Liczba wyświetleń: 1080
Bogdan Dzakanowski, inicjator i fundator tablicy im. Lecha Kaczyńskiego zamontowanej w pobliżu nowego mostu w Bydgoszczy, otrzymał od policji wezwanie na przesłuchanie. Tablica ufundowana przez Dzakanowskiego zniknęła kilka godzin po jej umieszczeniu. Później wyszło na jaw, że zdjęli ją pracownicy miejskiego ZDM i została zabezpieczona przez policję. W komendzie chciano nawet zwrócić tablicę, ale przełożeni… zabronili.
„Dziś w południe dziennikarze TVP Bydgoszcz zadzwonili do działacza opozycji demokratycznej, byłego radnego Bogdana Dzakanowskiego z zapytaniem, o której będzie odbierał tablicę z napisem „Most im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego”. Dziennikarze wyrazili chęć nagrania tego wydarzenia. Redakcja TVPB poinformowała pana Dzakanowskiego, że informację o planowanym zwrocie zagrabionego mienia otrzymała z policji” – mówi portalowi niezalezna.pl szef Klubu „Gazety Polskiej” w Bydgoszczy Krystian Frelichowski.
Okazało się, że dziennikarze TVP byli wcześniej poinformowani o odnalezieniu tablicy niż jej fundator. Zaskoczony Dzakanowski skontaktował się z policją, która potwierdziła możliwość odbioru.
„Na miejscu policjantka, prowadząca śledztwo, przeprosiła pana Dzakanowskiego i poinformowała, że właśnie otrzymała polecenie władz zwierzchnich zakazujące jej wydania zagrabionego mienia. Równocześnie wręczono panu Bogdanowi wezwanie na przesłuchanie w charakterze świadka z 30 grudnia 2013 r. w sprawie, o art. 63a paragraf 1 Kodeksu Wykroczeń” – informuje Frelichowski.
Art. 63a. § 1 – Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny.
Autorzy: oa, Krystian Frelichowski
Zdjęcie: Tomasz Jasiński
Źródło: Niezależna.pl
W ogóle co to za pomysł nazywania mostu im. Lecha Kaczyńskiego? Jakby nie zginął w katastrofie to za kilka lat zostałby rozstrzelany/powieszony za zdradę ojczyzny. Rozumiem, że ślepi fanatycy nie rozumieją sytuacji, w której znajduje się nasze biedne państwo, ale to nie sprawia, że mogą szastać tą nazwą na publicznej infrastrukturze. Teraz im. Kaczyńskiego, a co potem? Może im. Gierka, bo podniósł poziom życia Polaków, zaciągając kosmiczne pożyczki? Śmierć w katastrofie nie czyni z nikogo bohatera. Dla mnie większymi bohaterami są dzieci umierające na raka czy białaczkę, w dodatku oni nie są bandytami zdradzającymi ojczyznę, ich imionami można nazywać mosty i ulicę.
Nie wytrzymuję już tej filozofii „jestem w parlamencie więc wolno mi wszystko”.
Nie czepialiby się gdyby przy autostradzie postawiono znak „Autostrada im. premiera Donalda Tuska”
Dla mnie Lech niczym sobie nie zasłużył na takie traktowanie jak pochówek w Krakowie i Nazwanie części publicznej.Gadka o nim jest zbędna,w pełni się zgadzam z kolegom Biedakiem.
Prawie zgadzam się z @ biedakiem.
Prawie jednak czyni różnicę.
Chodzi mianowicie o bezmyślne powtarzanie propagandowego hasełka „długi Gierka”.
Fakty: za „czasów Gierka” pożyczono ~40 mld USD, a spłacono ~50 mld USD.
Chociaż nie ulega wątpliwości, że część pożyczonych pieniędzy została sprzeniewierzona, część nie za dobrze wydana, to jednak zbudowano wiele zakładów pracy, obiektów infrastrukturalnych i, przede wszystkim, kilka milionów mieszkań.
To „S” w latach ’80. XX w. doprowadziła do wstrzymania spłacania kolejnych rat i w ten sposób powstał dług w wysokości ~90 mld USD, z czego „łaskawie” ~połowy nam darowano.
Mikro, jak na standardy zadłużeniowe obecnego rządu.
Nie pamiętam w tej chwili, ile Polska uzyskała za „prywatyzację” tych wybudowanych za „długi Gierka” „”ruin”, ale było to znacznie więcej, niż te długi wyniosły.
Porównajmy korzyści jakie odniosła Polska, a z nią Polacy, z korzyściami odniesionymi przez nasz kraj z długów obecnych ekip rządzących. Wówczas się okaże, kto jest większym szkodnikiem.