Mariaż przemysłu nuklearnego i złota na ziemiach Zachodnich Szoszonów

Opublikowano: 28.05.2011 | Kategorie: Ekologia i przyroda, Gospodarka, Polityka, Publikacje WM

Liczba wyświetleń: 945

W 1948 roku amerykański rząd postanowił utworzyć specjalny poligon do testów broni jądrowej na ziemiach Zachodnich Szoszonów w Nevadzie. Ponad 100 rodzin zostało zmuszonych do opuszczenia stałego lub okresowego miejsca zamieszkania. W latach 1951-1992 w miejscu znanym jako Poligon Nevada przeprowadzono dalece ponad 700 naziemnych i podziemnych testów jądrowych. Obszar świętej dla Zachodnich Szoszonów góry Yucca położonej na północnej krawędzi Poligonu Nevada, typowany jest obecnie na składowisko odpadów radioaktywnych, pochodnych z elektrowni atomowych zlokalizowanych na obszarze całych Stanów Zjednoczonych. Przemysłowi nuklearnemu, który zadomowił się na tradycyjnych ziemiach Zachodnich Szoszonów towarzyszy gorączka złota. Blisko 2/3 złota wydobywanego w Stanach Zjednoczonych pochodzi z terenów należących pierwotnie do szoszońskich plemion.

Wszelkie spekulacje i inwestycje prowadzone w tym regionie odbywają się bez zgody i konsultacji z Zachodnimi Szoszonami którzy nadal pozostają prawnymi właścicielami tych ziem. Traktat Przyjaźni i Pokoju w Ruby Valley podpisany między Zachodnimi Szoszonami a rządem USA w 1863 roku, przyznaje rządowi amerykańskiemu prawo najmu ale równocześnie uwzględnia fakt, że właścicielami ziemi pozostaje naród Zachodnich Szoszonów. W 2004 roku prezydent USA, George W. Bush podpisał Western Shoshone Bill Distribution, kontrowersyjny akt prawny, którego celem było rozwianie wątpliwości narosłych wokół szoszońskich ziem w stanie Nevada a także Idaho, Kalifornia i Utah. Zgodnie z literą dokumentu Zachodni Szoszoni mieli otrzymać 24 miliony dolarów za 60 milionów akrów ziemi, czyli zaledwie 15 centów od jednego akra. Zdecydowana większość przywódców i rad plemiennych Zachodnich Szoszonów odmówiła sprzedaży ziemi. Pomimo tego spekulacje związane z górnictwem i przemysłem nuklearnym nadal nie cichną…

Energetyka atomowa przedstawiana jako czyste źródło energii ma silne zakorzenienie w surowcach kopalnych; paliwem determinującym jej funkcjonowanie jest uran wydobywany w znacznej części na ziemiach rdzennych ludów w różnych regionach naszego globu. Konsekwencje eksploatacji i pozyskania uranu w tym uwalnianie niebezpiecznego radonu, zatrucie wód powierzchniowych, nadmierna eksploatacja wód głębinowych, wreszcie przekraczanie dopuszczalnych norm promieniowania i radioaktywności nadal należą do tematów tabu zręcznie pomijanych w szerszym kontekście debaty na temat rozwoju energetyki atomowej. Skupiając się na problemach teraźniejszych należy pamiętać, że po zimnowojenny przemysł jądrowy ma silne zakorzenienie w jądrowym wyścigu zbrojeń napędzanym przez radzieckich i amerykańskich polityków wywodzących się – jak nierzadko i obecnie – z niedostępnego dla szerszej opinii establishmentu. Nieprzerwana nić powiązań i pokrewieństwa między energetyką atomową a jądrowym wyścigiem zbrojeń oraz tzw. techniką odstraszania przejrzyście obrazuje przykład Zachodnich Szoszonów na ziemiach, których utworzono poligon wojskowo-jądrowy a w czasie teraźniejszym żywo dyskutuje się na temat lokalizacji w obrębie góry Yucca składowiska odpadów radioaktywnych.

