Alkohol to twardy narkotyk

Opublikowano: 29.12.2017 | Kategorie: Publicystyka, Zdrowie

Liczba wyświetleń: 2125

W świadomości społecznej alkohol istnieje jako całkowicie bezpieczny środek. Pity jest niemal przy każdej uroczystości. Ba, miliony Polaków po przyjściu z pracy siada przed telewizorem i do nocy pije te sześć piw. A potem idzie spać i nazajutrz jak nigdy nic idzie do roboty. Jest nawet taka anegdota: „Jak Amerykanin wypije 6 piw, to znaczy że jest alkoholikiem. Jak Polak wypije 6 piw, to znaczy że jutro musi iść do roboty, więc musi się hamować z ilością.”

Alkohol towarzyszy nam wszędzie: radosnym chwilom ze znajomymi, spotkaniom na lunch na mieście, romantycznym chwilom we dwoje, spotkaniom przy rodzinnym stole, czy po prostu oglądaniu telenoweli lub meczu po pracy. i wielu innym. Jest to używka nie tylko akceptowalna społecznie, ale wręcz promowana, traktowana niemal jak oddychanie tlenem czy picie wody. To osoba niepijąca jest uważana niemal za odszczepieńca czy wręcz nienormalnego.

DLACZEGO NIE UMIEMY BAWIĆ SIĘ BEZ ALKOHOLU?

Ja widzę to jednak inaczej. Tylko na to popatrzcie. Mamy tabuny ekstrawertyków, radosnych ludzi na parkiecie klubowym, odurzonych alkoholem i innymi wspomagaczami. Mamy tam odważnie tańczące dziewczyny i podrywających je facetów. Wśród takich ludzi funkcjonuje wręcz anegdota: „Tak, można się bawić bez alkoholu. Ale równie dobrze można podróżować bez samochodu, autobusu czy pociągu, jednak to zajebiście pomaga.” Ale czy to samo mogliby robić na trzeźwo? Większość z nich nie, lub nie byliby tacy śmiali.

Dlaczego nie umiemy radośnie pląsać w tańcu, radować się, bawić, szaleć, podrywać dziewczyn na trzeźwo? Dlaczego potrzebujemy środka, który de facto ogłupia mózg, by to robić? Dlaczego trzeźwość wydaje się stanem nie do zniesienia na dłuższą metę? Czy to nie jest samo w sobie kalectwem? Ludzkość od zarania dziejów szuka jakichś „uspokajaczy”, „zamulaczy”, „znieczulaczy” i wszelkich innych form zabicie nieznośnej trzeźwości, która jest bolesna, jak przewlekły ból.

NORMY SPOŁECZNE I WYMÓWKA “BO BYŁEM PIJANY”

Istnieje jeszcze jedna, niezwykle ważna kwestia. Otóż normy społeczne są skrajnie konserwatywne. Są tak zaprojektowane, by zagłuszać i kontrolować ludzka seksualność. Jest to pozostałość z czasów, gdy nie znano antykoncepcji i aborcji, i seks zawsze oznaczał zajście w ciążę. Więc te normy takie musiały być, i ich liczne pozostałości (relikty, artefakty) wciąż dobrze się trzymają. Jednak te normy są po prostu nieludzkie. Gdyby rygorystycznie przestrzegać ich wszystkich, to ludzie zostaliby doprowadzeni do czegoś na kształt psychozy. Popatrzcie na tych, którzy na serio, ekstremalnie wierzą w doktrynę katolicką.

No i złośliwcy i cynicy tacy jak ja mówią, że gdyby ludzie byli tacy porządni, świętoszkowaci i konserwatywni, jak się przechwalają publicznie, to 90% dzieci by się nie narodziło. Więc potrzebna jest taka wymówka, taka „dziura w systemie”, o której wszyscy nieoficjalnie wiedzą, ale tak naprawdę nikt nie chce jej załatać. Więc wszelkie wyskoki po pijaku są traktowane łagodniej. Nie tylko te seksualne. Ale wiadomo, przecież to są dobrzy, młodzi ludzie, ta młodzież to kwiat przyszłości naszego kraju, ale popili sobie troszkę i im palma odbiła. Przecież to się zdarza, a kto bez grzechu, ten niech pierwszy rzuci… butelką. I to wszystko udowadnia, w jak wielkie społecznej paranoi żyjemy.

