Krzysztof Karoń a ekonomia

Opublikowano: 29.03.2020 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka, Publikacje WM

Liczba wyświetleń: 927

Jak widać, nadszedł czas, aby na nowo odkrywać Karola Marksa. Żyjemy w tak powikłanym świecie, że wszelkie interpretacje zjawisk społeczno-ideologicznych są możliwe – tak, że obraz naszego obecnego świata w wersji pana Krzysztofa Karonia nie wydaje się zbyt osobliwy.

Właściwie, jedynym ważnym odkryciem Krzysztofa Karonia jest założenie, że Marks jasno zdawał sobie sprawę, że jego ideologia musi doprowadzić do społeczeństwa rządzonego terrorem. Oczywiście, wierni marksiści utrzymują, że teoria była dobra, lecz wypaczona w praktyce.

Ale tak dogłębne zanurzenie się w studia nad Marksem, pozostawiło jakiś ślad w psychice pana Karonia. Podobnie, jak dawniej Marks dzielił świat na wyzyskiwanych proletariuszy i wyzyskiwaczy kapitalistów, tak pan Karoń widzi w dzisiejszym świecie dwie grupy społeczne: wytwórców dóbr i pasożytów. Tych ostatnich często identyfikuje ze spekulantami, choć w istocie spekulanci stanowią znikomą część pasożytów.

Rozróżnienie tych dwóch warstw: produkcyjnych i pasożytniczych jest najzupełniej poprawne, ale z wykładów pana Karonia nie sposób zrozumieć, dlaczego dzisiejsza globalna ideologia na siłę kształtuje i wychowuje ową warstwę pasożytniczą – i kto w istocie kieruje tą operacją? Bo, aby istniała warstwa pasożytnicza, potrzebna jest warstwa produkcyjna. Ta zaś, w interpretacji pana Karonia, jest ośmieszana i tępiona przez niezidentyfikowane siły, propagujące globalną demoralizację społeczeństwa złożonego z samych pasożytów.

Tak metafizycznie postawiony problem nic nam nie wyjaśnia. Pan Karoń z ironią cytuje utopistów, marzących o całkowitym przejęciu produkcji przez roboty. Oczywiście, daleko do tego, ale warto, aby pan Karoń zerknął na poniższy wykres…

Wykres przedstawia gospodarkę USA, ale podobnie wyglądają inne kraje rozwinięte.

Jak widzimy, w pierwszej połowie XIX wieku, około 70% pracowników zatrudnionych było w sektorze rolniczym. Obecnie, wystarcza ich około 2 procent, aby wyżywić kraj i jeszcze eksportować żywność.

W latach 1840-1950, udział zatrudnionych w przemyśle wzrósł z 11% do 37%, aby w ciągu ostatnich siedemdziesięciu lat spaść do poniżej 20%. Oczywiście, ten okres wiążę się z niebywałym rozwojem nowej technologi, której wpływ pan Karoń tak ironizuje.

W istocie, zatrudnienie w przemyśle jest sztucznie podtrzymywane, podobnie jak i rozmiary produkcji (a właściwie nadprodukcji). W tamtych latach powstało właśnie zjawisko tzw. planned obsolescence, czyli planowe postarzanie produktu – a właściwie skrócenie jego żywota. Zaczęło się od porozumienia światowych koncernów produkujących żarówki, aby ograniczyć czas ich trwania do jednego roku. Potem objęło to większość produktów, jak odkurzacze, pralki, tostery, żelazka, komputery, etc. Procedura ta nie wiąże się z oszczędnością materiałów, ale jest celowym skróceniem czasu ich użytkowania – np. w komputerze wystarczy umieścić jeden kondensator czy opornik, przepalający się po roku. Odszukanie wadliwej części i reperacja kosztowały by więcej, niż cena komputera – więc idzie na złom!

Nie jest to teoria spiskowa; wystarczy przejrzeć fachową prasę. Tego się nie ukrywa!

Ale gdzieś ludzie muszą znaleźć zatrudnienie. I stąd bierze się nieproporcjonalny wzrost tzw. sektora usług, w którym pan Karoń upatruje wybitne cechy pasożytnicze. I ma rację. Niestety, nie potrafi jednak dostrzec realiów gospodarki. W niedawnym wywiadzie, pan Karoń wypowiada się na temat uzdrowienia gospodarki Polski. Na pytanie redaktora, czy wobec podziału społeczeństwa na wytwórców/pasożytów, nie celowym byłoby przesunięcie kilku milionów pracowników z sektora pasożytniczego do wytwórczego, pan Karoń odpowiada, że jest to niemożliwe.

