Liczba wyświetleń: 199
Niektórzy traktują całą egzystencję — na wszystkich poziomach — jako wędrówkę świadomości. Można by powiedzieć, że celem istnienia jest eksploracja. Starożytni, w tym Greccy filozofowie, mówili o wędrówce tzw. duszy, biorąc te idee z sąsiednich, znacznie starszych cywilizacji od swojej własnej. W tych starszych cywilizacjach jednak wiedza na ten temat była znacznie bardziej rozbudowana i sięgała daleko poza koncepcję „duszy”, która okazuje się jedynie etapem w wielopiętrowym (wielopoziomowym) wszechświecie, gdzie „niebo” (lub, używając współczesnego słownictwa, poziom niematerialny wszechświata) nie było jedno, a każdy z tych poziomów miał swoje własne właściwości.
Jeśli szukać by jakiegoś przybliżenia, to można by powiedzieć, że newtonowski fizyk „materialny”, który odkrywa fizykę niematerialną, tj. kwantową, jest zaskoczony tym metawszechświatem nad znanym nam światem materialnym, a następnie prowadząc badania w rzeczywistości kwantowej, jest zaskoczony jeszcze bardziej, gdy odkrywa jej kolejny nadpoziom „nadkwantowy”. Zgodnie ze starożytnymi kosmologiami tzw. dusza egzystuje tylko na jednym, i to nie na tym najwyższym poziomie, w tym wielopoziomowym wszechświecie (w odróżnieniu od materialnych ateistów, wierzących, że ciało fizyczne, a zatem materia, definiuje egzystencję oraz świadomość). W tym sensie istniejemy w matrixie, którego podstawą jest kolejny nadmatrix, którego z kolei podstawą jest jeszcze kolejny nadnadmatrix, itd. Poznawanie tych poziomów, wszechświatów, nadwszechświatów itd. jest możliwe, jednak utrudnione, do czego odnoszą się starożytne relacje, w tym mezopotamska (zigguraty jako piramidy z kolejnymi szczeblami odzwierciedlały poziomy/szczeble nieba i świadomości), szamańska (szaman wspinał się po niebach niczym po szczeblach), żydowska (ludy semickie przejęły kulturę sumeryjską, tworząc m.in. własną religię żydowską wraz z jej kabałą, w której hierarchia sefirot odpowiada szczeblom wszechświata oraz poziomom świadomości), a nawet chrześcijańską (biblijne zapisy o wspinaniu się po „drabinie niebiańskiej”, po której szczeblach można się wspinać — umysłem, czy też świadomością). Dlaczego poznawanie wszechświata poza poziomem materialnym jest utrudnione? Tutaj wkraczamy na słabo rozpoznany ciągle grunt reinkarnacji oraz kosmologii na wyższym poziomie niż fizyczny — oraz wiedzy o tym, co się dzieje po fizycznej śmierci.