Alkohol negatywnie oddziałuje na każdy organ i układ ciała. Szczególnie silnie uszkadza on: mózg, wątrobę, serce. Ale to oczywiście nie wszystko, bo alkohol (etanol) ma właściwości denaturujące, czyli niszczące, rozrywające białka. A białka są budulcem każdej komórki w ciele. Alkohol zwiększa podatność na wiele forma raka, nie tylko raka wątroby, ale na przykład raka piersi. Zaburza on delikatną równowagę hormonalną, szczególnie dotyczy to hormonów płciowych. Piwo, które dodatkowo zawiera roślinne fito-estrogeny, czyli hormony kobiece, jeszcze bardziej nasila ten proces. Alkohol zmniejsza stężenie kreatyny, która chroni komórki mózgowe, jak i redukuje zawartość choliny, czyli składnika błon komórek nerwowych. Zmiany te są odwracalne po kilku dniach od upicia się, jednak do czasu. W miarę kontynuowania nałogu zdolność mózgu do regeneracji zanika. Badacze zauważyli też kurczenie się mózgu, czyli zmniejszanie jego objętości, nawet przy małym lub umiarkowanym spożywaniu alkoholu. Alkohol wypłukuje szereg witamin, w szczególności witamin C, B1 i innych z grupy B. Osłabia on układ odpornościowy.

Alkohol niszczy także psychikę i to w niewyobrażalny sposób. A za destrukcją psychiki idzie destrukcja życia rodzinnego. Picie alkoholu przez jedną osobę może zniszczyć psychikę i życia kilku osób z jego rodziny. Większość mojego pokolenia jest DDA (dorosłe dzieci alkoholików) lub DDD i ma pokiereszowaną psychikę. Jest to dużo szerszy problem, bowiem jako ludzkość wychowujemy dzieci najgorzej jak tylko się da. Psychika dziecka jest plastyczna w wieku do 6 lat. To, co zaprogramuje rodzic zdeterminuje to, czy dziecko pierwsze dorosłe kroki skieruje na giełdę by zarabiać gruby hajs (lub alternatywnie zarabiać gruby hajs na hobby), czy skieruje je do psychiatry a potem do obozu koncentracyjnego zwanego „przedsiębiorstwem”, by pracować na etat za 1200 zł.

BEZPIECZNA DLA ZDROWIA DAWKA ALKOHOLU NIE ISTNIEJE

Nie istnieje coś takiego jak “bezpieczna dawka alkoholu”. Słowianie i inne ludy północy nie mają specjalnego enzymu, który mają narody południowe. Ten enzym to dehydrogenaza alkoholowa i rozkłada on alkohol. Bezpieczna dawka alkoholu dla Słowian wynosi: zero. To dlatego mądrzy i przede wszystkim dbający o swoje narody włodarze państw skandynawskich wprowadzili drastyczne restrykcje i bardzo wysokie ceny alkoholu.

Nie istnieje coś takiego jak “kulturalne picie alkoholu”. Lampka wina, spotkanie w zacnym gronie, muzyka klasyczna? Nie, nie i jeszcze raz nie. To jedna wielka, społeczna bzdura. Po pierwsze, najczęściej to kulturalne picie kończy się na czwartej butelce wódki. Różni się od picia “niekulturalnego” tym, że odurzeni do nieprzytomności biesiadnicy idą spać, i nie ma mordobicia, wandalizmu, kradzieży, wypadku samochodowego czy zabójstwa. Po drugie, alkohol pije się nie “do towarzystwa”, nie dla “smaku piwa”, ani innej społecznie popularnej, ale kłamliwej wymówki. Alkohol jest narkotykiem (tak, tak) i pije się go tylko i wyłącznie po to by: zmienić swój nastrój, odurzyć się, uspokoić itp. Równie dobrze można by podać sobie dożylnie heroinę pomieszaną z kokainą (speedball) i wmawiać gościom zgromadzonym przy stole, że to „do towarzystwa”. Po trzecie, do towarzystwa i z kulturką to się pije herbatę, soczek, wodę, kefir, ziółka.

