Czy reinkarnacja jest jedynym możliwym wyjaśnieniem życia?

Opublikowano: 08.06.2025 | Kategorie: Paranauka, Publicystyka, Publikacje WM, Wierzenia

Liczba wyświetleń: 1727

Z religiami jest jak z polityką: każdy wyznawca już jest „święcie” przekonany do swojej własnej interpretacji pism czy w ogóle podstaw kosmologii (wszechświata), i będzie usilnie wynajdował kontrargumenty przeciwko innym religiom, lub też uzna w ogóle dyskusję na ten temat za świętokradztwo. Problem na naszej planecie jest taki, ze większość osób, co zapewne jest wynikiem treningu mentalnego w szkołach, raczej ma opinię, niż zadaje pytania na jakiś temat. Obiektywne nastawienie badawcze do rzeczywistości, jeśli w ogóle ma miejsce, funkcjonuje w bardzo ograniczonym zakresie. Jest to jednak typowy przykład zablokowania i zaprogramowania umysłu i nie widać wiele możliwości na wyjście z tego impasu – innych niż dyskusja.

W zachodnim społeczeństwie najbardziej popularne są trzy sposoby myślenia o życiu poza życiem fizycznym:

– że życie niefizyczne nie istnieje (ateizm), czyli funkcje mentalne i świadomościowe są mechaniczną, przypadkową konsekwencją działania zrębów atomów materii, ewentualnie przy współudziale po części energii;

– że życie niefizyczne istnieje, ale człowiek jako tzw. dusza rodzi się w ciele lub z ciałem (nie istnieje przed narodzinami fizycznymi), zaś po śmierci fizycznej raz na zawsze to ciało opuszcza i staje się bytem niematerialnym (np. katolicyzm);

– że życie niefizyczne istnieje, ale dusza – ten tzw. komponent niematerialny – istnieje zupełnie niezależnie od ciała fizycznego, dzięki czemu może wielokrotnie się wcielać w wehikuły, jakim są organizmy ludzkie.

Ateizm jest pokłosiem i wynikiem redukcjonistycznego myślenia o rzeczywistości: jeśli ktoś mi czegoś nie udowodnił, to nie istnieje to tak długo, aż ktoś – przynajmniej z założenia – mi tego nie udowodni. W domyśle zatem umysł istnieje jako materia, bo materia jest udowodniona, zaś nie jest niematerialny, bo niemateria (wszystko, co nie istnieje jako cząsteczki materii) na razie jest udowodniona tak sobie (choć już jest też po części udowadniana), i niefizycznego życia do tej pory nie znaleziono, choć jeśli by być uczciwym, to też nie za bardzo ateistyczne środowiska mają motywację, by go szukać poza materią. Ateizm jest w pewnym stopniu postępowym myśleniem w stosunku do starego religijnego, opartego na narzuconej narracji autorytarnej interpretacji faktów lub pism świętych, jednak u jego podstawy tkwi to samo założenie i niechęć do szukania alternatywnych wyjaśnień. Problemem z takim ignorowaniem wszystkiego, aż tego nie „zobaczę”, jest taki sam jak z przysłowiowym dotykaniem różnych części słonia przez ślepców: dopóki nie natrafi się po omacku np. na trąbę, może to być jakiekolwiek zwierzę, a może nawet niekoniecznie zwierzę; jeśli zaś ktoś w końcu natrafi na ową trąbę, to często teoria i definicja jest gotowa – gorzej, jeśli w wyniku późniejszych badań się okaże, że owo „coś” ma dwie trąby, wówczas spekulacje naukowe zaczną rozważać słonie o dwóch, trzech, a nawet więcej trąb, posiłkując się zgrabnie matematyką. Ateizm wraz ze swoją newtonowsko-darwinowską podbudową jest bardzo bezpośrednim sposobem rozumowania, który w coraz większym stopniu jest podważany lub przynajmniej ewoluuje w bardziej wyrafinowane sposoby myślenia o rzeczywistości. Nie zmienia to faktu, że w świeckim, postreligijnym społeczeństwie jest bardzo powszechny.

Tu przechodzimy do drugiego obozu, czyli głównie wywodzącego się z judaizmu (religia żydowska, islam, i odłamy chrześcijaństwa na czele z katolicyzmem), gdzie każdy z odłamów interpretuje, a nawet tłumaczy niektóre oryginalne zapisy ze świętych tekstów, na własny sposób, upierając się zawsze przy własnej argumentacji. Wydaje się to takimi bardziej upośledzonymi teologicznymi dysputami jak te znane ze słynnych dysput antycznych greckich filozofów, którzy jednak w najlepszym przypadku próbowali bronić tezy na bazie argumentów, a nie starali się je dopasowywać do tego, jak zostali wychowani. Te dysputy przypominają dzisiejsze mecze piłki nożnej: dwie skłócone fundamentalnie ze sobą frakcje kipią z emocji, z nadzieją wypatrując strzelania goli tylko do tej jednej, przeciwnej bramki. Przykładem dyskusyjnego upierania się przy własnym tłumaczeniu i interpretacji jest znane starotestamentowe tłumaczenie zaimków „my”, „nam” itp. w kontekście wypowiedzi bogów, jako „ja”, „mi” itd., jako jednego boga – choć w czasie tworzenia judaizmu (połowa drugiego tysiąclecia p.n.e.) bliskowschodni świat wręcz „tonął” od ogromnej ilości bóstw, zaś monoteizm („mono” jako założenie, że istnieje jedno jedyne świadome praźródło wszechświata) nie istniał w takiej postaci, jakie znamy dzisiaj, choć np. kosmologia Starożytnego Egiptu, którą na pewno znał starotestamentowy Mojżesz, podobnie jak chrześcijańska kosmologia, także obfitowała poza pierwotnym źródłem-stworzycielem wszechświata w wiele dodatkowych nadprzyrodzonych istot – w tej ostatniej zamiast hierarchii chórów anielskich znajdujemy hierarchię kolejnych kosmicznych bytów i podbytów, o których informacja w dużej mierze gdzieś po drodze zaginęła i współcześnie ma się o nich dosyć nikłe pojęcie. Problem interpretacji do dzisiaj jest, ogólnie rzecz biorąc, ignorowany przez różne środowiska, tak samo jak liczne podobieństwa między biblijnymi i niebiblijnymi bliskowschodnimi religiami, jednak zawiłości oraz hipotez na temat pochodzenia oryginalnej, żydowskiej i chrześcijańskiej religii jest bardzo dużo. Co więcej, dzisiaj powszechnie przyjmowany przez religie postjudaistyczny pogląd o wyłączne jednym życiu fizycznym człowieka na Ziemi, który po swojej śmierci fizycznej idzie do jakiegoś niematerialnego nieba (z reguły), także nie jest jednoznacznie oparty w tych źródłach. Trzeba pamiętać, w jakich warunkach odbywała się ewolucja religii chrześcijańskiej czy żydowskiej: większość ludu była niepiśmienna i niewyedukowana, przez co łatwo było w starożytności i średniowieczu przemycić własne tezy, niespójne z zapisami biblii, które wychodzą dzisiaj coraz liczniej na jaw. Jednak te stare, kilkutysiącletnie religie ostatecznie ewoluowały do punktu, w którym przez ostatnie stulecia zdecydowanie odrzucono możliwość istnienia więcej niż jednego życia na Ziemi per dusza. Oczywiście obraz sugerowany przez biblię jest też ziemiocentryczny i na pewnym, wyższym poziomie kłóci się z obecną wiedzą o wszechświecie. Czy zatem starotestamentowy bóg (lub nawet bogowie, wbrew powszechnej dzisiaj interpretacji biblii) dał ludowi wybranemu (bo przecież nie wszystkim; w dodatku Bóg biblijny nie przekazał ich w wielu miejscach jednocześnie, np. Azjaci musieli się obyć bez żydowskiego Boga) taką tymczasową wersję obrazu wszechświata na potrzeby tamtych czasów, nic nie mówiąc o kosmosie, który przecież niedługo potem (3,5 tysiąca lat potem – to jak mignięcie dla układu słonecznego i Ziemi) został przez ludzkość odkryty? W biblii znajdujemy też sporą liczbę proroctw – czegoś, co ogólnie zwalcza się w kościele katolickim – z których to dzisiaj najsłynniejsze z nich, proroctwo apokaliptyczne, dotyczy wyraźnie współczesnych czasów, sugerując, że ów chrześcijański lub żydowski Bóg zdawał sobie sprawę, co będzie się działo na naszej planecie w przyszłości, a to rzeczywiście mogłoby sugerować, że nie przekazał tych informacji ludziom „raz na zawsze”. Jeśli by być obiektywnym, to trzeba przyjąć co wiadomości, że biblia i oparte na nich religie – zgodnie z odkryciami archeologicznymi – mają wyraźnie korzenie w starszych od nich systemach teologicznych, a kolejne wieki różnego interpretowania świętego tekstu sprawiły, że odbiegły dość daleko od swoich prawzorców. Każdy z wyznawców którejś z religii z łatwością przyzna, że to inne systemy teologiczne żyły przez wieki potencjalnie w iluzji prawdy, jednak niemal na pewno odrzuci myśl, że być może dotyczy to również jego własnego systemu wyznaniowego. I to pomimo faktu, że choć biblijny Bóg, dając człowiekowi rozum i wolną wolę, dał mu zarazem przecież prawo do pomyłek (błędów w myśleniu, (nad)interpretacji często niełatwego w odbiorze pisma, czy ignorowania faktów). Warto chyba zatem pójść krok wyżej i zastanowić się nad bardziej uniwersalnymi koncepcjami.