Zachodni Szoszoni to niestety nie jedyny rdzenny lud Ameryki Północnej, który stał się ofiarą polityki jądrowej. W okresie zimnowojennym z powodu eksploatacji uranu ucierpieli Nawahowie i Dene. Widmo reaktywacji lub utworzenia nowych kopalni uranu wciąż krąży nad Arizoną i Nowym Meksykiem.

ZACHODNI SZOSZONI – NAJBARDZIEJ ZBOMBARDOWANY NARÓD NA ZIEMI

Rozległe obszary dzisiejszych amerykańskich stanów Nevada, południowego Idaho aż po pustynię Mojave w Kalifornii zamieszkiwali pierwotnie Zachodni Szoszoni, dzieląc swoje sąsiedztwo z kulturowo im pokrewnymi Pajutami, Bannockami, Ute i Goshutami. Nadzieja zasiedlenia nowych obszarów i znalezienia drogocennego w kręgu kultury zachodniej złota, przykuły uwagę kolonizatorów, którzy począwszy od lat 1830. zaczęli zapuszczać się na ziemie miejscowych plemion. Od lat 1840. odnotowano wiele starć między Indianami a penetrującymi ich ziemie amerykańskimi osadnikami i poszukiwaczami złota. W celu okiełznania niepokojów oraz stopniowej pacyfikacji opornych wobec ekspansji Zachodnich Szoszonów, amerykański rząd postanowił podpisać pakt, który miał uregulować stosunki między rdzenną ludnością a szukającą „przestrzeni życiowej” ludnością napływową. Aktem prawnym, który ziści te zamierzenie stał się Traktat Pokoju i Przyjaźni Ruby Valley podpisany między obiema stronami w 1863 roku a następnie ratyfikowany w 1866 roku przez amerykański senat i podpisany w 1869 roku przez prezydenta Ulysessa Granta.

Traktat z Ruby Valley, tak samo jak inne kolonialne umowy z rdzenną ludnością, daleki był od sprawiedliwości i uczciwości. Napływowi osadnicy amerykańscy otrzymali prawo do otwierania kopalń, wyrębu lasów oraz pozyskania wszelkich surowców mineralnych z ziemi Zachodnich Szoszonów. Wiele innych ówczesnych traktatów podpisanych przez rząd amerykański z rdzenną ludnością zakładały przejęcie indiańskich ziem i pozbawienie autochtonów dziedzictwa. W przypadku traktatu z Ruby Valley nie podjęto aż tak drastycznych kroków. Jałowe ziemie Nevady nie wydawały się na tyle atrakcyjne użytkowo dla XIX-wiecznych spekulantów i polityków aby w majestacie „prawa” sankcjonować ich zabór. Traktat z Ruby Valley co prawda otworzył przed kolonizatorami szerokie spektrum penetracji i eksploatacji szoszońskich ziem ale równocześnie uznawał terytorialną suwerenność Zachodnich Szoszonów oraz prawo do otrzymywania należności licencyjnych za prowadzenie działalności wydobywczej.

Traktat z Ruby Valley jak nie trudno przewidzieć, nigdy nie dał amerykańskiemu rządowi prawa do prowadzenia szeroko zakrojonych testów militarnych na ziemiach plemienia. Pomimo prawnej własności Indian, potwierdzonej w akcie prawnym z 1863 roku, amerykańscy politycy nigdy nie zapytali Zachodnich Szoszonów o zgodę gdy w 1948 roku otworzyli w Nevadzie miejsce testów jądrowych, sławny Poligon Nevada (Nevada Test Site – NTS). Ponad 100 rodzin zostało zmuszonych do opuszczenia stałego lub okresowego miejsca zamieszkania aby wyludniony obszar stał się wolny dla detonacji najbardziej perwersyjnych form zniszczenia stworzonych ludzką ręką. W latach 1951-1992 na obszarze zwanym przez Zachodnich Szoszonów, Newe Sogobia zanotowano 928 amerykańskich i 19 brytyjskich wybuchów jądrowych: rdzenni mieszkańcy z okolic określają ich liczbę na ponad tysiąc. Sprawozdania z monitorowania stanu środowiska w Nevada Test Site (1950-1991) dokumentują obecność podwyższonej ilości radioaktywnego jodu, cezu, strontu, plutonu oraz gazów szlachetnych, które skaziły środowisko w stanie Nevada i Utah. Rezerwaty Zachodnich Szoszonów, Duckwater i Ely, położone w promieniu 50 mil od Nevada Test Site (NTS) były najbardziej dotknięte oddziaływaniem niebezpiecznych pierwiastków. Odnotowano przypadki podwyższonej śmiertelności zwierząt oraz wypadania włosów u ludzi. Zdrowie miejscowej ludności nadal pozostaje w grupie wysokiego ryzyka zwłaszcza jeśli chodzi o zachorowalność na raka i wady wrodzone. Zachodni Szoszoni stali się znani jako „najbardziej zbombardowany naród na ziemi”. Pomimo tego faktu już od końcach lat 1970. pojawiły się głosy aby w regionie NTS, w tunelach pod górą Yucca utworzyć składowisko odpadów radioaktywnych.