ALKOHOL TO TWARDY NARKOTYK

Alkohol to narkotyk, i to nie byle jaki. Alkohol spełnia każdy, absolutnie każdy punkt encyklopedycznej, a więc naukowej definicji narkotyku twardego. Typowi „Janusze” i ich żony, typowe „Grażyny”, są przerażeni, gdy w pokoju nastolatka znajdą nieszkodliwą fizycznie marihuanę. Ale sami często codziennie zażywają środek, któremu bliżej do heroiny, kokainy czy amfetaminy, niż do poczciwej marihuany. A teraz fakty naukowe. Narkotyk twardy uzależnia fizycznie i psychicznie (alkohol także). Narkotyk twardy trudno jest rzucić, chory często wraca pomimo detoksów (alkohol także). Narkotyk twardy powoduje wielonarządowe uszkodzenia, dewastuje psychikę, a jego dłuższe zażywanie powoduje potworną degenerację i przedwczesną śmierć (alkohol także).

Ludzi pijanych traktuje się ulgowo. Pijany był więc zdradził, to się nie powtórzy. Otóż powtórzy na pewno. Pijany był, to babę uderzył, ale chłopak się ogarnie, przemówimy mu do rozsądku i to się nie powtórzy. Otóż powtórzy się na pewno, jak zawsze kilka razy w miesiącu. Pijani wandale lub winni rozbojów dostają mniejsze wyroki. Pobity pijak, odurzony alkoholem, ma pierwszeństwo na SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy), podczas gdy inni pacjenci, często obolali i przerażeni, muszą czekać na pomoc. Sam byłem naocznym świadkiem takiej sytuacji i cynicznie zażartowałem wtedy, że byle pijak ma więcej przywilejów, niż prezydent RP.

Większość alkoholików to dobrze funkcjonujący w społeczeństwie alkoholicy weekendowi. Powinniśmy mieć tę świadomość, że nie można utożsamiać terminu „alkoholizm” tylko i wyłącznie z krańcowym stadium tej choroby. Ona zaczyna się dużo, dużo wcześniej, już wtedy, gdy kilkuletnie dziecko obserwuje w domu wypaczone schematy, w tym schematy picia alkoholu, samo jeszcze nie pijąc! Wszak od kogo ja słyszałem to słynne zdanie w latach 90-tych: „do obiadu, lampka wina, lub jedno piwko, z pełną kulturką„? Ano właśnie od tych, którzy sami teraz mają bardzo poważne problemy z alkoholem.

CZY ALKOHOL TO TAJNY RZĄDOWY PROGRAM KONTROLI UMYSŁÓW?

Czy ten szokujący, powyższy nagłówek to tylko przesada? A może to kolejna głupia teoria spiskowa? Sam nie wiem, ale chciałbym Wam przedstawić kilka faktów. Otóż nie jest prawdą, że dawniej chłopi, robotnicy czy rzemieślnicy chodzili non stop pijani, bez względu na porę roku, a z dekady na dekadę ilość spożywanego alkoholu spada. Jeszcze przed II wojną światową Polacy, Rosjanie i wiele innych narodów piło 10 lub nawet 20 razy mniej alkoholu, niż obecnie! Film, który wkleiłem – „Co powinieneś wiedzieć o alkoholu i papierosach” demaskuje to. To inżynierowie społeczni ze stajni Stalina a potem innych przywódców ZSRR obniżali ceny alkoholu i promowali jego częstsze i częstsze picie. Spożycie tego narkotyku wzrosło aż do niewyobrażalnych przed wojną rozmiarów. Celem tego było z jednej strony ogłupienie i uspokojenie zapału społeczeństwa, a z drugiej – danie ludowi jakiejś rozrywki. A tych rozrywek bardzo brakowało w szarych demoludach.

