Czar ziół w dawnej Polsce

Opublikowano: 19.07.2012 | Kategorie: Historia, Paranauka, Publicystyka, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 1739

Na początku była magia! A może tylko zwyczajna proza życia? Któż to zresztą może wiedzieć… Pewne jest tylko to, że od niepamiętnych czasów aż po dzień dzisiejszy ludzie starają się magicznym tańcem i śpiewem, tajemnym gestem i słowem wpłynąć na otaczającą ich rzeczywistość oraz na stan własnego ciała i ducha. W działaniach tych istotną, niejako wspomagającą zaklęcia rolę grały rozmaite zioła i substancje, którym przypisywano jakieś nadzwyczajne właściwości.

Zagadnieniami dotyczącymi zdrowia fizycznego człowieka zajęli się z czasem uczeni medycy wspierani przez kapłanów, a później przez chrześcijańskich zakonników, którzy w klasztorach doskonalili ziołolecznictwo. Potem byli aptekarze i wreszcie współcześni farmakolodzy.

Sprawy związane z życiem emocjonalnym, z realizacją ukrytych pragnień i marzeń, z wyzwalaniem nadprzyrodzonych mocy oraz z próbami ujarzmienia sił natury, pozostały w gestii magów i czarnoksiężników.

Biegli w czarnej i białej magii adepci wiedzy tajemnej – podobnie jak i wykształceni lekarze – praktykowali zwykle na monarszych lub magnackich dworach oraz w ośrodkach akademickich i dużych miastach. Granica między magią a medycyną była zresztą niegdyś mglista i płynna. Skromny prosty lud musiał zadowolić się usługami rozmaitych „bab”, zielarek, „zamawiaczy” chorób, znachorek, wiedźm i innych domorosłych czarownic. Jak widać, były to profesje wysoce sfeminizowane. Były to też zawody podwyższonego ryzyka, gdyż czarów w kręgu cywilizacji Judeo-chrześcijańskiej surowo zakazywano.

Dzięki penalizacji praktyk czarnoksięskich znajdujemy dość dużo informacji na ich temat w zachowanych zapiskach sądowych oraz w dawnej literaturze przedmiotu. Istniały też szczegółowe przepisy prawne w tej materii.

Usystematyzowane formy prześladowania czarownic dotarły do Polski w XVI wieku z Niemiec. Sądzono je w oparciu o tzw. Zwierciadło saskie na gruncie prawa magdeburskiego. Sejm w roku 1543 sprawy o czary oddawał pod jurysdykcję duchowieństwa, z zastrzeżeniem, iż w razie zaistnienia na skutek czarów czyjejkolwiek szkody, sądy świeckie mają prawo ingerencji w przewód sądowy. Podobnie statut litewski w roku 1564 oddawał je pod nadzór starostów. Tak więc ostatecznie procesy czarownic przejęły sądy świeckie miejskie i wiejskie.

Karą za czary było spalenie na stosie lub chłosta i wypędzenie z miasta. Oskarżone kobiety poddawano trzykrotnym torturom i pławiono (niewinne tonęły, a winne utrzymywały się mocą piekielną na powierzchni wody). Przesłuchiwano też świadków. Zeznania skrupulatnie zapisywano. Stan taki trwał aż do roku 1776, kiedy to podczas obrad sejmu na wniosek Wojciecha Kluszewskiego, kasztelana bieckiego, uchwalono osobną konstytucję zabraniającą w sprawach o czary stosowania tortur i znoszącą karę śmierci za ich praktykowanie na zawsze. Akt ten został upamiętniony okolicznościowym medalem.

Stosowane przeciwko wiedźmom prawo musiało oczywiście opierać się na jakichś podstawach teoretycznych i naukowych – w ówczesnym rozumieniu tego słowa. Zaczęły się tedy ukazywać stosowne publikacje. W 1595 roku w Krakowie wyszła książka pt. „Pogrom, czarnoksięskie błędy, latawców zdrady i alchemickie fałsze jak rozprasza Stanisław z Gór Poklatecki”. Następnie mamy Stanisława Ząbkowica (Ząbkiewicza) „Młot na czarownice” – tłumaczenie z roku 1614 wydanej w Kolonii książki Heinricha Kramera (Institoris) i (kwestionowane) Jakoba Sprengera pt. „Malleus Maleficarum”. Nieco łagodniejsze podejście reprezentuje dzieło pt. „Czarownica powołana, albo krótka nauka i przestroga ze strony czarownic”, wydane w Poznaniu w roku 1639. Szymon Syreński w swoim słynnym „Zielniku…”, wydanym w 1616 roku, daje także wykład czarów i guseł. Natomiast w „Sekretach białogłowskich” dowodzi się roli kobiet w nagannych i posępnych działaniach magicznych. Ukazywały się naturalnie również podręczniki czarnej i białej magii, jak np. wydany w roku 1637 w Krakowie „Thesaurus Magicus domesticus”.

