Bezsilność starszych panów

Opublikowano: 26.06.2022 | Kategorie: Publicystyka, Społeczeństwo

Liczba wyświetleń: 1248

W latach nie tylko zawodowej aktywności wydawało mi się, że ci znajomi starsi panowie, którzy odpoczywają nawet na nędznych emeryturach, mają względnie dobre i spokojne życie. Śpiewają sobie „wesołe jest życie staruszka…”, żadni szefowie nie udają, że są od nich mądrzejsi, śpią dłużej jak jest zła pogoda. Pewnym problemem mogą być gderliwe żony i wprawdzie już dorosłe, ale stale mamonochłonne potomstwo. Można jednak wtedy udawać narastanie umysłowej otępiałości i nie rozumieć, o co im chodzi.

W miarę upływu lat mój pogląd na życie polskiego sklerotyka ulegał jednak znacznej zmianie. Ludzie starzeją się nierównomiernie. Wydaje się, że najlepiej mają ci, którym w zbliżonym tempie zmniejsza się sprawność fizyczna i umysłowa. Nie denerwują, ich pewne objawy, bo ich nie zauważają. Znacznie gorzej mają ci, których mdłe ciało ulega przyspieszonej degradacji, a szare komórki jeszcze jakoś pracują. Wprawdzie „chłopaki nie płaczą”, ale codzienna obserwacja wykonujących coraz mniej skoordynowane ruchy własnych rączek, walka z nerkami i bolącym kręgosłupem, poranna trudność rezygnacji z pozycji horyzontalnej, wywołują w myślach lawinę niecenzuralnych określeń pod własnym adresem.

Stare niemowlę

W miarę chłodna obserwacja tego schyłkowego etapu życia, pozwala jednak także na uogólnienie pewnych wniosków, dotyczących zachowania otoczenia.

W sferze psychologicznej rzucają się w oczy dwa typy zachowań. Ludzie o miękkim sercu wpadają w sympatyczną, choć czasem uciążliwą, manię traktowania każdego sklerotyka podobnie, jak niemowlaka lub dziecka w wieku przedszkolnym. Jeszcze myślący sklerotyk skręca się wewnętrznie ze śmiechu, jak zaczynają nadawać mu zdrobniałe pseudonimy – mój koteczku, małpiatku, niegrzeczny łobuzie itp. I mniej lub bardziej delikatnie go pouczają, co mu wolno, a czego nie wolno.

Ci z bardziej twardym sercem denerwują się ich niesprawnością i używają nie tylko niecenzuralnych określeń, ale stosują wymyślane przez siebie kary – podobnie jak słynne niedawno zakonnice, w podkrakowskim domu opieki nad niesprawnymi dziećmi. Te kary dla niegrzecznych staruszków oscylują najczęściej wokół ograniczeń konsumpcyjnych – „byłeś niegrzeczny dla naszego gościa – nie dostaniesz dzisiaj wieczornej porcji whisky, koniaku, czekolady itp. Zresztą to i tak ci szkodzi!”.

Totalna opieka

W sferze organizacyjnej występuje drastyczna różnica między werbalnym zachłystywaniem się pochwałami nad opieką społeczeństwa i państwa nad „seniorami”, a rzeczywistością. Wstyd się do tego przyznać, ale sklerotyk, czym starszy – tym bardziej uciążliwy. Dla niektórych członków rodziny, bo muszą czekać na spadek. Dla ZUS-u – bo jak długo można brać emeryturę? Dla służby zdrowia – bo częściej choruje niż młodzież i niekiedy trudno zdiagnozować, co mu właściwie dolega.

la czołowych polityków – bo czasem muszą wysłuchiwać jego bełkotliwych opowiadań lub pretensji. W końcu dla rządu – bo wszyscy go krytykują za niedostateczną opiekę nad seniorami, ale mało kto garnie się do pomocy.

W konsekwencji wiele elementów pomocy dla seniorów ładnie wygląda w teorii, ale w praktyce działa słabo lub w ogóle nie działa. Wspominałem już w innym felietonie, że w obradującej okresowo na mojej przyzbie Radzie Sklerotyków, najwięcej gorzkiej wesołości budzą opowiadania o przygodach jej członków w kontaktach ze służbą zdrowia.