Wyraz „dusza” ma konotacje religijne i niektóre środowiska w kręgach ezoterycznych zastępują go innymi terminami, w tym ogólnym wyrazem „energia”, bliższym współczesnemu, powszechnemu naukowemu myśleniu o rzeczywistości, w tym przez tzw. środowiska new age, będącym pierwszą próbą powiązania współczesnej nauki posteinsteinowej, głównie fizyki kwantowej, oraz starych religii i mistyki. Reinkarnacja jako powszechna dzisiaj tradycja i teoria życia wywodząca się przede wszystkim (choć nie tylko) z Indii traktuje duszę jak energię, współtworzoną przez pewne składowe, które zresztą dzieli dalej na kolejne, bardziej rdzenne składowe, i każdej przypisuje określone cechy niczym współcześni fizycy kwantowi przypisujący kwantom pewne dość abstrakcyjne właściwości. Jako jedyna z ww. trzech paradygmatów nie zakłada, że umysł (który wymiennie będę używał z religijnym terminem duszy) jest uzależniony od biologicznego, fizycznego ciała. Przeciwnie, odłącza i uniezależnia „komponent” fizyczny od psychicznego. Rodzi to mnóstwo konsekwencji, których nie ma w przypadku dwóch pozostałych paradygmatów, silnie wiążących lub wręcz uzależniających umysł od fizycznego ciała biologicznego, do czego przejdę dalej.

Założenie, że ciało fizyczne mniej-więcej rodzi się w tym samym czasie, w którym rodzi się również niezależna od niego dusza (umysł), jak we (przynajmniej współczesnym) chrześcijaństwie, również ma pewne konsekwencje, stawia pytanie o sensowność mechanizmów ciała fizycznego, i zakłada, że istnieje niematerialna istota (domyślnie Bóg z kręgu trzech religii chrześcijaństwo-islam-judaizm), która stworzyła tu na planecie Ziemia życie i system rodzenia się ludzi w różnych warunkach. Niektórzy nowo narodzeni ludzie rozpoczną swoje fizyczne życie w bardziej a niektórzy w mniej sprawiedliwych warunkach, niektórzy bardziej sielankowych a niektórzy bardzo trudnych, żeby nie powiedzieć beznadziejnych (jak np. noworodek pozostawiony samemu na śmierć), oględnie mówiąc. Ten system, w którym dusza rodzi się tylko raz i to przy okazji takiego wstępnego, ziemskiego etapu rekrutującego do nieba (masz tylko jedną egzystencjalną szansę na trafienie do nieba; jednak jeśli będziesz tym noworodkiem, który umarł i nie był w stanie cokolwiek zrobić samodzielnie, prawdopodobnie w nagrodę trafisz do nieba bez „testu” na Ziemi) pomija pewne wiążące się z tym konsekwencje i potencjalne nielogiczności w zasadzie bezdusznego, nierównego, żeby nie powiedzieć niesprawiedliwego systemu selekcji ludzi, co może prowadzić do pewnych kuriozalnych wniosków, jak masowego zabijania noworodków, by mieli 100% szansy na trafienie do nieba „dla ich metafizycznego dobra”, bo mogliby się okazać potencjalnie źli za (jedynego) życia. Ateizm z kolei ma najmniej konsekwencji, bo zakłada, że umysł i ciało fizyczne są ściśle ze sobą powiązane, opierając się silnie na darwinowskiej teorii ewolucji: umysł umiera wraz z ciałem fizycznym, zaś wszechświat i życie w nim z pewnością powstało przez przypadek – bo gdyby tak nie było, to otwierałoby to drogę do współistnienia innych niż człowiek istot, w tym istot spoza Ziemi – niekoniecznie zresztą materialnych. Taki pogląd o istnieniu istot niematerialnych jest oczywiście stary jak świat, jednak nauka zdaje się być nie tylko nim niezainteresowana, ale wręcz obsesyjnie go ignoruje, a gdy nie ma wyboru, drwi z niego (co jest oczywiście przejawem wiary, nie zaś naukowego podejścia). Nie możemy jednak obiektywnie odrzucić możliwości, że świadomy umysł może istnieć poza materią.

W ostatnim czasie, w tym w środowiskach naukowych, popularność zdobywa alternatywny pogląd, sugerujący niezależność umysłu od ciała fizycznego. Nie będę w tym artykule wchodził w szczegóły argumentacji za i przeciw wiązaniu funkcji biologicznych (materialnych) z umysłem jako czymś, co wykracza poza materię. Pogląd taki jednak zakłada, że ciało fizyczne po części jest związane z umysłem na czas życia fizycznego, w którym układ nerwowy człowieka poprzez elektryczną stymulację energii (duszy) korzysta z ciała jak z tymczasowego wehikułu – czyli niejako dusza „obleka” się w ciało niczym w ubranie. Taki paradygmat prowadzi do wynikających z niego szeregu pytań, np. jeśli umysł może egzystować niezależnie od materii, a ciało stanowi jakby wehikuł fizyczny na czas życia na podobieństwo kierowcy wsiadającego do samochodu, to co działo się z umysłem człowieka przed narodzinami? Dlaczego pamięć (przynajmniej w ciele fizycznym) o tym jest zablokowana? A także, czy ten system, w którym materia w kosmosie jest wykorzystywana do tworzenia jakby wirtualnych, zamkniętych, odizolowanych światów na takich planetach jak Ziemia, w których „gracz” (osoba wcielona w ciało fizyczne) nie tylko fizycznie zanurza się w świecie materii niczym w jakiejś wirtualnej rzeczywistości, będąc naturalnie istotą niematerialną, jednak całkowicie zatapia się w nim również mentalnie ze względu na brak pamięci o swojej wcześniejszej egzystencji, jest przez kogoś zarządzany, czy działa automatycznie niczym jakieś mechaniczne „koło samsary” (buddyjskie koło wcieleń)? itd.

