Uber i inne iluzje postępu

Opublikowano: 09.05.2019 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 561

W każdej dyskusji na temat Ubera prędzej czy później pojawia się opozycja między postępem a rozpaczliwym trzymaniem się starych rozwiązań. Najczęściej zostaje ona wprowadzona za pomocą metafory o dorożkach. Los taksówek jest podobno przesądzony tak, jak kiedyś był los dorożek. A ludzie, którzy tego nie rozumieją, wstrzymują postęp. Dobrym przykładem takiego podejścia jest felieton Jolanty Ojczyk dla „Rzeczpospolitej” zatytułowany „Spór o Ubera jest konfliktem starego świata z nowoczesnością”.

Na czym właściwie polega ta nowoczesność i postępowość Ubera? Ojczyk opisuje ją tak: „Mam w smartfonie aplikację Uber i jednym kliknięciem zamawiam przejazd. Mogę wybrać auto i kierowcę. Uber ściąga pieniądze z mojej karty płatniczej podpiętej do aplikacji. Nie muszę dzwonić po taksówkę, tłumaczyć, gdzie dokładnie ma podjechać, nie muszę mieć przy sobie gotówki, a przede wszystkim płacę mniej. Podstawą opłaty nie jest wskazanie taksometru, lecz długość trasy i czas przejazdu ustalane za pomocą GPS”.

Z perspektywy klienta postępowość Ubera polega zatem na wygodzie i poczuciu, że korzystamy z rozwiązań postrzeganych jako nowoczesne – jak GPS czy aplikacja na komórkę. Ale drobne udogodnienia dla konsumentów nie wyczerpują przecież tematu, istnieje jeszcze perspektywa pracownicza i społeczna.

Jak więc wygląda Uber, gdy spojrzymy na niego okiem pracowników i obywateli zatroskanych o dobro wspólne, a nie okiem klientów cieszących się z apki na telefon? Już nie tak różowo. Istnieją nawet solidne podstawy do stwierdzenia, że Uber pod względem pracowniczo-społecznym jest nie tyle postępem, co cofnięciem się w rozwoju.

Trafnie ujmuje to Filip Konopczyński w swoim tekście dla „Przekroju” pod tytułem „Osobliwa przyszłość pracy”: „Póki co innowacyjność Ubera sprowadza się do kreatywnej księgowości, optymalizacji podatkowej i udawania, że nie jest firmą transportową. Dzięki temu odpowiedzialność prawna i finansowa spada na kierowców oraz podróżnych, a firma nie jest kontrolowana równie starannie jak tradycyjne taksówki”.

W podobnym duchu pisze Jan J. Zygmuntowski w książce „Technologie 4.0”. Uber konsekwentnie upiera się, że jest platformą świadczącą usługi informatyczne, a nie firmą przewozową, przez co „mimo jawnego zarządzania ceną, trasą i płatnością przejazdów, jest w świetle prawa zwolniona z zasad chroniących rynek przez zepsuciem, ustalających np. ceny minimalne, maksymalną podaż kierowców, obowiązkowe ubezpieczenie czy wymagania stawiane kierowcom”. Z tej perspektywy Uber stanowi krok w stronę świata, w którym pracownicy mają niewiele do powiedzenia, a korporacje mogą unikać zobowiązań społecznych.

Drobne udogodnienia dla klientów, dużo bajeru promocyjnego, popularność, lekceważenie praw pracowniczych i omijanie zobowiązań podatkowych oraz regulacji państwowych – czy to naprawdę wystarcza, aby potraktować Ubera jako symbol nowoczesności i postępu? Niestety tak, bo jak piszą Carl Rhodes i Peter Bloom w książce „CEO Society”, nasze myślenie o postępie jest silnie uzależnione od korporacyjnych interesów. Kiedy spytamy jakiegoś polityka, jaki ma długofalowy pomysł na rozwój gospodarczy, to najpewniej odpowie, że jest nim wzrost PKB. A gdy zaczniemy dopytywać, jak ten wzrost ma zostać osiągnięty, to okaże się, że pomysły większości polityków sprawdzają się do pomagania korporacjom w osiągnięciu sukcesu. Czyli na przykład do podpisywania umów międzynarodowych, których najbardziej namacalnym skutkiem jest znoszenie kolejnych regulacji dla korporacji i przyznawanie im coraz większej władzy.

