Bośnia przeciw prywatyzacji

Opublikowano: 06.04.2014 | Kategorie: Gospodarka, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 711

W cieniu wydarzeń na Ukrainie, na początku lutego, doszło do wielkich protestów w Bośni. W odróżnieniu od postulatów kijowskiego Majdanu, ruch w Bośni jest jednoznacznie krytyczny wobec neoliberalizmu promowanego przez Unię Europejską, a ostrze protestów kieruje się także przeciw lokalnym nacjonalistom.

„Od 20 lat śpimy, czas się obudzić!”. Hasło to, powtarzane na wyścigi przez ludzi manifestujących codziennie we wszystkich miastach Bośni i Hercegowiny, dobrze oddaje wyjątkowy charakter tej mobilizacji.

Od dawna już pojawiały się zapowiedzi społecznego wybuchu – przecież bezrobocie dotyka tu ponad 40% ludności w wieku produkcyjnym, prywatyzacja skończyła się rozgrabieniem publicznych dóbr, zaś elity polityczne kraju są skorumpowane i nieusuwalne. A jednak to, co się dzieje, zaskoczyło zarówno klasy rządzące, jak polityków Zachodu, który od pokoju w Dayton w 1995 r. traktuje Bośnię i Hercegowinę jak coś w rodzaju swojego protektoratu.

5 lutego 600 bezrobotnych zebrało się przed siedzibą władz kantonu w Tuzli. Dołączyli do nich pracownicy przedsiębiorstw, które w przeciągu ostatnich dziesięcioleci sprywatyzowano, a następnie ogłoszono ich upadłość, jak również inni obywatele, w tym wielu młodych ludzi. Natychmiast za priorytetowe uznano dwa żądania: zakwestionowanie nieuczciwych prywatyzacji i odwołanie urzędników odpowiedzialnych za obecny stan rzeczy.

Tuzla, wyborczy bastion Partii Socjalistyczno-Demokratycznej (SDP), była dawniej ważnym ośrodkiem przemysłowym. To liczące 150 tys. mieszkańców miasto zdołało zachować, nawet podczas wojny, „jugosłowiański” styl współpracy różnych narodowych społeczności. A jednak zatrudniające większość ludności publiczne przedsiębiorstwa poddano władzy Kantonalnej Agencji Prywatyzacji. W ostatnich miesiącach nowi właściciele Dity, Polihemu, Gumingu, Konjuhu i Aidy sprzedali swoje aktywa, przestali płacić pracownikom i ogłosili upadłość, zostawiając na bruku tysiące ludzi wyzbytych wszelkich praw.

Ruch powoli rozprzestrzenia się na Zenicę, Mostar, Sarajewo, Prijedor i Bijeljinę, a także na małe miasta, takie jak Gornji Vakuf-Uskoplje czy Srebrenica. Dwa dni po pierwszym proteście, 7 lutego siedziby kantonalnych władz w Tuzli i Zenicy stanęły w płomieniach, podobnie jak siedziba prezydenta kraju w Sarajewie. W Tuzli, która pozostaje epicentrum protestów, 7 lutego władze kantonalne podały się do dymisji. Od tego czasu w mieście panuje pewna forma demokracji bezpośredniej, ze zbierającym się każdego wieczora i otwartym dla każdego plenum obywateli. Plenum, uznane przez władze za pełnoprawną stronę w dyskusji, rozważa rewizję prywatyzacji i stworzenie prowizorycznego rządu. Kolejne takie plena formują się w Zenicy (gdzie również dotychczasowe władze podały się do dymisji) i w Sarajewie.