Zachodni Szoszoni nigdy nie zrzekli się praw do ziemi i wielokrotnie wyrażali swój sprzeciw względem testów jądrowych. W 1987 roku Narodowa Rada Zachodnich Szoszonów zakwestionowała prawną jurysdykcję USA na tym obszarze. Najgłośniejszym szoszońskim przeciwnikiem testów jądrowych na ziemiach swojego ludu i w ogóle, stał się Corbin Harney. Harney urodził się w 1920 roku, był członkiem starszyzny i duchowym przywódcą Zachodnich Szoszonów, samych siebie określających jako Newe. Corbin Harney zakończył formalną edukację gdy uciekł z indiańskiej szkoły z internatem w wieku dziewięciu lat, nie mogąc znieść widoku kolegów i koleżanek maltretowanych przez nauczycieli. Brak zachodniego wykształcenia nigdy jednak nie stanął mu na drodze aby rzeczowo rozmawiać na temat radioaktywnego pyłu, napromieniowania, toksyn oraz chemikaliów związanych z górnictwem i przemysłem z uczniami, urzędnikami państwowymi oraz innymi członkami szeroko pojmowanego społeczeństwa ziemskiego. W 1994 roku Harney założył organizacją Shundahai Network, która odgrywa ważną rolę w organizowaniu obywatelskiego nieposłuszeństwa bez przemocy, zmierzającego do zamknięcia Poligonu Nevada, miejsca osławionych testów jądrowych.

Już w latach 1980. Harney rozpoczął pierwsze protesty – wzywając do zakończenia prób jądrowych zainspirował wielu naśladowców. W 1988 roku około 8 tysięcy osób zgromadziło się pod Poligonem Nevada aby zablokować rządowy projekt testów jądrowych; protest zakończył się aresztowaniem 3 tysięcy osób.

Corbin wykazał, że próby jądrowe przyczyniły się do poważnej degradacji środowiska na szoszońskich ziemiach. Nabywszy już w dzieciństwie wiedzę na temat tradycyjnej medycyny i duchowości zauważał wymieranie leczniczych roślin, spowodowane używaniem toksyn w górnictwie a także śmierć ptaków i innych zwierząt, które zamieszkiwały niegdyś ojczyznę jego ludu: mówił o znikaniu orzeszków, świstaków i jeleni.

Kiedyś Corbin Harney opowiedział o tajemniczej wizji jakiej doświadczył: „Modliłem się do wody i duch wody powiedział mi, że wkrótce będzie wyglądać jak czysta woda ale nikt nie będzie chciał go użyć. Nie rozumiałem tego co mi powiedziano dopóki nie przybyłem do Kazachstanu. W Kazachstanie przez wiele lat Rosja testowała bomby atomowe. Widziałem tam wodę, która wyglądała jak czysta woda ale ludzie nie mogli jej pić bo była skażona promieniowaniem”. Harney odbył wiele podróży podczas których przestrzegał przed ekspansją broni jądrowej oraz nauczał o tradycyjnym, powszechnym obowiązku, szacunku i opieki nad Ziemią: „My zaopiekujemy się Ziemią,.. a Ziemia zaopiekuje się nami”. Podczas wizyty w Kazachstanie odwiedził w szpitalu chore i niepełnosprawne dzieci, które mieszkały w pobliżu radzieckich obiektów badań jądrowych.