Wziąwszy to pod uwagę, nie powinno nas aż tak bardzo dziwić, że Uber – ze swoimi sprytnymi pomysłami na omijanie zobowiązań wobec pracowników i społeczeństwa – uchodzi za symbol nowoczesności. W społeczeństwie, które patrzy na świat oczami wielkich korporacji, to całkiem oczywiste podejście.

Warto zdać sobie jednak sprawę z tego, do czego prowadzi taka postawa. Arlie Russell Hochschild w książce „Obcy we własnym kraju” opisuje Boba Hardeya, burmistrza Westlake, miasteczka w stanie Luizjana. Okazuje się, że właściwie jedynym pomysłem Hardeya na rozwój miasta jest namawianie wielkiej korporacji petrochemicznej, aby otworzyła tam swoją siedzibę i zapewniła miejsca pracy. Jak przyciąga się potężną korporację? Trzeba zapewnić korporacyjnych bossów, że ich firma będzie płaciła tak niskie podatki i będzie podlegała tak ograniczonym regulacjom jak to tylko możliwe.

W przypadku Luizjany szczególnie zgubne jest ograniczanie regulacji, bo rozmawiamy o jednym z najbardziej zanieczyszczonych stanów w USA, naznaczonym wieloma katastrofami ekologicznymi, których przyczyną były często właśnie niedostateczne regulacje i zbyt mały nadzór nad działaniami korporacji paliwowych. Ale ludzie tacy jak burmistrz Wastelake nie bardzo wiedzą jak inaczej rozwijać miasto. Tym bardziej, że Luizjana nie słynie ani z inwestycji w edukację, ani z finansowania publicznych projektów.

Sytuacja, którą opisuje w swojej książce Hochschild, przypomina błędne koło. Władze Luizjany pod wpływem doktryny wolnorynkowej systematycznie obniżały budżet publiczny i cięły wydatki na instytucje publiczne. Im bardziej to robiły, tym bardziej jedyną perspektywą na rozwój tamtejszym miast było przyciąganie wielkich korporacji. Ale ponieważ korporacje wiedzą, że ludzie tacy jak burmistrz Hardey nie bardzo mają inne wyjście, to dyktują twarde warunki, co często prowadzi do dalszego kurczenia się sektora publicznego kosztem sektora prywatnego, bo firmy paliwowe nie lubią, gdy rząd zbyt bacznie przygląda się ich poczynaniom albo gdy muszą płacić zbyt wysokie podatki.

Tak wygląda nowy wspaniały świat, w którym korporacyjny punkt widzenia dominuje nad wszystkimi innymi perspektywami. W którym miarą innowacyjności i postępu jest to, jak bardzo z danych rozwiązań są zadowolone poszczególne korporacje. Konopczyński we wspomnianym już tekście opisuje, jak daleko były skłonne posunąć się władze Chicago, aby zachęcić Amazona do otwarcia w ich mieście swojej siedziby. Oprócz zwolnień podatkowych zaoferowano Amazonowi możliwość pobierania od pracowników danin, które ci przekazywali wcześniej do kasy publicznej. Konopczyński słusznie zauważa, że to rozwiązanie znane ze średniowiecza, gdzie lokalne władze lub Kościół mogły upoważnić lennika do pobierania podatków lub egzekwowania innych obowiązków.

To jest właśnie ten postęp, którym tak się zachwycamy. Cieszymy się z apki, która automatycznie wykona za nas opłatę, a nie zauważamy, że na naszych oczach powstają molochy zdolne dyktować coraz bardziej absurdalne warunki i podlegające coraz mniejszej kontroli demokratycznej. Rozwój dostępnych możliwości konsumowania towarów i usług oznacza często regres demokracji i naszych praw. Ceną za niewielką poprawę wygody konsumenckiej jest ograniczenie naszych możliwości wpływania na kształt społeczeństw, które zamieszkujemy.

