Liczba wyświetleń: 936
Zgodnie z danymi opublikowanymi przez Goddard Space Flight Center, największe laboratorium badawcze NASA, do 2040 roku wielkość dziury w warstwie ozonowej, która obecnie przekracza 31 milionów kilometrów kwadratowych, zmniejszy się do 20 milionów kilometrów kwadratowych. Zmniejszenie wielkości dziury w warstwie ozonowej Ziemi to zdecydowanie dobra wiadomość. Naukowcy próbują jednak równoważyć optymizm dodając, że poziom dwutlenku węgla w atmosferze naszej planety doszedł do następnego maksimum.
Dziura ozonowa zaczyna się powoli zmniejszać, poinformowali specjaliści z NASA. To świetna wiadomość zwłaszcza, że w latach dziewięćdziesiątych to właśnie ozon był dzisiejszym CO2 i jego niedobór był przedstawiany jako zagrożenie dla Ziemi. Na bazie tych obaw rozkręcono potężny biznes zarabiania na fenomenach naturalnych i tak trwa to do dzisiaj. Prekursorem węglowego Protokołu z Kioto był ozonowy Protokół Montrealski.
Jako dowód powodzenia polityki ograniczania emisji freonów przedstawia się wyliczenia, z których wynika, że dziura ozonowa będzie się kurczyć i będzie coraz mniejsza, a do końca obecnego stulecia może całkowicie zniknąć. Jednak według niektórych naukowców, przywrócenie ozonu nad Antarktydą może mieć negatywny wpływ na globalne ocieplenie.
Ozon jest gazem cieplarnianym, a cieńsza warstwa ozonowa nie tylko zmniejsza ciepło uwięzione w całym regionie, ale pomaga zmieszać okołobiegunowe wiatry, które z kolei tworzą aerozol morski, który tworzy odblaskowe, chłodzące chmury. Trudno dogodzić dzisiejszym naukowcom i jak się okazuje majstrowanie przy jednym gazie nie koniecznie przynosi tylko pozytywne skutki.
Niedawno Narodowa Administracja Oceanów i Atmosfery (NOAA) poinformowała, że globalna średnia zawartość CO2 w atmosferze wynosi już ponad 400 części na milion (ppm). Stało się to mimo, że Światowa Organizacja Meteorologiczna zaledwie osiem miesięcy temu twierdziła, że będziemy w stanie przezwyciężyć ten poziom dopiero za dwa lata. Tak zwany „bezpieczny poziom” dwutlenku węgla w atmosferze, został przekroczony o 50 ppm.
Specjaliści z NOAA, która to organizacja od lat wspiera wyznawców teorii „globalnego ocieplenia”, że jedynym sposobem, aby zatrzymać wzrost stężenia dwutlenku węgla w atmosferze jest zmniejszenie emisji spalanych węglowodorów kopalnych o 80%. Musi to być zrobione już w tej chwili, jeśli ludzkość zamierza osiągnąć postulowany przez ekologów poziom dwutlenku węgla w atmosferze, to konieczne jest całkowite zrezygnowanie z użycia tych paliw. Na to oczywiście zgody nie będzie zgody poza garstką szaleńców stojących na czele państw członkowskich Unii Europejskiej.
Na podstawie: onlinelibrary.wiley.com
Źródło: ZmianyNaZiemi.pl
Czasami czytając takie niusy to ręcę opadają.Ci naukowcy wciąż potrzebują uwagi kasy żeby pokazać jacy to oni niezbędni są.Niedawno pisano iż dziura ozonowa się powiększa i zwiększa się ryzyko zachorowań.Teraz się zmiejsza i ocieplenie.Straszą ludzi kataklizmami i innymi rzeczami.
Podobieństwo do zachowań pseudo ekologów bardzo zbliżone.Samochody be, samoloty be, jedzenie, używki także.Żaden jednak nie pojedzie na jakiś happening rowerem.Nie pozbędą się samochodów i komputerów, smartfonów, lodówek i innych zdobyczy cywilizacji.
Kto im zabrania przenieść się do lasu i mieszkać bez prądu, gazu i przetworzonego jedzenia?
Przekonujmy ludzi do rezygnowania z większości rzeczy a sami w zaciszu domowym róbmy co nam sie żywnie podoba.Hipokryci.