W religii katolickiej takie pojęcia jak dusza nie są definiowane ani nawet właściwie przybliżane — jest to efekt zagubienia się najważniejszej informacji tych systemów wiedzy, na której został zbudowany najpierw judaizm ok. 1500 r. p.n.e., a następnie jego odłam, któremu udało się przetrwać i w ten sposób stał się zaczątkiem nowej religii — chrześcijańskiej (historia religii jest pełna odłamów, które albo wymarły, albo zostały zniszczone — zwykle były to zresztą celowe działania odgórne, skutecznie przypinając alternatywnym ugrupowaniom łatkę sekt lub herezji). Obecna religia katolicka stanowi bardzo zredukowany moralny system norm, przykazań i zakazów, który nie tylko nie zachęca do wyjścia poza te ograniczenia, ale skutecznie zniechęca. Pomija przy tym kluczowe zagadnienia, w tym zagadnienie świadomości — coś, co religie, z których czerpała, traktowały jako fundament swoich systemów. W tym sensie jest to system bardzo ułomny, można by rzec, że przeznaczony dla bardzo prymitywnego gatunku. Aby być sprawiedliwym, muszę przyznać, że pomijam tu fakt, że wspomniane kręgi wyższej kultury i teologii, inne niż katolicka, czyli m.in. starożytna egipska i hinduska, mimo posiadania przez najwyższe kasty rozbudowanych i zaawansowanych systemów, dla przeciętnego człowieka tamtych czasów były zbyt skomplikowane i niedostępne, tak więc postępująca w kolejnych wiekach dewolucja tych systemów była naturalną konsekwencją, a jej efektem — religia katolicka w takiej formie, jaką znamy. Starożytne systemy kosmologiczne są w kluczowych założeniach bardzo podobne do siebie, często mają nawet podobne lub wręcz identyczne podobne symbole, z tych względów można zakładać, że właściwie mają jedno źródło, a im później założona została religia (katolicyzm, islam, a nawet buddyzm), tym bardziej się od oryginalnych założeń oddalał z każdym tysiącleciem. Z tych, i innych względów, nie będę odnosił się do religii dzisiaj popularnych, a zamiast tego szukał odpowiedzi u źródeł: albo jak najstarszych, albo zupełnie nieareligijnych.
System reinkarnacji zakłada zablokowanie lub wyczyszczenie tudzież usunięcie pamięci. Po około 100-kilkudziesięciu dekadach prób rozwoju psychologii, współczesnych teoriach próbujących „zrozumieć” umysł, który jest czymś więcej niż narzędziem „rozumienia”, można powiedzieć, że w szerszym sensie te próby donikąd nie prowadzą, częściej gmatwając raczej, niż wyjaśniając, a celem ostatecznym często jest psychiatria, przywrócenie stanu umysłu do dostosowania się do „norm”. Wszelkie pojęcia w psychologii są ograniczone, przez co pamięć staje się jedynie funkcją wszystkich procesów mentalnych na wzór budowy komputera, w którym pamięć jest elementem pasywnym służącym do zapisywania i odczytywania danych. Takie powszechne, choć robocze, rozumienie pamięci ludzkiej — w dodatku często nieświadomie rozpowszechniane przez naukowców — jest bardzo ograniczone i nie trafia w istotę sprawy. Wbrew powszechnym wyobrażeniom nie da się wydzielić pamięci od świadomości. Umysł w swoich procesach posługuje się wzorcami, ale jednocześnie te procesy są również wzorcami, są umieszczone lub powiązane z kolejnymi nadwzorcami. Te wzorce to właśnie pamięć. Z tego względu uważam, że porównanie pamięci komputera do pamięci ludzkiej jest błędne, zaś wiązanie świadomości i pamięci z neuronami w mózgu jest u samej podstawy drogą do „poszukiwania odpowiedzi” w niewłaściwym kierunku. Jeśli chcieć koniecznie porównywać świadomość i umysł do komputera, jak to się dzisiaj często robi, to można by dla uproszczenia uznać, że umysł to super metakomputer, którego nadrzędnym elementem jest zdolność do tworzenia wzorców — do tworzenia całej struktury i „infrastruktury” mentalnej, czyli do tworzenia ze wzorców w pamięci operującej na wzorcach i złożonej ze wzorców, które nie są raz na zawsze zdefiniowane — ale również „tworzenia” odpowiedników mentalnego procesora, płyty głównej, urządzeń wyjścia/wejścia (zmysłów oraz narzędzi aktywności jako odwrotności siebie — wspominanych m.in. w systemie hinduskim i egipskim) itd. Pamięć, jako część świadomości, jest niezbędna do myślenia, gdyż myślenie opiera się i musi się na czymś opierać, i to coś, na czym się opiera, można nazwać ogólnym ww. pojęciem „wzorców”. Z tego względu uważam, że w systemie reinkarnacji na Ziemi świadomość została bardzo ograniczona — do minimum swoich możliwości. Co więcej, została ograniczona przez kogoś lub coś, i to najwyraźniej celowo.