Trzeba przyznać jedno, współczesna nauka, bardzo skupiona na szczegółowych oględzinach materii i oparta silnie na w zasadzie przestarzałym już modelu wszechświata postulowanym przez Isaaka Newtona, dysponuje bardzo upośledzonym obrazem umysłu, który z zasady wiąże – nie ma tu niespodzianki – z materią. Wszelkie zjawiska, które nie wiążą się ściśle z materią biologicznego ciała, jak elektryczność i energia, które jednak są podstawą funkcjonowania organizmu, są traktowane – właściwie bez głębszej refleksji – jako wtórne w najlepszym przypadku. Choć bez energii nie dojdzie do żadnej chemicznej reakcji, podstawy biologicznego życia, a także przejawów świadomości, to te zjawiska są traktowane w najlepszym przypadku jako ślepy, automatyczny mechanizm. Można jednak przyjąć odwrotne założenie: że organizm ludzki jest stymulowany przez energię oraz świadomość (umysł). W moim poprzednim artykule sugerowałem, że starożytne modele umysłu i świadomości, choć posługujące się już bardzo archaiczną formą i językiem, wychodzą ze znacznie bardziej postępowych i bardziej spójnych wyjaśnień – że to świadomość wykorzystuje materię: https://wolnemedia.net/wszechswiat-poza-nauka

W tym obrazie kosmos jawi się jako znacznie bardziej przepastny, wielopoziomy twór (np. w starych przekazach wymieniane są wielopiętrowe nieba jako kolejne poziomy rzeczywistości, co więcej dostępne adeptom sztuk mistycznych, i było to tak powszechne przekonanie, że niemal zupełnie ignorowanie go przez naukę budzi wątpliwości), z których o części poziomów albo metapoziomów stojących za tworzeniem się materii zapewne mówi fizyka kwantowa, choć ujmuje ten dziwny świat, w którym przestrzeń i czas nie są tak absolutne jak by się wydawało, okazuje się znacznie bardziej elastyczny, żeby nie powiedzieć metafizyczny, w którym to metafizyczne nadzasady rządzą tymi prawami we wszechświecie, jakie znamy – bo taki właśnie obraz rzeczywistości był przekazywany przez starożytne kosmologie. Ten model wielopoziomowego niematerialnego wszechświata posiadali np. zarówno Majowie z Ameryki Środkowej, jak i Sumerowie, które to podobieństwo powinno zapalić lampkę badaczowi na temat jego pochodzenia, wespół z innymi, bardzo zagadkowymi ich osiągnięciami, od budownictwa, po astronomię i abstrakcyjną matematykę.

Nie chcę silić się na powszechne dzisiaj wiązanie starych religijnych koncepcji z naukowymi takich jak tzw. dusza (dzisiaj często rozumiana jako nie-materialna energia czy też ciało astralne – ciało niezłożone z cząsteczek materii, lecz z energii, która egzystuje świadomie poza materią fizyczną, skąd mogą wywodzić się historie o duchach), jednak trzeba przyznać, że konceptualne podobieństwa wielu starożytnych kosmologii dla osób, które je przestudiowali, do współczesnej fizyki kwantowej mówiącej o energii oraz z astronomii bywają wręcz uderzające. Trzeba też dodać, że starożytni swoje koncepcje, które dzisiaj traktujemy jako religijne, uważali za swego rodzaju abstrakcyjną, choć mistyczną zarazem naukę, a nawet samo hinduskie źródło ich religii nazywa je po prostu „wiedzą” (Veda), której rodowód w dodatku nie przypisywali sobie, lecz najczęściej istotom spoza Ziemi, szczególnie tym nie-materialnym.

W takich krajach jak Polska, w przeciwieństwie np. do Rosji, silnie zakorzenionej w tradycji tylko jednej (środkowej – zarówno w ww. liście, jak i w sensie czasowym) z wymienionych trzech paradygmatów odnoszących się do egzystencji oraz – zarazem – natury umysłu, obiektywne podejście do tematu natrafia często na szereg problemów. W dodatku jest to środowisko, które w największym stopniu unika wszelkich dyskusji na ten temat, kierując się najwyraźniej zasadą tabu: o religii i polityce się nie rozmawia. Jednak po bliższym przyjrzeniu się bez uprzedzeń z podanych wyjaśnień zagadki egzystencji – najbardziej istotnej sprawie dla człowieka – najbardziej spójna okazuje się ta najbardziej starożytna, wyprzedzająca zarówno następujący po nim pogląd o istnieniu tylko jednego życia na Ziemi, jak i ten najmłodszy, popularny dzisiaj pogląd ateistyczny. Wspomnianym licznym konsekwencjom, wynikającym z reinkarnacyjnego (oddzielającego i uniezależniającego umysł od ciała) systemu, przyjrzę się w kolejnym artykule. Jej podstawę jednak stanowi bardzo rewolucyjny w stosunku do dzisiejszego sposobu myślenia pogląd, że jeśli świadoma energia (inaczej, dusza) wcieliła się raz w ciało, to dlaczego nie miałaby zrobić tego drugi, trzeci itd. raz – rewolucyjny dlatego, gdyż przesuwa zainteresowania z materii także na to, co znajduje się poza nią. Jeśli prześledzić ostatnie kilkanaście dekad, można powiedzieć, że tak jak czysto materialistyczny pogląd całkiem skutecznie rozprawił się z wcześniejszymi paradygmatami, tak sam znalazł się w ogniu kolejnych pytań, poszerzających nasze zrozumienie wszechświata i roli umysłu (świadomości) w nim.

Autorstwo: Antares
Ilustracja: WolneMedia.net (CC0)
Źródło: WolneMedia.net

image_pdfimage_print

TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć „Wolne Media” finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji „Wolnych Mediów”. Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

19 komentarzy

  1. Grohmanon 08.06.2025 16:20

    Bardzo ciekawy artykuł. Dziękuje autorowi za otwarty Umysł i za to, że chciał podzielić się swoimi refleksjami z szerszą audiencją.

    Parę słów komentarza z mojej strony 🙂

    Ateizm to nie tylko redukcjonistyczne podejście do świata, ale również wg mojej opinii maksymalnie zredukowana religia. Bo czym jest wiara w to, że Stwórca nie istnieje, jak swoistą niepopartą niczym właśnie wiarą. Istnienie stwórcy wpisuje się w podstawy istnienia wszelkiej egzystencji więc to nie jest kolejne, zwykłe empiryczne poznawanie rzeczywistości.
    Znacznie rozsądniejszym podejściem jest agnostycyzm, który nie wyklucza, nie zakłada, a dopuszcza istnienie Pierwszego Poruszyciela, jak go/to określił Arystoteles.

    Co więcej, materialne podejście do świata jest absurdalne, gdyż bazując na odkryciach naukowych wiemy, że materia jest jedynie inną formą energii, a sam atom, podstawa materii składa się w 99% z pustej przestrzeni… Stąd zasadniczo wszelka „stabilna” materia jest percepcyjną iluzją naszych zmysłów.
    Natomiast odkrycia z mechaniki kwantowej pokazują, że universum, miejsce w którym żyjemy, jest nie tylko dziwniejsze niż sądziliśmy, ale jest dziwniejsze niż jesteśmy w stanie to pojąć – zgodnie ze słowami Bohra, jednego z ojców tej dziedziny nauki. Co powinno chociażby skłaniać do refleksji nad ogromem tego czego nie wiemy.

    Religie z kolei odgrywają rolę spiritualnych bramkarzy, którzy blokują dostęp do prawd duchowych poprzez indoktrynację szeregowych członków społeczeństw, karmiąc ich wymysłami i przeróżnymi dogmatami i doktrynami. A także poprzez strategię dychotomii (dualność wyboru, coś jak pomiędzy PiS a PO), aby ogłupiać tych, którzy potrafią przejrzeć niedorzeczności ludzkich religii, i kierować ich na wody mentalne w materialnym i powierzchownym filozoficznie ateizmie.
    To wskazuje, że cały ludzki system Ziemski nie jest przyjazny istotom ludzkim – przynajmniej w tej chwili (dołóż do tego ekonomiczny wyzysk i składanie ofiar z ludzi na tzw. wojnach).
    Baa jeśli spojrzeć na całość stworzenia, to nie jest on przyjazny dla żadnej istoty, gdyż całość tutaj egzystowania polega na pasożytowaniu i drapieżnictwie względem innych istot.