A czy dziś jest inaczej? Typowy obrazek dotyczący chyba większości Polaków, to chłop pracujący osiem godzin, plus dwie czy trzy nadgodziny, oczywiście darmowe. W domu jest przed godziną 19. Potem odgrzewany obiad, dziennik w TV, jakiś film, serial lub mecz i spać. A po drodze oczywiście sześć piw. Dlaczego? Po pierwsze, bo innych rozrywek przy polskich zarobkach brak. Po drugie, bo przy pracy na pełen etat, plus 2 godziny nadgodzin, plus 2 godziny dojazdu łącznie w obie strony, czasu nie ma. Po trzecie, gdyby nawet czas był, to w głowie nie ma zbyt wiele na inne rozrywki. Czytanie? Panie, czytałem Pana Tadeusza w szkole, i wiem jaka to mordęga! Po czwarte po wykańczającej pracy w obozie koncentracyjnym, ups, przepraszam, w przedsiębiorstwie zarządzanym przez właściciela niewolników, ups, przepraszam, przez Janusza biznesu, sił na inne rozrywki nie ma.

Podczas gdy elity mają nie tyle miliardy, co wręcz biliony dolarów, Tobie ich służący, czyli Balcerowicz, powiedział że praca za 1200 zł jest czymś normalnym. Podczas gdy oni na lunch lecą prywatnym odrzutowcem do Paryża, Ty siedzisz w pracy 10 godzin. Podczas gdy oni żyją normalnie i cieszą się życiem, Ty żyjesz w realiach „kapitalistycznego Auschwitz”. Powoli nasz kraj przestaje być takim kapitalistycznym obozem koncentracyjnym. Także na świecie widać bunt i tendencje do zauważania tego, o czym teraz piszę.

CZY MAMY DO CZYNIENIA Z MAKIAWELICZNYM SPISKIEM? PRZECZYTAJ TO!

To jeszcze bardziej szokujący śródtytuł, ale sam przyjrzyj się tej teorii. Pół litra wódki kosztuje około 20 złotych. Tanie, ale markowe piwo kosztuje 1,99 zł za butelkę. Piwo marki „Tesco” kosztuje około złotówki za butelkę. Ile kosztowała półlitrowa butelka wódki dwie dekady temu i nawet wcześniej? Tu Cię bardzo zaskoczę. Też kosztowała około 20 złotych! Ba! W osiedlowym spożywczaku ktoś przede mną kupował flaszkę najgorszej wódki, bodaj Stargardzkiej, w cenie… 17 zł za pół litra. To nie jest pomyłka, bo koleś długie minuty odliczał drobniaki, komentował i zastanawiał się, czy te 17 zł na pewno ma.

Ceny alkoholu są identyczne jak 20 lat temu, pomimo dość dużej inflacji i pomimo wzrostu wielu innych kosztów, szczególnie po wejściu do Unii Europejskiej w 2004 roku. Przecież każdy producent, wraz z inflacją, podwyższa ceny swoje produktu, bo inaczej nie tylko by na nim nie zarobił, ale by zbankrutował. Ceny różnych produktów w ciągu 20 lat wzrosły dwu-, trzy-, czterokrotnie a nawet więcej. Masło kosztowało dawno temu 1,5 zł, a obecnie, po inflacji i przekrętach producentów i hurtowników, kosztuje nawet 13 złotych za zwykłą, dużą osełkę. Za to alkohol etylowy od wielu dekad kosztuje tyle samo. Przecież na logikę półlitrowa butelka wódki powinna dziś kosztować 50 zł, 60 zł a nawet 100 zł. Dlaczego tak się dzieje?