Wszyscy członkowie Rady są kombatantami wojennymi z zachodu, ze wschodu i z warszawskiego Powstania. Tym z Powstania, jeśli nadal mieszkają w Warszawie, pozostali zazdroszczą realnej pomocy Miasta w formie darmowych przejazdów taksówkami i corocznej, godziwej zapomogi. Ale nie zazdroszczą opieki medycznej, bo ta jest – ich zdaniem – gorsza w stolicy, niż w małych miastach ze sprawnie działającym szpitalem. Tam kombatanci nie giną w tłumie, są przez „medycynę” dostrzegani może nie aż tak jak celebryci, ale jednak w sposób zapewniający im względnie sprawną pomoc.

Wszyscy członkowie Rady korzystają też okresowo z pomocy prywatnych korporacji medycznych, ale tylko w formie drogich, jednorazowych zleceń. Próby załapania się na jakiś abonament i „pakiet” usług nikomu się nie udają, bo te korporacje stosują ograniczenia wiekowe. Pakiety w takich biznesach medycznych jak Medikover – Damian, PZU Zdrowie czy Enel-med można zakupić, jak się ma maksimum 65-68 lat. Siedemdziesięcioletnia młodzież, osiemdziesięcioletni dojrzali osobnicy obojga płci i dziewięćdziesięciolatki, którzy (lub które) jeszcze żyją naruszając prawa natury – dla tych firm istnieją tylko, jako klienci zamawiający konkretną usługę. To znaczy, że gdyby Prezesowi Jarosławowi skończyła się opieka medyczna należna członkom rządu, to nawet on – przecież w tej grupie wiekowej młodzieniec 72-letni – nie mógłby sobie kupić odpowiedniego, prywatnego pakietu opieki zdrowotnej! To coś gorszego niż skandal!

Nabijanie staruszków w butelkę

Skrywane lekceważenie sklerotyków widoczne jest jednak nie tylko w dbaniu o ich zdrowie. Występuje również – i czasem jest dla nich nawet bardziej niebezpieczne – w relacjach „biznesowych”. Nawet niezłe emerytury z dodatkami kombatanckimi nie zawsze wystarczają na godziwe życie, więc niektórzy sklerotycy usiłują coś dorobić.

Jeden z naszych kolegów napisał kilka powieści rozrywkowo – erotycznych i wydał je w formie e-booków, korzystając z pomocy dość znanego wydawnictwa „urzędującego” w Koninie. Umowa przewidywała, że wniesie niewielką opłatę „startową”, a następnie będą się dzielić wpływami ze sprzedaży niemal dokładnie po połowie. Merytoryczna współpracy była całkiem poprawna, ale uzgodnienie finansowe działało tylko przez pewien czas. Potem przestało. Wydawnictwo miało kłopoty i zalegało z realizacją zobowiązania wobec autora, mimo że pozyskiwało gotówkę od nabywców. A przez ostatni rok nie tylko nic nie przekazało, ale nie odpowiedziało na osiem e-maili autora z pytaniem, czy kiedykolwiek zamierza zrealizować te zobowiązania.

Bezczelnie przypuszczamy, że działa tu prosta arytmetyka. Znają datę urodzenia autora i słusznie mają nadzieję, że jego pobyt na tej planecie dobiega końca. To poczekają do czasu, aż nikt się o te zaległe zobowiązania nie będzie upominał. I pewnie mają rację, mimo że poszkodowany autor jest kombatantem i byłym warszawskim powstańcem. Słuchając tej jego opowieści, wpadliśmy w wisielczy humor, bo Prezydentowi Andrzejowi Dudzie chyba nie o to chodziło, jak obiecał coraz mniej licznym powstańczym kombatantom, że „będą ich nosić na rękach”. Konińskie wydawnictwo ma widocznie słabe rączki i wyraźnie woli nosić tylko ich pieniądze.

