Wojna w Iraku dwie dekady później

Opublikowano: 03.06.2024 | Kategorie: Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 855

„Wiedziałem, że niepowodzenie w znalezieniu broni masowego rażenia zmieni postrzeganie wojny. Chociaż świat był niewątpliwie bezpieczniejszy po odejściu Saddama, rzeczywistość była taka, że wysłałem wojska amerykańskie do walki w dużej mierze w oparciu o informacje wywiadowcze, które okazały się fałszywe. To był ogromny cios dla naszej wiarygodności – mojej wiarygodności – który mógł zachwiać zaufaniem narodu amerykańskiego. Nikt nie był bardziej zszokowany ani zły niż ja, kiedy nie znaleźliśmy tej broni. Za każdym razem, gdy o tym myślałem, źle się z tym czułem. I tak jest cały czas”.

Tak napisał w pamiętnikach George W. Bush, wyraźnie zaznaczając, że sama myśl, iż w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia przyprawia go o mdłości. A właśnie neutralizacja broni masowego rażenia była głównym i oficjalnym powodem rozpoczęcia 19 marca 2003 r. operacji wojsk amerykańskich w Iraku, dokonując inwazji kraju rządzonego – łagodnie mówiąc – twardą ręką Saddama Husseina.

To była druga inwazja na ten kraj, zwana „Operation Iraqi Freedom”. Prezydent Bush zdefiniował ją jako misję „rozbrojenia Iraku, uwolnienia jego mieszkańców i obrony świata przed poważnym niebezpieczeństwem”.

Aprobata Kongresu

Kilkanaście miesięcy wcześniej Ameryka była w szoku po atakach z 11 września 2001 r. i nastroje antyislamskie, często wręcz wrogie i nawołujące do zemsty, nie były obce. Poczucie, że ataki ze strony radykalnych muzułmanów mogą się powtórzyć, nie były odosobnione.

Prezydentowi Bushowi udało się zdobyć poparcie Kongresu. W październiku 2002 r. Izba Reprezentantów i Senat autoryzowały operację. W Izbie był to stosunek głosów 296-133, w Senacie 77-23. Opinia publiczna była już bardziej podzielona.

5 lutego 2003 r. sekretarz stanu Collin Powell wystąpił w ONZ, przedstawiając stanowisko USA i uzasadniając konieczność wojny. Argumenty za dokonaniem inwazji zaprezentowane przez Powella okazały się później w dużej większości i być może bez jego wiedzy – fałszywe. Już niedługo, bo w 2005 r., Powell mówił, że przemówienie w ONZ było „plamą”, jeśli chodzi o jego życiorys jako sekretarza stanu. „Czuję się okropnie – opowiadał. – Ja przedstawiłem to światu w imieniu USA i to zawsze będzie częścią mojego dorobku. To było bolesne. Do teraz to boli”.

Wojna w Iraku już w trakcie przygotowań, jak i po rozpoczęciu właściwych działań, miała swoich przeciwników i zwolenników. Podzielona była scena polityczna i społeczeństwo. Najbardziej zagorzali zwolennicy wojny, w tym wielu przedstawicieli administracji prezydenckiej, zarzucali krytykom nawet brak patriotyzmu i antyamerykanizm. Demokraci z kolei zarzucali Białemu Domowi brak przejrzystości w kwestii kosztów wojny czy też podważali wiarygodność danych wywiadowczych. Spór był bardzo ostry. Szybko jego główną osią stały się fałszywe informacje o braku broni masowego rażenia.

Skutki wewnętrzne

Wojna miała odbicie w polityce wewnętrznej. Głosujący za nią senator John Kerry w prawyborach prezydenckich w 2004 r. musiał zmierzyć się z ostro antywojennymi zwolennikami Demokratów. W 2008 r. zupełnie inną sytuację, dużo lepszą z punktu widzenia pozyskiwania głosów, miał Barack Obama, gdyż w 2002 r. nie był senatorem i nie musiał głosować w sprawie wojny. Z krytykami wojny musiała się zmierzyć w 2016 r. także Hillary Clinton, która broniła swojego głosu „za” inwazją. Temat na dobre zniknął dopiero w kampanii 2020 r., bowiem to sprawy społeczne i gospodarcze zdominowały wówczas dyskurs polityczny, a głosujący za wojną w 2002 r. Joe Biden startował już w nowej rzeczywistości.

A jak było u Republikanów? George W. Bush uzyskał reelekcję w 2004 r., gdyż świeże było jeszcze przekonanie, że w walce z radykalnym islamizmem i zabezpieczeniem państwa przed ewentualnymi atakami, nie zmienia się głównodowodzącego armii i autora całej koncepcji. Ale już w 2008 i 2012 w wyścigu do Białego Domu polegli odpowiednio John McCain i Mitt Romney – obaj twardo bronili wojny w Iraku.

W 2016 r. na scenie politycznej pojawił się „człowiek z zewnątrz”, niekonwencjonalny gracz Donald Trump. I choć wojna w Iraku nie była ważnym tematem kampanii, upatrzył sobie szczególnie jako cel ataków Jeba Busha, gubernatora Florydy i brata byłego prezydenta. Trump nazywał inwazję katastrofą i wielkim błędem oraz zapowiadał, że nie wciągnie Ameryki – bez potrzeby – do kolejnych wojen. I tak się stało, za jego prezydentury Ameryka nie uwikłała się w jakąkolwiek nową wojnę, a sam Trump podjął decyzje o wycofaniu wojsk z Afganistanu.

Z biegiem lat poparcie dla wojny malało i w ogóle spojrzenie na nią jako niepotrzebną zyskiwało zwolenników.

