Skąd przybywa UFO?

Opublikowano: 03.04.2016 | Kategorie: Paranauka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 938

Refleksje po lekturze miesięcznika “Egzorcysta”.

Odkąd zaczęliśmy sobie uświadamiać, że być może nie jesteśmy sami we wszechświecie, a naszą kulturę przesiąkł lęk o potencjalnych zagrożeniach z kosmosu, zjawisko UFO (jakby nie patrzeć realny fenomen, który towarzyszy nam od zarania dziejów) bardzo mocno zrosło się z tematyką religijną. Oczywiście niesie to za sobą pewne zagrożenia, z którymi postanowił zmierzyć się chrześcijański miesięcznik Egzorcysta. Co z tego wyszło?

Z natury nie sięgam po pisma chrześcijańskie, choć jestem osobą wierzącą, ale zawsze zachowuje trzeźwy umysł w wielu aspektach ideologicznych, jakie w naszej kulturze religii napiętrzyły się do niewyobrażalnej ilości i zespoliły z naszą codzienną rzeczywistością. Dlatego też z góry wiedziałem, jaka treść została zawarta w kontekście tematu UFO w najnowszym numerze Egzorcysta. Nie omieszkałem jednak sięgnąć po numer styczniowy, gdyż byłem głównie ciekaw tekstów autorstwa Arka Miazgi, który ostatnio specjalnie dla bloga Czas Tajemnic udzielił ciekawego wywiadu.

To, jak chrześcijaństwo odnosi się do tematu UFO pozostaje niezmienne: jest to siła nieczysta, przejaw okultyzmu i współczesny kamuflaż szatana, który pod pozorem naszego “zachłyśnięcia się” tematyką pozaziemską, próbuje zawładnąć naszą duszą. O tym przekonałem się nie raz podczas moich rozmów na tematy UFO z niektórymi duchownymi. Z reguły odnosiłem się zawsze sceptycznie do takich opinii, mając na względzie kontekst pozaziemski tego zjawiska. Zbiegiem czasu moje wyobrażenie o spotkaniach z UFO uległo przewartościowaniu i dzisiaj dostrzegam już bardziej wyraźnie aspekt demoniczny w relacjach z UFO. Duchowość nieodłącznie wiąże się z UFO. Wydaje się być jednak tylko jednym z wielu narzędzi, w jaki sposób siła kryjąca się za tym zjawiskiem próbuje na nas wpływać a silnie zakorzeniona w naszej kulturze potrzeba wiary to jedna z najłatwiejszych dróg do naszej psychiki.

Pojawia się w związku z tym pytanie: czy za fenomenologią zjawisk UFO kryje się tylko czyste zło? Odpowiedź na powyższe pytanie nie jest już tak prosta. Choć niektórym autorom Egzorcysty nasunęła się od razu w kontekście naszej wiedzy o tym zjawisku. Cykl artykułów, jaki ukazał się w tym piśmie ogólnie nie odbiega od wcześniej opartego założenia przez Kościół. W większości retoryka wypowiedzi o UFO autorów pisma to więc tylko czubek góry lodowej, który z pozornie obiektywnej dyskusji, wyszedł niestety dość mocno poobijany od ideologii chrześcijańskiej. W ostatecznym rozrachunku Czytelnik pisma po tak mocnej lekturze może odnieść wrażenie, że zetknięcie z UFO dla niego może oznaczać już tylko konieczność wezwania egzorcysty. Ale czy tak powinniśmy się “leczyć z UFO”? I czy w ogóle jest taka potrzeba?

WIELOASPEKTOWOŚĆ UFO

Po ponad piętnastu latach zajmowania się dokumentowaniem relacji UFO w Polsce, muszę z całą pewnością stwierdzić, że natura tych zjawisk to kłębowisko wielu absurdów. Spotkałem na swej drodze ludzi przerażonych swoimi doświadczeniami, którzy woleliby o tym wszystkim po prostu zapomnieć, ale ich trauma bywała silniejsza od nich samych. Dokumentowałem relacje, gdzie ludzie okazywali ciekawość do zjawisk, z jakimi przyszło im stanąć oko w oko. To – samo w sobie – było dość kuriozalne. Wszak zetknięcie z czymś nieznanym powinno pobudzać w człowieku samozachowawcze czynniki, takie jak strach, poczucie zagrożenia i chęć wycofania się. Tymczasem wielu ankietowanych przeze mnie świadków – choć mogło odejść z miejsca zdarzenia – to na skutek tej trudnej do sprecyzowania “ciekawości” zaczynali brać w serwowanej im sztuce absurdu czynny udział. Wreszcie, spotkałem na swej drodze ludzi, którzy, rozpoczynając swoją “przygodę” z UFO od nieprzyjemnych doświadczeń (wzięcie na pokład UFO, udział w okropnych doświadczeniach), zaczynali odczuwać miłość do swoich oprawców. Budziła się w nich świadomość, a materializm zaczęła przysłaniać duchowość.

