Bałkański dziennik rosyjskiego dziennikarza – 36

Opublikowano: 10.11.2013 | Kategorie: Historia, Polityka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1228

1 listopada 1995 roku w amerykańskim stanie Ohio w bazie Wright-Patterson Air Force rozpoczęło się spotkanie trzech liderów byłej Jugosławii. Droga do negocjacji była długa i trudna. W tych dniach pracowałem w Sarajewie i Mostarze i uważnie śledziłem wydarzenia.

Cztery lata wojny w Chorwacji oraz Bośni i Hercegowinie zbliżały się do pokojowego rozwiązania. Prezydentowi Stanów Zjednoczonych Billowi Clintonowi udało się posadzić do stołu rozmów ówczesnych liderów Franjo Tudżmana, Aliję Izetbegovicia i Slobodana Miloszevicia. Wcześniej USA pomogły Chorwatom i Bośniakom w stworzeniu Federacji Muzułmańsko-Chorwackiej. Oczywiście, trudno było zapomnieć o wzajemnych krzywdach, kiedy Chorwaci i muzułmanie w niewiarygodnym szale strzelali do siebie. Szczególnie widoczne było to w Mostarze. Tamtego roku często bywałem w tym mieście i jasne było, że bardzo daleko tam jeszcze do idealnych stosunków. Ale najważniejsze, że „działa ucichły” i trwała przymiarka do pokoju. To budziło nadzieję. W Dayton Slobodan Miloszević starał się znaleźć kompromis ze wczorajszymi przeciwnikami – Tudżmanem i Izetbegoviciem, który prezentował się wówczas w aureoli męczennika i ofiary. Muzułmański lider umiał przekonać cały świat, że jego naród ucierpiał w tej wojnie najbardziej. Zachód uwierzył Izetbegoviciowi i jego propagandzie, w której zawsze pomagali mu Bill Clinton i Richard Holbrooke. W Waszyngtonie w tych listopadowych dniach panowało przekonanie, że w Dayton znaleziony zostanie wspólny język. Choćby nie bezpośrednio, choćby przez pośredników, ale wspólny. Otwierając 1 listopada 1995 roku spotkanie trzech liderów byłej Jugosławii, sekretarz stanu USA Warren Christopher wyraził nadzieję, że w bazie Wright-Patterson podjęta zostanie próba znalezienia kompromisu. Oczywiście, w swojej poprzedniej formie Socjalistyczna Federacyjna Republika Jugosławii już nie powinna odrodzić się nigdy. W ciągu 4 lat wojny na mapie Europy pojawiły się nowe państwa – Słowenia, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Federalna Republika Jugosławii i Macedonia. Każde z państw żyło już na własnych zasadach, każde miało swojego prezydenta. I każde straciło wiele w tej wojnie. Bez odbudowy oraz odnowienia gospodarki pokój w regionie byłby na tyle kruchy, że w każdej chwili wszystko mogłoby się powtórzyć. Europa tego obawiała się najbardziej. Unia Europejska zaproponowała swój Plan Marshalla-2. Przede wszystkim był on adresowany do Bośni i Hercegowiny, aby spróbować uchronić to wielonarodowe państwo przed nowymi konfliktami. Wzajemne uznanie, szacunek dla państwowości Bośni i Hercegowiny, dla zasad demokracji, a także przestrzeganie praw człowieka i praw mniejszości narodowych powinno było zostać papierkiem lakmusowym do otrzymania bezzwrotnych pożyczek. Nieprzestrzeganie tych warunków miało skutkować odciągnięciem kapitału i bojkotem finansowym.

Czego jeszcze wspólnota europejska chciała od regionalnych polityków? Dla Chorwacji warunkiem był powrót serbskiej ludności na terytoria znajdujące się do niedawna pod egidą ONZ. Chodziło o byłą Republikę Serbskiej Krajiny. Serbom miano zagwarantować prawa obywatelskie i polityczne, a także nietykalność majątkową. W Dayton wiedziano, że w sierpniu 1995 roku masowe uchodźstwo Serbów i czystka ludności była przeprowadzona przez Zagrzeb przy milczącym przyzwoleniu Waszyngtonu. Co zaś dotyczyło Serbii i Czarnogóry, to Europa twardo nalegała na rozwiązanie problemów Albańczyków w Kosowie.

Zatem, na czym polegał system kija, wiadomo. Z marchewką było o wiele trudniej. Miliardy dolarów napływały do tego regionu dzięki zwykłym Niemcom, Francuzom i Anglikom oraz z państw naftowych Bliskiego Wschodu. Ale i tych 20 miliardów dolarów było za mało. Dlatego pokładano wielkie nadzieje w kapitale z Japonii i ze Stanów Zjednoczonych. Oczywiście, pieniędzy nikt nie będzie dawać tak sobie. W perspektywie Bałkany to bardzo dobry rynek. I choć pokój tam jeszcze nie nastąpił, to w przyszłości można byłoby nieźle zarobić.

Miejscowi ekonomiści oceniali straty wojenne Serbii na 30 miliardów. Na pierwszym etapie liczono tu na pomoc w wysokości 10 miliardów. Przy tym pieniądze miały być rozdzielone pomiędzy wszystkich uczestników konfliktu – Chorwatów, muzułmanów i Serbów. Pojawiło się pytanie o długi rządu z Sarajewa, które w listopadzie 1995 roku osiągnęły dwa i pół miliarda dolarów. W Bośni obliczono nie tylko straty wojenne. Tutaj próbowano otrzymać korzystne i długoterminowe bezprocentowe kredyty na odbudowę państwa. Po nastaniu pokoju region powinien był przemienić się w budowlany Klondike. Oczekiwano boomu odbudowy zakładów, fabryk, mieszkań, nie mówiąc już o budynkach użyteczności publicznej.

W tych dniach tylko Rosja zamroziła dług za dostawy gazu do Sarajewa. Na takie ustępstwa zachodni inwestorzy i kredytodawcy nie byli gotowi.

Autor: Konstantin Kaczalin
Źródło: Głos Rosji


TAGI: , , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.