Dlaczego Zuckerberg nie będzie płacił wyższych podatków?

Opublikowano: 28.01.2019 | Kategorie: Gospodarka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 2055

Nie warto zwiększać podatków najbogatszym, bo i tak uciekną do rajów podatkowych. Cieszę się, gdy słyszę tego rodzaju argumenty. Bo one stawiają sprawę wprost. Nie ma żadnej ściemy o prawach rynku, teorii skapywania czy koncepcji podażowej. Nie ma chowania się za obiektywnymi procesami ekonomicznymi. Jest nazwanie rzeczy po imieniu: bogaci nie będą płacili podatków, bo mają władzę. Mają niedostępne dla większości ludzi możliwości unikania zobowiązań podatkowych. Na różne bardziej lub mniej legalne sposoby.

Rzadko tak rozmawiamy. Najczęściej relacje władzy są chowane za ekonomicznym żargonem i tabelkami. Za prawami popytu i podaży, za różnymi wykresami i mądrymi terminami. Żeby było jasne, nie twierdzę, że to niepotrzebne – że ekonomia to bujda. W żadnym razie. Mądrze wykorzystywana ekonomia mówi wiele ważnych rzeczy o systemie gospodarczym. Rzecz w tym, że stanowi tylko częściowy opis świata.

W ekonomicznym żargonie łatwo zamazać stosunki władzy. Łatwo przeoczyć, że liberalizacja i wprowadzanie rozwiązań wolnorynkowych oznacza czasem napaść na obce państwo, opłacanie tysięcy lobbystów albo umiejętne sztuczki prawnicze. W tabelkach nie widać tego, że zniesienie antyrynkowych regulacji w Iraku było konsekwencją napaści wojskowej, w której zginęły setki tysięcy cywili. Teksty skupiające się na prawach popytu i podaży zazwyczaj nie wspominają o zbrodniach kolonializmu, na których bogaciły się zachodnie gospodarki. Z wykresów na temat wzrostu PKB nie wyczytamy, ile zamachów stanu zorganizowało CIA w interesie elit ekonomicznych USA.

Warto zwrócić uwagę na ten aspekt języka ekonomicznego, ponieważ przenika on do każdej dziedziny życia. Wyborcy są klientami, nauka jest inwestycją, a idee rywalizują na rynku. Jak pisze ironicznie Ha Joon-Chang, autor „23 rzeczy, których nie mówią ci o kapitalizmie”, „w ekonomii chodzi (prawie) o życie, wszechświat i całą resztę”. Wraz z rozprzestrzenianiem się języka ekonomicznego zapominamy o prostych rzeczach. Na przykład garstka najbogatszych ludzi na świecie ma tyle majątku co biedniejsza połowa ludzkości nie dlatego, że tak zdecydowały obiektywne prawa rynku, lecz z powodu stosunków władzy. Określonej polityki, na którą wpływali konkretni ludzie.

Co ciekawe, gdy w grę wchodzą interesy ludzi uboższych, to nie mamy problemu z dostrzeganiem wymiaru politycznego ich działań. Kiedy ludzie wyszli na ulicę w ramach protestu „żółtych kamizelek”, aby wyrazić swój sprzeciw wobec nakładania kolejnych ciężarów na biedniejszą część społeczeństwa, komentatorzy od razu dostrzegli w tym gest polityczny. Niektórzy zaczęli nawet skrupulatnie badać związki protestujących z Putinem albo ugrupowaniami ksenofobicznymi. Nie było słuchać o twardych prawach ekonomii, które w ten czy inny sposób powinny determinować prawo podatkowe. Cała złożoność, niejednoznaczność, cały „brud” polityczności – nagle stały się przejrzyste i były dokładnie analizowane.