Arek Miazga w tekście “Kosmiczni oszuści” nazywa to “syndromem sztokholmskim”, bo tak w istocie psychologia nazywa ów stan psychiczny. Zgadzam się z nim w pełni, że wiele osób doświadczających takich spotkań nabywa czasami zdolności paranormalne bądź odkrywa w sobie umiejętności, których wcześniej nie znała. Nie wszystkie takie skutki uboczne okazują się mieć negatywny wydźwięk.

Pamiętam, że badałem kiedyś przypadek człowieka, który po bliskich spotkaniach z UFO zaczął interesować się ezoteryką i w efekcie posiadł umiejętność radiestezji. Dziś w swoim regionie uchodzi zarówno za świetnego radiesteta, jak i uznanego architekta, który otrzymał też kilka zleceń od środowiska duchowego na wybudowanie kościołów i jednocześnie swoją działalność radiestezyjną certyfikuje dyplomem. Jego psychika nie uległa rozchwianiu; to człowiek twardo stąpający po ziemi, mimo swoich kontrowersyjnych zainteresowań.

Inni ludzie, z jakimi się zetknąłem w swojej wieloletniej działalności ufologicznej, zwierzali mi się, że traumatyczne doświadczenia z “kosmicznymi oprawcami” otwierały w nich przysłowiowe “trzecie oko” na sprawy świata. Ludzi ci stawali się bardziej świadomi swoich potrzeb, czuli potrzebę czynienia dobra, a nasilająca się w nich empatia do spraw związanych z ochroną środowiska. Czasami nawet wzrastała potrzeba wiary, która jeszcze wcześniej w ogóle nie istniała, ale na skutek spotkań z czymś nieznanym, wzrastała potrzeba modlitwy. Niekiedy osoby takie – w skutek swoich zainteresowań tematyką ufologiczną – przechodziły transformację duchową. Z gorliwego katolika stawali się ewangelikami lub świadkami Jehowy. Znałem i takie przypadki.

Warto też wspomnieć w tym miejscu o przypadkach, gdzie ludzie po przez bliskie spotkania z UFO, odkrywali w sobie zdolności bioenergoterapeutyczne. Tak było np. w okolicach Czarnobyla po słynnych wydarzeniach związanych z katastrofą elektrowni atomowej. Czy takie zjawisko opisane szeroko przez ukraińskich ufologów możemy uznać za negatywny aspekt zetknięcia z okultystyczną siłą? Raczej nie. Choć oczywiście Kościół odrzuca a priori wszelkie metody medycyny niekonwencjonalnej, stawiając ją w jednym szeregu z okultyzmem i szarlataństwem. Warto jednak w pewnych sprawach zachować swój zdrowy rozsądek. Nie zawsze coś, co jest uznawane subiektywnie przez kogoś za zło, może nieść dla nas niebezpieczeństwo. Wszak w tym konkretnym przypadku działający w okolicach ekstrasensi pomogli wielu ludziom.

TO TYLKO FRAGMENT SZERSZEJ RZECZYWISTOŚCI

Niestety, ale oduczyliśmy się w naszym życiu codziennym zdrowego krytycyzmu. Nasz światopogląd kształtują media, internet, nasza szeroko pojęta kultura. Nieuchronnie wpływ na to ma też religia, która zagwarantowała nam jakąś część narzuconego wychowania. Nie oznacza to oczywiście, że wszystko z automatu powinniśmy odrzucać. Ale trzeźwe myślenie, to szlachetna sztuka pojmowania świata. Obawiam się, że w związku z powyższym cykl artykułów publikowany na łamach “Egzorcysty” przedstawia tylko fragment problemu UFO, ale – z przyczyn prawdopodobnie ideologicznych – nie chce dostrzec innych aspektów, być może równie kluczowych w sposobie rozumienia natury zjawisk, z którymi człowiek styka się od zarania dziejów.