    Nie za bardzo rozumiem jak sama reinkarnacja mogłaby być wyjaśnieniem życia. Ok, może być objaśnieniem jednej z metod w której więzi się duchowe istoty na tym planie egzystencji.
    Wyjaśnienie dawali np. starożytni Toltekowie (najpotężniejsza cywilizacja pre-kolumbijska). Ich szamani, którzy wędrowali po planach astralnych, uważali że całość życia Ziemskiego pochodzi od jednej istoty/siły, którą nazwali Orłem. Nazwa wzięła się stąd, że choć wszelkie życie bierze swoje źródło z emanacji energetycznych tej kosmicznej siły (która z siebie samej wydziela ziarenka tworzące 'życie’) to gdy następuje już śmierć (która przecież jest zaprogramowanym przez „Naturę” mechanizmem), Orzeł ten konsumuje swoje dzieci, które 'napęczniały’ energetycznie poprzez cały okres swojej bytności tutaj.

    Podobne jak powyżej poglądy na egzystencję materialną miały różne sekty gnostyckie, które Orła nazywały po prostu Demiurgiem – fałszywym bogiem, który stworzył równie fałszywy i pasożytniczy świat (choć grafikę niezłą zrobił, trza przyznać).

  2. Waloncy 08.06.2025 19:30

    Podział na świat materialny i niematerialny wydaje się być lekko mówiąc zbyt uproszczony żeby nie powiedzieć prymitywny. Trzeba wyjść daleko poza ten sposób rozumowania, myślę, że i jeden i drugi świat należy do jednego.

  3. Rysa 08.06.2025 19:53

    Szanowni czytelnicy i komentatorzy z innych blogów wiedzą, że temat „świadomości” interesuje mnie bardzo, a swoje przemyślenia w tej sprawie publikuję w komentarzach, praktycznie pod każdym artykułem z tym związanym. Na dzisiaj moja w miarę uporządkowana wiedza na ten temat, w większości jest wynikiem intuicyjnego przeczucia, które zaistniało, podczas zapoznawania się z informacjami na temat świadomości. Postaram się to przedstawić w punktach z ewentualnymi uzasadnieniami lub wnioskami.
    1) Człowiek, który wyewoluował z organizmów żywych, na którymś etapie rozwoju uzyskał „samoświadomość’ i od tego momentu można teleologicznie powiedzieć, że uzyskał możliwość drugiej „duchowej” formy swojego istnienia. Czyli istota ludzka charakteryzuje się materialną formą, a spełnia swój cel istnienia formą duchową, przejawiającą się rozwojem jego świadomości.
    2) Organem fizjologicznym gdzie zachodzi proces „świadomości” jest mózg człowieka, w którym zakodowane zostało na poziomie subkwantowym pole o niesprecyzowanej naturze fizycznej, a objawiające sie w postaci drgań podstawowych cząstek materii z których zbudowany jest organizm żywy. Pole to nadaje określoną formę organizmom żywym, pełniąc funkcję dodatkowego czynnika genetycznego, oprócz DNA. Twórcą tej teorii jest R.Sheldrake i nazwał je polem morfogenetycznym. Wg dostępnych informacji pole to otacza „każdy” organizm żywy, a zatem można domniemać, że Ziemia jako siedlisko życia posiada również takowe pole.
    3) Świadomość człowieka składa się, najogólniej z „świadomości rozumowej”, która pozwala nam odbierać bodźce wewnętrzne wynikające ze stanu fizycznego lub psychicznego organizmu, oraz bodźce zewnętrzne wynikające z posiadanych zmysłów (dotyk, słuch, wzrok, węch etc) oraz z „podświadomości”, która – całkowicie bez naszej wiedzy – wpływa w tym czasie na nasze zachowanie, które na bazie zdobytego doświadczenia i wiedzy może być całkowicie intuicyjne, względnie oparte na rozwiązaniach rozumowych wynikających z logicznego procesu myślenia. Podświadomość jest całkowicie subiektywna i kieruje się w swoim działaniu dwoma podstawowymi prawami natury – instynkcie przeżycia, który w dużej mierze przejawia się w agresywnej postawie wobec rzeczywistości, oraz – prawie zachowania gatunku, przejawiającego się w uczuciach miłości do swojego partnera w związku, miłości rodzicielskiej, opiekuńczości wobec swojej rodziny, plemienia, narodu. Podświadomość gromadzi w sobie wszystkie odczucia i stany jakich człowiek doznaje, całą jego wiedzę zdobytą w procesie rozwoju od poczęcia i urodzenia, aż do śmierci.
    4) Informacje te, wg teorii D.R.Hawkinsa przenoszone są ze świadomości rozumowej, w której zaistnieją w postaci milionów impulsów, do podświadomości w formie tzw „atraktorów (wzorców/obrazów)” myślowych, czyli niematerialną formą kwantowego procesu myślenia.
    Że proces myślenia jest zjawiskiem kwantowym udokumentował to R.Penrose twórca teorii tzw. „zorkiestrowanej redukcji obiektywnej” w której za stany umysłu, za to, co postrzegamy, myślimy, czujemy i pamiętamy, odpowiadają wibracje komórkowych mikrotubuli.
    Udokumentowanie faktu, ze informacja nie podlega ograniczeniom czasoprzestrzennym doświadczalnie potwierdzili Y.Aharonov i J.Tollaksen w tzw. eksperymencie „Kot z Cheshire” dokonując rozłącznego pomiaru stanu kwantowego „neutronu” (symbolizowanego przez kota), i jego spinu (symbolizowanego przez koci uśmiech). Implikacją tego doświadczenia jest to, że informacja (odbicie procesu myślenia) „człowieka” w „przyszłości” może być przesłana do swojego „ja” w „przeszłości”. Jest ona jednak odbierana nie w postaci „atraktorów (wzorców/obrazów)”, a w formie intuicyjnych przeczuć/skojarzeń.
    5) Ponieważ zgodnie z teorią morfogenetyczną „każdy” proces myślenia oddziałuje na otaczające nas pole morfogenetyczne, informacja zawarta w tym procesie „zmienia” w prawie nieskończonym powolnie tempie zbiór wszystkich „indywidualnych świadomości” istot żywych na Ziemi, a ponieważ informacja nie podlega prawom fizycznym czasu i przestrzeni, gromadzona jest ona od momentu zaistnienia 1-ej samoświadomości istoty żywej.
    W pojęciu ontologicznym, zbiór ten określamy „Nadświadomością”, która jest również cząstką „wyższej Nadświadomosci” czyli naszego wszechświata, a ta z kolei jest cząstką Nadświadomości (Boga?) Multiversum, czyli N-wymiarowej przestrzeni, w której mieszczą się wszystkie istniejące wszechświaty czaso-przestrzenne.
    Problemem tym zajmował się B. Heim w ramach teorii Pola Informacyjnego, będącej pierwotnie częścią zunifikowanej teorii pola. Materiał ten w skrótowej i łatwo zrozumiałej analizie znajduje się pod adresem https://timewaver.com/international/pl/pole-informacyjne/
    5) Wracając do „świadomości” człowieka, całość jego doświadczeń życiowych na swojej drodze rozwoju, jest gromadzona w jego podświadomości w formie skupionych niematerialnych atraktorów-wzorców/obrazów i stanowi jego „jaźń czyli duszę”. Po śmierci materialnej formy człowieka, jaźń, którą przez całe jego życie podtrzymywały zachodzące w nim procesy myślowe, opuszcza miejsce swojego istnienia w nim (najprawdopodobniej mózg) i łączy się poprzez otaczające nas pole morfogenetyczne z „nadświadomością Ziemi”, gdzie dokonuje jakby „samoosądu” swojego poziomu rozwoju duchowego w oparciu o postępowanie/zachowanie się w czasie istnienia w formie materialnej w porównaniu do innych „jaźni”.
    Jeśli jej zachowanie na ziemi spełniało zasady „człowieczeństwa” (Karma) to odradza się ona w nowym wcieleniu (innej istocie ludzkiej) aby dalej udoskonalać się, aż do osiągnięcia wyższego poziomu świadomości. Jeśli zaś w swoim poprzednim życiu nie zachowywała się jak „człowiek”, jaźń taka zostaje wcielona w inną niższą formę świadomości „hominidów”, zaś w drastycznych przypadkach w formę nieświadomych istot żywych (zwierząt). Proces ten zwany reinkarnacją, określony jest w kanonach wierzeń Buddyzmu, Hinduizmu czy Dzinizmu, a także w Ajurwedzie określającej zasady dobrego życia.
    Ryszard „Rysa” Sarapata