Corbin Harney był zwolennikiem powszechnej integracji duchowej czego ślady odnajdujemy w jego własnych słowach: „Kimkolwiek jesteś, niezależnie od koloru skóry, jesteś tam skąd pochodzisz od Matki Ziemi. Mamy tylko tą jedną Ziemię i wszyscy musimy się nią zająć”. „Każdy z nas jest utalentowany. Musimy tylko odkryć te dary, modląc się na swój własny sposób, śpiewając nasze własne piosenki i mówić do wszystkich z miłością i szacunkiem”. „Matka Ziemia daje nam jedzenie, dostarcza nam powietrze, zapewnia nam wodę. My ludzie, będziemy musieli zebrać nasze myśli razem aby ocalić naszą planetę. Mamy tylko jedną wodę, jedno powietrze, jedną Matkę Ziemie.”

Corbin Harney zmarł na raka w 2007 roku.

RADIOAKTYWNE ODPADY POD GÓRĄ YUCCA MAJĄ TAKŻE POSMAK ZŁOTA

Obecnie na obszarze Stanów Zjednoczonych znajduje się dalece ponad 75 tysięcy wysokotoksycznych odpadów jądrowych przechowywanych na obszarze całego kraju. Liczba odpadów wzrasta średnio o 2 tysiące każdego roku. Od 1980 roku Departament Energii rozpoczął badania nad potencjalnymi miejscami, które mogłyby posłużyć jako stałe składowiska odpadów nuklearnych. W 1987 roku zdecydowano się na kontynuowanie dalszych prac jedynie w obrębie góry Yucca jako potencjalnym miejscu lokalizacji składowiska. Dążenie do utworzenia radioaktywnego wysypiska w tym właśnie miejscu należy uznać za co najmniej zaskakujące. Góra Yucca literą Traktatu z Ruby Valley należy do Zachodnich Szoszonów i stanowi święte miejsce dla rdzennych mieszkańców tego regionu.

Składowisko zgodnie z pierwotnym planem miało powstać w tunelach pod górą Yucca. Projekt jest niepewny i nie jest pozbawiony wielu potencjalnych zagrożeń. Odpady miały być składowane w bezpiecznych pojemnikach przez następne 10 tysięcy lat ale tak naprawdę trudno oszacować czy na przestrzeni kolejnych tysiącleci, pojemniki wypełnione po brzegi odpadami radioaktywnymi byłyby odporne na ciągłe i permanentne oddziaływanie żrących substancji chemicznych oraz erozję pod wpływem wody. Nawet najmniejszy przeciek w tych okolicznościach groziłby zanieczyszczeniem wód gruntowych. Góra Yucca jest częścią grzbietu wulkanicznego liczącego sobie 3 miliony lat; 7 młodych wulkanów znajdujących się w okolicy stanowiłoby stałe zagrożenie dla stabilności promieniotwórczego repozytorium. Niewiele mniej problemów nastręczałby transport radioaktywnych odpadów do Yucca. Niebezpieczne substancje załadowane na pokłady barek, do ciężarówek i pociągów, podróżowałyby po całym kraju, będąc transportowane nie rzadko w pobliżu miast a nawet przez centra dużych skupisk ludności. Ocenia się, że do 50 milionów ludzi żyjących w sąsiedztwie linii transportowych byłoby narażonych na konsekwencje ewentualnej katastrofy.

Pomimo zagrożeń Departament Energii po badaniach opiewających na kwotę 6,3 miliarda dolarów ogłosił w 2001 roku, że składowisko można otworzyć już na przestrzeni najbliższych 9 lat, do 2010 roku. Ekspertyzę ogłoszono bez konsultacji z Zachodnimi Szoszonami. Członek Krajowej Rady Zachodnich Szoszonów, Johnnie Bobb będący także duchowym przywódcą Szoszonów z rezerwatu Yomba co roku prowadził wiosenne święto Newene Sogobi Mava’a Mia. W 2000 roku tak jak zwykle piechurzy i biegacze na przemian otaczali zachodnie i wschodnie granice Poligonu Nevada aż po górę Yucca.

