Liczba wyświetleń: 527
Miesiąc temu, pracując w ciasnym magazynie zielonogórskiego marketu-delikatesów Alma, zwróciłem uwagę koleżance, ciągnącej z zapałem paleciak, wyładowany kilkunastoma sześciokilogramowymi opakowaniami mąki.
Paleciak to ręczny wózek widłowy ważący ok. 75 kg, nie licząc kilkunastokilogramowej palety. Pouczyłem ją, że zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 10 września 1996 r. w sprawie wykazu prac wzbronionych kobietom (Dz.U. Nr 114, poz. 545), kobieta nie może przewozić takim wózkiem ciężaru przekraczającego – wraz z nim samym – 80 kg. Pracownica odrzekła: „Wiem”. Lecz na moją uwagę, że wobec tego nie warto się przemęczać za 1 400 zł brutto za cały etat i że market powinien zatrudnić dodatkowych mężczyzn, by odciążyli kobiety, odparła z oburzeniem: – A co z kobietami? Nie chcę iść na bruk!
Oto cała prawda o faktycznych prawach kobiet w gospodarce „wolnorynkowej”! Kobieta „chcąca” sprzedać swą siłę roboczą pozostaje „nieatrakcyjna” na rynku pracy – pracodawca woli „nieobciążonego przywilejami” mężczyznę. Przyklaskują temu „wolne” media na pasku kapitału.
Liberałowie chcą zrównać konkurencyjność kobiet z mężczyznami, pozbawiając je „przywilejów”. Pracodawcy boją się, że kobieta zajdzie w ciążę, co rodzi „problemy”, jak wynagrodzenie za okres urlopu macierzyńskiego, ochrona przed zwolnieniem pozostającej na nim kobiety, wreszcie limity wagowe przewożonych przez kobiety ciężarów.
Prowadzący w zielonogórskiej Almie szkolenia bhp instruktor rzekł we wrześniu: „Niebawem najprawdopodobniej normy wagowe dla kobiet i mężczyzn zostaną zrównane”. Na co jedna z pracownic: „Jak to? Kobieta ma dźwigać tyle samo ile mężczyzna!”. Instruktor odparł: „Same chciałyście równouprawnienia”. Podobno równouprawnienie miało gwarantować właśnie to, co w godnym czasów feudalnych żargonie zwane jest „przywilejami”, i równoważyć pozycję kobiet na rynku pracy.
Nie minął tydzień, a „krnąbrna” pracownica dźwigała „męskie” ciężary. Zwyciężył strach przed „kolejką mężczyzn” na jej miejsce. Mamy kryzys, wiele zakładów upadnie, wzrośnie podaż siły roboczej, obciążoną „przywilejami” kobietę wyeliminuje „pożyteczniejszy” mężczyzna. Państwowa Inspekcja Pracy nieczęsto odwiedza markety, a nawet gdy zauważy pracownicę ciągnącą przeładowany paleciak, to… kierownik nic nie wiedział, a winna jest, no właśnie – kto? Niewidzialna ręka rynku, a ta jest, póki co, poza zasięgiem wszelkich kontroli i inspektorów.
Autor: Piotr Krzyżaniak
Źródło: Trybuna Robotnicza