Zadeklarowane partnerstwo w świetle Realpolitik

Opublikowano: 12.04.2015 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 553

Prezydent RP Bronisław Komorowski w dniach 08–09.04.2015 r. rewizytował w Kijowie swego ukraińskiego odpowiednika. Pretekstem do jej odbycia była jednak nie tylko kurtuazja dyplomatyczna, lecz także 75. rocznica mordu katyńskiego oraz w szerszej perspektywie – animozje na linii Warszawa-Moskwa, związane z konfliktem donbaskim.

W podtekście mogło także chodzić o uniknięcie kolejnych kontrowersji polsko-polskich – z powodu toczącej się w tym roku kampanią wyborczą na urząd prezydenta oraz parlamentu – związanych z 5. rocznicą tragedii smoleńskiej. Punktem kulminacyjnym pobytu w Kijowie było oczywiście – oprócz wizyty w Bykowni, gdzie pochowano w 1940 r. zamordowanych oficerów WP i innych funkcjonariuszy państwowych – jego wystąpienie na forum Rady Najwyższej. Wbrew propagandzie sukcesu nie było to pierwsze przemówienie prezydenta RP przed wspomnianym gremium, gdyż takowe miał już 21.05.1997 r. Aleksander Kwaśniewski [1]. Polski polityk, przemawiał w sali obrad, gdzie parlamentarzyści ukraińscy stawili się in gremium, w obecności korpusu dyplomatycznego i licznych ekip dziennikarskich.

I

Bronisław Komorowski rozpoczął swe wystąpienie od przypomnienia, iż Polska i Ukraina przez całe stulecia stanowiła jeden ośrodek siły stanowiący część cywilizacji europejskiej. Mówiąc natomiast o tragicznych kartach historii nie omieszkał on dość kurtuazyjnie zauważyć, ze „Mimo to, w okresie zniewolenia przez wielkie dziewiętnastowieczne imperia i Polacy i Ukraińcy ulegli złowrogim podszeptom i ich narodowowyzwoleńcze dążenia zostały w niemałej mierze skierowane przeciwko sobie. Tragiczne apogeum konfliktu nastąpiło w latach II wojny światowej, gdy przelało się tyle niewinnej krwi polskiej i ukraińskiej. Pamiętajmy więc – gdy Polacy i Ukraińcy stawali przeciwko sobie, zawsze korzystał z tego ktoś trzeci; ktoś, kto czyhał na naszą niepodległość i na naszą wolność” [2]. Analizując wątek historyczny prezydent stale eksponował potrzebę dalszego kontynuowania dialogu polsko-ukraińskiego.

Natomiast, jeśli chodzi o współczesność to jednoznacznie napiętnował on politykę rosyjską wobec Ukrainy, szczególnie w kwestii aneksji Krymu i wojny w Donbasie. „Dzisiaj musimy – mówił prezydent – razem powiedzieć więcej – nie będzie stabilnej, bezpiecznej Europy, jeśli jej częścią nie stanie się Ukraina. Drzwi do struktur świata zachodniego, a szczególnie do Unii Europejskiej, muszą pozostać otwarte, muszą być otwarte dla Ukrainy. Znając uwarunkowania i niełatwe do osiągnięcia kryteria, Ukraina podejmuje w tych sprawach swój własny wybór. Nikt jednak nie powinien ograniczać ukraińskiego prawa do tego wyboru, prawa do takich właśnie dążeń. Tym bardziej, że Ukraińcy słowem i czynem dowiedli już, że widzą swoją przyszłość w wolnej, demokratycznej i bezpiecznej Europie” [3]. Także z pełnym entuzjazmem odniósł się do wszelkiego rodzaju projektów okcydentalizacji oraz wstąpienia wspomnianego kraju do struktur euro-atlantyckich, choć w zastanej rzeczywistości geopolitycznej, żaden liczący się ośrodek siły nie zamierza wspierać jego aspiracji w ramach Unii Europejskiej, jak i Paktu Północnoatlantyckiego. Czasem jest wręcz przeciwnie – Niemcy, Francja – bardzo „alergicznie” reagują na tego rodzaju propozycje.

Z pełnym entuzjazmem odniósł się on także do dokonań EuroRewolucji. „Siłą jednoczącą Ukrainę jest Wasze szczególne poczucie godności narodowej i miłość do swojej ziemi. Proeuropejska Rewolucja Godności, której bohaterom oddawaliśmy 22 lutego wspólny hołd w Marszu ulicami Kijowa, trwa nadal. Zakończył się etap pierwszy protestu. Ukraińcy dokonali demokratycznego wyboru nowych władz. Nastał dla Ukrainy i Ukraińców czas wytężonej pracy na rzecz budowania nowego suwerennego państwa i obrony jego terytorium. Dla wszystkich bez wyjątku – gdyż w czasie Rewolucji Godności oraz wojny w Donbasie umocnił się polityczny i obywatelski naród ukraiński, naród zjednoczony w swoim dążeniu” [4]. Warto jednak we wspomnianym kontekście zapytać o rolę B. Komorowskiego w czasie rewolucyjnego Majdanu, zwłaszcza, że jego poprzednicy – A. Kwaśniewski w czasie Pomarańczowej Rewolucji (2004) oraz Lech Kaczyński podczas wojny sierpniowej w Gruzji (2008) prowadzili dość aktywną działalność dyplomatyczną, która – w opinii wielu komentatorów – okazała się punktem zwrotnym w czasie wspomnianych kryzysów?