W lutym 2002 roku administracja George’a W. Busha oficjalnie wyznaczyła górę Yucca znajdującą się w granicach Traktatu z Ruby Valley na miejsce utworzenia składowiska odpadów. Kontrakt budowy obiektu opiewający na sumę 1,2 miliarda dolarów zapewniła sobie firma Bechtel. Projekt otrzymał szerokie poparcie ze strony republikańskich polityków: 6 kandydatów na senatora stanu Nevada z ramienia Partii Republikańskiej zaaprobowało posunięcia administracji Busha oraz wyraziło poparcie dla przetwarzania odpadów w dokładnie w tym samym miejscu. W międzyczasie administracja Busha przy poparciu amerykańskiego kongresu rozpoczęła formowanie aktów prawnych, które raz na zawsze miały rozwiać wątpliwości i roszczenia narosłe wokół Traktatu z Ruby Valley. Problem sięgał bowiem dalece głębiej niż utworzenie składowiska w Yucca.

Prawie 10% światowej produkcji złota oraz 64% złota wydobywanego w Stanach Zjednoczonych pochodzi z ziem należących zgodnie z traktatem do Zachodnich Szoszonów. Stany Zjednoczone udzieliły koncesje na eksploatację złota na szoszońskiej ziemi – Newe Sogobia – dla Barrick, Placer Dome, Newmont, Kennecott Marigold oraz wielu innych. Złotniczy potentaci pracują tu niepokojeni pomimo, że Traktat z Ruby Valley nie oddaje wszystkich prerogatyw związanych z wydobyciem surowców mineralnych wyłącznie w ręce rządu oraz jego kontrahentów. W 1999 roku raport Amerykańskiego Przeglądu Geologicznego (US Geological Survey) nazwał obszar Newe Sogobia numerem jeden w dziedzinie inwestycji dla firm wydobywających surowiec metodą ekstrakcji. Aby wydobyć tu złoto należy najpierw dokonać potężnych rozkopów a następnie użyć roztworu cyjanku w celu ługowania złota od ziemi. Na 100 ton rudy producent otrzymuje średnio uncję złota. Zachodnioszoszońska działaczka, Carrie Dann, której ranczo i rodzinny cmentarz zostały zniszczone przez eksploatację złota zwraca uwagę na konsekwencje, które pozostają poza zainteresowaniem nabywców żółtego metalu: „Amerykanie którzy kupują złoto i biżuterie powinni otrzymać żużel a także wiele ton toksycznych pamiątek wraz z każdym zakupionym pierścionkiem i ornamentem”. O niebezpieczeństwach wiążących się z eksploatacją surowców naturalnych mówił także Corbin Harney.

ADMINISTRACJA BUSHA I MANIPULACJE WOKÓŁ WESTERN SHOSHONE DISTRIBUTION BILL

Pomimo inwestycji prowadzonych na ziemiach Zachodnich Szoszonów nie otrzymują oni należnych opłat licencyjnych za działalność górniczą, należności przysługujących im na mocy traktatu z Ruby Valley. W grudniu 2002 roku Międzyamerykańska Komisja Praw Człowieka oznajmiła, że rząd USA narusza podstawowe prawa Zachodnich Szoszonów: ich prawa do nieruchomości, procesu sądowego oraz równości wobec prawa. Amerykański rząd zignorował jednak uwagi komisji. We wrześniu 2003 roku Zachodni Szoszoni wnieśli kolejny pozew, którego celem było uznanie ich prawa do ziemi przodków oraz uzyskanie należności za działalność górniczą na ich terytorium, które – podkreślmy – należą się im na mocy traktatu. W odpowiedzi administracja Busha podjęła kroki mające na celu pozbawienie Zachodnich Szoszonów praw do Newe Sogobia. Plan był prosty: amerykański kongres miał uchwalić regulacje prawne umożliwiające wypłacenie wielomilionowych odszkodowań członkom plemienia i tym samym raz na zawsze pozbyć się oskarżeń o niepraworządność. Sukces byłby podwójny: inwestycje w Nevadzie nie byłyby krytykowane przez obrońców praw człowieka i prawa w ogóle a w świat poszedłby pozytywny komunikat oznajmiający, że amerykański rząd nie zapomniał o poszkodowanych przed wiekiem Indianach i wynagradza im krzywdy popełnione wobec ich przodków w przeszłości.