Ale przyczyn tej niemożliwości pan Karoń upatruje w krańcowym zdemoralizowaniu i niezdolności do produktywnej pracy tej części społeczeństwa. Jednakże – w jaki sposób przemysł miałby wchłonąć miliony tych nieszczęśników? Przecież już teraz, przy zmniejszającej się liczbie pracowników, przemysł tyle wytwarza, że musi celowo knocić jakość produktów, aby więcej i częściej je kupowano.

Trzeci sektor – usług, nazwanych przez pana Karonia pasożytniczym, jest rzeczywiście bardziej skomplikowanym zjawiskiem. Mamy tu bowiem także dziedziny niezbędne do życia społecznego, choć nic nie produkujące: transport i komunikacja, handel, hotele, itp. Trudno nazwać je pasożytniczymi.

Jednak, najbardziej kontrowersyjne sektory gospodarki to finansowy i rządowy. Może dlatego, w światowych statystykach sektory te podawane są łącznie pod kodem ISIC (J- P). W tych właśnie sektorach kwitnie pasożytnictwo, tak potępiane przez Krzysztofa Karonia.

Co gorsza, sektory finansowy i rządowy wykazują nieprzerwany wzrost procentowy w dochodzie wytwarzanym, czyli PKB. Tym samym PKB coraz bardziej staje się iluzoryczną miarą wielkości gospodarki – o czym dalej.

I tak, procentowy udział tych sektorów w wytwarzaniu dochodu narodowego wynosił (rok 2015):

– Luksemburg – 60,7%;

– Francja – 50,5%;

– Wielka Brytania – 50,0%;

– Stany Zjednoczone – 49,0%;

– Niemcy – 39,3%;

– Polska – 30,0%.

Według ocen ekonomistów, około połowa dochodu wytwarzanego przez sektor finansowy, pochodzi z operacji spekulacyjnych (gra giełdowa, na rynku walutowym,itp). Więc typowe pasożytnictwo i spekulacja.

Jak wiemy, wartość dodaną sektorów gospodarki mierzy się (w uproszczeniu) ich zyskiem, czyli efektem finansowym. Jedynym wyjątkiem jest sektor rządowy, którego efekty pracy mierzy się nie wytworzoną wartością, lecz wydatkami rządu! Istotnie, w pewnych wypadkach trudno oszacować te efekty, jak np. w dziedzinie oświaty,itp.

Ogólnie jednak, jest to najbardziej podejrzany składnik dochodu narodowego, gdyż wiadomo, że duża część tych wydatków to korupcja, marnotrawstwo, niekompetencja, nadmierna biurokracja, etc. Tutaj można więc także mówić o pasożytnictwie.

Ale jak temu zapobiec? Coraz mniej ludzi potrzebnych jest do wytwarzania dóbr materialnych, co widzimy na co dzień także w Internecie, który oferowany jest użytkownikom właściwie bezpłatnie, a i tak zarabia miliardy na reklamach, bezczelnie wtykających im towary, produkowane w nadmiarze. Kto potrzebuje co rok, czy co dwa lata zmieniać komputer, samochód, telefon komórkowy, itp.?

Dalej, pan Karoń snuje katastroficzną wizję upadku świata białego człowieka, jako rzecznika ideologii globalizmu, w starciu z żółtym człowiekiem, reprezentującym ideologię internacjonalizmu (czyli neomarksizmu). W starciu tym główną rolę mają grać Stany Zjednoczone oraz Chiny.

Trudno zaprzeczyć, że obecna propaganda Zachodu demoralizuje społeczeństwo i potęguje jego skłonności konsumpcyjne. Z kolei, rasa żółta nie tylko odznacza się wysoką inteligencją, ale też ogromną pracowitością. Rasę czarną, czyli Afrykę, pan Karoń całkowicie eliminuje z tej rozgrywki – ale nie jest to czysto rasistowskie podejście, lecz raczej pragmatyczne, można powiedzieć – empiryczne.

Na fakcie, że dla kapitalistów amerykańskich tańsza jest produkcja w Chinach, niż w Ameryce, pan Karoń buduje swą ogólną i szczególną teorię przyszłego rozwoju świata. Otóż, w tym procesie, biały człowiek szybko utraci swe zdolności produkcyjne i zdolność do kreatywnej pracy. Tezę pana Karonia ma potwierdzać niebywały rozwój przemysłu chińskiego i jego inwazja na rynki amerykańskie. Biały człowiek, gnuśniejąc, stanie wkrótce przed faktem, że nie potrafi nic wyprodukować, stając się z kolei tanią siłą roboczą dla Chińczyka. Oznaczałoby to w myśl teorii pana Karonia, zwycięstwo ideologii internacjonalistycznej nad globalizmem.