Innymi słowy, umysł został w świecie materii, na planecie Ziemia, zamknięty, w zasadzie zakleszczony — jakby wpadł w pułapkę świadomości. W jakiś sposób zostały przez jakąś/czyjąś świadomość stworzone struktury, które więżą umysł ludzki za życia (wcielenia) człowieka, a także po jego śmierci fizycznej (do czego później przejdę). System reinkarnacji jest systemem sztucznym tak samo jak sztuczna jest cywilizacja (jako efekt określonego sposobu myślenia i podejścia do rzeczywistości) – naturalna natomiast jest świadomość i jej swobodne poruszanie się po wielopoziomowym wszechświecie. W tym sensie system cywilizacyjny i system reinkarnacyjny w istocie jest tym samym, tyle że powszechnie rozumiana cywilizacja — jako system narzucający i ograniczający — jest rozumiana przez nas jako system głównie materialny, natomiast reinkarnacja — to system nadzoru, filozofii, a zarazem mechanizm wiążący człowieka także w niematerialnym sensie.
Z tego względu, relacji z innych „światów” (tzn. doświadczeń spoza materii) niż znany nam świat fizyczny mamy mało. Percepcja fizyczna, odbierająca świat materialny, według starożytnych kultur nie jest jedyną możliwą. Ktoś jednak dba o to, by człowiek, po pierwsze, nie posiadał pamięci sprzed swojego aktualnego wcielenia, i po drugie, nie wykraczał percepcją poza świat materialny, i po trzecie, nie brał nawet pod uwagę innych zmysłów niż te, które operują na „częstotliwości” fizycznej (materialnej). Czym jest percepcja? Podobnie jak pamięć, jest — według starożytnych systemów kosmologii — częścią świadomości (można być świadomym lub nieświadomym otoczenia — i to otoczenie, którego jesteśmy świadomi, jest przedmiotem działania percepcji; ponieważ w sensie pozamaterialnym jesteśmy nieświadomi naszego otoczenia niefizycznego, nie posiadamy na tych poziomach świadomej percepcji — można przyjąć nie tylko, że ona nie istnieje, ale także jest, że jest, z jakiegoś powodu, zablokowana). Percepcję najlepiej określić mianem postrzegania określonego zakresu częstotliwości. Wiemy, że zakres częstotliwości wykracza daleko poza to wąskie spektrum, które normalnie postrzegamy. Żyjąc bardzo krótko, w relatywnym sensie, w ziemskim wcieleniu, posiadamy bardzo zawężone pole odbioru wszechświata. Co więcej, jestem przekonany, że nawet po śmierci fizycznej ten zakres nie ulega dużemu rozszerzeniu, raczej — przesunięciu, do czego zaraz dojdę.
Relacje z tzw. przeżyć poza ciałem, czyli inaczej mówiąc, percepcji pozafizycznej, podzieliłbym na dwie czysto praktyczne kategorie: jedna to opisy przeżyć tzw. mistyków z przeszłości sprzed rewolucji naukowej, i druga to relacje z przeżyć ludzi współczesnych, posługujących się z reguły świeckimi (niereligijnymi) punktami odniesienia. Jeśli pominąć używaną terminologię oraz wierzenia, te relacje cechuje bardzo dużo podobieństw — różnice głównie polegają na ich interpretacji (np. wyznawca buddyzmu będzie je interpretował w kategoriach religii buddyjskiej, zaś wyznawca religii żydowskiej odnosił je do własnej spuścizny; przy okazji w tym miejscu jeszcze raz zaakcentuję naturę pamięci jako posługującą się znanymi i poznanymi wzorcami i budującą na nich kolejne procesy myślowe).