  4. kufel10 09.06.2025 03:40

    Rysiek naprawdę wierzysz w teorię ewolucji? Że z jakiegoś paprocha siedzącego pod kamieniem zupełnym przypadkiem powstała np skomplikowana stryktura mózgu lub gałki ocznej?
    Niekoniecznie też wcielamy się w niższą formę świadomości, a po prostu wracamy mając nieco trudniejsze zadania, by przepracować to, co zostało wcześniej niedokończone lub wręcz niewłaściwie wykonane. Wcielenie w zwierzę stanowiłoby swoistą karę a nie możliwość nauki i rozwoju, a przecież nie żyjemy tutaj za karę, a z wyboru a naszym celem jest samodoskonalenie i przeżywanie własnego szczęścia jednocześnie nie krzywdząc innych.

  5. MariuszM 09.06.2025 07:28

    A ja zawsze polecam Księgę Urantii. Przy tej lekturze , to wszelkie odłamy wiar, czy to jest chrześcijaństwo, Buddyzm, Hinduizm, Dżinizm itp, po prostu bledną. Są faktycznie jak bramkarze, albo jak śmieciarze, którzy wyłapują wierzących i próbują ubrać ludzi w ich własne stroje. To co jest proste, jest proste i to bez zakłamywania. Polecam np. https://sprzyjajbogu.pl/

  6. Antares 09.06.2025 07:54

    Grohmanon, dzięki. Co do tytułu tematu, odnosiłem się do naszych realnych możliwości podsumowania faktów na temat egzystencji w ogóle (życia). Dyskusje na tematy najbardziej kluczowe, jak to, skąd wzięło się życie, z reguły grzęzną w nadmiernej ilości szczegółów i filozoficznych dysput, i myślę, że trzeba zacząć od najbardziej podstawowych kwestii, takich jak to czym jest umysł, lub przynajmniej czy jest funkcją materii czy też nie, i czy przeżywa ciało fizyczne. Myślę, że uporządkowanie informacji pomaga wyjść z ww. mielizny – zatem poruszenie kwestii umysłu prowadzi do wymienionych trzech możliwości, którym w skrócie się przyjrzałem, stanowiąc punkt zaczepienia w śledztwie i początkiem próby zbadania odpowiedzi, co tak naprawdę tu ma miejsce na tej planecie? Wydaje się, że faktycznie jesteśmy tu niejako uwięzionymi umysłami w ciałach, a nasza percepcja została poprzez te ciała ograniczona do wąskiego spektrum, co zresztą sugerowałem w poprzednim artykule.

    Waloncy, zgadza się, jest to duże uproszczenie, jednak celem artykułu było ukazanie innego problemu. Zarówno dzisiejsza nauka jak i starożytne kosmologie dzielą wszechświat na co najmniej dwa podstawowe aspekty: właśnie materialny oraz niematerialny (w fizyce określany również jako energia, zaś w starożytnych kosmologiach jest to jeszcze bardziej złożone – wychodzi nawet poza samą energię do meta-fizyki, wyraźnie podkreślając, że umysł jako świadomość sam w sobie jest odrębny od materii). Jeśli jednak chciałbyś coś dodać w temacie, który poruszyłeś, chętnie przeczytam. 🙂

    MariuszM, chciałem napisać rozważający treści pochodzące channelingów czy ogólniej podobno pochodzenia poza-ziemskiego obiektywny artykuł, bo dość naturalnie wpisuje się w temat pochodzenia i istnienia człowieka poza ciałem fizycznym, jednak ostatecznie postanowiłem podejść do tematu z innej strony. Staram się unikać skupiania na jednym „autorytarnym” źródle informacji i podsumować faktycznie te informacje, które posiadamy i które możemy zweryfikować, i chyba najbardziej pomocna jako dostarczycielka informacji okazuje się nauka, w tym archeologia – jeśli do niejednoznacznych danych z nich pochodzących podejść z otwartym umysłem. Wychodzę z założenia, że nie wiemy nic pewnego, a umysł ma skłonność do pomyłek i pułapek myślowych – nawet przy użyciu logiki, która jest jedynie funkcją umysłu/świadomości.

    Co do świadomości, tu jest ogromny problem, wychodzę tu z założenia, które sugerowali już niektórzy znani naukowcy: że nie da się zdefiniować świadomości. To świadomość tworzy wszelkie definicje i zawsze będzie „nadsystemem” w stosunku do wszystkiego, co sama stworzy. To jest jednak trochę inny temat, niż ten poruszany przez artykuł. Czysta świadomość, pojęcie wywodzące się ze wspomnianych starożytnych tekstów, jako coś niezależnego od fizyki, może nie mieć żadnych granic, tzn. może poszerzać się w nieskończoność i zarazem sama siebie ograniczać, nie musi ono być definiowane przez żadne składowe wszechświata, energia podobnie jak materia może być jedynie „wehikułem” dla umysłu, i według tych starych kosmologii oraz licznych relacji z każdych czasów i z wszystkich tradycji, poruszania się człowieka po przestworzach kosmicznych (które nazywano niebem) poza ciałem sugeruje, że o wiele więcej nie wiemy o umyśle niż wiemy. Informacja i myśl jest przejawem działania świadomości, która tworzy myśli, ale sama w sobie nie jest informacją ani myślą. Problem ze świadomością jest taki, że można badać i dedukować na podstawie jej wtórnych przejawów, ale sama w sobie będzie zawsze poza zasięgiem pośrednich „detektorów” np. energii czy wibracji.

    Artykuł jednak nie miał ambicji wychodzić tak daleko, by rozprawić się raz na zawsze z absolutnymi fundamentami rzeczywistości, a rozpocząć obiektywne śledztwo w miejscu, w którym możemy bardziej pewne rzeczy ustalić: tzn. czy coś się dzieje po/przed naszym życiem biologicznym.

  7. Katana 09.06.2025 11:24

    Autora opis ateizmu to raczej opis postawy ignoranta, opis ignorancji, czyli wypierania wiedzy (zdobytej samodzielnie) na rzecz powtarzania po innych (nie umocowanych logicznie) prawd.
    Buddyści uważają się za ateistów (ale wolą obecnie nazywać się non – teistami ze względu na powyższe konotacje tego pojęcia).
    Wyróżniają oni coś co można nazwać Absolutem, monoteistycznym Bogiem (Pustka) ale i to nie istnieje niezależnie od jej przejawów (Forma).
    Bogowie natomiast to byty podlegające nietrwałości jak wszelkie inne formy istnienia – rodzące się i umierające. Pustka jest ich istotą. Esencją.

