Liczba wyświetleń: 885
Producenci coraz chętniej występują przeciwko sieciom handlowym, domagając się zwrotu tzw. opłat półkowych. W tym roku przed sądami toczy się ponad 300 takich spraw, dwa razy więcej niż w 2010 r.
Wzrost liczby spraw potwierdzają kancelarie prawne specjalizujące się w takich procesach – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Łukasz Misiak, radca prawny współpracujący ze spółką Wertus Profesjonalna Windykacja, twierdzi, że ma dwa razy więcej klientów niż rok temu, a niemal każdy składa pozew przeciwko kilku sieciom jednocześnie. Rekordziści domagają się zwrotu opłat półkowych od ponad 10 sieci.
Na procesy coraz częściej decydują się też syndycy upadających spółek. Syndykowi jednej ze spółdzielni mleczarskich udało się w tym roku wygrać już z Selgrosem, od którego otrzymał ok. 100 tys. zł tytułem zwrotu nienależnie pobranych opłat, oraz podpisać ugodę z Intermarchem i Carrefourem. Ten ostatni wypłacił odszkodowanie w wysokości ponad miliona złotych. Obecnie trwają jeszcze sprawy przeciwko Kauflandowi i Polomarketowi, a w planach są pozwy przeciw Realowi, Makro Cash & Carry oraz Stokrotce.
Dostawcy coraz częściej wygrywają sprawy. Przyznają, że chętniej walczą o swoje, bo ostatnio szybciej zapadają rozstrzygnięcia – w ciągu kilku miesięcy, najwyżej roku. Nie trzeba już czekać, jak kiedyś, kilka lat. Bywa, że sieci godzą się na ugodę już na etapie postępowania pojednawczego. Warto próbować także dlatego że – jak pokazuje doświadczenie firm, które już wygrały – do odzyskania w ten sposób są miliony. „W portfelu naszych spraw znajdują się wierzytelności od kilkudziesięciu tysięcy do 5 milionów złotych” – deklaruje Marcin Gąszczak, prezes SAF, spółki windykacyjnej.
Źródło: Nowy Obywatel
Szkoda, że nie podano w artykule o co konkretnie chodzi, czyli na jakiej podstawie składane są te pozwy. W jaki sposób hipermarkety nie dotrzymały umów.
może na tym, że jest to nieuczciwa konkurencja?
Poza tym pomyśl trochę – hiper-szity przejmują już większą część rynku w Polsce. Który lokalny (tym bardziej mały) producent może sobie pozwolić na „półkowe” w porównaniu z jakąś coca-colączy kraft-food’em…
Markety położyły niejednego lokalnego producenta art. żywnościowych – sam znam jednego, którego „błędem” było zwykła, uczciwa produkcja konserw… z zyskiem rzędu 1-kilka groszy za sztukę… resztę garną markety. Nie wiem, czy płacił „półkowe” – może po prostu i tak „leżał” na dolnej półce. Wiem jedno, że duże markety mają dłuuuuugie terminy płatności – kto im podskoczy?
Dlatego inicjatywa jest zacna.
Dodam jeszcze, że dokładnie to samo dzieje się w empik’u. Dlatego małe wydawnictwa cienko piszczą.
a ma to dalsze konsekwencje – co będą jadły, używały, czytały… nasze dzieci? – odpowiedź jest prosta, w warunkach tak „uczciwej” konkurencji…
Chodzi o to misie kolorowe ,żeby opłata za wyłożenie towaru na półce nie była wygórowana dajmy na to spółdzielnia mleczarska dostarcza mleko czy masło za 100 000 zł z marżą zysku 5% a tu hipermarket żąda opłaty ,,półkowej”np 15 000zł to nie jest żadna należna opłata tylko zwyczajny haracz oraz nadużycie dominującej pozycji na rynku.Zróżnicowanie opłat półkowych musi mieć jakieś rozsądne granice. Wolny rynek(czy kapitalizm wolnokonkurencyjny) nie polega na dyktacie jednego czy kilku podmiotów ,które mogą dyktować innym warunki bez ograniczeń takie klauzule generalne jak zasady współżycia społecznego czy względy słuszności mają znaczenie gdyż to nie XIX wiek i konkurencja musi być cywilizowana.Kiedyś 6-letnie dzieci pracowały w kopalniach i była to ,,norma”.
A hipermarkety -wielkie sieci handlowe już próbowały rugować producentów z rynku oczywiście tych co nie płacili haraczu.
Cała sprawa ma jeszcze kilka aspektów, o których mało kto mówi:
1. Sklep nie jest z gumy. Nawet największy musi prowadzić selekcję dostawców, a opłaty półkowe są rodzajem takiej selekcji. Są dla sieci handlowej jednocześnie rodzajem rękojmi, że kontrahent ma dostatecznie duży potencjał, żeby współpracować z siecią (zaopatrywać nie 1 a kilkadziesiąt, lub kilkaset sklepów).
2. Być może nie dotyczy to wszystkich kategorii produktów, ale np w narzędziach, czy elektronice użytkowej opłaty półkowe są jedynym momentem, w którym sklep zarabia na obrocie towarem. Bardzo często w przypadkach towarów, co do których istnieje bardzo duża walka miedzy konkurencyjnym sklepami (w tym internetowymi)sklepy po prostu „przerzucają” towar nie doliczając do niego marzy.
3. Wreszcie opłata półkowa jest dla sklepu zabezpieczeniem przed stratą w wypadku zniszczenia, przeterminowania, kradzieży towaru. Wprowadzenie towaru do sklepu wiąże się zawsze z ryzykiem, że towar nie będzie się odsprzedawał i trzeba go będzie sprzedać znacznie poniżej kosztów zakupu, albo że pojawią się problemy na linii sklep-serwis producenta itp.
@ CLE wygląda na to ,że wielkie sklepy prowadzić muszą filantropi o wielkim sercu,którzy strasznie ryzykują ,że dołożą do biznesu.Słyszałem to już wiele razy -niby ,że dokładają do biznesu.Jak to jest Tesco ,Carrefour ,Castorama dokładają do interesu?Kto w to uwierzy?Castoramę kilka lat temu przyłapano na nieuczciwym zawyżaniu cen we współpracy z Nobilesem.Zostawić hipermarketom wolną rękę w kwestii opłat półkowych to tak jakby mianować lisa strażnikiem kurnika. Owszem na jakimś towarze sklep straci ale na innym ma i 200%marży(np.: baterie alkaliczne) do biznesu raczej nie dokładają chyba w bilansie księgowym ,żeby nie płacić CIT-u