Na marginesie trzeba dodać, że w myśl teorii ogólnej pana Karonia, w pierwszej fazie uprzemysłowienia Chin przez Stany Zjednoczone, te ostatnie odgrywały rolę pasożyta, żerującego na taniej sile roboczej żółtego człowieka. W drugiej fazie, wraz z rozwojem Chin, role te mają się odwrócić!

A jak naprawdę wygląda ta sytuacja? W 2018 roku USA miały wielki deficyt handlowy w stosunkach z Chinami, szczególnie w sferze produktów przemysłowych: ich import z Chin wynosił USD 484,5 miliardów, przy amerykańskim eksporcie do tego kraju rzędu USD 81,5 miliardów. Sam import komputerów z Chin kosztował Stany Zjednoczone USD 186,5 miliardów.

W tym samym roku całkowita produkcja dóbr przemysłowych w USA wynosiła USD 4,145 miliardów – czyli import z Chin równoważny był 11,6% całej produkcji przemysłowej USA. Ale i tu analitycy pokroju pana Karonia nie wzięli pod uwagę faktu, iż cały ten import z Chin dotyczy wyrobów gotowych, montowanych przez robotników chińskich z podzespołów i części elektronicznych wysyłanych do Chin przez USA. Same te podzespoły i części wylewają się wielkim strumieniem z fabryk amerykańskich, z taniej produkcji zautomatyzowanej. Dopiero montaż ich wymaga niezbyt skomplikowanej pracy ludzkiej, która akurat w Chinach jest tańsza niż w USA. Stąd też twierdzenie pana Karonia, że wkrótce Ameryka utraci zdolność produkowania wysokiej technologi na korzyść Chin, nie wydaje się zbyt trafne.

Choć już Mark Twain mawiał, że są kłamstwa, parszywe kłamstwa i statystyka, lepiej jednak się nią posługiwać, niż opiniami opartymi na często źle interpretowanych faktach.

Nie wiem, czy komentarz ten dotrze do pana Karonia, ale chętnie widziałbym jego reakcję.

Autorstwo: Krzysztof Edmund Wojciechowicz
Źródło: WolneMedia.net


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

6 komentarzy

  1. Urnelius 29.03.2020 16:44

    Choć nie zgadzam się z autorem z powodu zbyt daleko idących skrótów myślowych i braku wzięcia pod uwagę uwarunkowań historycznych oraz kwestii tego, czy obecny stan spełnia zasadę adequatio intellellectus et rei, ponieważ – przynajmniej w moim przekonaniu, żyjemy w ekonomicznej bańce. Nie mniej, ogromny plus za polemikę z K. Karoniem. Raczej skłaniam się do jego poglądów, ale i on potrzebuje krytyki i stałego podważania. Zachęcam do dalszych, bardziej rozwiniętych i opatrzonych przypisami prac.
    Pozdrawiam serdecznie autora.

  2. Szwęda 29.03.2020 18:47

    Problemem człowieka jako gatunku i jako istoty społecznej jest wysoce upośledzona zdolność (albo jej brak) dzielenia się dobrami z innymi ludźmi i żądza gromadzenia. Prawdopodobnie te cechy będą pierwotną przyczyną upadku cywilizacji a może też zagłady gatunku ludzkiego.