ZWODNICZA GRA O NASZE DUSZE?

Hipoteza okultystyczno-spirytystyczna w “Egzorcyście” jest tymczasem bardzo mocno wyeksponowana. Pisze o niej Arek Miazga, ks. dr. hab. Aleksander Posacki, wspomina też Maria Patynowska. Wszyscy ci autorzy oczywiście mają rację w tej w kwestii. Zjawisko UFO to zlepek paranormalnych doświadczeń. Można rozwinąć ten wątek, stwierdzając, że zetknięcie z UFO pociąga za sobą sznurek z workiem, z którego zaczynają się sypać momentami bardzo okultystyczne doświadczenia. Nie oznacza to jednak, że wszystko to szatan, który próbuje ukrywać się za zasłoną UFO, aby w najmniej oczekiwanym momencie wyłonić się i posiąść naszą duszę. Fakt jest faktem. Pewne bliskie spotkania z UFO momentami przypominają opętania (zgadzam się tutaj w pełni z Arkiem Miazgą). Inni autorzy słusznie też zauważają, że występujący w bliskich spotkaniach z UFO tzw. channeling jest pełen absurdu. Ludzie otrzymujący informację od rzekomych kosmitów mogą poczuć się zagubieni. Gdyż kosmici bardzo często łżą ile wlezie i świadomie wprowadzają w błąd swojego oprawcę.

Kościół może to odbierać, jako czynnik sprawczy siły nieczystej. Ja bardziej widzę ową fragmentaryczność, nieprawdę i niespójność jako odzwierciedlenie naszej współczesnej kultury, która przecież pełna jest wielu absurdów i samo zaprzeczeń.

Nie podlega najmniejszej dyskusji, że zjawisko to próbuje na nas wpływać. Owe oddziaływanie Jacques Valle i John Keel często nazywali okultystycznym i duchowym. Dogmatyczne spojrzenie na ten problem może jednak okazać się iluzoryczne. Tożsamość do zjawisk demonologicznych, wskazuje nie, jak to sądzi ks. dr. hab. Aleksander Posacki na wpływ szatana, ale silnie wyakcentowany aspekt paranormalny. Być może zjawisko kryjące się za UFO może pochodzić z tego samego źródła, z którego przybywają do nas zwodnicze demony, ale zamiary nie wskazują jednoznacznie, że mamy tu do czynienia z tylko i włącznie zwodniczą grą o nasze dusze.

W tym wszystkim dostrzegam wieloaspektowość, nakładanie się wielu czynników, które my bardzo często próbujemy ująć przez pryzmat dualistycznego pojmowania świata. Nie zawsze jednak czarne jest czarne, a białe białym. To, co my rozumiemy jako prawidła moralności (dobro i zło), niekoniecznie może być zrozumiałe dla inteligencji, jakie kryją się pod płaszczykiem UFO. Negatywny wpływ na naszą świadomość, o czym jest dyskusja w całym numerze Egzorcysty, to tylko fragment. Gdy spojrzymy na ten problem bardziej szeroko, zwrócimy uwagę, że fascynacja życiem pozaziemskim wśród ludzi uczyniła wiele dobrego. Nasz rozwój poszedł do przodu. Zaczęliśmy latać samolotami, później sięgnęliśmy kosmosu, dziś myślimy o wyprawie na Marsa. Dostrzegamy zjawiska fizyczne, które jeszcze wcześniej nazwalibyśmy fantastyką, a Kościół zwykłym szarlataństwem. Możemy mówić tutaj o postępie. Możemy też mówić nie tylko o opętanych, ale rozwoju duchowym. Ks. Posacki ostrzega swoich czytelników przed New Age, jaki nieodłącznie idzie w parze z UFO. Fakt, ludzie wciągający się w temat UFO budują swój światopogląd duchowy nie w oparciu o chrześcijaństwo, ale spirytystyczne doświadczenia, jak to czynią wyznawcy New Age. Warto w tym miejscu podkreślić, że jest to skutek kryzysu chrześcijańskich światopoglądów. Ludzie sięgają po to, na czym kiedyś budowali swój metafizyczny świat – na kontakcie z naturą, porzucaniu materializmu i czynieniu dobra. Powikłany w skandale, porozbijany od środka poglądami, Kościół nie buduje takiej świadomości wśród ludzi. A to co serwuje dzisiaj ludziom filozofia New Age, to nic innego, jak zmodernizowana teozofia, czyli kontakt człowieka z siłami nadprzyrodzonymi i dążenie do oświecenia po przez mistyczne objawienia. Są to prawidła filozoficzne, które istniały długo zanim narodziło się chrześcijaństwo. Dodam nadto, że wczesne chrześcijaństwo również praktykowało rzeczy, które dzisiaj uznaje za okultyzm (przykładowo gnostycyzm), ale to już temat na inną rozmowę.