Autorstwo: dr Tomasz Markiewka
Zdjęcie: Wikimedia Commons
Źródło: NowyObywatel.pl


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. Stanlley 09.05.2019 15:45

    Znowu durny artykuł pełny spaczonych socjalistycznych wymóżdżeń. To co naprawdę jest problemem w Uberze to fakt gdzie płaci podatki – za pomocą kwot transferowych tak sterują księgowością że tutaj praktycznie nie osiągają zysku….

    Wiecie że za tamten rok CD Projekt RED zapłacił więcej podatku niż top 10 technologicznych gigantów razem wziętych? Zdziwko nie?

  2. Radek 10.05.2019 04:32

    Artykuł chciał poruszyć kwestie społeczne, a tak naprawdeę wyszedł bełkot. Najbardziej, w przypadku Ubera martwią się wszelkiej maści urzędasy które chcą na przeróżnych licencjach i wymyślonych ubezpieczeniach zarabiać. Teraz ściągają je od taksówkarzy. W normalnym kraju powstało by sporo konkurencyjnych firm do Ubera. Naprawdę nie jest problemem napisać taką aplikację mimo. A u nas wynik będzie taki: albo na przejazdach w Polsce zarabiać będzie zagraniczna firma Uber, albo urzędnicy zakażą działania Ubera i będą tylko taksówki. Nikt z ewentualnych lokalnych inwestorów z inicjatywą nie będzie w stanie walczyć z urzędnikami, więc nie zainwestuje w taki system dopóki sytuacja się nie unormuje. A unormuje się tak, że Uber dogada się z urzędnikami w taki sposób, że nie będzie miał konkurencji. Nałożą takie podatki i opłaty, żeby Uber mógł zarabiać, ale żeby nikomu nowemu się nie opłacało. I wtedy urzędnicy ogłoszą zwycięstwo nad nielegalnym przewozem, wszystko będzie legalnie i jak zwykle korporacja wygra.
    W Drugiej opcji zostaną zwykłe taksówki z cenami takimi, żeby stać ich było na płacenie urzędnikom.

  3. robi1906 10.05.2019 09:25

    Artykuł o rzeczywistości.
    Pierwszy raz o tym, że to korporacje będą rządzić tym światem, usłyszałem 35 lat temu, w czasach ZSRR i wojen gwiezdnych Reagana. A teraz to się wszystko sprawdza, a i nie zapomnijmy, że korporacje to przedłużenie Lichwy, bo wszystko co na sprzedaż jak i większość pieniądza, jest własnością bankierów.

    Taksówkarze to drobni kapitaliści, podobnie jak tkacze tkanin w Indiach którzy zostali zgładzeni w sensie dosłownym przez jedną z pierwszych korporacji, Kompanię Wschodnioindyjską.

    Świat (jeszcze raz porównam), to staw z rybami, w którym to stawie ryby większe zjadają te mniejsze. Te mniejsze rybki ustanowiły kiedyś prawa, by staw był w równowadze,
    teraz te prawa są łamane i deptane, małe rybki stają się ofiarą rzezi, ale jak widzę, są malutkie rybki które jeszcze temu przyklaskują.

  4. Rozbi 10.05.2019 10:31

    Po pierwsze UBER płaci najwyższe podatki w Polsce ze wszystkich firm przewozowych.
    Po drugie bez sensu jest porównywanie UBERa do Amazona, czy korporacji chemicznych.
    Po trzecie, zawsze zastanawiało mnie, że w artykułach nowego obywatela albo strajk.eu chyba nigdy nie został poruszony punkt większości społeczeństwa, czyli konsumentów, którzy korzystają z usług.

    Wytłumaczcie mi jak to to jest ,że neomarksiści walczą o prawa małych grup interesu (pracowników), uważają że zyskują tylko i wyłącznie korporacje. A nie widzą milionów (jeśli nie miliardów) ludzi, którzy świadomie i dobrowolnie korzystają z produktów i usług, często zresztą świadomie porównując tych ludzi (klientów) do bezmyślnej masy zwierząt.
    Z założenia tacy ludzie chcądobrze i walczą o prawa zwykłego człowieka, ale tak naprawdę nie mają dla niego żadnego szacunku i uważają zwykłego człowieka za bezmyślnego konsumenta, który tonie w kapitalistycznym zbytku i luksusie.