Istniał jednak poważny problem, który mógł zdusić w zarodku ten genialny plan: gros Zachodnich Szoszonów mógł być wcale nie zainteresowany otrzymaniem odszkodowań za aprobatę dla prawnej sprzedaży ziem przodków. Zachodni Szoszoni nigdy nie wystawili swojej ziemi na sprzedaż i nie przyjęli pieniędzy za jej utratę. Podejrzenie, że teraz nagle zrzekną się praw zapisanych w Traktacie z Ruby Valley było naiwne i nierozsądne. Administracja George’a Busha mając najwyraźniej tą świadomość postanowiła pójść drogą pokrętną, posługując się zmanipulowanymi środkami kształtowania opinii publicznej. Nagle pojawiła się specjalna ankieta, którą przeprowadzono wśród członków zachodnioszoszońskich plemion. Respondenci zostali dobrani w taki sposób aby wniosek wyłaniający się z ankiety był wyraźny i nie pozostawiający złudzeń: zdecydowana większość Zachodnich Szoszonów chce sprzedać ziemię. Przywódcy plemienni nazwali tą ankietę fikcją a Biuro ds. Indian wychodząc na spotkanie tej opinii nie zatwierdziło jej wyników.

Amerykańska administracja nie zamierzała jednak kapitulować. Na ustawodawczych stolikach pojawił się kontrowersyjny akt prawny, Western Shoshone Distribution Bill, którego przyjęcie miało upoważnić amerykański rząd do zapłaty członkom plemienia 24 milionów dolarów za 60 milionów akrów ziemi, czyli zaledwie 15 centów od jednego akra. Wraz z jego przyjęciem wszystkie reminiscencje związane z Traktatem Ruby Valley miały pójść w zapomnienie. Mając to na uwadze wdrożono wszelkie kroki aby przepchnąć go przez meandry amerykańskiej legislatywy. W międzyczasie różne organy reprezentujące Zachodnich Szoszonów uchwaliły osiem rezolucji wyrażających sprzeciw wobec sprzedaży ziemi. Rady, które podjęły takie postanowienia reprezentowały łącznie ponad 70% Zachodnich Szoszonów. Pomimo tego ich głos nie został wysłuchany.

7 lipca 2004 roku, pomimo protestów Zachodnich Szoszonów, prezydent George W. Bush podpisał Western Shoshone Distribution Bill. Podpis głowy państwa uzasadniano wątpliwym argumentem, że taka decyzja jest zgodna z wolą większości Zachodnich Szoszonów. Na przestrzeni 30 dni przed podpisaniem dokumentu przez George’a Busha, zarówno on jak i jego doradca polityczny, Karl Rove odbyli osobiste podróże do stanu Nevada. Uchwała ratyfikowana przez administracje Busha zobowiązywała do wypłacenia 24 milionów dolarów poszczególnym członkom plemienia. Łącznie do otrzymania odszkodowań z tej puli zostało upoważnionych nawet 10 tysięcy osób. Zachodnioszoszońskie plemiona jednak od razu zwróciły uwagę na fakt, że Western Shoshone Distribution Bill może być niezgodne z konstytucją ponieważ środki zostały rozdzielone między poszczególnych członków plemienia, podczas gdy Traktat Przyjaźni i Pokoju z Ruby Valley został zawarty między rządem USA a oficjalnymi przedstawicielami Zachodnich Szoszonów. Tom Leubben, prawnik z plemienia Szoszonów Yomba stwierdził, że „jest problem natury prawnej, który brzmi: czy Kongres USA ma konstytucyjne prawo do indywidualizacji aktywów należących do Zachodnich Szoszonów bez zgody plemienia”.

