Alchemia: klucz do wszechwiedzy

Opublikowano: 27.06.2019 | Kategorie: Historia, Nauka i technika, Paranauka, Publicystyka

Liczba wyświetleń: 1175

Z perspektywy współczesności alchemia wydaje się być wspomnieniem dawnych magicznych praktyk, które nie przyniosły nic innego oprócz rozczarowań. Czy było tak na pewno? Warto przemienić mit Adepta i rzucić trochę światła na niezwykły świat wiedzy tajemnej.

Alchemia oraz alchemicy zarówno kiedyś, jak i dziś wywołują pejoratywne skojarzenia. Nieznana przeciętnemu człowiekowi sztuka wydawała się być bliższa szatańskiej niż boskiej naturze. Wierzono, że wiedza, umiejętności, a przede wszystkim osiągnięcia alchemików są pokłosiem konszachtów z diabłem. Ponadto postrzegano ich jako oszustów lub szarlatanów, zdolnych posunąć się bardzo daleko, aby na kłamstwach dorobić się fortuny. Oczywiście istniały i takie przypadki, ale należy pamiętać, że matka współczesnej chemii była sztuką niełatwą. Wymagała zaangażowania, wytrwałości i ciągłej determinacji. Wkraczając w świat alchemii można było osiągnąć olbrzymi sukces lub spektakularną porażkę. Niezależnie od konsekwencji prawdziwy adept wiedział, że musi całkowicie poddać się obranej przez siebie drodze, bo alchemia wymagała poświęceń. Krytycy tej dziedziny nauki często określali ją jako „sztukę bez sztuki, która początek ma w kłamstwach, środek w ciężkiej pracy, a finał – w żebraninie”. Ciężko było pogodzić się z taką wizją alchemicznej przyszłości, ale mimo wszystko pamiętano o nagrodzie. W końcu ciężka praca przybliżała do sukcesu, który mógł zmienić losy świata.

Alchemia: wszystko rozpoczął ogień

Początki alchemii wiążą się z najniebezpieczniejszym, ale zarazem najbardziej twórczym żywiołem – ogniem. Pierwsze próby alchemicznych zmagań odbywały się w kuźniach, gdzie swój rozkwit przeżywała sztuka metalurgiczna. Tajemna dziedzina rozwijała się niezależnie od siebie w każdej z wielkich cywilizacji: egipskiej, indyjskiej, mezopotamskiej, greckiej, arabskiej i chińskiej. Wytop metali, który łączono z procesem transmutacji, stał się Sztuką Świętą, a osoby się tym parające należały do wyższej społecznie kasty. Pierwsi alchemicy stali się, kimś w rodzaju bóstwa. To im powierzano rytuały stwarzania i nazywano „kapłanami wiecznego ognia”.

Tajemna wiedza alchemiczna łączy się także z postacią Hermesa Trismegistosa („Po Trzykroć Wielkiego”). Jego mit pojawił się w Aleksandrii, w czasach, kiedy kultura grecka coraz bardziej wpływała na Egipt. Miał być połączeniem greckiego Hermesa jako ojca wszelkich sztuk oraz Thota – egipskiego boga mądrości. Uznaje się go za pierwszego Adepta w historii oraz Ojca całej alchemicznej tradycji. Uważano go również za autora jednego z najważniejszych dzieł alchemii – Szmaragdowej Tablicy (Tabula Smaragdina). Trzynastowersetowy tekst obrósł w różne legendy. Jedna z nich opowiada, że mistyczny autor spisał boskie słowa na szmaragdzie, który upadł z czoła Lucyfera w dniu, w którym anioł poniósł klęskę w starciu z Bogiem. W tym krótkim tekście podjęto próbę całościowego opisu i wyjaśnienia świata przyrody.

W VII wieku nasze ery nastąpił przełom w dziedzinie alchemii. Arabska inwazja na Egipt wywołała nową falę fascynacji tą niezwykłą nauką. Arabscy mistrzowie zapewnili przede wszystkim trwałość spuściźnie szkół aleksandryjskich, skrupulatnie kopiując dzieła egipskiej oraz greckiej alchemii. Wśród wielkich mistrzów arabskiej alchemii najbardziej znanym jest Abu Abdallah Gabir ibn Hajjan ibn Abdallah as-Sufi (zmarł w 815 roku), zwany Geberem. Był wszechstronnym badaczem, który pozostawił po sobie wiele traktatów i teorii alchemicznych.