Co powiesz więc na tę teorię? Czy ma tu miejsce jakiś makiaweliczny wręcz spisek rządów i producentów? Ludzie pijący nie tylko mają jakieś zajęcie. Nie tylko ogranicza to ich ból istnienia, więc nie pójdą na sejm i na barykady. Ale ludzie pijący, nawet okazjonalnie, są bardziej podatni na manipulację i zwyczajnie bardziej ociężali, spolegliwi wobec władzy. Ważne jest też to, że alkohol etylowy jest niewyobrażalnie tani w Polsce. Porcja narkotyku (alkoholu) wywołująca głębokie odurzenie, czyli dwa jabole typu dzban leśny, to koszt poniżej 15 złotych.

Autorstwo: Jarek Kefir
Źródło: Jarek-Kefir.org


TAGI: , ,

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

10 komentarzy

  1. Crash 29.12.2017 13:31

    Artykuł mało obiektywny, ciężko nie zauważyć zdania oraz sugestii autora, nie mniej nie mówię że nie jest prawdziwy, aczkolwiek uważam że mocno przesadzony.

  2. MasaKalambura 29.12.2017 14:30

    Alkohol etylowy – najstraszliwszy narkotyk niszczący doszczętnie Polskę i Polaków. Obok lichwy powinien być zakazany natychmiast. A przynajmniej jego obrót winien być zupełnie zdelegalizowany. Dopuszczone jedynie może być spożywanie produkcji własnej – nie jesteśmy w stanie powstrzymać ludzi od produkowania tej trucizny, ale mamy obowiązek wskazywać, w czym tkwi zło z najciemniejszej czeluści piekieł.

  3. guchy 29.12.2017 14:47

    cyt.
    “czy dziecko pierwsze dorosłe kroki skieruje na giełdę by zarabiać gruby hajs (lub alternatywnie zarabiać gruby hajs na hobby), czy skieruje je do psychiatry a potem do obozu koncentracyjnego zwanego „przedsiębiorstwem”, by pracować na etat za 1200 zł”

    Ciekawe czego autor teksu się nażarł?
    Czyli – albo zarabiasz “gruby hajs” albo jesteś psychicznie chory! 🙂
    Imbecyl nawet nie wie jakie są rzeczywiste koszty wyprodukowania pół litra spirytusu i co się składa na cenę końcową tej butelki w sklepie.

    Ktoś taki bierze się za pisanie artykułu o produkcie o którym nie ma do końca pojęcia. Śmierdzi mi to lewacko- gimnazjalną logiką.
    Administratora WM prosiłbym o przeczytanie czasem artykułu 🙂
    Większość wywodu autora może słuszna ale jeden czy dwa akapity negują sens czytania tych wypocin…

  4. Szwęda 29.12.2017 18:05

    Znam/znałem wielu alkoholików nałogowych i/albo pijaków pijących codziennie gorzałę, piwo, wino przez DZIESIĄTKI lat i jakoś specjalnie nie widać po nich tej całej wieloaspektowej degeneracji. Owszem są tacy, którzy po kilku latach ostrego picia schodzą z tego świata nabawiając się np. marskości wątroby, albo innej śmiertelnej i krótkotrwałej choroby. Ale są i tacy i to wcale nie tak mało, którzy piją latami dzień w dzień i jakoś się trzymają, pracują i funkcjonują społecznie i nie chorują (!).
    Myślę, że te drastyczne różnice wynikają pewnie z czynników genetycznych i kwestii lepszej lub gorszej tolerancji, trawienia itp alkoholu. Z drugiej strony ileż to znam przypadków, kiedy osoba niepijąca, niepaląca umiera zdecydowanie przedwcześnie.

  5. robcioRR 30.12.2017 11:35

    Marycha szybciej i bardziej uzaleznia niz wodka.