Członkowie plemienia nie kryli swojej irytacji uchwaleniem Western Shoshone Distribution Bill – aktu prawnego, który przez wielu został uznany za kolejną próbę oszukania rdzennych mieszkańców. Członek Narodowej Rady Zachodnich Szoszonów, Raymond Yowell odniósł się do zaistniałej sytuacji następującymi słowy: „Jestem całkowicie rozczarowany. To niewiarygodne, że ciało polityczne USA wdraża ustawowe przepisy w ten sposób. Walka się nie skończyła… Oszustwo jest oszustwem… Będziemy nadal odwoływać się do Traktatu Ruby Valley aby powstrzymać powstanie składowiska w Yucca oraz w celu ochrony naszych ziem. Nasz tytuł do nich nie został jeszcze naruszony”. W tym samym tonie wypowiedział się Hugh Stevens, przewodniczący zachodnioszoszońskiego plemienia Te-Moak: „Prywatne grupy, które naciskają na te pieniądze nie są członkami żadnej federalnie uznawanej rady i nie mają prawa wypowiadać się w imieniu naszego plemienia i narodu Zachodnich Szoszonów. Ustawodawcy stanu Nevada oraz administracja Busha zostały dobrze o tym poinformowane”. Carrie Dann, która obserwowała jak gorączka złota niszczy ziemie jej ludu również była daleka od uznania samowoli amerykańskich struktur władzy: „Nie zamierzam sprzedać mojej godności, duchowości i kultury. Nie ma mowy”.

Projekt ustawy Western Shoshone Distribution Bill został skrytykowany przez Narodowy Kongres Indian Amerykańskich, ONZ oraz Amnesty International.

IMPULS DLA ROZWOJU ENERGETYKI ATOMOWEJ W STANACH ZJEDNOCZONYCH

W lutym 2009 roku nowy prezydent Stanów Zjednoczonych, Barack Obama opowiedział się przeciwko utworzeniu składowiska radioaktywnych odpadów w Yucca: zapowiedział złożenie wniosku do Komisji Nadzoru Jądrowego o wycofanie pozwolenia na lokalizację repozytorium w tym właśnie miejscu. Postanowienie Obamy wpisuje się w ogólne stanowisko Demokratów, którzy dali się poznać jako grupa polityczna sceptyczna co do utworzenia składowiska w Yucca. Wcześniej w 2004 roku podobne stanowisko zajął inny pretendent do fotelu prezydenckiego z ramienia demokratów, John Kerry. Dla Zachodnich Szoszonów to bardzo dobra informacja. Dopóki kluczowe stanowiska w amerykańskich strukturach władzy utrzymują Demokraci to istnieje cień nadziei na to, że republikańskie pomysły otwarcia składowiska w Yucca nie będą reaktywowane. Repozytorium radioaktywnych odpadów na ziemiach Zachodnich Szoszonów to jednak wciąż przysłowiowa bomba z opóźnionym zapłonem, która może powrócić z kolejnym podmuchem politycznych targów i ambicji.

Wycofanie Baracka Obamy z pomysłu utworzenia składowiska w Yucca nie wynika z jego sceptycyzmu co do dalszego rozwijania sektora atomowego. W styczniu 2011 roku administracja Obamy przewidziała w budżecie 54 miliardy dolarów gwarancji kredytowych na budowę elektrowni atomowych, czyli trzy razy tyle co prezydent George W. Bush obiecał przeznaczyć w 2005 roku. Barack Obama tak oto tłumaczył dotowanie dalszego rozwoju energetyki atomowej: „To kwestia, która dotyczy naszej gospodarki, naszego bezpieczeństwa oraz przyszłości naszej planety. Nie możemy dalej pogrążać się w tych samych przeterminowanych debatach między lewicą i prawicą, między ekologami i przedsiębiorcami”.