Niewątpliwie alchemia arabska przyczyniła się do rozwoju tej dziedziny na gruncie europejskim. Wpłynęły na to podboje Saracenów w Hiszpanii (VII wiek), ale i silny ośrodek helleński znajdujący się w Bizancjum. Alchemia przybyła do Europy także w XII wieku, kiedy to powracające z Palestyny zakony rycerskie rozpowszechniły ją za sprawą okultyzmu arabskiego.

Od tej pory tajemna wiedza alchemiczna w coraz większym stopniu rozprzestrzeniała się wśród wielkich umysłów kontynentalnej Europy. Zagościła ona wśród duchownych, mieszczan, szlachty, ale także i władców. Obecność alchemika na dworze królewskim była przede wszystkim modna w XVI wieku. Elżbieta I gościła w swoich londyńskich włościach wielkiego maga Johna Dee (1527-1608). Najważniejszym jednak przykładem otwartości na nauki tajemne jest dwór cesarza Rudolfa II Habsburga, który sam interesował się studiami alchemicznymi. Stworzył on dogodne warunki do rozwoju badań ezoterycznych w swoim pałacu na Hradczanach w Pradze. Sława tego miejsca była tak wielka, że nawet i dziś uważa się to miejsce za magiczne.

Na tym cesarskim dworze przebywał Michał Sędziwój (1566-1636), wielki polski alchemik, którego sława rozniosła się po całej Europie. Dokonał on w obecności Rudolfa II niezwykłej transmutacji, na którą cześć cesarz kazał wznieść inskrypcję z napisem: „Niech ktokolwiek inny uczyni to, co uczynił Polak Sędziwój”. Polski alchemik zasłynął przede wszystkim jednak jako prekursor odkrycia tlenu. Wiedział, że powietrze jest najważniejszym ze wszystkich czterech żywiołów. Dostrzegał w nim odrębną substancję życia, czyli właśnie tlen, który został określony dopiero 180 lat później.

Proces alchemiczny jako dzieło stworzenia

Myśląc o alchemiku, przeważnie w głowie kreuje się obraz szaleńca, który kreśli pentagramy i wywołuje ciemne siły z najodleglejszych czeluści piekielnych, aby nadały mu odpowiednią moc twórczą. Jest to obraz przekłamany, wynikający z niezrozumienia tej dziedziny nauki. Pamiętać należy, że pierwsze próby alchemicznej sztuki na gruncie europejskim miały miejsce właśnie w klasztorach. Alchemia pojawiła się tam już u początków XIII wieku. Wśród franciszkanów alchemiczną sławę uzyskał m.in. Roger Bacon (ok. 1210-1292), którego nagłe zniknięcie sprawiło, że przypisywano alchemikom nieśmiertelność. Jego uczeń Arnold de Villanova (1240-1311) był autorem dzieła Rosarium philosophorum, które niestety zostało uznane za heretyckie i spalone tuż po jego śmierci. Podobne praktyki miały miejsce w zakonie dominikanów. Istnieje legenda, według której sam święty Dominik miał zajmować się alchemią i stworzyć kamień filozoficzny. Tajemnicę jego wytwarzania podobno przekazał sławetnemu Albertowi Wielkiemu (1193-1280), który z kolei obdarzył ją swojego ucznia Tomasza z Akwinu (1225-1274), w którego pismach można było odnaleźć wzmianki o transmutacji.

Chrześcijaństwo przyjęło alchemię jako element filozofii naturalnej. Z kolei sami alchemicy widzieli w swej profesji element boski – w końcu wszystko, co istnieje ma zawartą w sobie pierwotną przyczynę życia, którą alchemicy nazywali Duchem Powszechnym. Zadaniem adepta było powtórzenie dzieła stworzenia – wykreowanie mikrokosmosu na wzór makrokosmosu zbudowanego przez Boga. Człowiek jako odbicie sfer wyższych oraz nośnik Ducha Powszechnego był odpowiedni do tej roli, bo jako jedyny mógł pojąć mechanizmy Stworzenia. Alchemicy w taki sam sposób pojmowali transmutację metali. Zakładali, że wszystko, co istnieje, w tym minerały, jest ożywione. Tchnienie życia pochodziło od Ducha, czyli właśnie od Boga.

