Naruszenie Statusu Jednolitego Obywatelstwa w Europie – 2

Opublikowano: 23.12.2021 | Kategorie: Gospodarka, Polityka, Prawo, Publicystyka, Publikacje WM, Społeczeństwo, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 2567

KIM SĄ LUDZIE I ŚRODOWISKA NARUSZAJĄCY „STATUS JEDNOLITEGO OBYWATELSTWA” I JAKIE MOGĄ BYĆ W PRZYSZŁOŚCI USTROJOWE KONSEKWENCJE ICH DZIAŁANIA?

Dlaczego członkowie społeczeństwa wychowanego w kulturze „Statusu Jednolitego Obywatelstwa”, przekonywani od dzieciństwa, że zasada ta pozostaje niezbywalną formułą zamkniętą w „kapsule czasu” wartości egalitarno-demokratycznych w pewnym momencie mogą poprzeć agendę zmierzającą do jej podważenia, a nawet zniesienia? Pełna odpowiedź na te pytanie wymagałaby obszernych rozważań i podróży po meandrach ludzkiej psychiki i motywach behawioralnych warunkujących ludzkie działanie. Życie i przykład Edwarda Bernaysa, ojca „public relations” i autora książek „Propaganda” i „Krystalizowanie się Opinii Publicznej”, ilustrują jak łatwo skłonić ludzi do działania i wyborów niepożądanych z punku widzenia ich najlepszego interesu, nawet jak wyzwolić siły prowadzące do zbiorowego przewrotu społeczno-politycznego [18].

Abyśmy mogli trzymać się skutecznie głównego toru tej pracy przypomnijmy, że w pewnych okolicznościach wystarczy „wyemitowanie komunikatu o sytuacji nadzwyczajnej, która wymaga od nas niestandardowych działań”, aby wielu ludzi w obawie o swoje bezpieczeństwo – zagrożone faktycznie lub iluzorycznie – przyzwoliło czynnie lub biernie na wdrożenie środków rzutujących na praktykę życia społecznego i politycznego.

Wprawienie w ruch substancji zastygłego organizmu politycznego otwiera, przed obozem dążącym do przewrotu politycznego lub społecznego, niepowtarzalną szansę znaczącego przekształcenia jego postaci. Zawiera ona w sobie potencjalną możliwość przemycenia rozwiązań i instytucji nieadekwatnych dla zgłaszanego pierwotnie problemu, które wraz z domknięciem systemu i jego zastygnięciem w nowej formie zostaną wtopione w niego już na stałe.

Konsekwentnie powracając do rdzenia naszych rozważań możemy powiedzieć, że o ile patogen niebezpieczny dla życia i zdrowia 0,22-1,2% populacji ludzkiej całkowicie wpisuje się w kategorię „niebezpieczeństwa”, to nie ma żadnych przesłanek medycznych, prawnych i obywatelskich, że podzielenie społeczeństwa na dwie klasy obywateli – o osobnym zdroju praw i możliwości – jest adekwatną odpowiedzią pod względem medycznym i dopuszczalną pod kątem etycznym [19]. Możemy za to przeprowadzić wiele równoważnych symulacji i przytoczyć niezbite fakty, że wdrażanie takiej polityki jako „nowego standardu” już teraz uderza w podstawowe prawa konstytucyjne i formuły praw człowieka. Potencjalnie jest efektywnym zalążkiem przewrotu politycznego i trwałych zmian społecznych.

Odpowiedź na pytanie o możliwą naturę tych zmian nie może być w zupełności udzielona w oderwaniu od widzialnych postaci wdrażających je w życie. Jeżeli polityczna promocja i ekonomiczne powodzenie widzialnych postaci ma źródło w ich bliskim związku z określonymi środowiskami lub grupami interesu, niekoniecznie występującymi tak jak one na pierwszym planie, to nieroztropnym byłoby pominięcie prawdopodobieństwa inspiracji ich programem i celami.

Emmanuel Macron, a więc prezydent Francji odpowiedzialny za wdrożenie polityki paszportów covidowych nad Sekwaną, zaistniał w szerszej świadomości publicznej jako młody, „błyskotliwy” minister gospodarki za czasów François Hollande’a, który zastąpił na tym stanowisku Arnaud Monteburga. Nie był jednak człowiekiem znikąd. Jako nastolatek wyróżniający się swoimi teatralnymi zdolnościami, później w wieku 31 lat otrzymał wysoką funkcję w banku Edmond de Rothschild. Strumień jego kariery wybił niemniej z wcześniejszego źródła. Zasiadający w studiu wyborczym, doskonale mówiący po polsku, jeden z rówieśników Macrona, który tak jak on uczęszczał do Liceum im. Henryka IV wspominał, że już wtedy wiedzieli [on i jego koledzy ze szkoły], iż Macron nie jest im „równy”. Po przyszłego, wtedy kilkunastoletniego prezydenta Francji, bowiem już wtedy przyjeżdżał Jacques Atalli.

Jacques Atalli, szara eminencja i doradca prezydenta Françoisa Mitteranda, zasłynął nie tylko z zamiłowania do bizantyjskiego stylu i tym, że za jego prezesury w Europejskim Banku Odbudowy gdzieś znikło 85 mln dolarów USD. Mając ambicje futurystyczne i intelektualne na miarę Francisa Fukuyamy, Atalli skonstruował własną wizję politycznego jutra. Wśród przedłożonych przez niego koncepcji znalazła się „hiperdemokracja”. Termin „hiperdemokracja” nie oznacza demokracji większej, demokracji poszerzonej, ogarniającej i wypełniającej przestrzenie aktywności społecznej i obywatelskiej wykraczające poza cykliczne wybory personalne. Jacques Atalli przewiduje, Jacques Atalli postuluje redukcję uprawnień demokratycznych i samodecyzyjnych poszczególnych ludów i narodów poprzez przenoszenie uprawnień „decyzyjnych” i „demokratycznych” na wyższe instancje i instytucje międzynarodowe, które uosabiać mogą państwa i federacje kontynentalne, jak i poszczególne agendy międzynarodowe [20].