Skutki inwazji

W sumie w wojnie zginęło 4586 amerykańskich żołnierzy, a 32 455 zostało rannych. Zginęło ok. 3,5 tys. różnych kontrahentów. Dokładna liczba irackich ofiar nie jest znana, szacuje się, że zginęło 100-500 tys. cywilów. Amerykański personel wojskowy nie był odpowiedzialny za zdecydowaną większość tych ludzi; oni zginęli z rąk własnych, często przeróżnych grup partyzanckich czy terrorystycznych. Zginęło wielu irackich chrześcijan, których w Iraku została śladowa liczba. Miliony osób na skutek wojny i późniejszego powstania ISIS zostało zmuszonych do przesiedlenia lub ucieczki. Dzisiaj w Iraku stacjonuje ok. 2,5 tys. żołnierzy amerykańskich, pełniąc przeważnie role doradcze i szkoleniowe.

Wojna pochłonęła też setki miliardów dolarów amerykańskich podatników. Co uzyskano w zamian?

Argument, że w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia, był decydujący. Z drugiej strony, jeśli nie znaleziono, to nie znaczny, że tej broni nie było. Można ją było zniszczyć lub wywieźć. Saddam Hussein do potulnych i miłosiernych polityków nie należał. Potrafił użyć broni chemicznej wobec własnych obywateli i słusznie był oskarżany o ludobójstwo. Dyktator Iraku nie oszczędzał Irańczyków i Kurdów. Próbował także dokonać zamachu na prezydenta Busha. Ostatecznie został pojmany i zlikwidowany w roku 2006. Czy świat stał się dzięki temu lepszy? Czy znikło zagrożenie dla Ameryki? Czy Irak stał się lepszym państwem? To kwestie dyskusyjne. Jedno jest pewne: teraz Irak, przynajmniej na tę chwilę, nie stwarza niebezpieczeństwa dla Ameryki. A 20 lat temu takim potencjalnym niebezpieczeństwem był. Pewne jest też, że zamiary państw zachodnich wprowadzania demokracji w krajach o odmiennej i ugruntowanej przez wieki innej kulturze politycznej, w krajach przeważnie arabskich, pozostają mrzonkami.

Kiedy Bush i Powell umieszczali Irak w gronie państw należących do tzw. osi zła (Axis of Evil), kiedy mówili o broni masowego rażenia i wspieraniu terroryzmu, społeczeństwo amerykańskie nie miało wątpliwości. Ameryka była świeżo po atakach 11 września 2001 r. Każda administracja w takiej atmosferze mogła liczyć na poparcie – poparcie walki z zamachowcami, terrorystami, ekstremistami religijnymi, dżihadystami. Mówiono, że lepiej walczyć ze złem gdzieś daleko, niż wpuścić to zło na własny teren.

W latach 2013-14 Barack Obama podjął kontrowersyjną decyzję o wycofaniu wojsk amerykańskich z Iraku. Natychmiast powstało „Państwo Islamskie”, samozwańczy „kalifat”, ISIS, odpowiedzialne za śmierć tysięcy ludzi i stanowiące bezpośrednie zagrożenie USA. Zniszczenie tego tworu (ale czy do końca?) zajęło kilka lat.

Nie dziwi zatem, że poparcie Ukrainy w wojnie z Rosją nie zawsze jest w USA rozumiane. Nie ma w tym przypadku terrorystów islamskich i nie bardzo wiadomo dla dużej części Amerykanów, jakie to interesy mogą mieć Stany Zjednoczone gdzieś nad Dniestrem i Dnieprem.

Dzisiaj niewielu starszych Amerykanów będzie bronić inwazji w Iraku, a dla młodszych to nieznana historia. Przybywać będzie zaś ludzi, którzy sprzeciwiać się będą wydawaniu miliardów dolarów na Ukrainę, na wojnę mało dla nich zrozumiałą.

Autorstwo: Marek Bober
Źródło: NCzas.info


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. nedosew 03.06.2024 08:50

    Bush próbuję się wybielić.
    Już dwa tygodnie przed rozpoczęciem wojny były sprostowania służb, że jednak tej broni tam nie ma, a wcześniejsze doniesienia były fałszywe.
    Mimo wszystko Bush i jego ekipa (a raczej ci którzy za nimi stoją) zdecydowali się na zniszczenie Iraku.
    Świat bezpieczniejszy bez Sadddama? To w takim razie trzeba było wysłać komandosów tak samo jak na Osamę, a nie zabijać przy okazji pół miliona Irakijczyków.
    No, ale najważniejsze, że znajomi królika zarobili krocie na tej wojnie 😁

  2. garsjo 03.06.2024 09:44

    @nedosew – w punkt.
    Obama podjął kontrowersyjną decyzję o wycofaniu wojsk amerykańskich z Iraku. Natychmiast powstało „Państwo Islamskie”, samozwańczy „kalifat”, ISIS, odpowiedzialne za śmierć tysięcy ludzi” – natychmiast bo uprzednio przygotowane i utworzone przez USA. To ten sam schemat działania co z bojówkami sorosa, tylko na wiekszą skalę. “(..) i stanowiące bezpośrednie zagrożenie USA” – USA zagrożenie dla siebie wysysa z brudnego palca by mieć alibi dla podboju, grabieży i ludobójstwa.

  3. niecowiedzacy 04.06.2024 02:19

    Amerykanie jak zawsze mieli szczere intencje zbawić Świat ale jak zawsze od 2 wojny światowej im nie wyszło. W podrozdziale: Aprobata Kongresu jest na końcu zdanie: Szybko jego główną osią stały się fałszywe informacje o braku broni masowego rażenia. Coś tu śmierdzi w tekście. Zastanawia mnie co by było gdyby zabrakło samozwańczych rycerzy pokoju zaprowadzających upragniony przez ludzi pokój na siłę.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.