Liczba wyświetleń: 960
Dotychczas historia uczyła nas postrzegać alchemików jako żądnych wiedzy szarlatanów, którzy niewiele mieli wspólnego z prawdziwą nauką. Jednakże, opierając się na rezultatach ostatnich badań historyków, możemy dojść do zgoła odmiennych wniosków.
Najbardziej znanym dziś alchemikiem jest zapewne Doktor Faust – postać literacka stworzona przez Wolfganga Goethe’go, jednak inspirowana prawdziwą osobą, Johanem Georgiem Faustem, który żył i pracował w północnych Niemczech na przełomie XV i XVI wieku. Najbardziej znanym polskim alchemikiem był Michał Sędziwój związany z dworem króla Zygmunta Starego. Obok nich warto wspomnieć, że alchemikami byli również Tycho de Brache, Izaak Newton czy papież Jan XXII. Właśnie obecność tych osób w gronie alchemików sprawiła, że niektórzy historycy postanowili przyjrzeć się historii tej profesji z punktu widzenia ich wkładu we współczesną naukę.
Zadanie to nie było wcale takie proste, gdyż w swoich pismach alchemicy korzystali z metafor, alegorii i bardzo kwiecistego języka, który nie zawsze można było jednoznacznie odcyfrować. Próby takiej podjął się historyk nauki i chemik zarazem Lawrence Principe, który postanowił odtworzyć ich metody pracy korzystając z XVII-wiecznych manuskryptów. Skorzystał on z receptury na tzw. „drzewo filozofów”, mieszając rtęć, złoto i… masło, wszystko następnie zlewając do buteleczki, która po zamknięciu miała spoczywać z podgrzewanym piasku. Po jakimś czasie okazało się, że w buteleczce mieszanka metali utworzyła strukturę przypominającą złote drzewo.
To tylko jeden z przypadków skutecznego działania alchemicznych receptur, Principe idąc dalej w swoich dociekaniach zwracał uwagę także na inne eksperymenty, które później przyczyniły się do rozwoju nauki. Jego tezy spotkały się rzecz jasna z ostrą reakcją ze strony starszych naukowców, dla których rewizjonistyczne podejście do alchemii jest niczym mieszanie nauki i magii, jednak dla młodego pokolenia alchemia staje się atrakcyjnym tematem, być może więc już wkrótce poznamy kolejne rezultaty badań nad tą fascynującą dziedziną.
Autorstwo: Victor Orwellsky
Źródło: Orwellsky.blogspot.com
Alchemia=Nauka
Najbardziej poszukiwaną przez alchemików substancją był oczywiście kamień filozoficzny czyli sproszkowany, szklisty, czerwonawy meteoryt zawierający wysokospinowy pierwiastek z rodziny palladowców, przeważnie było to monoatomowe złoto. Całkiem niedawno został opatentowany w USA sposób uzyskiwania takich szczególnych pierwiastków o właściwościach nadprzewodnictwa w temperaturach dodatnich jako ORME. Problemem jednak jak dotąd było uzyskanie wysokiej czystości wysokospinowych, monoatomowych pierwiastków ( uzyskania dosłownie ich dwuwymiarowej struktury ), które w takiej formie miały dosłownie boskie właściwości. Nie nadają się do tego tanie substytuty otrzymywane prostą, chemiczną metodą z soli morza Martwego. Starożytna, kosmiczna wiedza przekazana Kainitom pozwalała na wytwarzanie boskiej ma-ny, tzw. chleba pokładnego, która zgodnie z naukami białych kapłanów według szkół nauk tajemnych Thota wykładanych w Karnaku ( późniejszych esseńczyków ) skutecznie leczyła wszelkie choroby w tym również genetyczne, ślepotę, raka, dawała potencjalną nawet po ukrzyżowaniu i przebiciu włócznią nieśmiertelność i wielokrotnie przedłużała ludzkie życie. Studiowanie spisów ludności dokonywanych ówcześnie przez Rzymian pozwala oszacować odsetek ludzi żyjących ponad 90, 100, 120, a nawet 170 lat nie wspominając już o ludzkim wzroście dochodzącym do kilku metrów ( dzięki spożywaniu w młodości tej substancji ludzkie organizmy nie starzały się i stale rosły osiągając gigantyczne rozmiary ). Dane te przyprawiają dosłownie o zawrót głowy. Niestety zazdrosne tej wiedzy ” nasze” piramidalne elity postanowiły okryć szczelną tajemnicą właściwości tych pierwiastków i jak wiele innych wynalazków zostały one zamiecione pod „pański” dywan. Tylko od ludzkiej asertywności, rozsądku, wiedzy i postawy zależy czy ta nadal tajemnicza, boska substancja stanie się dla ludzi lekarstwem przyszłości, naprawiającym nasze DNA i dzięki nadprzewodzącym właściwościom pozwalającym na kontakty z nadal niewidocznym i nie istniejącym dla plebsu świetlistym światem istot energetycznych.
Ciekawe, że duża większość artykułów o alchemii przemilcza to z czym tak na prawdę mieli do czynienia prawdziwi znawcy sztuki.
Aby nieco uchylić rąbek tajemnicy, podam tytuł jednej z książek Sędziwoja: „Novum Lumen Chymicum” (Nowe Światło Chemiczne)
I teraz pytanie dla dociekliwych: jakie metale świecą? A no takie, jakimi parała się nasza noblistka.
A za pomocą jakich metali można transmutować „niższe” metale na bardziej drogocenne? Oczywiście te „żywe” czyli promieniotwórcze.
Ubawiłem się czytając o „eksperymencie” Lawrenca Principe, według mnie drzewo filozofów to po naszemu szereg promieniotwórczy…
Do grona naszych polskich alchemików dodam Franciszka Rychnowskiego…
qrde blade – Nic nadzwyczajnego w tej substancji nie odkryłem poza tym, że jest ładna, koloru białego ale jakby jaśniejszego takiego mlecznego (ale nie w sensie białości) i sprawia wrażenie mokrości kiedy się na nią patrzy a zachowuje się jak ciecz choć jest proszkiem(o ile proszkiem to można nazwać:-) Już się nią nie bawię znudziłem się ale czasem kiedy biorę buteleczkę i oglądam to się zastanawiam o czym zapomniałem co przeoczyłem? No i mało zostało. Przypomniałeś mi i chyba spróbuję użyć podczas kucia stali;-) Naprawdę malutko zostało ale połowę mogę ci odpalić alchemiczny ziomku:-) [email protected] napisz adres na maila wyślę na mój koszt.
arksie- zbyt dosłownie traktujesz tytuł. W dziele tym autor nadał nowy kierunek chemii. Skupił się na procesach oddychania i spalania, twierdząc, że w powietrzu znajduje się „pokarm życia”. Dziś ten „pokarm” nazywamy – tlenem…
Ciekawe, czy faktycznie był w posiadaniu sławnej „tynktury”…