Atalli jawi się więc jako zwiastun globalizacji politycznej oraz prowincjonalizacji roli państw i narodów w systemie międzynarodowym. Emmanuel Macron, który po ogłoszeniu swego zwycięstwa w wyborach prezydenckich wygłosił przemówienie w cieniu piramidy postawionej pod Luwrem (za czasów i za aprobatą prezydenta Mitteranda), wystąpienie te poprzedził długim ceremonialnym marszem przy fanfarach beethovenowskiego hymnu Unii Europejskiej. Symbolika tych gestów pozwala przypuszczać, że Macron co najmniej jest nie przeciwny koncepcjom swego protektora z czasów młodzieńczych.

Po drugiej stronie Alp, we Włoszech, rozpad koalicji uważanej przez długi czas na wyrost za antysystemową, doprowadził do powołania na początku 2021 roku rządu technicznego. Na czele powstałego amalgamatu politycznego, po inicjatywie prezydenta Sergio Mattareli stanął Mario Draghi. Nowy techniczny premier Włoch nie jest archetypem działacza lub retora wniesionego na rękach wiwatującego tłumu do parlamentu. Nie zaryzykowałbym twierdzenia, iż wyraża jego esencjonalne treści i wartości. Ostatnie dwie dekady aktywności publicznej Draghiego to praca i pełnienie wysokich funkcji w sektorze bankowym. Obejmując kluczowe stanowiska w Banku Światowym, Goldmann Sachs, Europejskim Banku Centralnym i wcielając się wreszcie w rolę gubernatora Banku Włoch w pełni zasłużył na miano jeśli nie międzynarodowego bankiera, to człowieka głęboko związanego z międzynarodowym systemem finansowym. Przeciwnicy takiej narracji chcieliby go ukazać jako „merytokratę”, człowieka użyczającego po prostu swej wiedzy i talentu. Wspomnienie kryzysu finansowego z roku 2009, kiedy krajom południa, Grecji i Włochom, zaproponowano wręczenie teki premiera innym „merytokratom”, czyni równorzędnym przypuszczenie, że w pewnych okolicznościach ludzie tacy jak Draghi, lewitujący na styku państwa, korporacji oraz instytucji finansowych są delegowani na reprezentatywne stanowisko, by zabezpieczyć strategiczne pozycje „zagrożone roszczeniem demosu” [21].

Elastyczny przepływ Mario Draghiego, przypominający kwantową nieprzewidywalność, między Goldmann Sachs i Bankiem Światowym (gigant finansowy), a funkcją premiera Włoch (przedstawicielstwo krajowe) odzwierciedla tendencje socjologiczne i politologiczne opisane na początku XX wieku przez Michelsa („żelazne prawo oligarchii”) oraz Vilfreda Pareto (krążenie elit).

Emmanuel Macron i Mario Draghi zawdzięczający swoje pozycje i zabezpieczenie majątkowe towarzyskiemu ustosunkowaniu i funkcjom pełnionym w podmiotach międzynarodowych i finansowych, teoretycznie, z punktu widzenia ich prywatnego interesu, mają więcej przesłanek do lojalności wobec środowisk będących platformą ich powodzenia niż społeczeństw i narodów, których łaska jest kapryśna, a powierzony z ich ramienia mandat pozostaje najczęściej kadencyjny i przejściowy. Z neutralnego punktu widzenia sprawowanie tego mandatu w sposób nie zagrażający interesom wielkich domów i prywatnych podmiotów, umożliwi im łatwy powrót na łono prywatnych pracodawców po jego wygaśnięciu. Z negatywnego punktu widzenia ludzie finansów oraz międzynarodowych korporacji i grup politycznych całkowicie utożsamiają się z ich ambicjami i obejmują państwowe mandaty decyzyjne tymczasowo, aby te interesy zabezpieczyć.

Rzeczywiście, nie możemy wykluczyć, że osoby, które mają bagaż doświadczeń w szeroko rozumianym sektorze prywatnym, międzynarodowym lub kosmopolitycznym, dążąc do objęcia funkcji mandatariusza państwowego w danym kraju, mogą być powodowane autentycznymi motywami oddania ich usług na tym polu, nawet stania się sługą ludu. Optymista rzekłby, że człowiek jest istotą wielopłaszczyznową, potrafi rzetelnie spełniać się na różnych poziomach egzystencji, wreszcie może przejść swoistą „metanoję”, może się zmienić.

W każdej okoliczności deklarowane intencje i motywy są weryfikowane w działaniu. Delegat demokratyczny pozostaje tak długo demokratycznym jak mandat swój realizuje w granicach zakreślonych przez „wolę ludu”, a także prawo pozytywne i naturalne będące długotrwałymi zapisami standardu odkrytego i skodyfikowanego przez przodków i mu współczesnych, Prawo pozytywne w wielu obszarach jest negocjowane i może się zmieniać. Prawo naturalne w życiu społeczeństwa demokratycznego odlane jest z godności i samopodobieństwa tworzących go jednostek i obywateli, którzy zasiadają na równych prawach wokół tego samego ogniska. Jego ciepłość i stałość mogą być dodatkowo utwierdzane i zabezpieczane przez prawidłowości i formuły emanujące z praw człowieka, a także z przesłanek filozoficznych i religijnych. Demokracja rozumiana w taki sposób obok uświęconej prawnie procedury demokratycznej zakłada istnienie statusu jednolitego obywatelstwa, w ramach wspólnoty, której członkowie korzystają z tego samego zdroju praw.

