Pomarańcze, mandarynki i chemikalia

Opublikowano: 26.12.2012 | Kategorie: Ekologia i przyroda, Publicystyka, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 1388

Z zimowej podróży do Hiszpanii…

Zachęcony pomarańczowym kolorem i wizją obżarcia się za wszystkie czasy pomarańczami i mandarynkami w miejscu gdzie urosły postanowiłem wybyć na południe Europy. Korzystając z internetu znalazłem informację o gospodarstwie ekologicznym w Hiszpanii – miejsce docelowe planowanej podróży. Droga była dość trudna, z powodu chęci zminimalizowania kosztów wyprawy chwilami była to nawet piesza pielgrzymka. To i tak pikuś w porównaniu do dokonania pary Czechów, którzy z Czech do Hiszpanii dotarli z buta w ramach spontanicznej pieszej wycieczki w poszukiwaniu ciepłego miejsca na zimę. Oto co znaczy mieć w historii narodu Króla Rumcajsa Wielkiego – szewca z siedmiomilowymi butami.

Mając w pamięci czasy komuny, gdy banany, pomarańcze, mandarynki były rarytasami, widząc drzewka owocowo pomarańczowe trochę zgłupiałem. Aby nie podpaść tambylczym sadownikom postanowiłem nie zrywać owoców z drzew w nieogrodzonych sadach. Idąc do eko-gospodarstwa po drodze mijałem pomarańczowatości sztucznie nawadniane i nawożone czarnymi wężykami z systemów irygacyjnych sprowadzanych między innymi z Izraela. Prawie jak w monokulturowym Raju. Chociaż nie było w pobliżu żadnej kobiety to widok leżących, marnujących się, gnijących i pleśniejących darów pochodzących m. in. niestety z izraelskich systemów nawadniających sprawił, iż w myślach pojawiła się pokusa skosztowania pierwszego w miarę dobrego padłego owoca. Ponieważ znalazłem takich kilka więc wziąłem je wszystkie. Właściciel plantacji nie zbiedniał od tego a być może zapobiegłem rozwojowi zgnilizny i pleśni.

Nie było po drodze gorącej wody ani środków i narzędzi do odkażenia i oczyszczenia zebranych pomarańczy. Wziąłem scyzoryk, naciąłem skórki. obrałem i zjadłem. Potem czynu tego żałowałem przez około miesiąc. Jako, że sam staram się leczyć trudno mi napisać jak mogła medycznie nazywać się ta choroba. Pierwsze skutki tej pomarańczowej chciwości objawiły się dusznościami i nieprawidłową pracą płuc. Po dotarciu do eko-gospodarstwa, które jak się okazało stworzone zostało pomiędzy konwencjonalnymi plantacjami pomarańczy i po kilkudniowym tam pobycie zorientowałem się jak wielkim błędem było spożycie tych zakazanych owoców. W ciągu kilku dni wokół eko-gospodarstwa zaobserwować można było wielokrotne opryski chmurami niewiadomego składu chemikaliami.

Jakiś czas później natrafiłem na zdrowe uprawy mandarynek w środkach niektórych można było znaleźć… żywe, białe robaki (takie podobne do tych w robaczywych czereśniach). Od tamtej pory bardzo, bardzo rzadko jadałem te owoce.

Po przeczytaniu informacji o pestycydach i innych chemikaliach stosowanych w pomarańczowym biznesie, po przeczytaniu o szkodliwości spożywania południowych owoców w polskim klimacie (podobno wychładzają organizm a przez to sprawiają, że jest podatniejszy na infekcje) postanowiłem nie jeść tych owoców w ogóle. Tysiąckroć lepsze, zdrowsze i smaczniejsze są tradycyjne odmiany jabłek, gruszek i innych polskich owoców również w postaci suszonej oraz w przetworach słoikowych i butelkowych.

Podróże kształcą, betonowe molochy zwane szkołami to przeżytek.

Autor: Il
Nadesłano do “Wolnych Mediów”


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

5 komentarzy

  1. 23 26.12.2012 13:03

    Nasze tez pryskane. Ale jeszcze mozna cos znalezc;)

  2. ren_och 27.12.2012 21:41

    Podobno nasze jabłonki – 80 oprysków w ciągu roku, a sadownicy są powiadamiani o terminach i czym pryskać SMS-ami.
    A niektórzy sadownicy sami gotują mikstury do oprysku w beczkach.
    Jak człowiek pochodzi po targu i popyta, to jeden na drugiego zawsze coś nakabluje. A ogórki pryskane co trzy dni.

  3. Il 27.12.2012 22:03

    Kolo Tczewa kilka lat temu pracowalem za pieniadze zbierajac jablka w konwencjonalnym sadzie. Mlody gospodarz powiedzial, ze w ciagu roku okolo 17 opryskow.

    U znajomych stary sad, zadnych opryskow, jablka nie sa idealnie ladne ale napewno lepsze niz te z intensywnych hodowli. Problemem w Polsce przy ekosadach sa skazenia powietrza no i roslin jemu poddanych z powodu dosc czestego palenia smieci w piecach. Wielu palaczy smieci to samobojcy zatruwajacy wlasne srodowisko.
    A wystarczylo by zawiezc smieci np. pod sklepy z ktorych sie je kupilo (kupilo w postaci opakowan i/lub szybkopsujacych sie bubli).

  4. lunar 28.12.2012 17:24

    Prawdopodobnie te pomarańcze które leżały były potraktowane opryskiem na chwasty, było lepiej zerwać z drzewka niż podnosić z ziemi

  5. Il 30.12.2012 01:13

    A te chmury chemikaliów-oprysków stosowane na całe drzew(k)a to na te wiszące owoce niby mniej podziałały ?

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.