Tajemny język alchemii

Alchemia nie bez powodu była nazywana nauką tajemną. Eksperymenty i doświadczenia wzbudzały w przeciętnym człowieku poczucie niesamowitości. Alchemicy świadomi swojego prestiżowego zadania pragnęli mimo wszystko utrzymać zdobytą wiedzę w jeszcze ściślejszym sekrecie. Służyć temu miały traktaty alchemiczne, które mimo wynalazku druku nadal krążyły w postaci rękopisów. Enigmatyczny kod symboli i alegorii, którym zapisane były owe dzieła, miał być środkiem, który nie tyle ukrywał wiedzę alchemiczną, ale zawężał krąg jej odbiorców. Alchemicy w ten sposób zaczęli tworzyć wspólną organizację, w której mogli dzielić się wiedzą i doświadczeniem. Każdy, kto przystąpił do bractwa, musiał pamiętać o jednej zasadzie: alchemik winien być zarówno „miłosierny” jak i „zawistny”. Wskazane było, aby dzielił się mądrością i dobrami materialnymi, uzyskanymi dzięki swojej profesji, jednocześnie musiał przeciwdziałać bezmyślnej popularyzacji alchemicznej sztuki, aby ta nie dostała się w niepowołane ręce. W ten sposób tajemny kod alchemików wyodrębniał prawdziwie godnych do kontynuowania zaszczytnego dzieła.

Sam język alchemicznych traktatów wymagał podwójnego systemu szyfrowania. Jeden opierał się na skomplikowanym systemie symboli, w którego skład wchodziły bóstwa, herosi, zwierzęta zarówno prawdziwe jak i fantastyczne oraz przeróżne monstra. Łączono je w różnego typu relacje, które czasem odpowiadały miłości, a niekiedy walce. W ten sposób ujawniano zasady i opisywano odpowiednie działania. Drugi etap szyfrowania był o wiele bardziej zawiły. Przyjmował strukturę labiryntową. Poszczególne etapy procesu były opisywane w taki sposób, aby na pierwszy rzut oka tworzyć oczywistą sprzeczność. Opisy operacji mogły zaczynać się od środka, potem następował etap końcowy, aby na ostatnich stronicach tekstu napotkać to, co powinno znaleźć się na samym początku.

Dodatkową przeszkodą w odczycie alchemicznych dzieł była kabała, stosowana w traktatach od III wieku. Etymologia tego słowa pochodzi prawdopodobnie od greckiego słowa karban, czyli „ten, który mówi niezrozumiałym językiem”. Oddaje to w pełni tajemnicze przeznaczenie kabalistycznego języka. Wprowadzenie tego zabiegu do traktatów miało nadać im poziom najdoskonalszego ezoteryzmu, zwłaszcza, że w kabale obowiązywał brak jakichkolwiek zasad językowych. W ten sposób symboliczny język alchemii przybierał postać łamigłówki.

Kamień filozoficzny

Legendy powiadały, że kamień filozoficzny naprawdę kiedyś powstał. Był to święty Graal w dążeniach do poznania alchemicznej prawdy. Świadomość jego istnienia determinowała do ciężkiej pracy oraz wielu wyrzeczeń.

Kamień filozoficzny zwany również Kamieniem Mędrców był tworem tajemnym i niezrozumiałym pod względem praw przyrody, dlatego przypisywano mu niebiańskie pochodzenie. Miał być on w końcu niezniszczalną materializacją Ducha, która zawierała w sobie esencję wszystkich pierwiastków. W różnych, niezależnych od siebie księgach alchemicznych został przedstawiony jego opis, który jest zadziwiająco zgodny. Moc kamienia filozoficznego powiązana była ze słońcem, dlatego on sam miał posiadać jego znak. Najczęściej przypisuje mu się barwę karmazynowej lub rubinowej czerwieni. Strukturą miał odpowiadać ciału krystalicznemu, ale za to jego waga przypominała metal.