Delegat demokratyczny działa zatem w bardzo jasno określonych warunkach. Jego mandat posiada wyraźnie zakreślone granice i kompetencje. Delegat demokratyczny nie jest artystą ani ekskluzywnym urzędnikiem, który otrzymał przestrzeń do dowolnego przekształcania świata, bądź autorskiego przestawienia porządku na czas powierzonej mu misji lub kadencji. Delegat demokratyczny przypomina bardziej świeckiego kapłana, który pełniąc powierzony sobie urząd celebruje przede wszystkim demokratyczny rytuał, pragnie oddać cześć jego zasadom. Nadzwyczajne działanie wymuszone przez nadzwyczajną sytuację również wymaga skinienia ludu. Delegat demokratyczny wykraczający poza przestrzeń powierzonego sobie mandatu i demokratycznej praktyki przypomina kapłana, który łamie tabu i bezcześci rytuał. O ile ten ostatni obraża samych bogów, to delegat demokratyczny opcjonalnie: 1) wykazuje się niefrasobliwością; 2) łamie prawo lub 3) dąży do rozprzężenia lub obalenia zasad demokratycznych. Bez względu na to czy te wykroczenia wynikają z braku ukształtowania prawnego lub świadomościowego, czy też z inspiracji lobbystycznym wpływem innych podmiotów, to taki delegat dowodzi swej niezdolności do wykonywania powierzonej mu misji. Jeżeli jego determinacja w tej postawie jest celowa, to działa on na rzecz pogrążenia reguły demokratycznej.

Koteria polityczna zwijająca o poranku transparent demokratyczny przeprowadza w świetle dziennym zamach stanu. Taka inicjatywa od razu zostanie rozpoznana i spotka się z wystąpieniem przyjaciół demokracji. Gdy jednak te same środowisko będzie demontowało poszczególne wiązania demokratyczne powoli, tłumacząc swe zapędy sumą nowych okoliczności, jego motywacje mogą zostać nie rozpoznane a zamierzone przez nie dzieło po latach zostanie utrwalone w praktyce prawnej i warstwie aksjologicznej bodźcowanego nim ludu.

Wprowadzenie paszportu covidowego jako narzędzia, które dzieli społeczeństwo europejskie na dwie klasy obywateli niewątpliwie stanowi podważenie sedna reguły demokratycznej, jeśli tylko nie oddzielamy jej od cokołu na którym pierwotnie ją zniesiono. Paszport covidowy jest implementowany jako dokument, który pozwala zachować dotychczasowe uprawnienia prywatne i publiczne jego posiadaczom. Jednocześnie władza wykonawcza lub poszczególne ośrodki decyzyjne w ramach ekstraordynaryjnych rozporządzeń roszczą sobie prawo do wyłączania z przestrzeni publicznej, a nawet do głębokiego ingerowania w życie osobiste w stosunku do tych, którzy nie legitymują się paszportem covidowym. Pewnego dnia osoba nie posiadająca certyfikatu covidowego nie wejdzie do kina, teatru i restauracji. Jutro nie zostanie wpuszczona do autobusu, pociągu i salonu fryzjerskiego. Pojutrze, kto wie, zostanie zawieszona w pracy, jej wynagrodzenie zostanie wstrzymane, a ona sama objęta lockdownem dla „niezaszczepionych” będzie mogła opuszczać miejsce zameldowania w kilku ściśle określonych sytuacjach. W tym samym czasie, podkreślmy, ludzie posiadający paszport covidowy będą korzystali z pełni praw publicznych i prywatnych za cenę dostosowania się do oczekiwań dominującego ośrodka decyzyjnego.

Wdrażanie paszportu covidowego z podzieleniem społeczeństwa na dwie klasy obywateli o osobnym zdroju praw wpisuje się w mechanizm „stopniowego demontowania wiązań demokratycznych”. Ośrodki decyzyjne wprowadzające model społeczeństwa dwuklasowego podług dystynkcji sanitarnej nie oznajmiają, że dokonują trwałej zmiany. Program ten za pośrednictwem środków masowego przekazu przedstawiany jest nie jako trwałe rozwiązanie a „tymczasowy porządek w odpowiedzi na wyzwanie chwili”. W odpowiedzi na nacisk zabarwiony taką argumentacją ludzie ulegający wpływom autorytetów podświadomie spełniają prośbę (oczekiwania) ojca. Ludzie za wszelką cenę chcący być „na czasie” dołączają do „awangardy postępu”. Ludzie dążący do zachowania dotychczasowego standardu życia poddają się bodźcowi zaprojektowanemu według wzorca „kija-marchewki” i w ostateczności też realizują politykę oddziałującego na nich ośrodka decyzyjnego.

Oddziałujące na poszczególnych ludzi osobiste skłonności przyozdobione obietnicą tymczasowości powodują, że w sposób afirmatywny lub bierny zgadzają się na paszport covidowy jako narzędzie porządkujące „możliwości oraz prawa publiczne i prywatne”. W wiszącym nad nimi „zagrożeniu” oraz w zalewających ich strumieniach informacyjnych – i w emocjonalnych reakcjach na nie – zdają się pomijać osobliwy fakt.

Wprowadzenie paszportu covidowego uderza w egalitarno-demokratyczny Status Jednolitego Obywatelstwa. Pod wspólnym dachem i przy jednym stole nie ma już równego ludu polegającego na tych samych i przewidywalnych prawach. Wyłania się pozaprawna inscenizacja społeczeństwa dwuklasowego, pozaprawna, a mimo to empirycznie doświadczana. Implementacja paszportu covidowego do praktyki życia codziennego odbywa się zarazem z pominięciem procedur demokratycznych. Władza Wykonawcza wprowadzając radykalne zmiany we funkcjonowaniu społeczeństwa nie pyta ogółu obywateli o aprobatę dla tak dalekiego idącego remanentu porządku publicznego. Jeżeli w niektórych przypadkach uzyskuje na to zgodę większości parlamentariuszy, a więc Władzy Ustawodawczej, to takie rozwiązanie odkleja się zazwyczaj od Aktu Zasadniczego – Konstytucji – która zawiera artykuły zabezpieczające prawa oraz wolności osobiste i polityczne. Prawdziwy dramat następuje wtedy gdy organy sądowe posiadające funkcję kontrolną nad zgodnością aktów niższego rzędu z aktami fundamentalnymi, działając pod wpływem emocji lub zamówienia politycznego, wykazują się bardziej kreatywnością niż działaniem zgodnym z literą prawa i odkrywają wnet, że konstytucja powinna ustąpić wobec roszczenia niższego rzędu.