    Gdzie tu logika panowie neokomuniści?

  5. robi1906 10.05.2019 12:14

    Dobrze, pomówmy o logice.
    Czy dobrze będzie jeśli całą ziemię orną w Polsce wykupi jeden człowiek, czy lepiej będzie jak będziemy mieli milion rolników?.
    Tak samo jest z taksówkami, a pytanie: jak neokomunista może bronić kapitalistów, jest po prostu głupie,
    ale skoro zadajesz pytania, odpowiem.

    Najpierw musimy zadać pytanie jakiego rodzaju ludzmi jesteśmy?.
    Czy jesteśmy ludzmi pokroju Glapińskiego i jego asystentek, bo wbrew pozorom ta cała trójka jest tylko sprzedającymi się prostytutkami (pomimo tego, że jedno z tej trójki jest “prezesem”),
    albo wierzymy w równość i nie zgadzamy się na to by 1% decydowało w sposób bezczelny o losie pozostałych (,poza nawiasem jest ten 1%, bo ja ich za ludzi nie uważam).

    Dobrze się zastanów, kim jesteś. (zresztą niech się każdy zastanowi).

    Jeśli wybierasz służenie, to moje pisanie nigdy nie będzie miało logiki ani sensu,
    ale jeśli patrzyłeś na ten świat tylko przez pryzmat tresury i tak naprawdę nic o świecie nie wiedziałeś, to pora się obudzić,
    na początek wpisz sobie takie zapytanie w google “zbrodnie korporacji”,
    nawet może być po polsku, ale jak podkreślam “korporacje” to tylko odnoga Lichwy, nawet jak są na razie niezależne, to i tak staną się narzędziem i własnością Lichwy, tak jak Gajtes.

    A co do mojej osoby jestem zbiorowiskiem wszystkiego co najlepsze u:
    nacjonalistów (nie mylic z szowinizmem), faszystów (nie mylić ze Szwabskim szowinizmem), komunistów (nie mylić z żydowskim bolszewizmem), oraz etcetera, etcetera,
    bo świat ma wiele dobrych pomysłów na dobre i sprawiedliwe życie (nawet żydowskie kibuce),
    oraz na koniec:
    jestem Słowianinem, czyli:
    wspólnota: odrzucenie wiary w żyda na krzyżu: żadnego pana nad sobą: oraz kilka innych zasad.
    W razie nieporozumień proszę pytać.

  6. Radek 10.05.2019 18:25

    Robi1906. Czy mógłbyś więcej napisać co widzisz dobrego w kibucach?

  7. robi1906 11.05.2019 12:32

    Kibuce podobnie jak prawa kozaków, to tylko przedłużenie tego, jak żyła nasza przedżydowska przeszłość.

    1.Na tych samych zasobach może egzystować dużo więcej ludzi.
    2.Ma kto pracować .
    3.Ludzie uczą się od mądrzejszych (co w pracy jest rzeczą niebagatelną).
    4.Odrzuca się pasożytów i nierobów.
    5. jest jeszcze kilka rzeczy, ale w czasach Lichwy jest jeden najważniejszy powód, który zapobiegał zlodziejskim darowiznom, spadkom itd.
    a jest to “wspólnota majątkowa”.

    Dlatego uważam że chrześcijaństwo to złodziejski pomysł Lichwy na naszych terenach, bowiem majątek wspólnoty prawem z 12 wieku został zlikwidowany i zastąpiony prawem prywatnym,
    czyli w tym prawie, jak jakiś przykościelny ‘przypał’ który umierał, mógł zapisać w testamencie przepadek swojego mienia na rzecz kościelnych pasożytów, bo mu wmówiono że tak się szybciej dostanie do nieba, a co z klanem, co z rodem, co ze wspólnotą?.

    Pamiętajmy, wszystkie ziemie które tysiąc lat temu były terytorium obecnej Polski, były to tereny zamieszkane i podzielone między ludzi, tu nic się nie walało bezpańskiego i leżało zmarnowane.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.