  8. Katana 09.06.2025 11:38

    //Wychodzę z założenia, że nie wiemy nic pewnego, a umysł ma skłonność do pomyłek i pułapek myślowych – nawet przy użyciu logiki, która jest jedynie funkcją umysłu/świadomości.//
    Pojęcie logiki utożsamia się raczej z pojęciem Dharmy, która jest Prawdą Absolutną.
    Umysł jest wszystkim – Formą, (która jest Pusta).

  9. Antares 09.06.2025 12:36

    Katana, to kwestia nazewnictwa oraz definicji ateizmu, a także stopnia uniwersalizacji pojęć. Najbardziej prymitywne konflikty teologiczne dotyczyły samej nazwy owego absolutu, z Allachem jako przykładem na czele. Buddyzm, a także inne tradycje, jak taoizm, w miejsce osobowego boga jako „pierwszego poruszyciela”, o którym w pierwszym komentarzu wspomniał Grohmanon, a do takiego myślenia przyzwyczaił dzisiaj przede wszystkim katolicyzm (gdyż hinduizm już używał bardziej uniwersalnych i abstrakcyjnych pojęć, zresztą podobnie było w egipskiej kosmologii, pomimo obecności licznych upersonifikowanych bóstw w obu), wstawiał bardziej abstrakcyjne zjawiska lub wręcz niedefiniowalne pra-zasady. Buddyści, o których piszesz, powołują się na słowo ateizm jako brak boga osobowego, nie zaś koncepcję uniwersalną, ale ostatecznie ich poglądy są bardzo bliskie innym starożytnym tradycjom, w tym dość podobnemu do niego taoizmowi, który również jako pra-zasadę używa abstrakcyjnego pojęcia tao. W artykule natomiast odnoszę się do trzech *powszechnych* poglądów, w których ateizm jest zrównany z nieistnieniem egzystencji w innej formie niż materialna, znana z bezpośredniego doświadczenia zmysłów fizycznych, i jak zauważyłeś, jest to postawa ignorująca, jednak jest powszechna także w środowiskach naukowych. Dotyczy to jednak większości społeczeństwa, ludzie z bardziej obiektywnym podejściem dopuszczają więcej możliwości.

  10. Katana 09.06.2025 14:56

    //Buddyści, o których piszesz, powołują się na słowo ateizm jako brak boga osobowego, nie zaś koncepcję uniwersalną,//
    Mógłbyś sprecyzować…?
    Uznają istnienie bogów (półbogów) ale nie nie są to byty niezależne. Jak wszelkie zjawiska (nawet stany piekielne) mają swój kres, który jest nowym początkiem jednocześnie.
    Ciekawy artykuł. Komentarz Rysy też zasługuje na wyróżnienie.

  11. Rysa 09.06.2025 16:03

    Szanowny @kufel10, ba w swoich myślowych wygibasach, mam ambicję połączenia różnych koncepcji fizycznych i metafizycznych w ramach filozofii „rozumu-świadomości”. Kiedyś, jak byłem „młody, piękny i mądry” próbowałem się bawić w matematyczne „rozkminianie” dostępnych teorii fizycznych, a zaczytując się setkami utworów sf czy fantasy, puszczałem wodze wyobraźni, zwłaszcza w obecności płci pięknej. Do dzisiaj pamiętam jak jednej z pań „profesorek” o prześlicznej aparycji, wykładałem na przypadkowym spotkaniu w kawiarni, teorię cykliczności wszechświatów, oczywiście z pewnym powodzeniem, bo nasze Wewnętrzne. emocjonalne wszechświaty dążyły do wzajemnego zbliżenia. Ponieważ dzisiaj z tych cech napędzających moją motywacje do działania, pozostało tylko „świadome intuicyjne zrozumienie życia”, próbuję się z tym dzielić z innymi.

    Najogólniej moje przemyślenia dotyczą koncepcji „Bytu-Nadświadomości-będącej tylko Informacją” (Bogiem). Przyjmuję, że zgodnie z teorią wieloświatów, ich istnienie musi zachodzić nie w czterowymiarowej przestrzeni naszego wszechświata, a w N wymiarowej nadprzestrzeni, czyli Multiversum. Ten Byt utożsamiam jako „samoświadome istnienie” w postaci informacji, istnienie mogące kreować „wszechświaty” w pojęciu „materialnym” i „niematerialnym” z wdrukowanymi w ich rzeczywistość warunkiem „sine qua non” zaistnienia w nich „świadomości” w różnych możliwych formach, materialno-energetycznych, materialno-duchowych i duchowych. Świadomości te są warunkiem trwania-istnienia Nadświadomości (Boga). I to jest moje intuicyjno-świadome widzenie „życia”.
    A czy Nadświadomość-Bóg tchnął ducha w ulepionego z prochu ziemi Adama, czy wprowadził warunek zaistnienia tego ducha w pojęciu kosmologicznym do praw rządzących naszym wszechświatem, jest mniej istotne.
    Istotnym jest proces wzrostu świadomości w procesie życia tak w indywidualnej cząstce jaką jest człowiek jak i w całości wszystkich tych cząstek, czyli całej ludzkości.

    Dokonując analogii do praw rządzących materialnym wszechświatem, gdzie prawo zachowania energii jest fundamentem jego istnienia, trudno jest logicznie pogodzić to prawo z obserwacją, że wszechświat się stale rozszerza i to we wszystkich kierunkach, bo albo stała kosmologiczna ulega zmianie, albo do naszego wszechświata dopływa nieznana energia, więc wykoncypowałem sobie, że tak materia jak i energia są „zbiorem informacyjnym” tworzącym w lokalnym miejscu i lokalnym czasie określony poziom i stan „energii oraz materii”. Czas, który został wprowadzony do naszego wszechświata powoduje, że materia i energia podlega procesowi „entropii”, a z tego wynikałoby, że czas także podlega erozji. Zachodzi pytanie jaki „czynnik” w naszym wszechświecie nie podlega procesowi „entropii-erozji? Jedynym takim czynnikiem jest „informacja”, która zgodnie z doświadczeniami Acharonowa i Tollaksena może poruszać się w obu kierunkach czasu i poruszać się w każdym kierunku przestrzennym, a co najważniejsze, ilość informacji w wypadku zaistnienia „świadomości” stale wzrasta. I to jest wg mnie czynnik warunkujący konieczność zaistnienia we wszechświecie świadomości i czynnik powodujący rozszerzanie się kosmosu. Ponieważ, niestety nie jestem w stanie tego udokumentować matematycznie, pomysł ten nie jest prawnie chroniony, dlatego udostępniam go publicznie wszystkim zainteresowanym matematyko-fizykom do wykorzystania. Z poważaniem Ryszard „Rysa” Sarapata