Osobliwy opis kamienia filozoficznego miał wskazywać, że był produktem niepodobnym do niczego, co występuje w przyrodzie. Jego właściwości były równie niezwykłe. Przede wszystkim był niezniszczalny i mógł dowolnie zmieniać swój stan. W postaci stałej występował jako Katalityczny Proszek, dzięki któremu można było dokonywać transmutacji metali. Przybierając postać soli kamień oddziaływał na świat natury – stanowił uniwersalny lek, który jest w stanie uzdrowić z każdej choroby. W roztworze rozpuszczonym w alkoholu zmieniał się w „pitne złoto” – eliksir długowieczności. W każdej postaci zachowywał luminescencyjne zdolności, aby stanowić niewyczerpalne źródło światła.

Alchemik, który wszedł w posiadanie kamienia filozoficznego stawał się Adeptem. Oznaczało to, że nabył on wszelką wiedzę i już niczego więcej nie mógł się nauczyć. Moc kamienia była porównywalna do darów złożonych Jezusowi przez Trzech Króli. Kamień tak jak złoto zapewniał bogactwo, kadzidło symbolizowało boską mądrość, a mirra nieśmiertelność. Kamień filozoficzny stawał się boską esencją, która oprócz sławy i majątku zapewniała swojemu posiadaczowi status istoty niebiańskiej.

Żmudna praca

Najwyższa nagroda w alchemii poprzedzona była ciężką pracą. Jej celem było stworzenie kamienia filozoficznego, ale jak wiadomo była to żmudna droga ciągłych prób i eksperymentów, która czasem kierowała niestrudzonego odkrywcę na zupełnie odmienne tory.

Dziś wiemy, że główne założenia alchemii, czyli odkrycie kamienia oraz transmutacja metali nieszlachetnych w szlachetne nie powiodły się, ale strona praktyczna badań przyczyniła się do rozwoju współczesnych nauk takich jak fizjologia, farmacja oraz oczywiście chemia. Alchemicy dzięki niestrudzonym dążeniom opanowali sztukę wytopu wielu metali, takich jak złoto, srebro, miedź, cyna, żelazo, siarka i rtęć. Odkryli arsen, bizmut i antymon. Nauczyli się wytwarzać stopy metali, takie jak brąz i mosiądz. Alchemia przyczyniła się ponadto do stworzenia prochu strzelniczego, który z wątpliwych względów moralnych został uznany za „wynalazek piekielny”.

Przełom w dziedzinie alchemii nastąpił w momencie, kiedy przyszli adepci zrozumieli, że bezowocne poszukiwania kamienia filozoficznego nie mają większego sensu. Prawdziwe korzyści przynosiły im działania pośrednie, których rezultatem było odkrywanie nowych związków chemicznych. Właśnie dzięki nim alchemik mógł zdobyć upragnione bogactwo, potęgę i znaczenie.

Ten pragmatyczny sposób myślenia przyjęła szesnastowieczna alchemiczka Isabella Cortese. Była ona autorką sławnego zbioru recept produkcyjnych I Secreti di Signora Isabella Cortese (1561), eksperymentatorką, technolożką, producentką olejków, perfum, sztucznej biżuterii oraz wielu innych pożądanych na rynku drobiazgów. Nie szanowała ona wielkich autorytetów świata alchemii, gdyż nie widziała w nich ani prawdy, ani dobra. W jednym z listów, napisanym do swojego brata, który również parał się tym zawodem, Isabelle przedstawiła „dziesięć przykazań alchemika”. Radziła bratu, aby w swojej pracy nie poddawał się zaleceniom alchemicznych mistrzów, zaopatrzył się w solidny sprzęt, uważnie regulował ogień, znalazł sobie zaufanego sługę oraz aby nie pozwolił się podpatrywać przez innych. Miał przede wszystkim siedzieć cicho i ciężko pracować – to była zdaniem Cortese definicja alchemicznego sukcesu.