Wprowadzenie paszportu covidowego do praktyki funkcjonowania poszczególnych społeczeństw odbywa się wraz ze zaburzeniem porządku prawnego i wywołaniem przez to stanu nieokreśloności ustrojowej. Stare instytucje formalnie wciąż działają, lecz praktycznie łamią własny regulamin wewnętrzny. Jeśli na moment przyrównamy je do fabryki, to powiemy, iż dostarczają produkt niezgodny z własnym standardem technicznym i użytkowym. Zaprzeczają własnemu statutowi i misji założycielskiej. Towarzyszy temu pewien nihilizm środowisk posiadających społeczną funkcję audytoryjną, które mimo deklarowanego przywiązania do porządku liberalno-demokratycznego i określającego go porządku prawnego, abdykują z tej roli i godzą się na ich „zawieszenie” pod wpływem wyzwania chwili, lub tylko dlatego, że zrobiono to już we Włoszech, Francji, Austrii i Niemczech. Trend zaobserwowany w sąsiednim kraju, nienaukowa rekomendacja natury politycznej popierana przez część medyków i badaczy nie posługujących się w tym zakresie dowodami naukowymi, międzynarodowe zalecenie nie poparte jakąkolwiek odpowiedzialnością, przedstawiane są jako wystarczający powód do zawieszenia fundamentu demokratycznego i stopienia jego egalitarnej substancji składowej.

Podkopywanie fundamentów demokratycznych przypomina powolną erozję brzegu podmywanego przez płynącą wartkim nurtem rzekę. Demokracja, jej wartości i instytucje, podobne są do słabo ukorzenionego drzewa rosnącego na brzegu. Wystarczająco skutecznie erodowane w końcu runą. Decydujące uderzenie nie przyjdzie od zewnątrz. Gdy społeczeństwo i obywatele dostrzegą, że ideał demokratyczny został wypłukany ze swych substancjalnych gwarancji i obietnic po prostu przestaną go bronić, zwłaszcza gdy ich ekonomiczna stabilność, zostanie poddana nowym regułom narzucanym przez podmiot zewnętrzny. Przyjaciele demokracji i szeroko rozumianego „wolnego wyboru” nie mogą na to pozwolić i powinni zainterweniować zanim nastąpi ten historyczny punkt zwrotny.

GRANICA JAKIEJ NIE NALEŻY PRZEKRACZAĆ NA PRZYKŁADZIE UPADKU IDEI ARYSTOKRATYCZNO-MONARCHICZNEJ W OKRESIE REWOLUCJI FRANCUSKIEJ

Jeżeli uznajemy za zasadne twierdzenie, że wprowadzenie paszportów covidowych stanowi precedens, ustrojowy wyimek prowadzący do powstania społeczeństwa dwubiegunowego, a w następstwie tego, zachwianie podstaw systemu demokratycznego i jego egalitarno-obywatelskiej substancji – i jeśli przyznajemy, iż to w przyszłości może dostarczyć uzasadnienia do dalszego jego podminowania a nawet obalenia – nasze oczy powinny skierować się do czasów i punktów historycznych, w których określone porządki upadały. Nie dlatego – co zresztą wymagałoby dłuższego wywodu – by zastanawiać się nad przyczynami i źródłami tych upadków, a po to by wejrzeć w postawy i reakcje ludzi na zapadanie się systemu, a dokładniej tych segmentów społeczeństwa w których najlepiej pojmowanym interesie leżało podtrzymanie dotychczasowego ustroju. Gdzie znajduje się granica, której nie wolno przekroczyć jeśli chcemy utrzymać stabilność porządku ustrojowo-organizacyjnego, o którego zachowanie się upominamy? W jakim momencie należy powiedzieć „nie pozwolę Wam na kolejne kroki?”.

Niewiele jest równie jaskrawych przykładów w historii ostatnich kilkuset lat jak upadek dominium arystokratycznego podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej (1789-1794). Niewiele ponad 100 lat po tym jak spadły peruki z głów wersalskich dworzan i połamano szezlongi w salonach Paryża, supremacja arystokracji krwi w całej Europie była już tylko wspomnieniem.

Francuska arystokracja nigdy nie stanowiła monolitu, podobnie jak dzisiaj obserwujemy olbrzymie różnice między zwolennikami systemu przedstawicielskiego i demokratami bezpośrednimi w ramach rodziny demokratycznej. Arystokracja mogła mieć twarz dworzan wdzięczących się w orszaku absolutystycznego króla, bądź Monteskiusza opowiadającego się za monarchią konstytucyjną, ale mogła też wyrażać się w postawach takich ideologów jak Henri de Boulainvilliers, głoszących arystokratyczny antyabsolutyzm, zasadniczo bliski polskiej szlachcie z czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Do tego również poszczególni arystokraci lub myśliciele objęci błękitnym mecenatem, odpowiadali za prądy myślowe, które przywiodły społeczeństwo francuskie i dom królewski do roku 1789.

Można wysnuć tezę, że w dużej mierze przede wszystkim owe prądy myślowe erodujące Stary Porządek przez cały wiek XVIII przyczyniły się – jak niektórzy to określają – do dezercji uprzywilejowanych w konfrontacji z rewolucją. Wielka Trwoga z lata i sierpnia 1789 roku, wyrażająca się w atakach na życie i dobra arystokratyczne, skłoniła przedstawicieli szlachty do zrzeczenia się praw i przywilejów feudalnych. Niespełna rok później zniesione zostaną we Francji również dziedziczne tytuły szlacheckie. Chociaż najbardziej zainteresowani utrzymaniem Starego Porządku zdążyli udać się na emigrację, ci którzy pozostali wciąż mogli cieszyć się symboliczną pozycją króla Ludwika XVI. Jakkolwiek dla większości z nich – w tym dworu królewskiego – wszystko to było wybrakowane i nie akceptowalne, to forma ustrojowa jaką zrodziła w 1791 roku Konstytuanta, pierwsze zgromadzenie prawodawcze rewolucji francuskiej, wpisywało się w definicję monarchii konstytucyjnej.