  3. historiasztuki 30.03.2020 14:40

    Komentarz dotarł, ale mam problem z “reakcją”, ponieważ najwyraźniej nie zadał Pan sobie trudu, żeby zapoznać się z moimi poglądami i polemizuje Pan nie z nimi, lecz z własnymi wyobrażeniami na ich temat.
    Przykład: “Trzeci sektor – usług, nazwanych przez pana Karonia pasożytniczym”. W której z moich publikacji znalazł Pan coś takiego? Proszę przeczytać moją książkę albo obejrzeć nagrania. Pojęcie “dobro” obejmuje dobra materialne i niematerialne, w tym usługi, a więc również działania, które zaspokajają ludzkie potrzeby. Usługa jest dobrem podlegającym wymianie. Oczywiście, tak jak w przypadku dóbr materialnych i niematerialnych, również usługi, zaspokajając ludzkie potrzeby, mogą przynosić ludziom pożytek lub powodować szkodę. I w tym drugim przypadku usługodawca jest pasożytem. Ale co to ma wspólnego z sektorem usług?
    Jeśli – świadomie lub nieświadomie – popełnia Pan tak oczywiste przekłamanie w informacji o moich poglądach i na dodatek pozwala Pan sobie na uwagi typu “analitycy pokroju pana Karonia”, to mi za Pana wstyd, ale wyjaśnię jeszcze jeden szczegół.
    To, że import produktów wymagających “niezbyt skomplikowanej pracy ludzkiej, która akurat w Chinach jest tańsza niż w USA” stanowi tylko niewielki procent całej produkcji przemysłowej USA i jest uzależniony od “podzespołów i części wylewających się wielkim strumieniem z fabryk amerykańskich, z taniej produkcji zautomatyzowanej” nie oznacza, że nie decyduje on o dostępie na rynku amerykańskim znacznej części dóbr konsumpcyjnych, od których produkcji Amerykanie zostali odzwyczajeni. Wszystko zmierza ku stanowi, w którym (prędzej czy później) Chiny opanują produkcję owych “podzespołów i części”, ale w tym czasie niezdolność Amerykanów do “niezbyt skomplikowanej pracy” będzie się pogłębiać. Właśnie z tego Amerykanie powoli zaczynają zdawać sobie sprawę i stąd ich program odtworzenia kilkudziesięciu tysięcy zakładów przemysłowych, zlikwidowanych w trakcie tzw. deindustrializacji (tzn. przeniesionych do stref taniej siły roboczej). Amerykanie to już widzą, Europa i Polska jeszcze nie, chociaż obecna pandemia ujawniła ich produkcyjną niemoc.
    To tyle i aż nadto. Jeśli będzie Pan w przyszłości polemizować z moimi poglądami, proszę najpierw się z nimi zapoznać i nie wprowadzać w błąd czytelników.
    Pozdrowienia. Krzysztof Karoń

  4. vannamond 30.03.2020 18:10

    Tu nie Marksa trzeba a Gottfrieda Federa. Marks nikogo nie uratował a Feder całe Niemcy z kryzysu w kilka lat.

  5. KrzysztofW 30.03.2020 19:04

    Problem polega na tym, Panie Krzysztofie, że w swych wykładach formułuje Pan teorie ogólne, często posługując się przypadkami szczególnymi. Jeśli chodzi o sektory gospodarki, linia jest jasno wytoczona: Sektor I obejmuje rolnictwo, przemysł, kopalnictwo, gospodarkę wodną, itp. Sektor drugi obejmuje przemysł wytwórczy i buldowlany. Sektor III grupuje tzw. usługi.
    Pisze Pan „Ale co to [pasożytnictwo] ma wspólnego z sektorem usług?”. Ma wiele wspólnego, bo tam właśnie najwięcej spotyka się pasożytów. Wyjaśniłem to chyba dokładnie na przykładzie sektora finansowego i rządowego.
    Wiem, że nie posługuje się Pan pojęciami ekonomicznymi. W każdej z tych grup widzi Pan grupę wytwórców i pasożytów, oceniając ich rolę z punktu widzenia użyteczności społecznej. Niektórzy przemysłowcy także mogą produktować przedmioty bezużyteczne – a jednak znajdujące nabywców. Z pańskiego punktu widzenia są oni pasożytami. Tytoń i alkohol mogą tu podpadać pod tą klasyfikację – ale może to być ocena subiektywna. Także wiele prokuktów farmaceutycznych, które po pewnym czasie okazały się szkodliwe, albo nieskuteczne.
    Z pańskiego punktu wiedzenia trudno więc ocenić indywidualnie, kto jest pasożytem, a kto nie. Nie ma to nawet wyraźniego związku ze stosunkiem do pracy, bo wśród prawdziwych ‘pasożytów’ znajdzie Pan wielu pracusiów biurokratów, którzy poświęcają całą swą energię na kreowanie bezużytecznych (często szkodliwych) przepisów i regulacji. I, co dziwne, mają oni satysfakcję ze swoich osiągnięć!
    Pana podział na wytwórców i pasożytyów jest więc zbyt uproszczony – wytwórcy radośnie męczą się nad maszynami (bo kochają pracować), a pasożyci opalają się na nadmuchanych materacach, unosząc się na falach mórz Karaibskich.
    I według Pana, właśnie wszechogarniająca propaganda globalistów tworzy warstwę próżniaków-pasożytów, nie nadających się do żadnej pracy. Tzn., według Pana – do pracy produkującej dobra. Ale cóż począć, kiedy na takich producentów jest coraz mniejsze zapotrzebowanie. Zaprezentowałem Panu wiarygodne statystyki na ten temat.
    Ja patrzę na to zjawisko okiem ekonomisty. Skoro coraz mniej ludzi potrzebnych jest do wytwarzania produktów użytecznych, coraz większa część społeczeństwa musi szukać zatrudnienie z zawodach ‘pasożytniczych’, z których jako główne wymieniłem finanse i administrację rządową. Ta ostatnia, aby uzasadnić swoje istnienie, oplątuje kraj siecią bezsensownych regulacji, w której sama przestaje się orientować. Z kolei, przedsiębiorcy – ofiary tej biurokratycznej machiny, muszą się bronić, tworząc własną biurokrację. Działa to jak perpetum mobile – powstają tysiące biur konsultanckich, prawnych, itp.
    Jeśli czuje się Pan urażony zwrotem „pokroju pana..”, nie miałem zamiaru Pana dotknąć. Może czasem niewłaściwie dobieram słów, a po przeszło pólwiecznym przebywaniu na antypodach, takie rzeczy mogą się zdarzyć.
    Oglądamy Pana programy z przyjemnością, a sam fakt, że z wielu poruszanych przez Pana tematów, jedynie definicja pasożyta niezbyt trafiła mi do przekonania, świadczy że całkowicie zgadzam się z Pana poglądami.