Najsłynniejszym innowatorem wśród alchemików okazał się być Paracelsus (1493/1494 – 1541). Chyba jako jeden z pierwszych wielkich mistrzów alchemii potrafił dostrzec w swojej profesji coś więcej, niż tylko pogoń za kamieniem filozoficznym. Wprowadził on rewolucję w tej dziedzinie tajemnej wiedzy mówiąc o tria prima – trzech zasadach, które nadają właściwości substancjom, złożonych z czterech żywiołów. Były to siarka – odpowiadająca za formę rzeczy, sól, która nadawała stan skupienia oraz rtęć, której właściwości odpowiadały za odżywcze walory substancji. Owe trzy zasady najlepiej ukazuje przykład spalonego przedmiotu. To co płonęło było siarką, to co się ulatniało było rtęcią, natomiast produkt, który pozostał po spaleniu był solą.

Paracelsus przyczynił się również do rozwoju medycyny, farmacji oraz fizjologii. Podobnie jak w przypadku alchemii, tak i w naukach medycznych przeciwstawił się utartym schematom. Wystąpił on przeciwko wielkim starożytnym autorytetom medycznym – Galenowi i Hipokratesowi, aby jeszcze raz zdefiniować ówcześnie panujące koncepcje nauk lekarskich. Rozwinął przede wszystkim patologię, czyli naukę o chorobach. Uważał, że biorą się one z niekorzystnego wpływu gwiazd na jedno z tria prima, obecnych w ciele człowieka. Alchemia pomagała mu w tworzeniu lekarstw na różne przypadłości ludzkiego ciała. Wprowadził on do medycyny sole rtęci oraz sole żelaza, ołowiu, bizmutu, złota, miedzi i arsenu. Łącząc alchemię z medycyną Paracelsus zapoczątkował nowy kierunek – jatrochemię, czyli naukę zajmującą się głównie preparowaniem leków i wyjaśnianiem procesów zachodzących w żywym organizmie.

Ciało człowieka w pewien sposób stało się dla Paracelsusa kluczem do mistycznego poznania kamienia filozoficznego. W końcu według jego koncepcji ludzki organizm był naczyniem, w którym nieustannie zachodzą procesy chemiczne. Tłumaczyć to mogły jego poglądy na temat medycyny. Uważał, że nauka ta opiera się na czterech filarach: filozofii, astronomii, alchemii oraz cnocie, czyli kondycji duchowej lekarza. Tylko zrozumienie i przestrzeganie owych fundamentów prowadziło do prawdziwej iluminacji.

Zmiana sposobu myślenia kończyła pewien etap w sferze nauki. Budząca wątpliwości tajemna wiedza alchemiczna stała się pełnoprawną dziedziną naukową – chemią. Kamień milowy pod to znaczące wydarzenie położył Robert Boyle (1627-1691), który w 1661 roku opublikował dzieło The Sceptical Chymist, w którym obalił teorie starożytnych filozofów oraz sformułował nową teorię o „pierwiastkowym” charakterze materii. Sceptycyzm Boyle’a sprawił, że zaczęła kształtować się nauka o substancjach, ich właściwościach, przemianach, warunkach wpływających na kierunek, szybkość i zasięg tych przemian oraz towarzyszących im efektach energetycznych i stosunkach ilościowych mas substancji biorących w nich udział.

Alchemicy śnili o złocie, sławie i długowieczności. Był to sen fascynujący i piękny, ale zarazem nierealny i koszmarny. Cel do którego dążyli znajdował się za niemożliwymi do przejścia barierami. Z perspektywy czasu nie można jednak wytykać błędów alchemicznej braci, ponieważ gdyby nie ich żmudny wysiłek, współczesna nauka nie znajdowałaby się na tak wysokim poziomie na jakim jest dziś.

Autorstwo: Natalia Stawarz
Źródło: Histmag.org
Licencja: CC BY-SA 3.0

Bibliografia

1. Aromatico Andrea, „Alchemia. Nauka czy magia”, „Focus, Warszawa 2002.

2. Bugaj Roman, „Nauki tajemne w Polsce w dobie Odrodzenia”, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1976.

4. Eliade Mircea, „Kowale i alchemicy”, Aletheia, Warszawa 2007.

5. Stępień Maciej B., „Okultyzm. Studium ezoteryki zachodniej”, Wydawnictwo Academicon, Lublin 2015.

6. Zwoźniak Zdzisław, „Alchemia”, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1978.


TAGI:

Poznaj plan rządu!