Prezydent RP wówczas jednak „płynąć z nurtem historii” i zajął postawę wyczekującą. Wspomniany patos, także pokazuje, iż polskie elity polityczne nadal nie potrafiły wyzwolić się z bezkrytycznego stosunku wobec Ukrainy, zwłaszcza po doświadczeniach wspomnianej już Pomarańczowej Rewolucji i jej zmarnowanym dziedzictwie obywatelskim.

W zasadzie całą wizytę można skwitować stwierdzeniem – była to „doniosła” wizyta, pełna pięknych obietnic i górnolotnej frazeologii, wypowiedzianej na użytek mediów i opinii społecznej, lecz przynosząca stosunkowo mało konkretów. Nadal widoczny jest także swego rodzaju „paternalizm” wobec Kijowa w stylu: „Ukraina dla Polski jest tym, co dla Francji Algieria” [5].

II

Kiedy jednak dokona się bilansu polskiego zaangażowania na Ukrainie w czasie trwania EuroMajdanu, to okaże się że prezydent B. Komorowski w zasadzie niemal wyłącznie „żyrował” politykę rządu, nie przejawiając większej aktywności dyplomatycznej. Generalnie też trzeba przyznać, że po podpisaniu „ugody Sikorskiego” z 21 III 2014 roku rola Rzeczpospolitej podczas wojny noworosyjskiej systematycznie spadała [6]. Wydaje się, że wynikało to z dwóch tendencji. Po pierwsze – politycy obozu rządzącego tłumaczyli to faktem zaistnienia „formatu normandzkiego” i konsultowaniem dalszych rokowań politycznych ze stronę niemiecką. Po drugie – na tle aktywności poszczególnych krajów UE, Polska jawi się jako „jastrząb” sprawy ukraińskiej, co wywoływało niejednokrotnie konsternację na salonach europejskich oraz swego rodzaju samoizolację dyplomatyczną, szczególnie zaś w regionie Międzymorza. Zatem, ogólnie rzecz ujmując, także bilans kryzysu ukraińskiego (2013–2014) w kontekście polityki bezpieczeństwa Polski pozostaje niejednoznaczny:

1. Unia Europejska nie jest ośrodkiem siły, który dysponuje zdolnością decyzyjną i na tyle skutecznym instrumentarium, aby mogła zgodnie ze swoimi oczekiwaniami i interesami geopolitycznymi, kształtować swą „bliską zagranicę”. W przypadku projektu „Noworosja” jest zasadniczym celem nie jest reintegracja terytorialna Ukrainy (Krym, Donbas), lecz „normalizacja” sytuacji kryzysowej i zamrożenie kryzysu, podobnie jak rzecz się miała chociażby z Osetią Południową czy Abchazją – co w praktyce oznacza milczące przyzwolenie na zaistnienie Zjednoczonych Republik Ludowych w jakiejś formie;

2. Zasadność istnienia sztandarowego projektu polskiej dyplomacji, po zakończeniu wojny w Gruzji – Partnerstwa Wschodniego znalazła się pod znakiem zapytania;

3. Formuła Trójkąta Weimarskiego okazała się niewystarczająca, gdyż interesy Polski oraz Niemiec i Francji wobec Ukrainy i Rosji okazały się rozbieżne, czego nie zmienił ani fakt „biernej” akceptacji postanowień „kwartetu normandzkiego” przez Warszawę, ani też lobbing w Brukseli na rzecz rozszerzenia czasowego i jakościowego sankcji wobec Moskwy. Podobnie rzecz wygląda z Kwartetem Wyszehradzkim, gdzie weszliśmy w kolizję interesów z najbliższymi sąsiadami, którzy założyli (alternatywną) Grupę Sławkowską;

4. Szczyt NATO w Newport (4–5 IX 2014) pokazał, iż Sojusz ma nadal pewne problemy z zachowaniem spoistości polityczno-militarnej. Rotacyjna (a nie stała) obecność sił alianckich w Polsce, sprzeciw Niemiec wobec rozbudowy infrastruktury i baz materiałowych także nie napawa optymizmem. W tym ostatnim kontekście warto zwrócić także uwagę niską gotowość bojową – a faktyczną demilitaryzację – Bundeswehry i to mimo szumnych zapowiedzi nasilenia ćwiczeń wojskowych z Polską w 2015 roku, czy też projektach budowy wspólnych jednostek wojskowych. Trudno także cokolwiek wyrokować o pomyśle powołania armii europejskiej, gdyż tego rodzaju pomysły powracają z „siłą bumerangu” co kilka lat, bez większych zresztą konotacji geostrategicznych.

