Liczba wyświetleń: 1014
Zimbabwe jako drugi kraj w Afryce zalegalizowało uprawę do celów medycznych i naukowych. Pierwsze było Lesotho.
Nadal spożywanie marihuany w celach rekreacyjnych jest nielegalne, jednak można już składać wnioski o zgodę na podjęcie uprawy w celach medycznych i badawczych. Do tej pory groziło za nią (niezależnie od motywacji) do 12 lat pozbawienia wolności.
Nastąpił zwrot w polityce wewnętrznej – do tej pory pory posłowie opowiadający się za legalizacją byli wyśmiewani i traktowani jako rzecznicy nieistotnej sprawy. Natomiast teraz w ślady Zimbabwe zamierzają pójść także Malawi i Ghana. W RPA sytuacja nadal jest niejasna: w ubiegłym roku sąd zalegalizował uprawę na własne potrzeby – ale rząd odwołał się od wyroku i sprawa utknęła w tamtejszym Trybunale Konstytucyjnym.
Tymczasem Afryka pod względem zarówno konsumpcji, jak i produkcji marihuany, ustępuje jedynie Ameryce Północnej i Południowej, choć w większości krajów jest ona prawnie zabroniona.
Większość upraw marihuany w Zimbabwe zaspokaja lokalne potrzeby, mała część jedzie do RPA. Rząd od lat zwraca uwagę na fakt, że marihuana jest najłatwiej dostępnym środkiem odurzającym na terenie kraju, nadużywa go według państwowych danych od 6 do 16 procent uczniów szkół średnich, stąd opory przed legalizacją i strach przed wdrożeniem procedur dopuszczających marihuanę jako pomoc w leczeniu. Jednocześnie farmy oferujące marihuanę świeżą oraz przetworzoną (w formie suszu lub oleju) mają pomóc zwalczyć bezrobocie i przyciągnąć inwestorów.
Autorstwo: WK
Źródło: Strajk.eu
Skąd tak pewność autorów że opory przed legalizacją wynikają z troski o uczniów?
Ja bym na pierwszym miejscu umieścił troskę o zyski ze sprzedaży konkurencyjnych syntetycznych środków leczniczych.
Jednocześnie doceniam autorów za wskazanie jako (potencjalnego) problemu – nadużywania marihuany a nie jej używania.
Nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego przestrzega się przed UŻYWANIEM marihuany a NADUŻYWANIEM alkoholu a nie odwrotnie albo tak samo (nadużywaniem jednego i drugiego).
@gajowy
Mam wątpliwości, czy to bigpharma jest przeciwnikiem nr 1. Grup lobbujących za pozostawieniem marihuany w kryminale można wyliczyć więcej: producenci bawełny i innych roślin z przeznaczeniem na tekstylia – marihuana stanowi łatwą w uprawie konkurencję; producenci alkoholu i tytoniu – tu konkurencja wśród używek; obecni producenci marihuany w czarnej strefie – dla nich skończyłby się złoty biznes; i wreszcie konserwatywno-religijne środowisko – w pewnym sensie również konkurencja (opium dla mas może być tylko jedno). Kto ma najsilniejszy wpływ na ustawodawców – nie wiem.