Liczba wyświetleń: 2148
Mało delikatnym było niegdyś pytanie o szczyt hipokryzji. Ilustrowała go sytuacja, w której zrzucając teściową ze schodów, zapytalibyśmy nieszczęsną — jak jej leci.
Z danych agencji Reutersa za ubiegły rok, wzrost importu rosyjskiej ropy przez Indie według danych z kwietnia 2023 r. spowodowany był nie tylko zapotrzebowaniem rozwijającego się subkontynentu. Rafinerie Indii z łatwością zorientowały się, że kontynent Europy nie może funkcjonować bez paliw. Szybko wykorzystując sytuację europejskiej alergii politycznej na wszystko, co rosyjskie, rafinerie Indii z dotychczasowych dostaw do Europy w ilości 154 000 baryłek ropy dziennie (brd), zwiększyły dostawy na tenże rynek do 200 000 brd w kolejnych miesiącach.
Wcześniej (przed wojną na Ukrainie) Indie importowały niewielkie ilości paliw z Rosji ze względu na wysokie koszty transportu, co oznaczało 970 000 brd – 981 000 brd stanowiące 20% importu. Umowy terminowe podpisane przed rokiem między rosyjskim producentem ROSNEFT a hinduskim IOC.NS przewidują możliwość zwiększenia dostaw.
Odrzucony przez europejskie władze polityczne import rosyjskich paliw zagwarantował Indiom błyskawiczny wzrost o 12-16%. Aktualny popyt Europy na tzw. czyste paliwo odrzutowe pokrywane jest przez dostawy z Indii w wysokości 50% potrzeb rynkowych. Głównymi nabywcami w Europie są Francja, Turcja, Belgia, Holandia. Ilości stale rosnącego zapotrzebowania w zeszłym roku kalkulowano na dodatkowe 40 000 brd – 42 000 brd.
Znaczącym importerem wszystkich rodzajów paliw – diesla, paliwa odrzutowego i benzyny VGO są Stany Zjednoczone importujące 65-80% całkowitej produkcji rafinerii Indii. Dla porównania w latach 2021/22 Indie eksportowały do USA jedynie 500 baryłek VGO.
Reprezentująca wszystko, co nowo europejskie Ursula von der Leyen uroczyście witała w Kopenhadze pierwszy zmodernizowany transportowiec napędzany metanolem, który zwiastować miał troskę o klimat i gwarantować tysiące nowych miejsc pracy. Eksperci energetyki stawiają sprawę inaczej. Nie ma problemu w doborze paliw, ale jest i to poważny dylemat z ich dostępnością i ceną jako decydującymi o warunkach opłacalności. Żadna firma nie podejmuje się inwestycji w nowe rozwiązania bez zrobienia rachunku opłacalności, o czym mówi specjalista fińskiej gospodarki morskiej Roger Holm. Bez tego nikt nie podpisze umowy o współpracę z firmą o mglistej perspektywie opłacalności. Nie ma więc chętnych do modernizacji istniejącego zasobu jednostek pływających, które miałyby obsługiwać transport morski w oparciu o umowy 25-letnie.
Hipokryzja polityczna trwa w najlepsze. Sprzedawca tuż za miedzą nie podoba się, ale odległy pośrednik surowca pochodzącego z tego samego źródła może zarobić, reeksportując go po cenie zgodnej z zasadą rynku: przy dużym zapotrzebowaniu, klient zapłaci każdą cenę.
Dlaczego nie pisze i nie mówi o tym propagandowe ministerstwo wojny zwane MSZ, ministerstwo gospodarki, rozwoju? Temat nieobecny, więc problemu jakby nie ma. Tylko „jakby”, a my w roli teściowej.
Opracowanie: Jola
Na podstawie: Reuters.com
Źródło: WolneMedia.net
Droga Jolu. Oni doskonale o tym wiedzą, ale ich PAN zakazał im poruszania tego tematu. Bo wylazłałby cały ten syf i hipokryzja. No i ludziki dowiedzieli by się że są robieni w wała na całego…
Ta hipokryzja ma swoją wymierną cenę – płaci ją każdy mieszkaniec eurokołchozu i to nie tylko kupując paliwo na stacji ale też płaci ją w cenach prądu, gazu, żywności, usług i wielu innych. Tak samo jak płaci i będzie płacić coraz więcej za Zielony Wał. I nie pytajmy o to „unijczyków”, „brukselczyków” i inne tałatajstwo – dla nich to oczywistość że zapłacimy za ich hipokryzję.
Jaki jest stopień akceptacji hipokryzji przez społeczeństwo przekonamy się 9-go czerwca.
Żyjemy w świecie klaunów i mało kto jeszcze w tym cyrku się śmieje:)
Natomiast podczas akcji covid 19 społeczeństwo udowodniło wszystkim i sobie, że składa się w większości z tchórzy, deb.li i idiotów.
Nie widzę jakikolwiek szans na walkę z ekoszaleńcami, bo kto by miał walczyć?
Tchórze, deb.le i idioci?
Ale zobaczymy w czerwcu, czy mam rację:)
Premier Słowacji Robert Fico, jak informują słowackie media, miał zostać postrzelony. Stało się to po wyjazdowym posiedzenia rządu w miejscowości Handlova. Według jednego ze świadków premier miał „krwawe ślady na klatce piersiowej i głowie”. Został przewieziony do szpitala.