Opierając się na powyższym materiale źródłowym możemy wreszcie przystąpić do sedna sprawy, a więc do prezentacji mikstur, środków i ziół, które przed wiekami stosowano dla dobra i na zgubę bliźnich.

Otóż polska „czarologia” znała czary lekarskie, miłosne, mleczne, myśliwskie i wzrokowe. W praktycznym ich stosowaniu zazwyczaj istotną rolę odgrywały rozmaite ingrediencje o niekiedy zaskakującym składzie. Tak więc, aby spowodować uszczerbek na zdrowiu, wywołać pomorek wśród bydła albo zniszczyć urodzaje, czarownice – według akt sądowych – wsypywały do mleka uzbierane przed wschodem słońca grzyby starte na proszek. Potrafiły też wrzucać do potraw podawanych osobom poddawanym urokowi włosy lub „fabrykowane myszy” z odpowiednio ułożonych liści. Zresztą nawet wylewanie przez „babę” zwykłej wody z konwi na lewo i prawo mogło spowodować posuchę. Do czarów i guseł używano także wody święconej, olejów świętych, a nawet Najświętszego Sakramentu, co spotykało się oczywiście z najsurowszym potępieniem ze strony Kościoła.

Wiedźmy chętnie przyrządzały również napoje miłosne, które – jak wieść niesie – miały być przyczyną śmierci Kazimierza Sprawiedliwego i młodo zmarłych ostatnich książąt mazowieckich. Podobno Barbara Radziwiłłówna także zawdzięczała afekt, jakim darzył ją Zygmunt August, tajemnej miksturze wlanej przez jej matkę do napoju królewicza.

Myśliwi, którym zależało na pomyślnych łowach, też mogli liczyć na pomoc „babki”. Wystarczyło, że wymawiając odpowiednie zaklęcie dodała ona wątrobę i serce nietoperza do ołowiu przeznaczonego na odlanie kul, a celność strzału była gwarantowana.

Najbardziej rozpowszechniło się naturalnie stosowanie w magii ziół i roślin o rzekomo czarodziejskich właściwościach. Dowiadujemy się zatem, że …gwoździki kramne czynią mocnym w małżeństwie; dzięgiel żuty, serca smutne rozwesela, oman, tęskność oddala, serca uwesela, człowieka wdzięcznego, miłego i przyjemnego czyni, kłopoty odpędza i zapomnienie przywodzi, cerę cudną czyni; pietruszka paniom niepłodnym służy; pięciornik, kto przy sobie mając co od króla będzie żądał, otrzyma wszystko, albowiem czyni człowieka wymownym i przyjemnym; piołun pod podeszwami noszony rozbudza apetyt; polej kreteński, kto chciwy czci, chwały i uwielbienia, ma go nosić przy sobie; rośnik noszony na szyi, zamienia nieprzyjaciół w przyjaciół, we wszelkich zawodach daje szczęście; rozchodnik używa się do czarów z pokrzywą; słonecznik mężom sił dodaje; szafran w miarę użyty serca rozwesela, nadużyty czyni człowieka smutnym; szałwia jest skuteczna do płodności.

Były więc środki wspomagające moc czarów, ale znano również sposoby i substancje mające zabezpieczać przed złymi mocami i rozmaitymi urokami. Autorzy różnych poradników wykazywali się w tej dziedzinie przebogatą inwencją. Niektóre metody mogą się wydać i dzisiaj dziwnie znajome.

Przed złem miały chronić domostwo żywopłoty z cierni i umieszczone w oknach i drzwiach gałązki agrestu z liściem. Dom zabezpieczała też stara, znaleziona podkowa przybita na progu. Rozstawione widłowato palce skierowane naprzód, chroniły od uroku rzucanego wzrokiem. Natomiast na odczarowanie ciągle chybiających strzelb myśliwskich najlepszym sposobem było obłożenie „czartopłochem”. Dobry sposób na uwolnienie się od czarów stanowiło włożenie do buta ekskrementów czarownicy lub okadzenie zębem trupim.

Także w zabezpieczaniu przed czarami niebagatelną rolę pełniły oczywiście zioła. W starych księgach czytamy więc, iż… dziewięćsiła ziele włożone dzieciom do kolebki zachowa je od złego urzeczenia bab; boże drzewko dobrze jest przeciw czarom w małżeństwie w łoże słać; dębowe liście i drzewo są środkiem przeciw czarom, a dymu z liści dębowych czart się boi; dziewanna oddala czary; dzięgiel noszony zabezpiecza od czarowania i personę i dom; lubczyk jest dobry przeciw czarom rzuconym na bydło; piwonia, lekarstwo dla opętanych i przeciw czarom; pokrzywa trzymana w ręku ze złocieniem zabezpiecza od strachów i widm; przystęp noszony na szyi chroni od czarów; ruta, zebrana przed wschodem słońca i używana na surowo, dobra przeciw czarom; trędownik, zebrany przed wschodem słońca i jedzony na surowo, takoż przeciw czarom służy.