Nieudana ucieczka króla, lęk przed wewnętrznymi ruchami rojalistycznymi, a może i bardziej zagrożenie zewnętrzne, przyczyniły się do dalszej radykalizacji ruchu rewolucyjnego. Ludwik XVI, król francuski, został uznany za „więźnia narodu”. Między listopadem 1792 r. a styczniem 1793 r. rozegra się jego osobisty dramat, w postaci procesu i skazania na karę śmierci. W zależności od poglądu ideowego, dla arystokratów Król mógł być jedynie „pierwszym pośród równych”, albo jak chciała ideologia absolutystyczna kimś daleko wyższym: władcą z namaszczenia boskiego. W większości z arystokratycznych konstelacji panowała jednak zasadnicza zgodność: Król miał być spoiwem systemu i gwarantem praw, dożywotnim ucieleśnieniem władzy wykonawczej. Po zdruzgotaniu praw oraz przywilejów podatkowych, feudalnych i tytularnych jakich doświadczyła już francuska szlachta w toku rewolucji, teraz ostateczne strącenie z tronu i uśmiercenie króla miało stać się ostatecznym pogrzebem sojuszu arystokratyczno-monarchicznego, kładącym głębokie fundamenty pod ostanie się Republiki.

Dla konserwatywnych kręgów arystokracji francuskiej zrobienie przez Króla kroku wstecz wobec żądań tłumu paryskiego po zdobyciu Bastylii 14 lipca 1789 roku, było krokiem niepożądanym. Miano mu za złe, że nie wykorzystał wielotysięcznej armii okalającej Paryż, która mogła stłumić bunt w zarodku. Z drugiej strony w kolejnych parlamentach rewolucji francuskiej zasiadali arystokraci, niektórzy z nich dość jawnie wspierający wysiłek rewolucyjny. Na przełomie lat 1792/1793 gdy ważyły się losy życia i śmierci Ludwika XVI, wśród posłów trzeciego z rzędu parlamentu, Konwentu Narodowego, znajdowali się arystokraci jak np. książę Filip Orleański występujący teraz pod znamiennym imieniem Filipa Égalité, czy Louis-Michel Lepeletier de Saint-Fargeau. Przed tymi synami rodzin pochodzących z najwyższych kręgów Starego Porządku postawione zostanie pytanie dotyczące zgładzenia lub zachowania przy życiu Króla. Z interesującego nas punktu widzenia istotniejsze będzie przyjrzenie się drugiemu z nich.

Louis-Michel Lepeletier de Saint-Fargeau pochodził z rodziny sędziów zasiadających w parlamencie paryskim doby rządów monarchicznych. Nic więc zaskakującego, że jako człowiek 25-letni, objął w 1785 roku funkcję sędziego w tej instytucji. W 1789 roku z ramienia szlachty paryskiej został wybrany do Stanów Generalnych zwołanych przez Ludwika XVI. Wraz z postępującą dynamiką rewolucyjną Lepeletier de Saint-Fargeau opuszcza fotele obozu arystokratycznego i staje po stronie ludu. Gdy w czerwcu 1790 roku zostaną zniesione tytuły szlacheckie, wczorajszy markiz de Saint-Fargeau redukuje swoją „godność” i zaczyna podpisywać się wyłącznie jako Michel Lepeletier. Nie był to wyłącznie gest pełen pokory, lecz konsekwentne podążanie obraną ścieżką.

Lepeletier de Saint-Fargeau nie upatruje w rewolucji francuskiej, jak niektórzy, jedynie okazji do zniesienia cugli nałożonych na aspirujące klasy trzeciego stanu: burżuazje, handlarzy i przedstawicieli wolnych zawodów. Domaga się dużo więcej: głębokiego przeobrażenia i rewitalizacji francuskiego społeczeństwa. Wzywa do tego, aby rewolucja francuska stała się rewolucją biedaka (la révolution du pauvre). Obok Condorceta oraz Cabanisa i Mirabeau tworzy jeden z najbardziej całościowych projektów reformy francuskiej edukacji. Lepeletier de Saint-Fargeau uważa, że rodzaj ludzki został upodlony przez wady odchodzącego systemu społecznego; dlatego proponuje „całkowitą regenerację”, która przyczyni się do stworzenia „zupełnie nowego społeczeństwa”. Dawni arystokraci i ludzie ancien regime’u, tacy jak Wolter uważali, że edukacja, powinna być zastrzeżona dla pewnego kręgu społeczeństwa. Lud i rzemieślnicy żyjący z pracy rąk własnych nie powinni być oślepiani zanadto świecą oświaty. Lepeletier przeciwnie: wychodzi z programem oświaty powszechnej w duchu egalitarnym, obejmującej i penetrującej wszystkie przestrzenie funkcjonowania człowieka. Zafascynowany „wychowaniem spartańskim” w swoim „Planie Edukacji” proponuje umieszczanie wszystkich dzieci w szkołach z internatem i poddanie ich wspólnemu obywatelskiemu wychowaniu (chłopcy 5-12 lat, dziewczęta 5-11 lat) podczas którego wytworzą się w nich stałe „skłonności i nawyki”. Jego program, kontrowersyjny nawet dla zwolenników szeroko pojętej regeneracji społecznej, zostanie później podniesiony przez jakobinów [22].

Rzuciwszy się w nurt rewolucji francuskiej Lepeletier de Saint-Fargeau przyczyni się do podważenia i zniesienia wszystkich instytucji, które decydowały o powodzeniu jego rodziny w okresie Starego Porządku. Admirator feudalnego porządku i supremacji arystokracji w życiu publicznym Francji zarzuciłby mu, że zdradził interesy własnej klasy społecznej na rzecz naiwnej, egalitarnej nieokreśloności. Gorące letnie miesiące lat 1789-1790 nie będą jednak ostatnimi w trakcie których przyjdzie mu podejmować fundamentalne decyzje z punktu widzenia swych arystokratycznych korzeni. Jako poseł Konwentu Narodowego w dniach 14 i 17 stycznia 1793 roku weźmie udział w głosowaniach dotyczących kolejno winy Ludwika XVI i kary śmierci dla niego. W obu przypadkach, podobnie jak królewski kuzyn Filip Égalité zagłosuje na niekorzyść Króla. Były sędzia monarchicznego parlamentu paryskiego, Lepeletier de Saint-Fargeau opowie się za karą śmierci dla francuskiego króla.

