Liczba wyświetleń: 838
Badania na myszach i hodowlach tkankowych pokazują, że podawanie z lekami na gruźlicę witaminy C skraca czas potrzebny na wyeliminowanie prątków Mycobacterium tuberculosis.
Zarażonym M. tuberculosis gryzoniom podawano leki lub witaminę albo ich połączenie. Cztery i sześć tygodni od terapii oceniano obciążenie mikrobiologiczne.
Sama witamina C była nieaktywna, ale 2 niezależne eksperymenty pokazały, że z lekami pierwszego rzutu – izoniazydem i ryfampicyną – zmniejszała ona obciążenie szybciej niż oba leki bez witaminy. Jak podkreśla dr Catherine J. Vilcheze z College’u Medycyny Alberta Einsteina, badania na zakażonych tkankach dały podobne rezultaty; przy terapii łączonej czas sterylizacji hodowli skracał się aż o tydzień.
„Nasze badanie pokazuje, że dodatek witaminy C do leków na gruźlicę może […] skrócić farmakoterapię. To ważne, bo terapia lekowrażliwej gruźlicy trwa 6 miesięcy, co może zwiększać ryzyko błędów w leczeniu i potencjalnie prowadzić do powstania i rozprzestrzeniania antybiotykooporności” – zaznacza dr William R. Jacobs.
Wcześniejsze badania wykazały, że o ile wyższe stężenia witaminy C zabijają aktywnie dzielące się komórki, o tyle niższe jej poziomy stymulują oddychanie i zapobiegają tworzeniu utajonych postaci bakterii. Co istotne, w obecności leków nasilone oddychanie będzie prowadzić do szybszego obumierania komórek. „W naszym nowym artykule postulujemy więc, że witamina C stymuluje oddychanie M. tuberculosis i w ten sposób poprawia działanie izoniazydu i ryfampicyny. Testy kliniczne pokażą, czy takie leczenie adjuwantowe może zmniejszyć ekspozycję pacjentów na toksyczne leki przeciwgruźlicze i zmniejszyć roznoszenie choroby przez zarażone osoby.”
Autorstwo: Anna Błońska
Na podstawie: Asm.org
Zdjęcie: silviarita (CC0)
Źródło: KopalniaWiedzy.pl
Fotka w tym artykule dyskredytuje autorke, i podważa jej wiedze o tej witaminie. Fotka sugeruje, że jest w cytrynie jej baaardzo duzo, a prawda jest taka, że wiecej jest jej w naszych jabłkach, nie wspominając o innych warzywach i owocach, które maja jej setki razy wiecej niz cytryna….Nie chce tu imputowac, że celem autorki nie było propagowanie pozytywów o witaminie C, a ukryta reklama tegoz owocu. Jesli juz sie o czyms pisze, moim zdaniem nalezy podać przykłady faktycznych „magazynów” tej witaminy….
ale nie cytryny..
Nawet zdaje się, że w niektórych ziemniakach jest więcej tej witaminy niż w pryskanych pestycydami czy innym cholerstwem cytrynach.
Acha i podobno odpowiednio podane wielkie dawki w. C wyciągają ludzi ze stanów terminalnych.
Ale drzwi do takich kuracji w oficjalnej medycynie są chyba zatrzaśnięte – z wiadomych względów.