OD ADMINISTRATORA PORTALU

Hej! Cieszę się, że odwiedziłeś naszą stronę! Naprawdę! Jeśli zależy Ci na dalszym rozpowszechnianiu niezależnych informacji, ujawnianiu tego co przemilczane, niewygodne lub ukrywane, możesz dołożyć swoją cegiełkę i wesprzeć "Wolne Media" finansowo. Darowizna jest też pewną formą „pozytywnej energii” – podziękowaniem za wiedzę, którą tutaj zdobywasz. Media obywatelskie, jak nasz portal, nie mają dochodów z prenumerat ani nie są sponsorowane przez bogate korporacje by realizowały ich ukryte cele. Musimy radzić sobie sami. Jak możesz pomóc? Dowiesz się TUTAJ. Z góry dziękuję za wsparcie i nieobojętność!

Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym formularzem kontaktowym.

10 komentarzy

  1. kuralol 28.06.2019 08:35

    @Wacek, a możesz coś napisać o Golemie? Chodzi mi o naświetlenie tematu właśnie od tej strony o której piszesz czyli od strony energii. Bo to co jest powszechnie wiadome to nie trzeba tego przecież od nowa wałkować. Po co im był Golem? Czemu hitlerowcy z takim zapałem potem te ”badania” kontynuowali w swoich eksperymentach nad przerabianiem człowieka w super-żołnierza.

  2. taka tam 28.06.2019 10:25

    – polecam “Kybalion”, studium hermetycznej filozofii starozytnego egiptu i grecji ,w której autorzy omawiają przystępnym językiem siedem praw hermetycznych
    – tu link dla zainteresowanych
    https://www.pistis.pl/biblioteka/Kybalion.pdf

  3. poray 28.06.2019 10:30

    Wacek Placek
    kolejna dawka mundrości Twoich z wikipedii i nju ejdżu wziętych
    1. wskaż proszę źródło pierwotne (historyczne, alchemiczne) w którym znajduje się powtierdzenie Twoich słów:
    “właściwa alchemia zajmuje się rzeczywistością ducha i transmutacją energii seksualnych co daje tzw eliksir długowieczności” oraz “Kamień filozoficzny to przebudzanie Kundalini, zamiana ołowiu w złoto to symbol transmutacji energii seksualnej”
    2. Wskaż proszę źródło pierwotne (dotyczące nauk tantry, najlepiej cytaty z nauczycieli tantry), potwierdzające Twoje słowa:
    ” transmutacją energii seksualnych co daje tzw eliksir długowieczności, czyli mówiąc współczesnym językiem, naprawia DNA.”
    3.wskaż proszę źródło pierwotne (dotyczące nauk tantry, najlepiej cytaty z nauczycieli tantry),potwierdzający Twoją sugestię, że Tantra to praktyki seksualne. Może napiszesz które tantry odnoszą się do tych praktyk a które nie, prosiłbym abyś wskazał ile mniej więcej jest praktyk seksualnych wśród wszystkich praktyk Tantry.
    Mniemam ze jako specjalista od alchemii i Tantry nie sprawi Ci to problemu:)

  4. MasaKalambura 28.06.2019 11:07

    Poray
    Mam podobne informacje na temat alchemii co Wacek. Niestety trudno mi wskazać, gdzie i kto połączył w mojej swiadomosci te dwa nurty tzn chemię i tantrę, fakt pozostaje faktem, chemia była jakże istotnym, a jednak pobocznym efektem poszukiwania złota ducha. W chemię wchodzili poszukiwacze mniej uduchowieni.

    Na temat tantry poczytaj sobie u współczesnego nauczyciela Mantaka Chia

  5. taka tam 28.06.2019 11:52

    @poray,
    – jesli autentycznym jest twoje zainteresowanie tematem to wypada się zapoznać z podstawowym terminem “kundalini” chocby zaczynając od wikipedii….
    – własny research moze okazać się bardzo owocny
    – chocby niewielka wiedza dotycząca tematu, pokora oraz otwarty umysł pozwolą ci zadac własciwe pytanie, które nie pozostanie bez odpowiedzi
    – powodzenia

  6. kuralol 28.06.2019 16:11

    @Wacek dzięki za odpowiedź, ciekawsza od treści artykułu.

