Liczba wyświetleń: 658
Każdy dostrzega dzisiejsze zmiany, które najpierw rażą uszy, potem skłaniają do refleksji nad faktami. Dokładnie z tego powodu, analizując historię i wydarzenia ją kształtujące, należy zauważyć, że łacina była językiem urzędowym tzw. Rzeczypospolitej Obojga Narodów od czasów Piastów do 1795 roku. Przez całe wieki była językiem medycyny i nauki. Pierwszy słownik łacińsko-polski opracowany przez Jana Mączyńskiego powstał w 1594 roku, a opublikowany w Królewcu zawierał 20 tysięcy haseł.
Przypomnijmy sobie z lekcji języka polskiego, że śmielsze próby twórczości literackiej w języku polskim wprowadził mistrz Jan Kochanowski. Kopernikańskie dzieło wszech czasów „De revolutionibus orbium celestium” (mówiące o obrotach ciał niebieskich) z 1543 roku, w postaci sześciu ksiąg, zostało napisane właśnie po łacinie.
Język prawniczy pełen jest sformułowań łacińskich, mimo że jest to język martwy. Języka martwego nie używa nikt, tymczasem mamy go nadal, i to w sporej ilości, właśnie w medycynie, prawie i autentycznej nauce opartej na dowodach. Praktyka religijna Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce dopiero w latach 1970. odeszła od rytu łacińskiego, podając za powód niezrozumiałość łaciny przez wiernych.
Łacina była pierwotnie językiem Rzymian, dając z czasem początek ludowemu językowi włoskiemu oraz tzw. językom romańskim, takim jak: hiszpański, portugalski, francuski, włoski, rumuński. Szereg jej śladów nadal istnieje w językach germańskich, ponieważ imperialni Rzymianie, zachłanni na podboje, doszli w swojej chęci cywilizowania do granicy angielsko-szkockiej, nadając po drodze ówczesnej stolicy nazwę Londinium.
Dopiero wiek XX przynosi intensywniejsze zjawisko malejącego znaczenia języka łacińskiego na rzecz języków narodowych. Tocząc spory o to, jak i kiedy nazywała się nasza pierwotna państwowość, nosząca dziś nazwę „Polska”, nie można zapominać o spontanicznych krucjatach władców Rzymu, Imperium Osmańskiego, dzikich najazdach kozackich, tudzież szwedzkich. Zawsze przynosiły one niemałe straty, ale powinny wzbogacać nas o zdolność wnioskowania.
Nie wiem, co tłumaczy obecność oryginału dzieła kopernikańskiego na Uniwersytecie Oksfordzkim. Czyżby Kopernik dał im owoż na przechowanie? Brytyjczycy w tajemnicy trzymają okoliczności śmierci generała Sikorskiego, a lordowskie mości nie potrafią zwrócić honorowo tego, co nie jest efektem ich dokonań, jeśli tylko to.
Dopóki szkodliwa ideologia miałkiej wiary w doraźny interes, zrodzona w Dolinie Krzemowej, nie zostanie posłana na śmietnik, trwać będą jałowe spory o to, kto komu co winien, choć to dzieje przedpotopowe niemal. Nam trzeba dziś, jak szkodliwe motyle, przebijać szpilkami głupotę. Na każde idiotyczne sformułowanie o współczesności, czy pradziejach, należy żądać dowodu, serii dowodów, bo tego wymaga prawda. Ona jedynie stoi po naszej stronie i tego nie wolno zapomnieć. Pomówienie, szkalowanie, roszczenie jest jak błoto, które czysta prawda zmyje niczym źródlana woda. Potyczki o to, czyśmy Polanie, Słowianie, czy Lachy, są przekierowaniem energii na spór jałowy, bo jesteśmy Polakami. Kto nim być nie chce, to raczej ten, co granice trzyma otwarte i niestrzeżone; więc dla niego droga wolna, póki jej nie zamkną. Dlatego dbajmy o nasz bogaty i piękny, czasem dosadny język polski, a niekiedy zabawny, jak u Wiecha.
Autorstwo: Jola
Źródło: WolneMedia.net
Dawniej w pierwszym rzędzie byliśmy narodem Chrześcijańskim, a dopiero później polskim. Na takiej samej zasadzie jak dziś wciąż istnieje naród Żydowski, a w drugim szeregu jego członkowie są obywatelami danych nacji etniczno-państwowych.
Dziś ten naród już obumarł, tak jak obumarł jego język. Kultura, głównie o treści religijnej jeszcze stanowi martwą tradycję (w większości), uprawianą bardziej dogmatycznie niż rozumnie przez narody etniczne.
Stąd zgadzam się, że należy wyjątkowo cenić nasz język rodzimy, bo chociaż ten jedyny jest tym czymś co nas jednoczy. Niemniej, w ramach jego doceniania, nie należy topić go w naftalinie i konserwować. Wręcz przeciwnie, trzeba go wzbogacać, tak jak działo się to przez wieki, aby był językiem żywym.
Może być żywy jednak nie za bardzo. Zmiany typu doktorka, ministra, prezydentka, w Ukrainie nie są, myślę, szczególnie miło witane…