SDP i bośniaccy nacjonaliści z Partii Akcji Demokratycznej (SDA) usiłują obejść trudności proponując przyspieszone wybory. Lecz, paradoksalnie, korzyść z takiego rozwiązania odniosłyby głównie obecne elity. Instytucje, w jakie Bośnia i Hercegowina wyposażona jest od końca wojny, należą do najbardziej skomplikowanych w świecie. Kraj, teoretycznie zjednoczony, dzieli się na dwie odrębne jednostki administracyjne: Republikę Serbską oraz Federację Bośni i Hercegowiny. Z kolei sama Federacja dzieli się na 10 kantonów, mających większe kompetencje niż rząd państwa (w dziedzinie edukacji, ekonomii, zdrowia, a także policji czy sprawiedliwości). Koniec końców ten niesamowity instytucjonalny patchwork blokuje możliwość decyzji, przeszkadza w zmianach i zapewnia synekury przerośniętej i nieodpowiedzialnej klasie politycznej.

Prezydent Republiki Serbskiej Milorad Dodik usiłował przedstawić protestujących jako „zagrożenie” dla serbskiej tożsamości. Oficjalne media nazywają ich „zdrajcami” i ukrywają informacje o toczących się wydarzeniach – RTRS, serbska publiczna telewizja w Bośni ledwo o nich wspomina. A jednak manifestacje wybuchły także w wielu miejscach Republiki Serbskiej, i nawet wpływowe grupy byłych bojowników mówią o „przestępstwach, korupcji, nepotyzmie” i domagają się odejścia Dodika.

Żądanie zniesienia kantonów bardzo niepokoi przywiązanych do swoich przywilejów nacjonalistycznych chorwackich przywódców. Ale w Mostarze, wielkim mieście w Hercegowinie, od zawsze podzielonym na dzielnice chorwacką i bośniacką, obywatele wyszli na ulice razem – pierwszy raz od końca wojny. Zdaniem badacza Vedrana Dzihica: „od układu w Dayton historie etnicznej nienawiści stanowią element mitologii Bośni, mitologii pielęgnowanej przez związane z reżimem media, w których interesie leży zachowanie status quo”. Teraz na murach pojawiło się nowe hasło: „Śmierć nacjonalizmowi!”

Co zaskakujące – zachodni politycy zachowują milczenie. Faktem jest, że Unia Europejska, poprzez swojego Wysokiego Przedstawiciela dla Bośni i Hercegowiny, Valentina Inzko, pełni rolę gwaranta krytykowanego przez manifestujących układu w Dayton. Valentin Inzko przyznał, że od końca wojny nie było w Bośni i Hercegowinie tak złej sytuacji jak obecnie i wspomniał nawet o wzmocnieniu misji wojskowej EUFOR. W odpowiedzi manifestanci domagają się jego odwołania. Zaś wybitni przedstawiciele lewicy bałkańskiej i europejskiej wystosowali apel do „społeczności międzynarodowej” o „zerwanie z nacjonalistycznymi elitami politycznymi Bośni i Hercegowiny” [1].

Ludzie w krajach ościennych śledzą uważnie bośniacki bunt i dają wyraz swojej solidarności także organizując manifestacje (zwłaszcza w Serbii, Chorwacji i Czarnogórze). Transformacja gospodarcza i związana z nią prywatyzacja wszędzie spowodowały takie same skutki jak w Bośni i Hercegowinie, lecz to tutaj po raz pierwszy od rozpadu Jugosławii mamy do czynienia z jawnie społecznym i antynacjonalistycznym sprzeciwem. „Bałkańska wiosna” pewnie się jeszcze nie zaczęła, lecz na początku lutego pojawiły się pierwsze jej jaskółki.

Autor: Jean-Arnault Dérens
Tłumaczenie: Anastazja Dwulit
Źródło: Le Monde diplomatique – edycja polska

O AUTORZE

Jean-Arnault Dérens – redaktor portalu “Le Courrier des Balkans”. Autor (wraz z Laurentem Geslinem) książki “Voyage au pays des Gorani (Balkans, début du XX sičcle)”, Cartouche, Paryż 2010.

PRZYPIS

[1] An open letter to the International Community in Bosnia and Herzegovina, 14.02.2014, www.criticatac.ro.


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.