Współczesne relacje z przeżyć poza ciałem fizycznym nie są obiektem zainteresowania nauki, jednak ilość i jakość tych relacji wyraźnie wskazuje, że człowiek posiada świadomość poza ciałem fizycznym. Jeśli chodzi o moje nastawienie do tych relacji, jestem sceptykiem, jednak nie ignorantem, co ma miejsce w przypadku naukowców. Sceptykiem dlatego, ponieważ trzeba wziąć pod uwagę to, jak bardzo złożony jest nasz system („matrix”), w którym się znajdujemy, i na podstawie takiej małej ilości danych z relacji z przeżyć poza ciałem fizycznym, które są dostępne, nie da się wyciągnąć ostatecznych wniosków. Można porównać nas do kogoś egzystującego od urodzenia w małym pudełku, i myśli o wszechświecie jako bardzo ograniczonym — ścianami pudełka; pewne, niezbyt częste, przypadki, zaczynają przeszywać na wylot pojęcie o rzeczywistości takiej osoby — wówczas, jak pokazuje historia — reakcja na takie sytuacje jest ambiwalentna i zwykle irracjonalna: albo człowiek je odrzuca i nie chce o nich myśleć (bo załamuje się jego światopogląd), albo zaczyna zastanawiać się nad nimi — i w tym ostatnim przypadku albo przyjmuje postawę badawczą, albo stara się dopasować nowe, zaobserwowane zjawiska do uprzednich poglądów. Ta ostatnia postawa ma miejsce najczęściej, najprawdopodobniej po części ze względu na inercję ludzkiego umysłu.
Poza najbardziej popularną „interpretacją” tych relacji, którą sugerują niezależni badacze (często zresztą z naukową przeszłością i praktyką, zwłaszcza medyczną i psychoterapeutyczną), czyli interpretujących istnienie reinkarnacji jako filozofię rozwoju duszy w egzystencji materia-niemateria, obiektywnie rzecz biorąc, istnieją również inne wyjaśnienia tych fenomenów. Natomiast te relacje ze średniowiecza i starożytności, które przetrwały do dzisiejszych czasów, były — jak można się spodziewać — interpretowane przy użyciu kategorii religijnych, lub też — u szamanów — okołoreligijnych. Te ostatnie zresztą wydają się bardziej obiektywne od ludów z kręgów cywilizacyjnych silnie powiązanych z jakąś religią, mimo że starodawni szamani często byli ludźmi niepiśmiennymi i nie mieli dostępu do takich zasobów wiedzy, jaką mamy dzisiaj. Te różnice potwierdzają ograniczoność ludzkiego umysłu do wychodzenia poza poznane już wzorce — ostatecznie wszystko, czym posługujemy się w rozumowaniu, jest „budowlą wzorców” – poznane kontra niepoznane.
Jakie wnioski można zatem wyciągnąć z dostępnych relacji? Jest to temat obszerny, i warto by mu poświęcić odrębny artykuł, jednak pokrótce podsumuję aktualne wnioski z badań nad przeżyciami poza ciałem fizycznym. Współcześnie najczęściej do wyciągnięcia tych relacji stosuje się dwie metody: jest nią hipnoza, lub też poleganie na (często bardzo żywej) pamięci osób, które doświadczyły stanów NDE (near death experience) oraz OBE (out of body experience). Stany NDE, badane przez takie osoby jak Raymond Moody, następują przypadkowo, najczęściej gdy ma miejsce śmierć kliniczna pacjenta, i który po „powrocie” do ciała relacjonuje swoje przeżycia, natomiast stany OBE są bardzo zbliżone do stanów NDE, różnią się głównie mniej dramatycznymi okolicznościami, czasami są też wynikiem prób wywoływania ich celowo i świadomie, i można oba potraktować łącznie. Te stany, wbrew powszechnym wyobrażeniom, zdarzają się dzięki wpływom zewnętrznym i zwykle wcale nie są kontrolowane (gdyż typowe wyobrażenia dot. OBE mówią o treningu i praktyce) – osoba, która ich doświadcza stanów poza ciałem, czyli NDE i OBE, bardzo często napotyka inne istoty, niekoniecznie je postrzegając, czasem jedynie obserwując wpływ innej inteligentnej istoty. Te istoty, które człowiek napotyka w trakcie swoich