  12. Antares 10.06.2025 08:32

    Katana, ok rozumiem Twój kierunek myślenia i dlaczego możesz uznawać buddyzm za kierunek (może nawet nie religię) ateistyczny. Zacznę od tego, że buddyzm nie odrzuca istnienia istot niematerialnych czy też „nadprzyrodzonych” – na dowolnym poziomie, zresztą jak wspomniałem podobnie jest z taoizmem. Jest znacznie większa ilość podobieństw między buddyzmem, taoizmem, a nawet innymi starożytnymi tradycjami, niż to na pierwszy rzut oka wygląda. Buddyzm jest niejednorodny i ma wiele odłamów, ale niektóre nawet uważają się za coś w rodzaju nauki o fizyce (co by również sugerowało ateizm w szerokim, a nie wąskim rozumieniu, o którym pisałem w artykule) – tyle, że buddyści podchodzą inaczej do badania rzeczywistości niż np. fizycy zachodni. Z mojego punktu widzenia jednak ateizm to jednoznaczne odrzucenie jakichkolwiek istot egzystujących poza materialnym światem. Tybetański Dalajlama w rozmowach z zachodnimi naukowcami wskazał pewien problem w nauce (który ja również widziałem i każdy zresztą może zauważyć, jeśli zastanowi się obiektywnie nad metodami i filozofią nauki): że nauka zachodnia zajmuje się obserwowalnym wszechświatem, ale nie zajmuje się umysłem samym w sobie, czyli podmiotem, który przecież stoi u podstawy badania rzeczywistości. Prowadzi to do pewnych problematycznych konsekwencji, z których Dalajlama wymienił m.in. problem w nauce istnienia jedynie „pozytywów”, a nie zaprzeczeń czyli „negatywów”. Buddyjski sposób myślenia jest oczywiście w tym sensie bardziej rozwinięty i pozwala na lepsze przyjrzenie się rzeczywistości w sposób, który nie musi jednoznacznie polegać na bezpośrednich obserwacjach, może wychodzić daleko poza dość przyziemne rozumowanie naukowców, co zresztą robi. Buddyjska tradycja wywodzi kosmologię z niemal bliźniaczych elementów jak np. taoizm czy hinduizm (z którym, zwłaszcza na samym początku, miał bardzo dużo wspólnego) – pra-zasad. Jest jednak pewna zasadnicza różnica między „ateistycznym” podejściem nauki zachodniej i buddyzmu – buddyzm nie twierdzi, że w tych pra-początkach powstania wszechświata nie było świadomości (co robi nauka), skłania się do przeciwnego stanowiska, co prowadzi przynajmniej do pytania o istnienie nadbytu lub nadbytów jako czegoś, co swoją wolą czy też myślą spowodowało zaistnienie i podtrzymywanie istnienia wszechświata a nawet wielu (cała kwestia egzystencji sprowadza się tak naprawdę do pojęcia świadomości – po śmierci fizycznej nadal w zasadzie istniejesz jako cząsteczki materii tego ciała, gdy następuje jego rozkład; buddyzm w przeciwieństwie do fizycznej nauki nie ignoruje pojęcia świadomości jako pra-przyczyny, przeciwnie, rozumie przyczyny generalnie na 3 podstawowe sposoby). Innymi słowy, czy u samej podstawy wszechświata tkwi świadomość czy nie-świadomość? Osobiście odnoszę wrażenie, że pojęcie boga wszechmogącego (osobowego) jest już mocno zdeaktualizowane, a stanowi to punkt wyjścia do klasyfikacji religii czy starych prądów filozoficznych. Jako, że osobiście studiuję historię starożytną, religie naturalnie mnie interesują, ale widzę między nimi tak dużo podobieństw, że wydaje się, że sprzeczanie się o to co jest nazywane ateizmem, monoteizmem itd. to wtórne i niezbyt istotne zajęcie – dlatego pisałem w poprzednim komentarzu, że należy dążyć do uniwersalizacji koncepcji by na tym wysokim, abstrakcyjnym poziomie dokonywać porównań między różnymi kierunkami, nie zaś sprzeczać się o nazewnictwo lub klasyfikację, czego historia dysput teologiczno-filozoficznych jest pełna. 🙂 Podsumowując i już nieco abstrahując od klasyfikacji, idąc więc dalej w kierunku praktycznego podejścia do metafizyki, włączyłbym przede wszystkim aspekt świadomości, a właściwie to umieściłbym go w samym centrum rozważań – coś, czego współczesna nauka nie robi.

  13. Katana 10.06.2025 12:21

    //należy dążyć do uniwersalizacji koncepcji by na tym wysokim, abstrakcyjnym poziomie dokonywać porównań między różnymi kierunkami, nie zaś sprzeczać się o nazewnictwo lub klasyfikację, czego historia dysput teologiczno-filozoficznych jest pełna.//
    Oczywiście… Z mojej strony to dążenie do uniwersalizacji pojęć – nie sprzeczanie się. 🙂
    //Buddyjski sposób myślenia jest oczywiście w tym sensie bardziej rozwinięty i pozwala na lepsze przyjrzenie się rzeczywistości w sposób, który nie musi jednoznacznie polegać na bezpośrednich obserwacjach,//
    Właśnie na bezpośredniej obserwacji polega buddyzm, tzn. unika spekulacji,

    //może wychodzić daleko poza dość przyziemne rozumowanie naukowców, co zresztą robi.//
    To dlatego, że naukowcy, jak mówisz popełniają zasadniczy błąd – nie uwzględniają w badaniach samych siebie.

    //Buddyjska tradycja wywodzi kosmologię z niemal bliźniaczych elementów jak np. taoizm czy hinduizm (z którym, zwłaszcza na samym początku, miał bardzo dużo wspólnego) – pra-zasad.//
    Budda korzystał z systemu pojęć hinduizmu, czyli takiego jaki ten system był. Podobnie jak Jezus Chrystus opierał się na judaizmie. Budda zaprzeczył hinduistom w kwestii zasadniczej – trwałego, niezależnego, niezmiennego istnienia Boga, stwórcy.

    //Buddyzm jest niejednorodny i ma wiele odłamów, ale niektóre nawet uważają się za coś w rodzaju nauki o fizyce (co by również sugerowało ateizm w szerokim, a nie wąskim rozumieniu, o którym pisałem w artykule) – tyle, że buddyści podchodzą inaczej do badania rzeczywistości niż np. fizycy zachodni.//
    Jeśli chcieć porównać do jakiejś dziedziny nauki to jest to raczej psychologia. Chociaż kosmologia ma też coś wspólnego z fizyką (jest odłam uznający trwałe istnienie podstawowych cząstek, z których jest wszystko zbudowane – ale to powiedzmy nauki pośrednie).

    //Prowadzi to do pewnych problematycznych konsekwencji, z których Dalajlama wymienił m.in. problem w nauce istnienia jedynie „pozytywów”, a nie zaprzeczeń czyli „negatywów”//
    Tak, Buddyści uznają selekcję negatywną za bardziej odpowiednią.

    //buddyzm w przeciwieństwie do fizycznej nauki nie ignoruje pojęcia świadomości jako pra-przyczyny,//
    Pojęcia świadomości nie ignoruje ale pra – przyczyny nie uznaje. Nie ma początku cyklów istnienia.

  14. Antares 10.06.2025 16:18

    Katana, ok dzięki za ciekawą dyskusję. Nie jestem buddystą, ale zgodnie z moją wiedzą na temat buddyzmu część odłamów nie jest tak jednoznaczna we wszystkich tych punktach (np. może nie posuwa się do czystej spekulacji, jednak posługuje się abstrakcyjnym systemem – nazwijmy to – meta-analizy, która nie jest bezpośrednią obserwacją świata). Czy możesz wyjaśnić w jaki sposób „Budda zaprzeczył hinduistom w kwestii zasadniczej – trwałego, niezależnego, niezmiennego istnienia Boga, stwórcy”? Czy można jednoznacznie zweryfikować tak absolutne pojęcie, no i powstaje też pytanie w jaki sposób Budda zdefiniował owego Boga-stwórcę? Wyżej w komentarzu sugerowałem w ogóle pozbycie się koncepcji Boga-stwórcy i wyjścia z innego punktu, tzn. od strony pojęcia świadomości, która może stać u istnienia egzystencji czy też wszechświata. (Zaznaczam, że nie jest to mój pomysł, ale włączenie świadomości i jej przejawów jest powszechne w najbardziej starożytnych tradycjach, jak w hinduizmie i kosmologii Egipskiej). Oczywiście też, jeśli buddyzm nie ignoruje świadomości, umysłu, to owa fizyka, o której piszesz, musi włączyć świadomość w ów wszechświat w jakiś sposób jako coś zależnego, lub też niezależnego, od owych cząstek. Myślę, że tu tkwi meritum wszelkich systemów i kosmologii.

