Media nie mówią prawdy o Izraelu i Palestynie

Opublikowano: 01.10.2017 | Kategorie: Media, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1240

Odkąd jako nastolatek spędziłem dwa tygodnie w Egipcie – było to w styczniu 2001 roku, mniej niż rok przed 11 września – marzyłem o tym, żeby zostać niezależnym reporterem na Bliskim Wschodzie.

Jeden z hoteli w Gazie

Byłem zafascynowany terroryzmem, ideą, że ktoś może tak bardzo w coś wierzyć, że oddałby za to życie. Każdy dziennikarz chce pisać o wielkich historiach i myślałem, że Bliski Wschód jest największą z nich.

Postanowiłem więc tam pojechać. W 2015 roku, w wieku 32 lat, oglądałem z żoną mapę Bliskiego Wschodu, a na nasz nowy dom wybraliśmy Jerozolimę. Miasto nie tylko przypominało inne zachodnie miasta i było stosunkowo bezpieczne, ale znajdowało się też rzut kamieniem od najbardziej nagłośnionego na świecie konfliktu. Tamtego lata odeszliśmy z naszych posad w Nowym Jorku i przeprowadziliśmy się do Izraela.

Zapotrzebowanie na wiadomości z Izraela i Palestyny jest niewyczerpane, więc bez trudu znalazłem pracę po przeniesieniu się do Jerozolimy. Szybko zacząłem sprzedawać newsy wydawcom wiadomości w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Australii, a także wydawcy Al Jazeera English w Katarze.

Od samego początku było dla mnie oczywiste, że większość tych organizacji chciała otrzymywać wiadomości podkreślające cierpienia Palestyńczyków i obwiniające za nie Izrael. Tak jak napisał w „The Atlantic” Matti Friedman, były redaktor biura „The Associated Press” w Jerozolimie, wiadomości postrzegają „historię o Izraelu” jako opowieść o żydowskim upadku moralnym. Wydarzenia, które nie wspierają tej narracji, są często ignorowane.

Przez pierwsze kilka miesięcy w Izraelu byłem zadowolony, że opowiadam tę historię, ponieważ również w nią wierzyłem. Jak napisałem niedawno dla „The Jerusalem Report” miałem głęboko negatywną opinię na temat żydowskiego państwa, dopóki się tam nie przeniosłem. Wychowałem się w białym mieście w Nowej Anglii, gdzie każdy jest liberalnym demokratą. Z jakiegoś powodu wrogość wobec Izraela jest powiązana z liberalnym światopoglądem w Stanach Zjednoczonych (i w większości krajów europejskich). Będąc produktem tego środowiska uważałem, że Izrael jest tyranem i podstawową przeszkodą dla pokoju na Bliskim Wschodzie.

Ale sprawy zagraniczne zawsze zaczynają wyglądać inaczej, kiedy stają się lokalne, a nigdzie indziej nie jest to bardziej prawdziwe, niż w Izraelu. Zrozumiałem to pewnego słonecznego popołudnia niedługo po przeprowadzce do Jerozolimy. Tego dnia miałem zdawać relację z palestyńskich protestów w izraelskim więzieniu w pobliżu Ramallah. Pojechaliśmy tam razem z reporterką „The Independent” i wpadliśmy na grupę około 100 palestyńskich demonstrantów, którzy maszerowali w kierunku więzienia.

Kiedy tam przybyli, kilku izraelskich żołnierzy wyszło im na spotkanie. Palestyńczycy szybko zablokowali drogę płonącymi oponami, tak żeby uniemożliwić Izraelczykom ucieczkę. Przybywało coraz więcej protestujących – nie wiem skąd – ale wkrótce zobaczyłem jak kłębią się na wzgórzach powyżej więzienia, zamaskowani, w kefijach. Wyglądało to jak scena z „Gry o tron”. Niektórzy mieli noże zatknięte za pasy. Inni przynieśli składniki na koktajle Mołotowa. Zajęli stanowiska na wzgórzach nad więzieniem i zaczęli miotać z ogromnych proc skałami i kawałkami betonu w kierunku sześciu izraelskich żołnierzy znajdujących się poniżej. Przewaga liczebna Palestyńczyków była tak wielka, że zacząłem wątpić w narrację, że Izrael to Goliat, a Palestyńczycy to Dawid – tutaj wyglądało to dokładnie na odwrót.

Kiedy kilka miesięcy później odwiedziłem Strefę Gazy, znowu zobaczyłem różnicę pomiędzy rzeczywistością i tym, jak dziennikarze przedstawiają to miejsce. Czytając o Strefie Gazy w wiadomościach, można było pomyśleć, że całe to miejsce leży w gruzach, że wygląda mniej więcej tak jak Homs czy Aleppo. W rzeczywistości Gaza niczym nie różni się od dowolnego miejsca w świecie arabskim. W ciągu ośmiu dni spędzonych w Strefie nie widziałem ani jednego zniszczonego wojną budynku, dopóki specjalnie o to nie poprosiłem osoby, która się mną opiekowała. W odpowiedzi zabrano mnie do Shujaya, dzielnicy Gaza City, która jest znaną twierdzą Hamasu i nadal widać w niej zniszczenia z czasów wojny z 2014 roku.

