontroli wynika, że co dziesiąta partia sprzedawanych owoców i warzyw nie ma oznaczonego kraju pochodzenia, a wiele z zamieszczonych adnotacji jest z kolei nieprawdziwa.
Towary sprzedawane przez hipermarkety są sprawdzane praktycznie w całej Polsce. Inspekcja Handlowa w ten sposób kontroluje, czy sieci handlowe działające na terenie naszego kraju oznaczają oferowane produkty w odpowiedni sposób. W ostatnich miesiącach wielokrotnie udowadniano bowiem, że warzywa i owoce sprzedawane w największych marketach nie są oznaczane prawidłowo, lub też kupujący je klienci są okłamywani z pełną premedytacją.
Najwięcej o tym problemie mówili rolnicy zrzeszeni w ruchu AgroUnia. Wielokrotnie organizowali oni happeningi w Warszawie oraz w całym kraju, aby zwrócić uwagę na problem nieprawidłowego oznaczania warzyw i owoców. Pod naciskiem tej organizacji przed miesiącem rozpoczęto więc wspomniane kontrole, czego nie ukrywa nawet prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
Ogółem kontrolerzy Inspekcji Handlowej sprawdzili 1256 partii warzyw i owoców w 98 supermarketach. Z ich analiz wynika, że nieprawidłowości miały miejsce w 37 placówkach, a więc w 37,8 proc. wszystkich skontrolowanych. W 10 proc. przypadków sklepy w ogóle nie oznaczały kraju pochodzenia oferowanych przez siebie produktów. Najgorzej miały wypaść Delikatesy Centrum, ponieważ w tej sieci zakwestionowano 36,1 proc. partii warzyw i owoców, bo mimo umieszczonych informacji wcale nie pochodziły one z Polski.
Na podstawie: SpidersWeb.pl
Źródło: Autonom.pl
I co w związku z tym? Podjęte jakieś kroki, kary? czy takie ot sobie wyniki kontroli, o których nikt praktycznie nie usłyszy? Może ktoś coś wie jak to się odbywa.
A leming-kredyciarz i tak zeżre najtańsze co znajdzie w kororowym opakowaniu w zagranicznym sklepie, byle by bylo z danuna i innych montowni. Zapije do obiadu kolą bo w telewizorze widział w reklamie kredytu, że jakiś podrzędny piłkarzyk czy inny klaun tak robi, poźniej wchłonie LEK na wątrobe, podrapie sie po swym tłustym brzuszysku i rano pójdzie tyrać na swój 40-metrowy apartament. Wszak w polskim sklepie wstyd kupować a myślenie go tak boli, że lepiej jak inne muchy dreptać w kółko po desce klozetowej, zlizując co spadnie. I basta. Ale cóż, ten 1% jest tak znakomicie zorganizowany, wszystko mają przemyślane, nie dziwię sie im w ogóle, są swietni w tym co robią. Osobiscie mam do nich ogromny szacunek, że im się ta hodowla tak znakomicie rozwija.