doświadczeń, są świadome, co się dzieje z człowiekiem, czyli np. gdy jest bliski śmierci lub też próbuje wyjść z ciała. W przypadku znanych podróżników poza ciałem, jak Robert A. Monroe, widać wręcz wyraźnie istnienie uprzedniego planu stopniowego przyzwyczajania „międzywymiarowego podróżnika” do postrzegania (percepcji) rzeczywistości pozamaterialnej oraz pomocników z tamtej strony, a także stopniowej pomocy w odkrywaniu tego świata. Robert A. Monroe opublikował trzy książki z opisem swoich przeżyć, i po metaanalizie tego materiału, a także jego następców, jak Bruce Moen, można dojść do wniosku, że ich wcielenie jako podróżników międzywymiarowych zostało z góry zaplanowane, a celem ich życia było spopularyzowanie tych idei. Tych — czyli jakich? Można powiedzieć, idei nowej religii „nowej ery” (new age), mówiącej właściwie mniej więcej to samo, co starożytne religie: opowiadających o istnieniu życia poza materią, o wcielaniu się człowieka, o istnieniu innych istot niż człowiek (średniowieczni chrześcijanie nazywali je zwykle aniołami lub diabłami) itp. Jednak, co warto podkreślić, przekazy współczesnych pionierów doświadczeń typu OBE, a także innych z tej kategorii, nie miały najwyraźniej na celu masowej nauki przeżywania tych samych doświadczeń przez innych ludzi, mimo pozorów, że był to także program treningowy. Jest to zatem powtórka z przeszłości, gdy prorocy i mistycy tworzyli nowe religie, podobnie jak Robert A. Monroe, przedsiębiorca i badacz, który nieświadomie i nieintencjonalnie stał się prorokiem ruchu new age.
Wspólnym fundamentem religii jest metafizyka, istnienie wszechświatów poza materialnym wszechświatem, istnienie istot innych niż materialny człowiek (w tym takich, które nigdy się nie wcielały na Ziemi), a także moralny system, który próbuje się dostosować do takiego rozumienia wszechświata i go uzasadniający. Reinkarnacja zatem jest czymś złożonym, posiada więcej części lub podsystemów, której sam mechanizm wcielania się wraz z jego efektami dodatkowymi, jak manipulacja pamięcią wcielonego, jest jednym z wielu. Ruch new age, w którym kolejni badacze NDE lub pod wpływem hipnozy, dochodzili do podobnych wniosków, posługując się tymi samymi danymi, żyjąc w tym samym kręgu kulturowym. Na podstawie interpretacji podobnych danych dochodzili najczęściej do wniosku, że celem człowieka jest coś, co nazywają rozwojem duszy (jakkolwiek by nie rozumieć tego pojęcia). Jednak jest to za daleko posunięty skok interpretacyjny, a w badaniach tych nielicznych badaczy zjawisk NDE, OBE lub stanów hipnozy, istnieje bardzo dużo błędów, co jest zresztą naturalnym zjawiskiem w przypadku, gdy spotykamy się z nowym zagadnieniem (podobnie mnóstwo błędów interpretacyjnych i nieuzasadnionych wniosków zresztą znajdziemy również w krótkiej historii współczesnej nauki). Widać wyraźnie w tym nastawieniu podejście religijne, które tylko udaje naukowe, próbujące usilnie uzasadnić i wesprzeć swoimi badaniami filozofię reinkarnacji jako systemu. Jak wspomniałem, temat jest obszerny i warto mu poświęcić odrębny artykuł, jednak problemy, które pojawiają się w powszechnej i zdaje się, niemal jedynej interpretacji tych zjawisk, obejmują problem szerszego kontekstu, ignorowania lub uprzedzeń w interpretowaniu ekosystemu ziemskiego (środowiska roślin i zwierząt oraz człowieka w tym systemie, włączając w to powstanie gatunku homo sapiens), czy ograniczone rozumienie oraz tendencję do ignorowania umysłu, pamięci oraz świadomości w innym sensie niż ten, który wiąże się z religijnymi tendencjami ruchu new age (i zresztą w dużej mierze wywodzący się najczęściej z hinduskich wierzeń, z reinkarnacją w centrum tego systemu).