Patrząc na doświadczenia z UFO, próbujemy ocenić to zjawisko przez pryzmat naszego wąskiego światopoglądu, po przez nasz religijno – filozoficzny dualizm. Może to jednak okazać się zwodnicze. Jako przykład niech nam posłuży tutaj prymitywna świadomość rybki. Trzymana w naszym akwarium rybka dostrzega tylko bardzo wąski wycinek rzeczywistości. Jej świat to akwarium, w którym pływa. Czasami za szybką dostrzega też dziwne, wielkie istoty. Niekiedy podchodzą one do szyby akwarium, stukają do niej, dają pokarm. Rybka może czuć się skonsternowana i zagubiona. Dostaje pokarm od tych dziwnych istot, ale jednocześnie jest też czasami łapana. Ta sama rybka nie rozumie już tego, że jest czasami chwytana, żeby wymienić jej wodę w akwarium, do którego znów za chwilę jest odstawiana. My wymieniając jej wodę, czynimy jej dobro (chcemy żeby żyła w czystej wodzie). Tymczasem rybka może odbierać to w zupełnie inny sposób. Wymiana wody może być dla niej traumatycznym przeżyciem, którego swoim małym rozumkiem nie ogarnia. Mam nieodparte wrażenie, że powyższy przykład w jakimś stopniu odzwierciedla nasze pojmowanie tego, co się kryje za zjawiskiem UFO.

Moje wnioski końcowe, jakie nasuwają się po lekturze najnowszego numeru Egzorcysta dotyczą jeszcze poruszanego przez ks. Andrzeja Zwolińskiego tematu gloryfikacji UFO. Mam nieodparte wrażenie, że autorowi tekstu “UFO zjawisko interpretacyjne” w odniesieniu do sekt ufologicznych bardziej chodziło na podkreśleniu sekciarskiego charakteru osób parających się tematyką ufologiczną, niż rzetelnym i obiektywnym dokumentowaniem UFO. A bez ogródek mówi o tym już w słowie wstępnym sam redaktor naczelny, Artur Winiarczyk. Czytamy, że “(…) ufologia jest przede wszystkim jednym z narzędzi zwodzenia demonicznego, tym skuteczniejszym, że niektórzy próbują uporczywie przypiąć do niej szyld naukowości”.

Uspokoję tutaj p. Artura Winiarczyka. Ufologia nigdy nie była dziedziną naukową, a raczej pewną sferą poznawczą. Dużo więcej ma wspólnego z obiektywnym i rzetelnym dokumentowaniem przypadków obserwacji UFO. Służy to głębszemu poznaniu zjawiska i zainteresowaniu nim ludzi, szczególnie środowiska naukowego. Ufologia otwiera dialog rozmów, poszerza horyzonty myślowe, a to raczej nie ma nic wspólnego z “demonizacją” społeczeństwa. Myślę, że większe zagrożenie mogą tutaj wnosić struktury zajmujące się gloryfikacją UFO, a nie jej badaniem.

W kwestii UFO i religii nie raz zabierałem głos (UFO, religia i sekty) i moje zdanie tutaj pozostaje niezmienne. Gloryfikowanie tej tematyki i podnoszenie jej na grunt wiary jest niebezpieczne. Uważam działalność ufologiczną za pokłosie płytkiego postrzeganie zjawiska UFO.

Ideologia chrześcijańska szuka odpowiedzi na pytania postawione w kontekście tego, co może kryć się za zjawiskiem UFO. Plusem tego wszystkiego jest nie ignorancja, jak to ma miejsce w przypadku nauki, ale akceptacja jego realizmu. Poruszony w tekstach wątek demonologiczny jest jakąś drogą na udzielenie odpowiedzi, czym jest UFO, ale nie zawiera w sobie w pełni odpowiedzi na wszystkie pytania. Bez wątpienia chrześcijaństwo nie jest w stanie usatysfakcjonować naszej ciekawości poznawczej. Choć po lekturze szczególnie autorstwa ks. Posackiego, mam wrażenie, że Kościół chełpi się monopolem wiedzy w tym zakresie.

