Bałkański dziennik rosyjskiego dziennikarza – 39

Opublikowano: 15.01.2014 | Kategorie: Historia, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 609

Przez cały 1995 rok w Bośni i Hercegowinie pod wieloma względami ważyły się losy Europy. Choć wspólnota międzynarodowa znalazła w sobie dość męstwa, aby przyznać się do porażki, a ONZ uczyniła wiele, aby „międzynarodowe konflikty” na Bałkanach nie nabrały nieodwracalnego charakteru, to jednak w grudniu 1995 roku wszystko to przeszło do historii.

Porozumienie w Dayton przekazało rządy nad bośniackim kryzysem generałom z NATO. Skończył się czas półśrodków, sympatii i antypatii. 60 tysięcy dobrze uzbrojonych i przygotowanych wojskowych przybyło do regionu nie w roli misjonarzy. Mieli konkretne zadania: rozłączenie i rozbrojenie skonfliktowanych stron, przestrzeganie gwarancji powrotu uchodźców, przestrzeganie praw człowieka. Zadanie trudne, ale co najważniejsze, przedstawiające możliwość wykorzystania sytuacji w swoich interesach.

Jednak 4 miliardy dolarów (a właśnie tyle kosztowała operacja NATO w Bośni i Hercegowinie w 1996 roku), nie powinny były zostać rzucone na wiatr. Wielu analityków uważało, że Clinton, który zebrał w Dayton Franjo Tudżmana, Aliję Izetbegovicia i Slobodana Milosevicia, dokonał najważniejszego: umocnił obecność Stanów Zjednoczonych na Bałkanach na długie lata. W liczącym 130 stron porozumieniu pokojowym wiele było pozytywnego, ale i niemało błędów.

Jeden z nich polegał na tym, że ludność miała w krótkim czasie zadecydować o swoim obywatelstwie i przynależności narodowej. Wojna poważnie zmieniła skład ludnościowy Bośni i Hercegowiny. Spośród prawie 2 milionów uchodźców wielu w ogóle nie śpieszyło się z powrotem, marząc o przedostaniu się na Zachód. Większość rejonów Bośni zamieniła się w etnicznie jednorodne rejony. W ciągu ostatnich miesięcy wojny muzułmanie z różnych republik byłej Jugosławii starali się przedostać się do Sarajewa i okolic, aby być jak najbliżej swoich współwyznawców.

Wszystkim im potrzebne było bośniackie obywatelstwo. Ustalenia z Dayton głosiły: „Aby zostać właścicielem paszportu Bośni, należy mieć zaświadczenie od lekarza o braku gruźlicy i AIDS”. Następnie miejscowe MSW prowadziło z każdym pretendentem do nowego obywatelstwa rozmowę i wyjaśniało, dlaczego zdecydował się on na przeprowadzkę.

Opustoszałych serbskich mieszkań w Sarajewie i na jego przedmieściach było więcej niż potrzeba, dlatego kwestia mieszkaniowa nie była tak ważna dla nowoprzybyłych muzułmanów. Najważniejsze było być nie tylko zdrowym, ale i mieć specjalizację. Z pracą było źle, ale w perspektywie w Bośni mogły być potrzebne wykwalifikowane kadry. Jeśli nie ma się własnych, to dlaczego by nie wykorzystać tego, co samo wpadało w ręce. Dla innej części obcokrajowców, przede wszystkim tych, którzy przyjechali podczas wojny, aby obronić swoich współwyznawców, także nie było problemów z otrzymaniem obywatelstwa. Część mudżahedinów w ten czy inny sposób pozostała w Bośni, ożeniła się z miejscowymi kobietami albo zmieniła swoje dokumenty. Przed nimi otwarte były wszystkie drzwi w muzułmańskiej Bośni. Po naturalizacji i przemianie w Bośniaków gotowi byli oni bez szczególnych problemów przekazać swoje „doświadczenie bojowe” wszystkim chętnym. Amerykanie nie mogli niczego im zarzucić: oficjalnie mudżahedinów w Bośni i Hercegowinie nie było, choć w rzeczywistości znalazło się ich tam kilkadziesiąt tysięcy. W ten sposób realizowano od razu dwa cele: zwiększenie liczby muzułmańskiej ludności w Bośni i zdobycie nowych doświadczonych w wielu lokalnych wojnach bojowników, gotowych w każdej chwili przyjść z pomocą tym, którzy dali im dach nad głową. Alija Izetbegović doskonale rozumiał, że dobrze jest opierać się na USA, ale nie potrwa to wiecznie. Dlatego dobrze byłoby mieć w zapasie swoich ludzi, oddanych sprawie islamu.

Autor: Konstantin Kaczalin
Źródło: Głos Rosji


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.