Przy tych zjawiskach czasem dochodzi także do bezpośredniego kontaktu między osobą doświadczającą przeżyć NDE lub OBE i krótkich rozmów — choć nie ma ich dużo; istoty, które kontaktują się z ludźmi w stanie poza-fizycznym, często nie są zainteresowane samymi ludźmi (a typowy w naszej kulturze hipotetyczny kontakt z obcą inteligencją zakłada obustronne zdziwienie i zainteresowanie — osobiście raczej bym porównał w tym sensie do postrzegania ludzi jak zwierzęta, w rodzaju kangurów na kontynencie australijskim sprzed czasów kolonizacji, na obcej — dla obcych — planecie Ziemi), przeciwnie, z reguły te kontakty mają charakter jednostronny i jednokierunkowy, przekazując człowiekowi pewne informacje, które najczęściej mają zostać także przedstawione innym ludziom, czy to w formie ustnej, czy pisanej (do czego można sprowadzić często nowe religie, także te, które nie przetrwały do dzisiaj, w tym najbardziej oczywiste religie egipskie, sumeryjskie, czy z okręgu Mezoameryki). W kontekście systemu ziemskiego jako systemu, w którym nadrzędnym i wiodącym paradygmatem i filozofią od tysiącleci była i nadal w dużej mierze jest religia, w kontekście systemu reinkarnacyjnego, te istoty popularyzowały przez wieki podobne idee religijne, i przekazują najwyraźniej je nadal, w tym pod postacią „obiektywnych” relacji np. z przeżyć NDE. Mam podejrzenia, że osoby, które mają przekazać informacje o swoich poprzednich wcieleniach (często w bardzo młodym wieku), wcale nie robią tego przypadkowo, ale na ich wcielenie wybiera się te osoby, by byli takimi przekazicielami „obiektywnej” informacji o systemie reinkarnacji; zresztą nie jest to zjawisko znane od dzisiaj, w starożytności także są znane relacje o osobach, które udowadniały istnienie reinkarnacji. Jedna sprawa to sam fakt zjawiska, natomiast osobną kwestią jest oczywiście to, jak dalece powinniśmy „ufać” takim przekazom (z reguły pośrednim j.w.) tych komunikujących się, czasem bardzo pośrednimi sposobami, z człowiekiem istot. Te istot, przypomnę, najwyraźniej stworzyły na Ziemi system blokowania pamięci oraz kontroli i manipulacji świadomości, by następnie — po tym fakcie — nam, ludziom, od tysięcy lat przy użyciu zazwyczaj półśrodków, jak prorocy lub „przypadkowe” przeżycia poza ciałem, przekazywać pewien model myślenia jako filozofię życia w systemie reinkarnacji — i ten model myślenia jako wyjaśniający i uzasadniający reinkarnację wydaje się głównym celem tych przekazów, co potwierdza historia różnych, choć bardzo zbliżonych do siebie religii w najróżniejszych czasach i na wszystkich zamieszkałych kontynentach. Jedno można z pewnością stwierdzić przy tych próbach przekazywania „moralnych” informacji o ziemskim systemie reinkarnacji: że różnymi środkami, ktoś stara się uzasadnić i zracjonalizować istnienie systemu reinkarnacji (matrixa) jako słusznego więzienia dla umysłu czy też świadomości dla nieświadomych swojego otoczenia kosmicznego ludzi.
Autorstwo: Antares
Ilustracja: WolneMedia.net (CC0)
Źródło: WolneMedia.net