Zachowania uboższych warstw społecznych mają charakter negocjowalny. Wszyscy wiedzą, że chodzi o działanie polityczne i że można na nie odpowiedzieć za pomocą politycznego repertuaru środków. Niezależnie od tego, czy będzie to cofnięcie się o krok, czy próba zdeprecjonowania protestów przez powiązanie ich z czymś, co kojarzy się jednoznacznie źle. Natomiast zachowania miliarderów, takie jak unikanie podatków, przyjmują zazwyczaj cechy twardej rzeczywistości. Nawet jeśli ktoś dostrzeże już, że wykraczają one poza czyste prawa ekonomiczne, to często i tak kończy się na pełnym rezygnacji wzruszeniu ramion. „Tak to już jest”, „tak działa świat”, „uciekną do rajów podatkowych”. Łatwo nam sobie wyobrazić, że stłamsimy protesty dziesiątek, a nawet setek milionów ludzi, ale zajęcie się garstką najbogatszych wykracza poza nasze wyobrażenia.

Gdybyśmy byli ze sobą szczerzy, to przynajmniej nazwalibyśmy problem po imieniu. Mówilibyśmy wprost, że miliarderzy mają ogromne wpływy polityczne. Że prawicowe think tanki – sowicie opłacane przez ludzi pokroju braci Koch – kształtują nasze społeczeństwa. Że Bank Światowy nie jest bezstronną placówką naukową, lecz instytucją polityczną sterowaną przez takie kraje jak Stany Zjednoczone. Zamiast tego wolimy chować się za prawami ekonomii i robić ludziom wodę z mózgu. Ględzimy o wartości pracy i o tym, że każdy, kto się postara, ma szansę dostać się na szczyt.

Pierwszym krokiem do zmiany rzeczywistości jest jej szczery opis. Żyjemy w świecie, w którym władza polityczna ma ogromne znaczenie. Nie dają jej tylko zwycięstwa w wyborach, ale także pieniądze. To drugie rozwiązanie jest nawet korzystniejsze dla osób u sterów, ponieważ władza dana w wyborach zazwyczaj podlega przynajmniej minimalnej kontroli społecznej. Władza, którą zapewniają pieniądze, jest często zakryta przed opinią publiczną. Jednym ze sposobów na jej ukrywanie jest bezrefleksyjne posługiwanie się językiem ekonomii tam, gdzie potrzeba również języka czułego na relacje władzy. Uważajmy na nasze słowa, bo mają one moc ukrywania ludzi i instytucji rządzących naszym światem.

Autorstwo: dr Tomasz S. Markiewka
Źródło: NowyObywatel.pl


TAGI: ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

3 komentarze

  1. emigrant001 28.01.2019 18:04

    Największy problem to fakt, że tzw wyborcy to niedouczeni kretyni, którzy wierzą że coś co dostają, jest za darmo. Niektórzy nie wiedzą, że płacą jakiekolwiek podatki. Inni wierzą, że ekonomia to nauka. Prawa popytu i podaży sprawdzają się dziś tylko w handlu detalicznym. Inne dziedziny są sterowane przez posiadaczy kapitału, którzy posiadają nieograniczone środki bez pokrycia, przez co mogą kupić wszystkich i wszystko.
    Jakiś czas temu Francuzi próbowali wprowadzić stawkę podatku 75% dla zysku powyżej 1 mln €. Natychmiast pojawił się gruby aktor który w ramach protestu został Rosjaninem więc wyborcy zrozumieli, że to zły pomysł.
    Tylko wojna może zmienić obecny system, bo ludzie są zbyt głupi aby to zrobić, więc będą płacić podatki, odsetki, marże, opłaty, daniny, prowizje, składki i cokolwiek jeszcze pej_saty kapitał sobie wymyśli.

  2. Fenix 29.01.2019 07:06

    @emigrant001 Jeśli wojna to z kim, i o co?

  3. emigrant001 29.01.2019 13:01

    wojna o petrodolara trwa od 1991r. Czekamy na kumulację po to aby wyparować.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.