Wydarzeniom tym przyglądał się z oddali Philippe Nicolas Marie de Pâris. Człowiek ten był rojalistą, „rycerzem sztyletu”, członkiem straży konstytucyjnej króla, rozwiązanej pół roku wcześniej. Skazanie na śmierć i egzekucja Ludwika XVI było dla P.N.M de Pârisa aktem królobójstwa i ojcobójstwa dokonanym przez Francuzów. Poszukując sprawiedliwości za ten republikański zamach na życie króla, jako wolny strzelec, rycerz sztyletu skierował swe oczy w kierunku tych, którym więzi powinowactwa i wspólnoty stanu, nakazywały szczególne stanie na straży życia i godności Króla. Takimi osobami mógł być arystokrata lub książę krwi. I rzeczywiście Philippe Nicolas Marie de Pâris udał się pod Palais-Royal, który w okresie tym uchodził za ośrodek życia i rozrywki przyciągający orleanistów. Jak wyzna w swym brewiarzu honorowym P.N.M de Pâris, gdyby tylko mógł i byłoby to w jego mocy chciałby dosięgnąć samego Filipa Égalité. Prawdopodobieństwo powodzenia takiego zamierzenia nie było wielkie. Los postawi na jego drodze jednak innego „winowajcę”. 20 stycznia, dokładnie dzień przed egzekucją Ludwika XVI w jednej z restauracji w Palais-Royal, Philippe Nicolas Marie de Pâris spotka Lepeletiera de Saint-Fargeau. W krótkim dialogu „rycerz sztyletu” nazywa swojego interlokutora łajdakiem i pyta czy głosował za śmiercią króla. Lepeletier odpowiada, iż głosował zgodnie ze swoim sumieniem. W odpowiedzi „rycerz sztyletu” wyciąga miecz i przebija nim bok posła Konwentu rzucając w jego kierunku jeszcze mimochodem: „Oto twoja nagroda”.

Lepeletier de Saint-Fargeau umiera kilka godzin później w domu swojego brata, niedługo przed ścięciem Króla. Pamięć o „pierwszym męczenniku rewolucji” kilka miesięcy później przyćmiona zostanie przez śmierć zasztyletowanego w wannie Jeana-Paula Marata. P.N.M de Pâris próbuje zbiec do Anglii, ale wzbudziwszy podejrzenie, popełnia samobójstwo. Zostawia po sobie wyzwanie wiary w dokonany zamach: „Ze spokojem i przyjemnością rezygnuję z życia. Tylko przez śmierć można uciec przed hańbą, którą odcisnęła na naszych czołach krew naszego króla”.

Akt na jaki zdobył się P.N.M de Pâris, będący sprawą osobistego honoru i stanowiący zarazem krzyk człowieka odchodzącego porządku, nie mógł odwrócić biegu spraw publicznych. Osłabienie porządku arystokratyczno-monarchicznego we Francji dokonywało się od dziesięcioleci i miało kilka przyczyn. W wymiarze finansowo-ekonomicznym uprzywilejowane klasy społeczne nie były gotowe ponieść jakiegokolwiek ciężaru podatkowego skutecznie torpedując w latach 1770. i 1780. plany kolejnych dzierżawców generalnych podatków. Jeszcze dłużej społeczeństwo francuskie było transformowane przez oświeceniową myśl filozoficzno-polityczną, którą przeróżni arystokraci i książęta obejmowali swoim mecenatem, a nawet ją osobiście wyrażali. Seria skandali oraz klęski nieurodzaju i pomoru bydła, wreszcie presja na korektę monarchii absolutnej, pchnęły falę zmian dalej niż ktokolwiek się spodziewał.

Rzeczywistość społeczna rozeszła się zbyt daleko z formą polityczno-ustrojową. Stany feudalne nie były w stanie utrzymać swej wielopokoleniowej spuścizny wobec presji emancypującego się Stanu Trzeciego. Niektórzy z arystokratów zresztą nie chcieli żywiołowo bronić starego, hierarchicznego porządku opartego na dziedzictwie krwi oraz nadań królewskich. Postacią taką był Lepeletier de Saint-Fargeau, który wyrósł równie mocno w otoczeniu Starego Porządku, co w intelektualnej atmosferze oświeceniowej zmiany. Wrzucony w historyczny proces Rewolucji odkrył lub utwierdził się w przekonaniu, że nie utożsamia się z wielopokoleniową supremacją własnej klasy społecznej. Nie zamierzał bronić jej szańców.

PASZPORT COVIDOWY JAKO TRENING TECHNOKRATYCZNY I „TRANSHUMANISTYCZNY” SŁUŻĄCY OSŁABIENIU PODWALIN DEMOKRATYCZNYCH

Platon i Polibiusz ukazywali proces zmian ustrojowo-organizacyjny społeczeństw ludzkich jako proces cykliczny. Panujący system – bez względu czy opierał się na władzy jednego, dominacji nielicznych czy ogólnej równości praw – trwał dzięki swojej skuteczności organizacyjnej i gospodarczo-ekonomicznej. Jego utrwalenie było dodatkowo wzmacniane przez panujący mit kulturowy legitymujący utrzymanie panującego porządku, a także poprzez fizyczną siłę, objawiającą się w postaci możliwości interwencji obywatelskiej, milicyjnej, policyjnej lub wojskowej na rzecz jego obrony.

Platońsko-polibiuszowski cykl zmian ustrojowych zakłada nieuchronną degenerację panującego porządku ku zwyrodniałej formie w stosunku do pierwotnego ideału. Władza jednego zamienia się w tyranię, rządy arystokratów stają się rządami oligarchów, ideał demokratyczny przemienia się w ochlokrację wyrażającą się w postaci nieuporządkowanego demos manipulowanego przez charyzmatycznego demagoga. Proces cyklicznych zmian nie zakłada uzdrowienia sypiącego się systemu. Częściej zdegenerowaną formę ustrojową zastępuje nowa, jakże niemiła prawodawcom i lekarzom-filozofom chcącym przywrócić świetność tego co sypie się na ich oczach.