  6. qrde blade 30.12.2017 13:27

    Ponieważ na Ziemi żyją kompletnie zwykle nic nie wiedząc o sobie dwa humanoidalnie wyglądające gatunki, ci z RH plus ( wśród nich z Haplogrupą R1a1 (Y-DNA) to właśnie Słowianie ) i stworzone przez upadłych elohim hybrydy o błękitnej krwi RH minus, to czy ci również nie mają enzymu dehydrogenazy alkoholowej, bo naiwnie użyte przez autora określenia tzw. ludy południowe więcej zaciemniają niż faktycznie wyjaśniają…
    Jak wiemy to ta znacznie mniej liczna, iluminowana i świadoma swej inności, druga grupa dyskretnie rządzi tym światem.

  7. realista 30.12.2017 13:40

    nonsens, robcio. marycha w ogóle nie uzależnia… .. .

  8. partib 30.12.2017 21:21

    Chociażby z wikipedii: “Dehydrogenaza alkoholowa występuje bardzo powszechnie – w komórkach bakterii, grzybów, zwierząt i roślin” więc proszę nie pisać, że niektórzy ludzie “w ogólnie nie mają” tego enzymu. A to, że nie powinni pić “w ogóle” również mija się z prawdą gdyż obecne dowody naukowe wykazują pozytywne działanie na układ krążenia bardzo małych dawek alkoholu stosowanych regularnie- proszę zajrzeć do podręczników medycznych i trochę poczytać. Pozdrawiam

  9. MasaKalambura 30.12.2017 21:33

    Wśród lekarzy pełno alkoholików. To i publikują pod siebie. Szczególnie szkoła wschodnia spirytusikiem chętnie leczy. Nawet małe dzieci. Kolejne pokolenie w łapy tego demona oddając.

    THC uzależnia psychicznie dość mocno. Wiec tez lepiej tylko jako lekarstwo stosować. I najlepiej doustnie. W postaci palonego dymu szkodzi jak papierosy bez filtra.

  10. Perun 31.12.2017 12:05

    qrde blade 30.12.2017 13:27

    “..i stworzone przez upadłych elohim hybrydy o błękitnej krwi RH minus, to czy ci również nie mają enzymu dehydrogenazy alkoholowej, bo naiwnie użyte przez autora określenia tzw. ludy południowe więcej zaciemniają niż faktycznie wyjaśniają…
    Jak wiemy to ta znacznie mniej liczna, iluminowana i świadoma swej inności, druga grupa dyskretnie rządzi tym światem.”

    Jako osobnik o czynniku Rh(-) mogę cię zapewnić,że moja “inność” jeżeli w ogóle istnieje to, polega pewnie na bezbłędnym wyczuwaniu kretyna.
    Zapewniam cię również,że mam wystarczające zasoby enzymu dehydrogenazy aby wrzucić w siebie litra dobrego alkoholu i normalnie funkcjonować ( no może prawie normalnie :-))

    “Ponieważ na Ziemi żyją kompletnie zwykle nic nie wiedząc o sobie dwa humanoidalnie wyglądające gatunki, ci z RH plus ( wśród nich z Haplogrupą R1a1 (Y-DNA) to właśnie Słowianie )”

    Nie wiem na czym polega twoja słowiańskość ale moja turbosłowiańskość (jak ja uwielbiam te neokomunistyczne słowotwory) brzydzi się mitologią żydowską i jej nie przyjmuje, zatem na określenia czy nazwy typu Elohim nie ma miejsca w moim słowniku, ja mam Bogów, ty – Elohim – “słowianinie”.
    A tak już zupelnie na koniec zacytuję ci klasyka:

    Item aryjskie rzeczoznawce,
    Wypierdy germańskiego ducha
    (Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
    Wierzcie mi – jedna będzie jucha).
    Karne pętaki i szturmowcy,
    Zuchy z Makabi czy z Owupe,
    I rekordziści, i sportowcy,
    Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.