Poglądy sklerotyków

Gnębiony wrodzoną ciekawością postanowiłem jeszcze spróbować ocenić, czy aktualna władza i jej polityczne zaplecze mają pełne poparcie w grupie kombatantów – sklerotyków. Nie jestem badawczym instytutem, więc nie prowadziłem poważnych badań. Nie bywam też na dyskusjach w dziennym ośrodku „kontaktowym” uczestników Powstania w Warszawie i w dedykowanym im ośrodku zdrowia na Litewskiej. Ale mam trochę własnych kontaktów i korzystam z wiedzy pozostałych członków Rady Sklerotyków.

Niestety – co piszę z żalem – w tej grupie badawczej nie dostrzegam bezwarunkowych wielbicieli obecnych rządów prawicy. Jest kilka osób wyrażających sympatię i poparcie (no, bo przecież się starają!), ale z licznymi zastrzeżeniami, zwłaszcza dotyczącymi gadulstwa i prawdomówności premiera.

Znacznie więcej jest opozycjonistów, którym nie podobają się styl, formy i pomysły rządzących. Nie dziwię się. Żyjący jeszcze kombatanci z Powstania to głównie ówcześnie najmłodsze zespoły harcerskie, związane z Szarymi Szeregami, które rekrutowały się z rodzin inteligenckich, wychowanych na trylogii Sienkiewicza, i mających często rodzinne powiązania z Legionistami Piłsudskiego. A dzisiaj kurczowo się zapomina, że Piłsudski i jego towarzysze „rodzili się” w PPS, że właśnie lewicowe podłoże pozwoliło rozkwitnąć myśli niepodległościowej w czasie zaborów i I Wojny Światowej.

Jednak to nie zawiłości ideologiczne psują najbardziej humor większości nie tylko powstańczych kombatantów. Pamiętają wszystkie powojenne rządy i najbardziej denerwuje ich chwalenie się rzekomymi sukcesami i widoczne na najniższych szczeblach błędy i bzdury zarządzania.

Z kilku aktualnych przykładów wybraliśmy jedną z większych głupotek obecnego rządu, jaką jest sposób poszukiwania odpowiedzi ma proste pytanie – ile mamy jeszcze pieców ogrzewających mieszkania stałymi paliwami nadmiernie zanieczyszczających powietrze.

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, pod skrzydłami rządu utworzono specjalną instytucję o zabawnej nazwie – Centralne Biuro Ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB). Widocznie były potrzebne nieźle płatne posady. Celowość istnienia Biura podparto wprowadzeniem obowiązku składania przez mieszkańców deklaracji informacyjnych o tym, czym się ogrzewają. Nie składasz – płacisz karę. System informacji o istnieniu tego obowiązku i internetowa możliwość jego wypełnienia jest szczytem bałaganu i wymaga także podawania danych przydatnych w działaniach przestępczych. RODO jest widocznie bardziej tolerancyjna, niż się powszechnie uważa.

A można było np. dać niewielkie granty studentom trzeciego roku kilku uczelni ekonomicznych, którzy znacznie lepiej zorganizowaliby badania odpowiadające na to samo pytanie i nie tworzyliby bezsensownej biurokracji.

Autorstwo: Tadeusz Wojciechowski
Źródło: Trybuna.info


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

1 wypowiedź

  1. rici 26.06.2022 14:04

    Z moich osobistych obserwacj wynika ze czesc ludzi zostaje na starosc dziecmi. Najgorsze ze niektorzy 40-to latkowie robia sie juz dziecmi, a jezeli chodzi o dzieci, to tymi najmlodszymi w wieku 2-4 lat.
    Spotkalem dosyc duzo starszych ludzi, ktorzy nawet w podeszlym wieku 70-90 lat maja wigor i zapatrywania mlodziencow, ale to takie w pozytywnym slowa tego znaczeniu. Moze czasem nie fizycznie ale psychicznie.
    Jestem czesto w parku i widze jak “mlodzi” 70 lat wzwyz biegaja, jezdza na rowerach, moze przez to ze w poblizu jest taki ekskluzywny “dom starcow” 5 000 € miesieczny pobyt.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.