Długo, bardzo jeszcze długo można by cytować porady, przepisy i zalecenia, według których magiczna moc ziela zdaje sie być panaceum na wszelkie człowiecze problemy, lęki i obawy. Niestety, ich praktyczne zastosowanie wymagało często kontaktu z siłami nieczystymi, ze światem pochodzącym z innego wymiaru. Budziło to zabobonny strach i… słono kosztowało, gdyż czarownice wyceniały swoje produkty, jak towar z „górnej półki”.

A więc wszystkim strachliwym i oszczędnym – oczywiście bez przesady – niech służy taka oto ponadczasowa dobra rada: Tam, gdzie rad siadasz, pokrop to wódką, a będą przy tobie dobrzy duchowie ku potwierdzeniu ciebie.

I tym optymistycznym akcentem wypada nam zakończyć tę próbę zgłębienia treści ksiąg wiedzy tajemnej. Niech wszystkie moce Matki Natury będą z Wami!

Autor: Marek Żukow-Karczewski
Źródło: Ekologia.pl


TAGI: , , , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

7 komentarzy

  1. fls 19.07.2012 11:36

    W zdrowym ciele zdrowy duch. Nie. Jak zdrowy duch to ciało też zdrowe. Większość chorób bierze się z niedyspozycji naszej duszy. Taką chorobą duszy jest np. depresja. Już teraz naukowcy łączą niektóre choroby właśnie z depresją. Język duszy operuje symbolami, stąd w religiach są rytuały i inne, z pozoru dziwne lub niezrozumiałe zachowania. Mam okazję rozmawiać ze starymi lekarzami i wielu z nich twierdzi, że bardzo dużo “uzdrowień” jest efektem samouleczenia, a nie działaniem jedynie medycyny. Oczywiście medycyna wspomaga leczenie, ale nie jest główną przyczyną wyleczenia. Wiele chorób leży w przykrych zdarzeniach w przeszłości (czasem przykre doświadczenie z dzieciństwa, młodzieńczy zawód miłosny), które to zdarzenia ranią duszę. Pamiętajmy, że ciało to szata dla duszy. Tak jak ludzie chorzy nie dbają o swój wygląd, między innymi o ubiór, tak chora dusza nie jest zbytnio zainteresowana ciałem. Obecna medycyna leczy objawy chorób a nie ich przyczyny. Zielarze próbowali szukać przyczyn chorób oraz na bieżąco łagodzić skutki dolegliwości. Generalnie można zaobserwować zanik wiedzy. A gdzie nie ma wiedzy ogólnodostępnej tam pojawia się magia. To jest moje widzenie tego świata, poparte wieloletnimi obserwacjami i doświadczeniami własnymi. Jestem człowiekiem wierzącym w Opatrzność, ponieważ wielokrotnie chciałem dostrzec jej pomoc w moim codzienny życiu.

  2. kristofero 19.07.2012 13:19

    Większość, jak nie wszystkie choroby psyche są spowodowane toksemią:
    http://www.bioslone.pl/grzybica-jamy-nosowej

    Silnego fundamentu w postaci zdrowej somy, nic nie zdoła ruszyć.

  3. fls 19.07.2012 20:04

    Kristofero, nie wiem jak Ci dziękować przyjacielu, za te informacje.

  4. memento 19.07.2012 22:38

    Hehe, tutaj sporo osób ma wgląd w “istotę rzeczy”, więc to nie ostatnia informacja na temat przyczyny wszelkich chorób z jaką się zapoznasz. 😀

  5. memento 19.07.2012 22:40

    Oczywiście, wszystko poparte wieloletnimi doświadczeniami i obserwacjami własnymi na grupie kontrolnej “ja i ci, którymi się zainteresowałem”, według paradygmatu “to przecież ma sens!”

  6. cetes 20.07.2012 01:20

    W “Ogniem i mieczem” Sienkiewicz opisuje sposób gojenia ran polegający na zalepianiu ich ciastem z chleba ugniecionego z pajęczynami.
    Fe! Brud!- jak powiedzieliby współcześni lekarze.

    Szkoda, że Fleming w 100 lat później właśnie z pajęczyny uzyskał penicylinę.

    Leczylibyśmy się ziółkami i jako społeczeństwo bylibyśmy zdrowsi, a nie zatruci, czy chcemy, czy nie, wszechobecną chemią.

  7. kristofero 20.07.2012 10:28

    Używanie pajęczyny do gojenia ran jest dość powszechne – często podawane w podręcznikach dotyczących survivalu. Po co ten chleb? Prawdopodobnie pełni rolę podłoża/rusztowania.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.