Obecnie w Stanach Zjednoczonych istnieją 104 funkcjonujące reaktory atomowe, które zapewniają 20 procent zapotrzebowania energetycznego. Od 2007 roku, 17 przedsiębiorstw lub konsorcjów zabiegało o licencję od Komisji Nadzoru Jądrowego. 26 reaktorów ma powstać do 2018 roku a kolejne cztery do ośmiu w 2020 roku. Barack Obama przypomina obywatelom Stanów Zjednoczonych, że „energia jądrowa pozostaje naszym najważniejszym źródłem energii, które nie powoduje emisji dwutlenku węgla”. W tym wywodzie brak jednak zupełnie słowa o konsekwencjach eksploatacji i przetwarzania uranu, który służy jako swoiste paliwo dla elektrowni atomowych. Brak również pomysłu na rozwiązanie problemu składowania odpadów radioaktywnych – problemu, który wcześniej czy później powróci.

Niestety. Wiele wskazuje na to, że amerykańscy notable i przedsiębiorcy największe brzemię swoich projektów zechcą zrzucić ponownie na rdzennych mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Powracają pomysły otwarcia kopalni uranu w Wielkim Kanionie w sąsiedztwie Indian Havasupai a wizja składowiska odpadów pod górą Yucca na ziemiach Zachodnich Szoszonów jeszcze nie została ostatecznie wykreślona z kajetów planistów.

Autor: Damian Żuchowski
Dla “Wolnych Mediów”

BIBLIOGRAFIA

1. Bonnie Eberhardt Bobb, Invisible Legacy: Western Shoshone & the Nuclear Era, 2002

2. A Western Shoshone Perspective on Yucca Mountain
http://www.nativeamericannetroots.net/diary/779/a-western-shoshone-perspective-on-yucca-mountain

3. Environmental Justice Case Study: The Yucca Mountain High-Level Nuclear Waste Repository and the Western Shoshone
http://www.umich.edu/~snre492/kendziuk.html

4. Nuclear Waste, Gold and Land Theft in Newe Sogobia, 2004
http://www.westgatehouse.com/art171.html

5. Amy Corbin, Yucca Mountain, 2004/2010
http://www.sacredland.org/yucca-mountain

6. Andreas Knudsen, Native Americans Bear the Nuclear Burden, 2010

7. http://en.wikipedia.org/wiki/Corbin_Harney

8. Litigation to Protect Western Shoshone Territorial Integrity
http://www.nativeweb.org/pages/legal/shoshone/

9. http://www.wsdp.org

10. Indigenous Peoples Unite to Oppose Destructive Mining Practices across North America
http://www.nodirtygold.org/western_shoshone_nation_usa.cfm


TAGI: , , , , , , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

2 komentarze

  1. manchester U 28.05.2011 11:25

    Wyobrażacie sobie co by było gdyby właścicielami tych ziem byli najbardzie uczciwi i najbardziej pokojowo nastawieni ludzie na świecie .Mówię tu o ŻYDACH przecież cała gospodarka JUESEJ pracowała by na odszkodowania dla tych wspaniałych i uczciwych ludzi.A wtedy kto wie może by już od Polski nie chcieli by kasy za domniemane krzywdy.No ale cóż tak nie jest a właścicielami są tylko indianie których rozpijano tak jak hitlerowcy rozpijali Polaków.Ciekawe dlaczego prawnicy z JUESEJ nie występują w sprawie odszkodowań.Przecież prawnicy to druga grupa najbardziej uczciwych ludzi na świecie zaraz po ŻYDACH.Czyżby nie było przyzwolenia ze strony rządu na pozwy odszkodowawcze.Ale co tu się dziwić przecież JUESEJ jest najbardziej uczciwym i bogobojnym państwem na świecie gdzie dobro jednostki jest najwżniejże o ile ta jednostka jest ŻYDEM albo politykiem z kręgów rządowych…

  2. Dobrodziej 28.05.2011 14:44

    “Skupiając się na problemach teraźniejszych należy pamiętać, że po zimnowojenny przemysł jądrowy ma silne zakorzenienie w jądrowym wyścigu zbrojeń napędzanym przez radzieckich i amerykańskich polityków wywodzących się – jak nierzadko i obecnie – z niedostępnego dla szerszej opinii establishmentu.” czyli innymi słowy z żydowskiej synagogi Szatana, czyli z Żydów talmudycznych.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.