    Serdecznie pozdrawiam, Krzysztof E. Wojciechowicz

  6. dagome12345 07.04.2020 14:51

    Nie będę się wbijał kija w mrowisko bo ekonomia to zbyt złożona dziedzina żeby ją opisać w jednym poście , potrzeba do tego jeszcze ogromnej wiedzy (której mi brak) 😉
    Nie zmienia to faktu ,że rozpoczynający się własnie kryzys ekonomiczny spowodowany wirusem Covid-19 ukazuje jak na dłoni to , że Król jest nagi. Oczywiście owym Królem jest tak zwany świat zachodni. Pomijając nawet kwestie kto jest pasożytem ,a kto porządnym wytwórcą, chodzi głównie o podział sił na świecie. Śmieszą mnie buńczuczne postawy europejskich polityków , amerykańskich dygnitarzy, ściemniających swym obywatelom o możliwości zastosowania narzędzi aby rozpocząć rywalizacje z Chinami na nowych warunkach oraz rozpocząć odbudowę zniszczonego przemysłu. Posłużę się do tego cytatami o : “niezbyt skomplikowanej pracy ludzkiej, która akurat w Chinach jest tańsza niż w USA” -kontra-“podzespołów i części wylewających się wielkim strumieniem z fabryk amerykańskich, z taniej produkcji zautomatyzowanej”. Większość ludzi pomija fakt ,że może i zachód coś produkuje, ale jego produkty pochodzące z “taniej produkcji zautomatyzowanej” mogą być wytwarzane tylko i wyłącznie dzięki dostarczeniu przez Chińczyków podzespołów do budowy owej “taniej produkcji zautomatyzowanej”:)
    Nie wspomnę o surowcach niezbędnych do produkcji tychże wspaniałych produktów pochodzących z “produkcji zautomatyzowanej”, które w dużej części są w rekach Chińskich.
    Wiem ,brzmi to troszkę jak masło maślane, niestety takie są reali. Chiny są zdolne do tego aby obyć się bez zachodu, zachód natomiast nie jest w stanie się obyć bez Chin.
    Przykładem niech będzie reaktywacja przemysłu ciężkiego w postaci hut. Trump pieni się i zapowiada odbudowę pasa rdzy w USA, ale nie wspomina swoim wyborcom ,że Ameryka już nie produkuje części niezbędnych do uruchomienia produkcji w owych hutach. Większość z nich jest obecnie w rękach Chińskich , i to Chiny regulują jak chcą ceny onych podzespołów. Skąd to wiem ? Pracuję w resztkach Polskiej produkcji stali i wiem jakie “PI razy drzwi “Chiny obecnie posiadają karty w zanadrzu.
    Wojna celna z Chinami ? Ludzie puknijcie się w czoło ! Jeden , dwa ruchy i Niemcy lub USA leżą ze swoją zaawansowaną produkcją pochodzącą z “taniej produkcji zautomatyzowanej” …..

    Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.