III

Wracając jednak do zasadniczego wątku naszych rozważań, to warto zauważyć, iż w polskim podejściu wobec EuroMajdanu, a następnie wojny noworosyjskiej dominują wątki aksjologiczne i prometejskie, które wpisują się w zasadniczy spór o aktualność i zasadność doktryny Giedroycia-Mieroszewskiego, o orientację polistrategiczną między „polityką neopiastowską” a „opcją neojagiellońską”” choć widoczny jest swego rodzaju konsensus, iż „miejsce Polski jest na Zachodzie, zaś jej interesy – na Wschodzie”. Także o ile w czasie trwania EuroRewolucji polityka Warszawy „pozostawała w głównym nurcie wydarzeń” o tyle już po inkorporacji Krymu (do czasu przyjęcia protokołu Mińsk-2), przyjęła ona postawę „jastrzębia”. Wspomniana „aktywizacja” polityki zagranicznej III RP na kierunku ukraińskim w połowie 2014 r. miała wszelkie cechy koniunkturalizmu, które najpierw można było interpretować w kontekście wyborów samorządowych i do Parlamentu Europejskiego, zaś w następnym roku – w związku z kampanią do parlamentu krajowego i na stanowisko prezydenta. W rezultacie też możemy zaobserwować następujące tendencje w polityce zagranicznej RP:

1. Nadmierne demonizowanie pozycji i roli międzynarodowej Rosji, bez ukazania źródeł jej działania, które najczęściej odwołują się do określonych stereotypów historycznych;

2. Przeceniania roli i spoistości świata transatlantyckiego (szczególnie UE i NATO) z widocznym uszczerbkiem dla rzeczowej analizy polityki i interesów poszczególnych państw;

3. Przeszacowaniu własnej pozycji międzynarodowej w regionie (co przekłada się na wspomniany już paternalizm wobec Ukrainy i mentorstwo wobec Czech, Słowacji a szczególnie zaś Węgier) oraz kontynencie (traktowanie własnych emocji, jako jedynego punktu odniesienia w rozwiązaniu kryzysu ukraińskiego), zapominając przy tym, że pozycja w ramach UE zależy nie tyle od posiadanego potencjału geopolitycznego, co determinacji i konsekwencji określonego ośrodka siły.

W konsekwencji też, wracając do wspomnianej wizyty B. Komorowskiego w Kijowie, warto przytoczyć konstatację Ryszarda Zięby, którego zadaniem: „Partnerstwo strategiczne Polski i Ukrainy – jest deklarowane i realizowane w głównej mierze przez władze obu państw. Politycy […] określają co pewien czas współczesne stosunki polsko-ukraińskie jako najlepsze w historii. Gdyby poprzestać na analizie ich na poziomie międzypaństwowym, czy międzyrządowym, można byłoby formować bardzo dobre oceny. Należy jednak postawić pytanie, czy głoszone idee, górnolotne deklaracje, bogate w treść podpisywane umowy dwustronne i intensywne kontakty oficjalne przedstawicieli obu państw przynoszą wymierne efekty i mają przełożenie na praktykę n a różnych płaszczyznach” [7].

Autorstwo: dr Robert Potocki
Źródło: Geopolityka.org

PRZYPISY

[1] Komorowski w ukraińskim parlamencie. Posłowie z polskimi flagami, owacja na stojąco, http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17722967,Komorowski_w_ukrainskim_parlamencie__Poslowie_z_polskimi.html, 10.04.2015.

[2] B. Komorowski, Wystąpienie Prezydenta RP w Radzie Najwyższej Ukrainy, http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wypowiedzi-prezydenta/wystapienia/art,223,wystapienie-prezydenta-rp-w-radzie-najwyzszej-ukrainy.html, 10.04.2015.

[3] Ibidem.

[4] Ibidem.

[5] Ukraina jako polska kolonia. Oburzenie po słowach Schetyny, http://www.rp.pl/artykul/1155055.html, 10.04.2015.

[6] Adam Kowalczyk, Polityka Polski wobec Ukrainy w 2014 roku – próba bilansu, Fundacja Aleksandra Kwaśniewskiego „Amicus Europae”, „Opinie” 2015, nr 3.

[7] Ryszard Zięba, Główne kierunki polityki zagranicznej Polski po zimnej wojnie, Wydawnictwa Akademickie i profesjonalne, Warszawa 2010, s. 201.


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. bXXs 13.04.2015 18:54

    Dlaczego robi mi się mdło kiedy czytam nazwiska jak Komorowski, Kwaśniewski czy nawet Kaczyński? Poprostu mdli mnie.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.