Czy zniszczenie w Shujaya były szokujące? Tak. Ale były skoncentrowane i wcale nie wskazywały na to, jak wygląda reszta Gazy. Reszta Strefy Gazy nie różni się zbytnio od wielu krajów rozwijających się: ludzie są biedni, ale potrafią zadbać o siebie, a nawet dobrze się ubierać i być szczęśliwymi przez większość czasu. Właściwie w Strefie są też całkiem ładne miejsca. Jadłem w restauracjach, w których stały marmurowe stoły, a kelnerzy nosili kamizelki i krawaty. Widziałem wielkie wille przy plażach, które nie różniły się niczym od tych w Malibu, a po drugiej stronie ulicy odwiedziłem nowy meczet, którego budowa kosztowała 4 miliony dolarów .

Czy Gazańczycy znoszą niesamowite trudy? No jasne. Czy większość z nich mieszka w zniszczonych budynkach, pozbawionych ścian, jak to często przedstawiają serwisy informacyjne? Absolutnie nie. Nie odmawiam im prawa do marmurowych stołów ani will przy plażach. Jak wszyscy ludzie chcą się dobrze czuć i cieszyć się życiem. Wydaje mi się jednak to dziwne, że od czasu do czasu w zagranicznych wiadomościach nie pojawia się artykuł o bogatych dzielnicach Strefy Gazy lub o meczetach za miliony. Wolą się skupiać się na niewielkim fragmencie Strefy, która nosi ślady uszkodzeń z wojny z Izraelem z 2014 roku (wojny, którą zaczął Hamas), ponieważ to potwierdza narrację, że Izrael jest supermocarstwem w brutalny sposób traktującym Arabów z powodu własnych egoistycznych celów, a jest to narracja, którą wiele osób chce słyszeć.

Nieważne, że wolność prasy w Strefie Gazy i wszędzie w świecie arabskim praktycznie nie istnieje. Pod wieloma względami próba pisania reportaży z Gazy była absurdalnym i niebezpiecznym przedsięwzięciem. W ciągu jednego tygodnia w Strefie Gazy miałem problemy z Hamasem w dwóch różnych przypadkach, za złamanie ich surowych zasad dla prasy. Przy pierwszej okazji mój przewodnik i ja byliśmy na deptaku przy plaży w mieście Gaza, rozmawialiśmy z ludźmi o zbliżających się wyborach w Strefie (które później zostały anulowane, co nie było zaskoczeniem, ponieważ większość arabskich przywódców nienawidzi demokracji). Po około 15 minutach zbliżył się do nas młody człowiek ubrany w koszulę i spodnie, chwilę rozmawiał po arabsku z moją przewodniczką – a rozmowa ta wydawała się nieprzyjemna – następnie moja przewodniczka powiedziała, że musimy natychmiast wyjechać, ponieważ był to oficer wywiadu Hamasu i był niezadowolony, że zadajemy ludziom polityczne pytania.

Przy drugiej okazji, kiedy moja przewodniczka i ja fotografowaliśmy zniszczone budynki w Shujaya, dwaj żołnierze Hamasu, żaden z nich nie mógł mieć więcej niż 25 lat, podjechali do naszego samochodu, wzięli nasze legitymacje, skonfiskował aparat i odprowadził nas do koszar, w których grupa urzędników Hamasu szczegółowo nas przesłuchała. Pytali, kim jesteśmy i dlaczego robiliśmy zdjęcia. Przejrzeli wszystkie zdjęcia w aparacie, zanim pozwolili nam odejść. Moja przewodniczka była najwyraźniej wstrząśnięta. I trudno ją za to winić: Hamas często aresztuje, bije, a czasem nawet torturuje dziennikarzy, którzy przedstawiają ich w złym świetle.

Podczas pobytu w Izraelu zauważyłem, że wielu dziennikarzy myślało o sobie jako o obrońcach. Mówili o dziennikarstwie jako o sposobie na oddanie głosu słabszej stronie, a dla zbyt wielu z nich Palestyńczycy byli tymi słabszymi. Dobre dziennikarstwo nie staje po niczyjej stronie. Ono mówi prawdę, niezależnie od tego, kto wypada dobrze, a kto wypada źle. Ponieważ prawda nie ma uczuć.