Prowadzony dyskurs na łamach “Egzorcysty” odzwierciedla więc ogólny stan wiedzy katolickiej o zjawisku UFO: demon polujący na nasze dusze pod płaszczem kosmity. Trzeźwe spojrzenie na problem pokazuje jednak, że to tylko powierzchowna ocena. Prawda – tymczasem – jest bardziej złożona i być może nie jesteśmy w stanie jeszcze jej okiełznać.

Autor: Damian Trela
Źródło: CzasTajemnic.blogspot.com


TAGI: , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

6 komentarzy

  1. Light 03.04.2016 21:51

    “Wszak zetknięcie z czymś nieznanym powinno pobudzać w człowieku samozachowawcze czynniki, takie jak strach, poczucie zagrożenia i chęć wycofania się.”

    Kuriozalne, to jest powyższe twierdzenie. Jest to w zasadzie rozciągnięcie postawy ksenofobicznej na (ewentualnych) przedstawicieli cywilizacji pozaziemskich.

  2. Abaddon 04.04.2016 21:18

    Zakładając, że przedstawiciele UFOcywilizacji przybywający do nas w swoich UFOspodkach pochodzą z odległych galaktyk, ich regularne odwiedziny (niemalże codzienne) odnotowywane od wieków są bezsensowną stratą czasu i energii. Zakładając, że pochodzą z innego, lecz niedalekiego wymiaru można to zrozumieć. A czym jest INNY wymiar? Od dawna w naszej i innych kulturach znane jest pojęcie innego świata zamieszkiwanego przez duchy i demony. Dlaczego więc nie można założyć, że ci, którzy obecnie traktowani są jako przybysze z daleka – wszechwiedzący i potężni – nie są podstępnymi bytami próbującymi zniszczyć to co jest w nas najcenniejsze – nasze dusze? http://zmiennoksztaltne.blogspot.sk/?view=flipcard

  3. Light 05.04.2016 00:34

    @Abaddon
    “Założyć” można wszystko. Uciekanie się jednak do banalnych, dualistycznych kategorii ideologii chrześcijańskiej (czy jakiejkolwiek innej) i dopasowywanie do niej rzeczywistości jest po prostu niepoważne.

    “Demony i Anioły”, ‘Piekło i Niebo”, etc. – wszystko to jest projektowaniem na niezrozumiałych aspektach rzeczywistości dwubiegunowego myślenia/postrzegania/przeżywania, charakterystycznego dla ludzi naszej cywilizacji. Tylko Umysł – jego praca i rozwój – może pozwolić na przekroczenie tego “mentalnego ping-ponga” i niedyskryminujące otwarcie się na rzeczywistość taką, jaką ona jest – nieskończenie różnorodna i złożona.

    Ciebie natomiast chciałbym spytać na jakiej podstawie dokonujesz takich założeń? O “podstępnych bytach próbującymi zniszczyć nasze dusze”? Napisz proszę, co skłania Cię do takiego ujmowania rzeczywistości?
    Czy to “coś” znajduje się ‘w Tobie’, czy ‘poza Tobą’? Wskaż proszę źródło takiego sposobu postrzegania.