  7. poray 28.06.2019 17:19

    widzę że ilość specjalistów od Tantry jest wprost proporcjonalna do ilości nju ejdżowych książek na ten temat

    Masa Kalambura
    nie chodziło mi o chemię i alchemię lecz tantrę i alchemię

    Wacek Placek
    owszem jeśli coś piszesz (a piszesz też bzdury – wprowadzasz ludzi w błąd) to masz obowiązek podpierania się źródłami.
    Oczywiście wynalazek Internetu spowodował, że wielu uważa iż każdy może pisać co mu do głowy przyjdzie, ja jednak uważam, że należy zachować pewien poziom wiedzy i uczciwości
    czekam zatem na Twoje źródła, wtedy co najważniejsze będzie możliwość zweryfikowania czy sa rzetelne czy też są nju ejdzowym bajdurzeniem o tym że Tantra to przekształcenie energii Kundlaini i energii seksualnej (to także do Taka Tam – apropos z pokorę dziękuje za pouczenie i Masa Kalambura). W Tantrze istnieje bardzo wąska linia tego rodzaju praktyk. Zdecydowana większość Tantr nie ma nic wspólnego ani z Kundalinii ani energią seksualną, to wymysł XX wiecznych hipiso-pisarzy typu Castaneda, A.D. Neel, Ginsberg itp. Niestety część niesprawdzonych informacji powtarzał też M. Eliade, z tym że pisał on w połowie XX wieku czyli gdy wiele z praktyk nie zostało jeszcze ujawnionych. Praktyki tantryczne (buddyjskie i Bon)zaczęto wprowadzać na zachód (w formie inicjacji a nie książek dla kucharek i gospodyń wiejskich) dopiero w latach 70.

    Problem w tym, że właśnie zdecydowana większość publikacji nt. “tantry” dostępnych w księgarniach itp to new age, nie ma to nic wspólnego z tradycjami do dziś żywymi, w których od tysięcy lat przekazuje się w ramach inicjacji praktyki tantryczne. Wiedze na ten temat należy szukać u nauczycieli mistrzów posiadających inicjacje i linię przekazu tradycji (nie zaś samozwańczych guru).
    To najczęściej nieliczne książki o Tantrze w tradycji Buddyzmu Tybetańskiego lub Bon. W weddyzmie praktyki te są bardzo rzadko przekazywane na zewnątrz. Nie wiem jak to wygląda w Taoizmie, więc nt. Mantakia Chia się nie wypowiem.
    Istotne są dwie kwestie:
    – fachowe książki o tantrze mówią co najwyżej czym ona jest, nie przekazują praktyk, ponieważ nikt poważny nie będzie opisywał praktyk tantrycznych w książkach. W ten sposób to sobie można co najwyżej nie mała krzywdę zrobić. Praktyki te jak wspomniałem przekazuje się na drodze inicjacji, realizując je pod okiem mistrza (istniejącej tradycji), nie zaś nabywając książkę za 50 zł.
    – druga kwestia w nawiązaniu do pierwszej niezmiernie istotna zabawa z tak zaawansowanymi praktykami (lub nawet ich namiastkami bo taki charakter mają książki new ageowe) niesie z sobą znaczące niebezpieczeństwo dla zdrowia energetycznego i psychicznego (nawet zabawa w medytację bez inicjacji to już niebezpieczeństwo ewentualnej ingerencji sił zewnętrznych (demonicznych, itp.), o tym mówi każdy mistrz/nauczyciel). Tym samym pisanie o tym w taki sposób jak powyższy artykuł czy niektóre komentarze jest nieodpowiedzialne by nie użyć bardziej konkretnych sformułowań.

    Oczywiście kultura ponowoczesne za nic ma tradycje, lansuje m.in new age, który jest popkulturową, zbanalizowaną (nie przypadkiem) formą “duchowości”. I tego należy się wystrzegać to mcdonaldyzacja duchowości. Grożąca w skutkach poważniejszymi skutkami niż otyłością czy skokiem glikemicznym po fast foodzie.

  8. MasaKalambura 28.06.2019 19:15

    Poray
    Mantak Chia reprezentuje podejście buddyjskie. To tzw diamentowa droga. Zgodnie z tym co on mówi nie uczono jej powszechnie, bo jest ona techniką utrzymywania w ciele ogromnej energii. Większości ludzi kompletnie niepotrzebnej do tego co robią. Jest ona przydatna dla władców, wojowników i mistrzów sztuki walki, oraz zapaleńców podróży duchowych i moze jeszcze artystów.