Biorąc to pod uwagę, być może nie jest zaskoczeniem, że dziennikarze w Izraelu i na terytoriach palestyńskich mają tendencję do zbliżania się do pracowników agencji zajmujących się prawami człowieka. Obracają się w tych samych kręgach, wychodzą razem wieczorami coś zjeść i się napić. Być może dlatego prawie każdy artykuł w internecie dotyczący Izraela zawiera cytaty z ONZ, Amnesty International, Human Rights Watch lub innej organizacji pozarządowej. Reporterowi łatwo jest je cytować, ponieważ w łatwy i zrozumiały sposób dostarczają wszystkich potrzebnych informacji.

Podziwiam ogrom pracy, którą te organizacje pozarządowe wykonują. Problem polega na tym, że często działają w sposób, który jest stronniczy w stosunku do Izraela. Zbyt często obwiniają o palestyńskie cierpienia Izrael, nie wspominając słowem o bezwzględności i zepsuciu przywódców palestyńskich, którzy ponoszą znaczną część winy za ból swojego ludu. Grupy te mają swoją własną agendę, ale ponieważ ich obraz w oczach opinii publicznej jest atrakcyjny – przedstawiają się jako rzecznicy prześladowanych, a większość liberałów mieszkających w Stanach Zjednoczonych i Europie wierzy im na słowo.

Półtoraroczna praca reportera w Izraelu nie zniszczyła mojej wiary w dziennikarstwo. Zwiększyła jednak mój sceptycyzm, czy dobrze robi ono światu. Osiem lat pracy w mediach spowodowało, że jestem coraz bardziej zaniepokojony tym, jak bardzo stają się stronnicze. Grupą docelową wydawców wiadomości stali się w mediach społecznościowych milenialsi, którzy wolą dostawać potwierdzenie własnych opinii, niż zrównoważone i obiektywne artykuły. Ta publika nie chce, żeby ktoś stawiał wyzwania jej uprzedzeniom.

Jeśli media mają istnieć tylko po to, żeby potwierdzać to, w co już wierzymy, staniemy się tylko jeszcze bardziej podzieleni, a na świecie będzie coraz więcej konfliktów.

Autorstwo: Hunter Stuart
Tłumaczenie: Xsara
Źródło oryginalne: HonestReporting.com
Źródło polskie: Euroislam.pl


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

4 komentarze

  1. Herstoryk 02.10.2017 01:55

    Artykuł pochodzi z witryny organizacji “Honest Reporting”. Została ona założona przez żydowskich studentów w Wlk. Brytanii w dzień święta Jom Kippur w 2000 r., w celu demaskowania rzekomo anty-izraelskiego nastawienia zachodnich mediów. Obecnie zarejestrowana w USA jako organizacja charytatywna, działalność wydawnicza jest jednak skoncentrowana w Al-Kuds (Jerozolimie). Redaktor naczelny, Simon Plosker, jest rezerwistą izraelskiej armii, weteranem jej biura prasowego. Honest Reporting ma filie w Wlk. Brytanii, Kanadzie, Italii i Brazylii. Nazwana “pro-izraelską grupą nacisku” przez “American Journalism Review”. Oskarżana o organizowanie “polowań na czarownice” – akcji wysyłania do mediów ostrych protestów przez “oburzonych czytelników” w reakcji na artykuły/informacje demaskujące/krytykujące izraelskie zbrodnie (Wikipedia, https://en.wikipedia.org/wiki/HonestReporting).

    Witryna Media Bias Fact Check ocenia jej publikacje jako na ogół wiarygodne, ale o silnie pro-izraelskim przegięciu – https://en.wikipedia.org/wiki/HonestReporting
    Jest to jednoznacznie potwierdzone przez opis “Misji” tej organizacji – http://honestreporting.com/mission/
    Euroislam – witryna organizacji o silnym pro-izraelskim przegięciu, oskarżanej o islamofobię. Patrz https://wolnemedia.net/osmiornica-podzegaczy-nienawisci-3/

  2. jurijdawidow 02.10.2017 07:23

    Bardzo cenny komentarz.
    (+)
    Masz ode mnie plusika:)

  3. Dorota Nawigatorka 02.10.2017 13:08

    Jesli sie ma jakiekolwiek watpliwosci, co do istoty wydarzen, wystarczy zobaczyc mapy ziem Izraela i Palestyny na przestrzeni lat. Wypieranie tych drugich z ich ziemi przez tych pierwszych na wielka skale jest faktem, jest ta ‘prawda bez uczuc’.

  4. sync 02.10.2017 17:32

    Strefa Gazy nie leży w gruzach. To nawet nie jest śmieszne to tragikomedia. Przecież nawet szkoły i szpitale Żydzi zniszczyli, no bo przecież tam się zawsze terroryści chowają. 🙂 Do tego jeszcze zdjęcie pięknego hotelu 🙂 No tak w Egipcie też są piękne hotele, a wystarczy zboczyć z głównego szlaku, aby znaleźć obciętą głowę kozy leżącą od tak sobie na ulicy.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.