  4. Abaddon 05.04.2016 18:36

    @Light: Od lat interesuję się historią i sprawami określanymi jako niewyjaśnione. Im dłużej szukam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że wiele tzw. “naukowych” wyjaśnień jest mocno naciąganych. Umysł jest narzędziem, które powinno służyć analizie otrzymywanych informacji, zamiast po prostu trzymać się uparcie jakichkolwiek teorii, tylko dlatego, że zmiana sposobu myślenia może nas narazić na śmieszność wobec tłumu wzajemnej pseudonaukowej adoracji. Wielu naukowców odważyło się przyznać, że współczesna materialistyczna nauka brnie w ślepą uliczkę. Jest ich coraz więcej. Właśnie to jest przykład przekraczania mentalnych barier narzucanych nam codziennie przez ograniczonych tzw. naukowców.
    Założenia, które przyjmuję są wynikiem lat czytania różnych książek i artykułów wydawanych przez obie strony sporu między materializmem a duchowością. Kiedyś podobnie jak wielu obecnie się wypowiadających byłem bliski ateizmowi i materializmowi, ale te poglądy po bliższym przyjrzeniu się im mają słabości uporczywie pomijane w wypowiedziach ich przedstawicieli. Zawsze miałem wątpliwości i pytania (rodzące pytania, a te z kolei następne – na tym polega poszukiwanie prawdy chyba) podważające dogmaty wiary duchowej jak i materialistycznej (bo ateizm i niepodparta dowodami teoria ewolucji mają wszelkie znamiona religii w większości opierającej się na wierzeniach). Po prostu materializm przegrał. I tyle. Nikt mnie nie namawiał – nie ulegam niczyim namowom – jestem zbyt aspołeczny. I tak – mam duszę. Ty także nie jesteś biologicznym wyewoluowanym automatem, którego jedynym celem jest harówa od rana do nocy i oddawanie większości zarobków wmawiającym Ci materializm panom.

  5. Light 05.04.2016 20:16

    @Abaddon
    Ja nie jestem ateistą. Moje poglądy na kwestie istnienia “narażają mnie na śmieszność”, a przede wszystkim brak zrozumienia przez innych.

    Przeszedłem podobną drogę, od wiary chrześcijańskiej, przez ponad dekadę skrajnego ateizmu, aż do moich obecnych przekonań o niematerialnej naturze wszelkiego istnienia.
    Rzecz jednak w tym, że punkt w którym aktualnie się znajdujesz wymaga – jeżeli chcesz wykonać faktyczny krok naprzód – zredefiniowania tzw. “sfery duchowej”.

    Podstawą jest zawsze Uczciwość względem samego Siebie oraz nie-odrzucanie żadnego aspektu/przejawu “Ja”. Oznacza to m.in., że nigdy nie zgodzę się na porzucenie swojego Umysłu – a tego wymaga każda religia, która operuje dogmatami. Pomijam już, że twierdzenia/ideologie zinstytucjonalizowanych religii są absurdalne i dziecinne. Projektują na sferze duchowej przymioty/cechy/atrybuty dwubiegunowego, materialnego świata. “Bóg” jest prezentowany tak naprawdę jako “wyobrażenie człowieka będącego Bogiem”.
    Powyższe jest dla mnie nie do przyjęcia.

    Uważam, że nie tylko posiadam Duszę, ale również że moja obecna, materialna forma jest – dosłownie – “materialną Duszą” – ekspresją/manifestacją wielowymiarowego, niematerialnego Bytu, który tylko częściowo może wyrazić Siebie w ramach trójwymiarowej, materialnej rzeczywistości.
    Zdaję sobie sprawę, że powyższe brzmi ultra-abstrakcyjnie dla kogoś, kto rozważa duchowość w wąskich, narzuconych ramach przez korporację ideologiczną nazywaną Kościołem (np. katolickim).
    Od wielu lat zajmuję się takim ujęciem istnienia i dochodziłem do tego ‘małymi krokami”. Dziś nie jestem już w stanie “wrócić” do ciasnego, płaskiego światopoglądu, jaki posiadałem jeszcze dziesięć lat temu.
    To, co w tym wszystkim najważniejsze, to że cały czas używam swojego Umysłu (ale nie tylko) w tym “procesie zdobywania zrozumienia” i nie odrzucam/neguję żadnego aspektu “Ja”.

    EDIT: Nie wyraziłem tego odpowiednio jasno: Dusza to nie jest coś, co “posiadasz” – Ty JESTEŚ Duszą, która aktualnie wyraża się “tu i teraz” (tzw. rzeczywistość materialna).

  6. Abaddon 07.04.2016 19:57

    @Light: Jak się głębiej nad tym zastanowić to możliwe że masz rację. Ciało jest tylko maszyną biologiczną sterowaną umysłem, który z kolei poddaje się duszy. Nie możemy dopuścić, żeby było inaczej. Poza podstawowymi funkcjami. Na tym polega nasza walka przez całe życie. To co na co dzień traktuje się jako podmiot, w rzeczywistości jest przedmiotem czymś w rodzaju dronu albo skafandra poznawczo – rejestrującego. To nie MY – MY (nasze JA) jesteśmy operatorem tego ustrojstwa.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.