Wyidealizowany arystokrata z Normandii lub Bretanii – nazwijmy go kawalerem Croix de Darmand – nie przeczuwał nadchodzących zmian i najpewniej nie mógłby zrozumieć swych szlachetnych ziomków pokroju Lepeletiera de Saint-Fargeau. Croix de Darmand był postacią ludzką i nie przejawiał pełnej zadufania wyższości w kontaktach z chłopami pracującymi w jego majątku. Słuchał opowieści o pełnych cnót bojaźni bożej czynach swych przodków, których portrety wisiały na ścianach zamku lub posiadłości dworskiej, w której mieszkał. Miał jak żywe w pamięci wspomnienie swej arystokratycznej matki, która niekoniecznie przejawiała maniery „pani na wysokości”, a wręcz przeciwnie, podczas święta plonów dołączała do bawiących się chłopów, tańcząc roześmiana w takt ludowej muzyki.

Zapisy złożone w całej Francji przez Stan Trzeci w tzw. „Kajetach Skarg”, które trafiły na posiedzenie Stanów Generalnych odczytane przez Darmanda jako ludowy tumult lub uprawnione skargi, nie objawiły jego oczom popękanych ścian nośnych monarchiczno-arystokratycznej budowli, która wkrótce runie. To co dla człowieka wychowanego na przełomie XX i XXI wieku może przypominać świt bardziej znanego mu porządku, to dla arystokraty pokroju Croix de Darmanda u schyłku XVIII wieku okazało się pierwszym promieniem zachodu słońca jego rzeczywistości, ucieleśniającej się w tym, że „ten który wczoraj karmił się w jego kuchni chciał teraz rozmawiać i decydować z nim, jak równy z równym”.

Wtrącenie dotyczące upadku wielowiekowego Ancien Regime’u we Francji wraz z jego arystokratyczną ideologią posiada wbrew pozorom bardzo wyraźną analogię do procesów społecznych, politycznych i kulturowych jakie przynieść może paszport covidowy społeczeństwom mniej lub bardziej intensywnie odwołującym się do ideału demokratyczno-egalitarnego. Sens i adekwatność tej analogii tkwi w tym, że jest to „analogia odwrócona”. Jeżeli założymy, że napływ treści egalitarnych podważa feudalny porządek i hierarchiczno-autorytatywny system społeczny, to obserwując proces odwrócony, podważanie egalitarnej koncepcji społeczeństwa i odchodzenia od procedury demokratycznej, powinniśmy upewnić się, czy aby przypadkiem nie wzmagają się siły i ośrodki dążące do ich zakwestionowania.

Jak zauważał Robert Dahl, funkcjonujący w krajach Zachodu system ustrojowy zamiast demokracji pełnej czy etymologicznej przypomina bardziej poliarchię. W poliarchii ludowe uprawnienia demokratyczno-wyborcze są tylko jedną z kilku współzależnych i nachodzących na siebie płyt bardziej złożonej konstrukcji ustrojowej. Mimo ograniczonej funkcji siły ludowej w tym układzie samo istnienie ideału demokratycznego, do którego mogą odwoływać się mieszkańcy danej wspólnoty dopomina się jego honorowania. Na tym założeniu odradzają się postulaty rewitalizacji demokracji, postulaty poszerzenia uprawnień demokratycznych ludu i jego wpływu na rzeczywistość.

Szereg ruchów obywatelskich z lat 2008-2019 w kolejnych krajach europejskich udowadnia, że takie tendencje się nasilały [23]. Jeżeli wkrótce po odnotowaniu tej tendencji pojawiają się – niekoniecznie przekute w otwarty program polityczny – działania i ruchy służące zacieśnianiu przestrzeni demokratycznej w postaci cenzury, ograniczaniu praw politycznych i obywatelskich, to wyłania się pytanie, czy nie mamy do czynienia ze świadomym działaniem przeciwstawnym. Pierwszym symptomem uwiarygodniającym ten scenariusz stały się powracające apele o kontrolę, selekcję i cenzurę treści w Internecie w ramach walki z „zafałszowaniem rzeczywistości”, zjawiskiem jakoby nowym, wyrażającym się w postaci „fake newsów”, produkowanych przez środowiska „nieupoważnione” oraz „nieprofesjonalne”, nie związane z wielkimi domami prasowymi i medialnymi. To ci szerzyciele fermentu ideologicznego mieli przyczynić się do kilku spektakularnych porażek wyborczych i referendalnych w Europie i w Stanach Zjednoczonych [24]. Reakcja establishmentu na te porażki, określone przez filozofa i politologa Marka Cichockiego mianem „restauracji liberalnej” rodzi skojarzenia z ponownym zacieśnianiem przestrzeni wolności słowa i praw politycznych wobec żądań socjalno-wspólnotowych za czasów II Republiki Francuskiej.

U progu lat 20. XXI wieku ofensywa ta ma charakter niemniej bardziej neoliberalny i wyraża się w cenzurowaniu treści w Internecie przez wielkie podmioty korporacyjne i big-tech, a także w naciskach lobbystycznych na krajowe i międzynarodowe organy normatywne i prawodawcze, aby ruch w sieci uregulować [25]. Jednym słowem wyraża się to w tym, aby zamknąć usta krytykom i utrudnić propagowanie swego przekazu mniejszym twórcom treści. Nasilanie się opisywanego kierunku działania, czy wręcz przetransformowania relacji, do tego stopnia, że towarzyszące mu motywacje stają się przezroczyste, obserwujemy w dobie trwającej „pandemii Covid-19”, w trakcie której cyfrowe narzędzia usuwania treści z przestrzeni internetowej przysłużyły się otwartemu tłumieniu debaty publicznej [26].