  15. kufel10 11.06.2025 02:03

    Moi drodzy, byłem dziś wyciszyć się w miejscu mocy i powiem wam, że hołdowanie wszelkim -izmom, -yzmom czy -icyzmom ma na celu ograniczyć nasze postrzeganie i zaszufladkować nas celem osiągnięcia określonych korzyści, ale o tym już chyba wspomniano powyżej. To co przychodzi do głowy podczas „medytacji” i przemyśleń w miejscu mocy, bywa naprawdę zdumiewające. Jedyna prawda i właściwa droga jest w nas samych, a -izmowe drogowskazy zwiodły już niejedną dobrą duszę w labirynt zapomnienia. Myśl to materia i na tym się skupmy, choć człowiek jest zbyt prymitywny, by sobie z tym poradzić, albo ma z góry wyciętą funkcję posługiwania się takimi narzędziami. Mam pewne doświadczenia na tym polu, ale to wciąż zbyt niewiele, by mówić o sukcesie, statystycznie jednak rzecz ujmując, na pewnych polach ponadprzeciętne. Warto pójść tą drogą, to esencja wszystkiego, lecz jeśli dusza jest czysta, zdaje się to być ostatecznym kierunkiem rozwoju. Choć zawsze jest ten ułamek procenta prawdopodobieństwa, że to tylko funkcja matriksowego programu, która w swej zawiłości zwodzi jednostki dociekliwe w kolejną ślepą uliczkę. Co wybrać zatem ? Egzystencję w punkcie, czy jedną ze ślepych dróg? 🙂

  16. Antares 11.06.2025 08:17

    Kufel, z mojego punktu widzenia więcej nie wiemy niż wiemy, i ten fakt traktuję jak punkt wyjścia. Jako z natury sceptyk, z tego względu odrzuciłem wszelkie -izmy już dawno temu i uznałem, że nie wiem właściwie co się dzieje na tej planecie, co skłoniło mnie do poszukiwań, całkiem owocnych zresztą. Np. nie wystarczająco obiektywnie przyglądamy się historii, zwłaszcza tej odległej – mnóstwem zapisów/rekordów z informacjami o tej planecie, a jeśli pominąć zakamuflowaną cenzurę w nauce, są one co najmniej zaskakujące, i nie piszę tu wyłącznie np. o najbardziej oczywistej kwestii czyli istotach pozaziemskich. Powodem jest m.in. to, że brak nam jako społeczeństwu rzeczywistych punktów odniesienia. Można to porównać do skoku jakościowego między dość prymitywną fizyką newtonowską a fizyką kwantową, która tak dalece poszerzyła kontekst i sprawiła, że myślenie o materii stało się znacznie bardziej elastyczne, a najlepsze co możemy zrobić, to zastanowić się z otwartym umysłem, czy nie tkwimy w iluzji wiedzy? Do czego jeszcze się w najbliższym artykule odniosę.

    Katana, dzięki za ciekawą dyskusję, mógłbym odnosić się jeszcze do tych punktów, ale może zostawię to na inną okazję, nie jestem pewien czy właściciel portalu będzie przychylnie patrzał na forum dyskusyjne pod artykułami. 🙂 W zanadrzu mam jeszcze powiązane tematy, jeśli zostaną zaakceptowane, to je opublikuję. Jednak intryguje mnie co najmniej jedna rzecz, być może będziesz w stanie odpowiedzieć, tj. w jaki sposób „Budda zaprzeczył hinduistom w kwestii zasadniczej – trwałego, niezależnego, niezmiennego istnienia Boga, stwórcy”? Zazwyczaj unikam jak ognia rozmów o absolutnych sprawach, wydaje mi się, że są w rzeczywistości nierozstrzygalne, zwłaszcza jeśli wychodzić z hinduskiego założenia o iluzji czy matrixie.

  17. kufel10 11.06.2025 10:42

    Antares – artykuł bardzo interesujący a wszelkie dyskusje są tutaj mile widziane, czasami treść ich jest ciekawsza od samych artykułów. Zatem jeśli masz jeszcze jakieś przemyślenia, koniecznie je zamieść. Przecież mowa tutaj o najważniejszych rzeczach w naszym istnieniu.

  18. Katana 11.06.2025 11:08

    Antares. Budda uczył o nietrwałości wszystkiego. Nawet Pustka nie istnieje jeśli Forma zaniknie – nikt jej nie będzie mógł stwierdzić.
    Można poczytać nauki o współzależnym powstawaniu. Dusza nie istnieje trwale ale jest wynikiem zejścia się czynników i okoliczności. Jest to proces powtarzalny. To co było warunkuje to co jest i będzie.
    Dołączam się do prośby Kufla. Pisz, pisz… Ja sam wolę odpowiadać konkretnym osobom na konkretne zagadnienia niż głosić wykłady (nie wiadomo o czym i do kogo).

  19. Rysa 11.06.2025 21:46

    Szanowni Komentatorzy Antares, Katana i Kufel, moje włączenie się do dyskusji nad artykułem, nastąpiło z powodu potrzeby uwidocznienia dwu sfer „świadomości-rozumu” człowieka, który gdzieś tam na głębokim poziomie podświadomości gromadzi w swojej „jaźni” wszystkie jego odczucia-emocje, wszystkie jego wspomnienia i przemyślenia, wszystkie jego postępki i zachowania wraz z ich motywacją, które są wg mnie odzwierciedleniem jego duszy. Człowiek zachowuje równolegle dwie formy istnienia, 1-ą materialną w stosunku do której jego „rozum” zachowuje się z godnie z dwoma prawami natury instynktu przeżycia i zachowania gatunku i 2-ą duchową w której jego abstrakcyjny „rozum” dąży do zrozumienia siebie jako „bytu” zmierzającego do głębokiego zrozumienia swoich relacji z Bogiem (Nadświadomością). Wg mnie dosyć dobrze oddaje to definicja AI „pragnienie poznania Boga polega na pragnieniu intelektu, który nie może osiągnąć zaspokojenia, dopóki nie spocznie w nieskończoności, choć jedynie w sposób proporcjonalny do swej (skończonej) natury”. Jeśli spoczęcie w nieskończoności przyjmiemy za kres jego materialnej formy, to człowieczy „rozum-intelekt” mający ograniczenia z powodu „tej formy” postępował w swoim życiu mniej lub więcej zgodnie z pojęciem dobra i zła, doświadcza po śmierci właśnie „intelektualnego zrozumienia” swoich postępków. Widząc jakie są inne „byty”, rozumie wtedy swoją „niedoskonałość” postępowania w swoim przeszłym życiu, a zatem widzi cel i potrzebę osiągnięcia wyższej formy swego istnienia. W swoich rozważaniach na ten temat doszedłem do wniosku, że „rozum-świadomość” człowieka nie ma ograniczeń intelektualnych poznania siebie i swojej duchowej roli. Jedni to czynią przez gromadzenie wiedzy i myślowe rozważania o fizycznej stronie natury człowieka, inni zaś o duchowej stronie natury człowieka. Jeszcze inni poprzez odczucia emocjonalne wyrażają w formie artystycznej, muzycznej czy pisarskiej. Każdy z nas ma w sobie tą cząstkę „duszy-jaźni” świecącą jak latarnia w ciemności i okazanie jej innym pozwala na zwiększenie poziomu zrozumienia i zwiększenie ilości osób rozumiejących. Na tej zasadzie myśli i idee Wielkich Ludzi w historii rozwoju ludzkości pociągały za sobą rzesze wyznawców i wiernych. Ale też zaistniały w historii myśli i idee osób, które je wykorzystały do ograniczenia lub zniszczenia indywidualnego ducha w swoich społeczeństwach. Jeśli będziemy o tym pamiętać, to warto jest szeroko promować myśli i idee pozwalające na zrozumienie siebie, swojego bliźniego, a nawet swojego wroga. Z poważaniem Ryszard „Rysa” Sarapata

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.