Liczba wyświetleń: 844
Treści w internecie nie można mierzyć inną miarą niż treści w innych mediach – uznał Sąd Najwyższy, wydając decyzję w sprawie blogera z miejscowości Mosina, który został skazany za krytykowanie pani burmistrz, a potem uniewinniony. Sąd Najwyższy w większości oddalił kasację wniesioną przez panią burmistrz, ale jeden z wątków tej sprawy będzie musiał raz jeszcze rozpatrzyć sąd drugiej instancji.
Wspomnianym blogerem jest Łukasz Kasprowicz, dziennikarz lokalnej gazety „Fakty Mosińsko-Puszczykowskie”, który w ubiegłym roku został skazany przez Sąd Rejonowy Poznań Stare Miasto na 10 miesięcy ograniczenia wolności i prace społecznie użyteczne oraz roczny zakaz wykonywania zawodu.
Kasprowicz krytykował burmistrz miejscowości Mosina Zofię Springer, używając języka bardzo dosadnego. Robił to jednak na własnym blogu, a nie w ramach pracy dziennikarskiej (w lokalnej gazecie zajmował się tematyką kulturalną). Kara zakazu wykonywania zawodu wydawała się mocno nieuzasadniona.
Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Poznaniu, który uniewinnił blogera z Mosiny. Sąd ten uznał, że osoby publiczne muszą liczyć się z dalej posuniętymi granicami dozwolonej krytyki ze strony dziennikarzy obywatelskich. Sąd Okręgowy był też zdania, że dyskusja w internecie podlega nieco innym zasadom. To oczywiście nie spodobało się krytykowanej pani burmistrz Zofii Springer, która złożyła kasację do Sądu Najwyższego.
Przedwczoraj Sąd Najwyższy wydał wyrok. W większości oddalił kasację, nie dopatrując się nieprawidłowości w wyroku Sądu Okręgowego, ale w odniesieniu do jednego zarzutu dotyczącego wypowiedzi blogera Sąd Najwyższy zdecydował się uchylić zaskarżony wyrok i przekazać sprawę do ponownego rozpoznania sądowi drugiej instancji. Ten zarzut dotyczy wypowiedzi, w której Kasprowicz stwierdził, że Zofia Springer zmusza mosińskich urzędników do bezprawia, pod groźbą konsekwencji.
O wyroku Sądu Najwyższego donosi Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która objęła sprawę blogera z Mosiny programem „Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce”. Fundacja zwróciła uwagę na dość istotną rzecz.
– Znikomą szkodliwość społeczną SO (Sąd Okręgowy) miał wiązać z tym, że Ł. Kasprowicz publikował w Internecie, który rządzi się własnymi prawidłami językowymi (…), podlegającymi mniejszym rygorom niż np. język wypowiedzi prasowej. SN nie zgodził się z takim stanowiskiem SO. Podając ustane motywy dzisiejszego orzeczenia wskazał, że nie można z góry założyć, iż Internet jest „medium, w którym można więcej niż innych środkach masowego” – czytamy w komunikacie Fundacji.
Sąd Najwyższy zgodził się z tym, że osoby zajmujące stanowiska publiczne muszą mieć „grubszą skórę”, tzn. muszą liczyć się z krytyką ze strony innych ludzi.
– Nawet opinie wyrażone w sposób nieprzyzwoity, zasługujący na negatywną ocenę moralną nie powinny podlegać karze w postępowaniu karnym. Byłaby to zbyt silna retorsja, zagrażająca debacie publicznej – podsumował przewodniczący SN.
Mimo wszystko nie oznacza to, że „w internecie można więcej”. Przyznacie zresztą, że czym innym jest nazywanie magistratu „burdelem na kółkach”, a czym innym stawianie poważnego zarzutu „zmuszania do bezprawia”. Większość ludzi obraziłaby się właśnie za „burdel”, ale „zmuszanie do bezprawia” wydaje się wykraczać poza granice nacechowanej emocjonalnie opinii.
Na podstawie: HFPC
Źródło: Dziennik Internautów
To,że nie wolno krytykować osób ,które dostały się do koryta, to prawda.Przykładem tego niech jest niejaki pan prezes:) PZPN .Po blamażu na stadionie narodowym żąda bezczelny odszkodowania.