O istocie infantylizmu i językowych aberracjach

Opublikowano: 21.07.2024 | Kategorie: Kultura i sport, Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 1320

Nieodpowiedzialnego trajkotania o „psich mamach”, „kocich tatach”, „przyjaznych robotach” czy „zbrodniach przeciw przyrodzie” nie należy puszczać płazem, zgodnie ze starą zasadą, że psucie świata jest ściśle uwarunkowane psuciem opisującego go języka.

Niezrównany degradacyjny potencjał wszechobecnego infantylizmu wynika z tego, że nie jest on po prostu czysto emocjonalnym stosunkiem do rzeczywistości. Klasyczni romantycy też byli w swoim nastawieniu do świata czysto emocjonalni, ale ich emocjonalność była głęboka, refleksyjna i świadomie wyobcowana – tzn. opierała się ona na gruntownym i dotkliwym rozumieniu unikatowej pozycji i roli człowieka we wszechświecie.

Tymczasem infantylizm jest emocjonalnością miałką, histeryczną i roszczeniową, dostarczającą nieograniczonej liczby pretekstów do uciekania od unikatowej pozycji i roli człowieka we wszechświecie wraz z jej wyjątkowymi perspektywami, powinnościami i zobowiązaniami. Co więcej, każdy taki akt eskapizmu obliczony jest na wzbudzenie w uciekinierze taniego samozadowolenia związanego z przekonaniem, że dokonuje on nie swojej własnej dewaluacji, tylko dowartościowania „zmarginalizowanych” elementów rzeczywistości.

I tak, przykładowo, infantylizm zezwierzęca człowieka, uczłowieczając zwierzęta, uprzedmiotawia człowieka upodmiotowiając Ziemię i ogłupia człowieka, intelektualizując maszyny, a zatem poniża człowieka wywyższając wszystko, co nieludzkie, dając mu jednocześnie w tym poniżeniu ckliwą, quasi-dekadencką satysfakcję. Zasadniczym błędem jest w związku z tym przeświadczenie, że zdziecinnienie – nawet najbardziej masowe i programowe – jest z definicji czymś pociesznie niewinnym i w gruncie rzeczy nieszkodliwym. Jest wręcz przeciwnie, bo opiera się ono na ubieraniu szkodzenia samemu sobie w kostium pociesznej niewinności, a tym samym na definicyjnym zaimpregnowaniu się na możliwość dostrzeżenia w swojej postawie jakiegokolwiek problemu.

Podsumowując, nieodpowiedzialnego trajkotania o „psich mamach”, „kocich tatach”, „przyjaznych robotach” czy „zbrodniach przeciw przyrodzie” nie należy puszczać płazem, zgodnie ze starą zasadą, że psucie świata jest ściśle uwarunkowane psuciem opisującego go języka. Tylko wtedy bowiem świat może być w dobrym stanie, gdy jego najważniejszy mieszkaniec będzie zdawał sobie w pełni sprawę z wagi swojej pozycji, dzięki czemu będzie w stanie z niej uczynić jak najlepszy pożytek.

Powszechnie znane porzekadło głosi, że psucie świata zaczyna się od psucia języka. W czasach marnego wyczulenia na słowo bywa też jednak tak, że psucie świata nie zaczyna, a kończy się na psuciu języka: tzn. zakres dokonanego zepsucia staje się oczywisty dla szerszych warstw społecznych dopiero wtedy, gdy język zaczyna ulegać fundamentalnej dysfunkcjonalizacji. Wówczas, co znamienne, najbardziej spektakularnymi obnażycielami tego stanu rzeczy mogą się okazać nie pryncypialni myśliciele, moraliści, społecznicy czy duchowni, tylko zawodowo rzetelni językoznawcy – i to w dodatku tacy, którzy na co dzień czują się pełnoprawnymi członkami „głównego nurtu”.

Innymi słowy, bywa tak, iż szerokie rzesze ludzkie przekonują się ze zdumieniem, że od dawna „mówią prozą” nie wtedy, gdy jakiś mężny weredyk krzyknie nagle: „król jest nagi”, tylko wtedy, gdy jakiś medialnie oswojony lingwista powie nagle mimochodem: „król to nie to samo, co królik” albo „nagi nie znaczy skąpo ubrany”. I wówczas okazuje się, że wichrzyciele już od dawna nie tylko są u bram, ale dawno je sforsowali, a zwykłemu człowiekowi pozostaje wybrać, czy się do nich przyłączyć, czy też stawić im kategoryczny opór: opór wyrażający się już choćby w skrupulatnej dbałości o to, aby „odpowiednie dać rzeczy słowo” i aby „język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Tylko wtedy bowiem głowa rzeczywiście może myśleć, nie zaś biernie przetwarzać to, co w niej zechciał ukradkowo umieścić ten czy inny „inżynier dusz”: to zaś jest umiejętność absolutnie kluczowa dla tych wszystkich, którzy nie chcą duszy zatracić.

Autorstwo: Jakub Bożydar Wiśniewski
Źródło: ProKapitalizm.pl

image_pdfimage_print

TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. emigrant001 22.07.2024 14:03

    Kiedyś ludzie zabijali się o jedzenie. Unijna Światłość sprawi, że te ekologiczne czasy wrócą:)
    Poziom edukacji społeczeństwa zmalał do tego stopnia, że ludzie przestali posiadać jakikolwiek poziom refleksji, wyobraźni i świadomości otaczającego ich świata. Skoro ktoś wybrał ucieleśnienie hipokryzji, to hipokryzja jest potrzebna. Idiokracja ma wodza jakiego potrzebuje:) Ursule von der Leyen.

  2. Józek 22.07.2024 17:22

    Świetny artykuł. Też osobiście zwróciłem uwagę na ten problem.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.