Bezceremonialne stosowanie cenzury przez wielkie grupy korporacyjne kontrolujące główne szlaki komunikacyjne między ludźmi w sieci internetowej uderza w pierwszy filar demokratycznego egalitaryzmu wyrażający się w „prawie do mówienia” oraz „”równości w prawie do wymiany opinii”. W tym przypadku interwencje cenzorskie są tym bardziej niepokojące, że prowadzą jednocześnie do marginalizowania niewygodnych faktów oraz interwencji w debatę naukową. Od początku XXI wieku, wraz z upowszechnianiem się dostępu do Internetu, obserwowaliśmy rozrost przestrzeni wolności słowa, prezentowania treści i wzajemnej komunikacji. Zastosowanie cenzorskich praktyk przez Facebook, Youtube czy Google – podmioty tak wielkie, że w niektórych obszarach ich „narzędzia i aplikacje same stały się Internetem” – po dwudziestu latach przynoszą setkom tysięcy ludzi w samej tylko Polsce, doświadczenie zacieśniania „sfery wolności słowa” niezbędnej w życiu społeczeństwa demokratycznego.

Cenzura w społeczeństwie demokratycznym dla człowieka rodzącego i wychowującego się w otoczeniu haseł demokratycznych stanowi podważenie „pierwszej obietnicy demokracji”. Pojawienie się dokumentu o charakterystyce, przeznaczeniu i skutkach społecznych jakie niesie ze sobą paszport covidowy, stanowi podważenie „drugiej obietnicy demokracji”. Obietnica ta odwoływała się do Statusu Jednolitego Obywatelstwa poprzez nadanie wszystkim obywatelom równorzędnych praw politycznych, publicznych oraz przestrzeni wolności w życiu prywatnym. Jednolite obywatelstwo w życiu prawnym państwa , wzmocnione o argument rozumowo-moralny, traktujący człowieczeństwo jako przynależność do tego samego rodzaju ludzkiego, wykluczało różnicowanie ludzi na odrębne klasy, kasty lub kategorie. Przed tą zależnością musiały ustąpić wszelkie roszczenia natury ekonomicznej (niewolnictwo), kulturowej (podporządkowanie kobiet), majątkowej (zapędy oligarchiczne), awangardowej (rządy filozofów, arystokratów, monopartii) czy wreszcie siłowej (postulaty przewrotu i rządu wojskowego/uzbrojonych). Utrzymanie tego statusu, jako status quo, leży u podwalin legitymacji demokracji, zarówno w jej egalitarnej, jak i liberalnej odsłonie.

Ciąg dalszy nastąpi

Autorstwo: Damian Żuchowski
Ilustracje: Brion de la Tour Młodszy, Jacques-Louis David
Źródło: WolneMedia.net

PRZYPISY

[18] Edward Bernays odpowiadał m.in za wielkie kampanie reklamowe z pierwszej połowy XX wieku, które przyczyniły się do przełamania bariery kulturowej w krajach zachodu jak np. mody na palenie papierosów przez kobiety, a także do rozpropagowania konsumpcji bananów jako takich wśród społeczeństw zachodnich. Wsparł amerykański wywiad w propagandzie towarzyszącej zamachowi stanu w Gwatemalii w 1954 roku. Tłumaczenie na język polski jego książki „Propaganda” ukazało się w 2020 roku nakładem wydawnictwa „Wektory”.

[19] Dane w tym zakresie są niejednorodne, w zależności od źródła i przyjętej metodologii, „COVID-19 był kilkunasto- lub kilkudziesięciokrotnie bardziej śmiertelny niż grypa w USA” https://biotechnologia.pl/biotechnologia/covid-19-byl-kilkunasto-lub-kilkudziesieciokrotnie-bardziej-smiertelny-niz-grypa-w-usa,20210.

[20] Wojciech Orliński, „Krótka historia przyszłości, Attali, Jacques”, https://wyborcza.pl/7,75410,5182026.html?disableRedirects=true; Jacques Atalli, Krótka historia przyszłości, Prószyński i S-ka, 2008.

[21] W rezultacie kryzysów rządowych i następstw finansowych w listopadzie 2011 roku nominacje na stanowisko premiera Włoch i Grecji otrzymali odpowiednio Mario Monti i Lucas Papademos. Obydwoje byli głęboko związani z zagranicznym i międzynarodowym sektorem finansowym i międzynarodowym. Mario Monti pracował dla Goldman Sachs i Coca Cola. Współpracował z Jacquesem Atalli i jest prominentnym członkiem Grupy Bilderberg. Papademos pracował dla Banku Rezerwy Federalnej w Bostonie oraz był wiceprezesem Europejskiego Banku Centralnego. Był też członkiem Komisji Trójstronnej.

[22] Jan Baszkiewicz, „Nowy człowiek, nowy naród, nowy świat. Mitologia i rzeczywistość rewolucji francuskiej”, Państwowy Instutyt Wydawniczy, s. 71-92.

[23] Jako przykłady takich ruchów możemy wskazać „Marsz Miliona Masek”, „Occupy Wall Street”, rozwój internetowych mediów i społeczności idący w sukurs hasłom jawności i przejrzystości; powstanie ruchów i grup politycznych domagających się demokratyzacji systemu w kierunku demokracji bezpośredniej lub reformy systemu ekonomiczno-gospodarczego.

[24] Czołowymi egzemplifikacjami tych porażek stało się referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz porażka Hillary Clinton z Donaldem Trumpem w wyborach prezydenckich w USA.

[25] Tu jako przykłady najbardziej rozpoznawalne możemy podać inicjatywy takie jak ACTA, ACTA 2, PIPA czy SOPA.

[26] Wielcy operatorzy internetowi kontrolujący olbrzymią część komunikacji społecznościowej i treści zamieszczanych na platformach video posuwają sie do „odgórnego” ograniczania widoczności niewygodnych postów; usuwania i demonetaryzacji filmów zawierających niewygodne treści i koncepcje; a nawet do usuwania całych kanałów osób, redakcji i stacji telewizyjnych poprzez kasowanie w ciągu krótkiej chwili wieloletniego wysiłku i dorobku ich pracy.


TAGI: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.