    Łączenie tantry z alchemią nie jest tak oczywiste, jakby mogło się wydawać. Uczynić to można tylko zagłębiając się w kabałę. To ich technika ukrywania jednej nauki pod inną. Tak by profani nie uzyskali dostępu do zbyt wielkiej władzy.
    Na tej samej zasadzie w świecie Wschodu nikt nie nauczał tantry powszechnie. To rezerwowali sobie tylko wybrani.

  9. rici 28.06.2019 23:47

    Wedlug mnie alchemia to dziedzina majaca wiele wspolnego z gnoza, i to juz od czasu Pitagorasa. Gnoza to jest poszukiwanie, odkrywanie tajemnej wiedzy ktora znajduje sie na wierzchu, a rzadko kto ja widzi. Gnoza zaleca poszukiwania, najczesciej poszukiwania we swoim wnetrzu, psychicznym wnetrzu. Nasze wnetrze to dusza, a dusza to bog, sami jestesmy bogami, tylko nam to trudno zrozumiec, i poznac. Dzieki poszukiwaniom myslimy samodzielne, a samodzielne myslenie, negowanie autorytetow moralnych , religijnych czy spolecznych, to rozwoj. Dlatego samodzielne myslenie jest tak zabraniane przez systemy religijne i spoleczne, a glownie przez religie judaistyczna, jako religie judaistycza rozumiem judaizm, katolicyzm i islam, jako katolicyzm rozumiem wszystkie odlamy katolicyzmu powstale po 325 roku ne. tzw. pierwotni chrzescijanie odrzucajacy miedzy innymi ST zostali wymordowani wlasnie przez katolikow.
    Alchemia byla wlasnie jedna z takich drog poszukujacych rozwoju, nie mozna mowic ze to byla slepa droga, poniewaz na jej gruncie powstala wlasnie chemia, i w pewnym sensie ezoteryka, jak rowniez medycyna, czy fizyka.
    Dla znajacych fizyke kwantowa , to poszukiwania alchemikow sa bardzo realne , i bez wiekszych problemow urzeczywistione, potrzeba tylko odpowiedniej ilosci energii. Problemem sa tylko koszty tej energii potrzebnej do transmutacji.
    Mysle ze odpowiednio samodzielnie myslacy ludzie rozwiaza ten problem.
    Ale z tym problemem jest nastepny problem, poniewaz ludzie samodzielnie myslacy, przestaja byc niewolnikami, a podstawa obecnych systemow spoleczno religijnych jest wlasnie niewolnictwo.

  10. MasaKalambura 29.06.2019 04:18

    Alchemia rzeczywiście jest Gnozą. Wejrzeniem w rzeczywistość.
    Acz, czy to zawsze musi oznaczać politeizm, zdania są podzielone.

    Odnosimy się do bogów w nas, a zatem do Boga nas, z Który jest Źródlem, ale też Końcem Biegu. Odnosimy się do czegoś więcej, niż my sami i wszyscy razem, każdy z osobna. Odnosimy się do czegoś więcej niż ludzkość w jej biegu od Adama aż do Teraz i Tu. Odnosimy się do dalej niż Kosmos, Czas, Prawo i Byt Miłujący. Odnosimy się do bliżej, niż najmniejszy piksel Plancka. Odnosimy się do bardziej niż Placek Ziemi i reszta Placków w ich drganiu super struny Om. Do Nieskończoności…

    Taka to chemia. Łącza kowalencyjne innych mas.

    Przejściem jest oddech – nim jesteśmy. Ruch, Ruah w nas.
    Drogą przepływ – płynu Ja, od Jah do Allah.
    I Światłem My i On.

    Ciemność zaś niebytem jest. Również nieskończonym brakiem drgań.

    Po skalach jasności, melodii, woni jak smak dotyku,
    przepływem wdechu wydechu, ruchu ciała przełyku,
    biegu w dal, lotu czy rejsu świadomości,
    unosisz myśl i ciszę Jedności lub samotności.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz.
Jeśli już się logowałeś - odśwież stronę.