Liczba wyświetleń: 1666
Referendum jest najważniejszą formą demokracji bezpośredniej, w której społeczeństwo decyduje w ważnych dla państwa sprawach. Aby w ogóle mogło do niego dojść, potrzebne jest zainicjowanie przez społeczeństwo określonych zmian ustawowych bądź konstytucyjnych. Tymi formami inicjującymi są proponowane przeze mnie weto obywatelskie (szczebel ustawy) oraz inicjatywa obywatelska (szczebel konstytucji). Są to instrumenty demokracji bezpośredniej, których następstwem jest i musi być bezprogowe i wiążące referendum. Dzisiaj parę slow na temat weta obywatelskiego.
Weto obywatelskie to nic innego jak wyrażenie sprzeciwu wobec rozwiązań istniejących w obowiązującym systemie prawa. Zamiast wychodzić na ulicę, organizować marsze i demonstrować, obywatele maja w swoim ręku narzędzie, które umożliwia im zawetowanie każdej ustawy.
Tak jest przynajmniej w Szwajcarii – inaczej jest natomiast w Polsce. Tu partie polityczne robią wszystko, by zdobyć jak najwięcej tzw. władzy i rządzić, ignorując nie tylko swoich politycznych przeciwników, ale także ogół obywateli. Rządzić w imię swoich oligarchicznych, partyjnych interesów, bez bieżącego udziału społeczeństwa. Rządzić wykorzystując do tego uchwalane przez siebie prawo. Polacy mogą przeciwko temu protestować jedynie na ulicach. Hałaśliwie, ale nieskutecznie. A przecież powinni mieć możliwość zaprotestowania przeciwko uchwalanym przez rządzących ustawom przy urnach wyborczych, wykorzystując do tego polityczne narzędzie, jakim jest weto obywatelskie.
W Polsce, podobnie jak i w innych krajach, w których panuje demokracja pośrednia/parlamentarna, forma weta obywatelskiego jest nieznana. A to wielka szkoda, bo byłoby ono z pewnością nowatorskim i skutecznym instrumentem mającym realny wpływ na polski krajobraz polityczny, zdominowany przez ugrupowania partyjno-elitarne.
Porównując liczbę ludności w Polsce i w Szwajcarii, w naszym kraju weto obywatelskie winno zostać przeprowadzone na żądanie, powiedzmy, 250 tys. obywateli uprawnionych do głosowania w ciagu jednego roku. Taki elektorat mógłby zażądać poddania pod głosowanie ogólnokrajowe istniejącą już i obowiązującą ustawę.
Wynik głosowania (za albo przeciw) byłby wówczas decydujący o zmianie danej ustawy. Teoretycznie wydaje się to bardzo proste, a i w praktyce ta procedura nie jest wcale trudna do realizacji. Spójrzmy jednak na opisane zjawisko z innej strony. Weto obywatelskie nie musi być stosowane „na co dzień”. Ale dla rządzących istnieje zawsze zagrożenie użycia tego instrumentu przez obywateli. Sama świadomość tego faktu spowoduje, że głosowania nad ustawami w parlamencie będą ostrożniejsze, bowiem parlamentarzyści i stojące za nimi partie i ugrupowania polityczne będą musiały się liczyć z niezadowoleniem społeczeństwa lub różnych grup interesów i ich ewentualną reakcją w postaci weta obywatelskiego.
Wprowadzenie zapisu o wecie obywatelskim do polskiej konstytucji byłoby z pewnością działaniem nowatorskim i dawałoby społeczeństwu obywatelskiemu ważne narzędzie kontrolne. Ludzie, zamiast narzekać, mogliby wziąć inicjatywę w swoje ręce i zebrać – w razie potrzeby – odpowiednią ilość podpisów w celu zmiany niewygodnej, złej lub chybionej ustawy. Należy podkreślić, że o tym, czy ustawa będzie zatwierdzona lub odrzucona, decydowałaby większość biorących w referendum, a jego wynik byłby prawnie wiążący dla organów decyzyjnych w Polsce.
Należy uspokoić rządzące elity polityczne – zebranie 250 tys. podpisów nie jest łatwe i wymaga organizacji i czasu. Ale sama świadomość, że istnieje taki kontrolny nadzór społeczeństwa, spowoduje, iż ośrodki władcze będą musiały się liczyć z elektoratem.
Ale wróćmy do szarej rzeczywistości. Mamy w Polsce demokrację pośrednią, odgórną, połowiczną, oligarchiczna i elitarna. Urzędnicy rządowi zachowują się jak niekoronowani królowie, którzy posiedli prawo decydowania o tym, co dobre, a co złe w kraju i dla kraju.
Jakim prawem ludzkim (a może boskim?) może urzędnik rządowy, choćby nawet był ministrem, decydować o szczęściu albo nieszczęściu polskich obywateli? Czy bezduszna i niekompetentna machina administracyjna ma prawo decydować o losach polskich rodzin?
Weto obywatelskie jest instrumentem ochronnym przeciwko takim praktykom polityków, instrument ten można zastosować w ramach demokracji oddolnej w odniesieniu do dowolnej ustawy.
W trzech odcinkach przedstawiłem najważniejsze narzędzia demokracji oddolnej, które nazywam magicznym trójkątem: referendum, inicjatywę obywatelską i weto obywatelskie. Ich zastosowanie w polskiej praktyce politycznej z pewnością nie wywróciłoby systemu politycznego w naszym kraju „do góry nogami”, ale mogłoby go usprawnić i przyczynić się do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. W konsekwencji obywatele polscy poczuliby się prawdziwym suwerenem, współdecydującym za losy kraju i własne.
Warunkiem koniecznym wprowadzenia opisanych elementów oddolno-demokratycznych jest zmiana Konstytucji, co z kolei wiąże się pośrednio z nowa, demokratyczna ordynacja wyborcza w Polsce.
Autorstwo: prof. Mirosław Matyja
Źródło: WolneMedia.net
Teoretycznie demokracja oddolna, to bardzo dobry pomysł, ale jest jedno 'ale’. Otóż widząc na jakim poziomie jest społeczeństwo i jak bardzo jest podzielone w każdej dosłownie kwestii, to takie coś trudno aby dobrze funkcjonowało. W celu wprowadzenia lepszego systemu władzy, trzeba zdecentralizować sterowanie sprawami dotyczącymi ludzi, a sprawy na których zwykli ludzie się nie znają, to znaczy: armia, dyplomacja, umowy międzynarodowe (te bez większych wpływów na życie ludzi), finanse itd niech załatwiają ludzie z dużym doświadczeniem w tych sprawach, a nie wybierani co kilka lat.
Ludzie za to powinni zajmować się sprawami takimi jak: prawo rodzinne, zarządzanie dobrami publicznymi na terenie ich zamieszkania, czyli miasta, gminy i województwa. Zarządzaniem służbą zdrowia, edukacją (trzeba by ja najpierw uwolnić), drogami lokalnymi i zielenią miejską, infrastrukturą (czy robimy metro albo nową szosę), prawem małych spółek, firm i fundacji, prawem budowlanym itd.
OK, zgoda ale w jednej kwestii nie mogę się zgodzić z autorem artykułu. Bezprogowe i wiążące referendum to nie demokracja tylko prosta droga do „referendyzmu” (czyli „wadzy elyt”, które mają kasę i dobrych „krzykaczy populistów” w celu zniechęcania do głosowania przeciwników danego rozwiązania, a organizujących klakę i lemingi do głosowania za), który NICZYM się nie różni od „pseudodemokracji przedstawicielskiej”. Sory ale to bzdura i szkoda czasu na forsowanie takich rozwiązań.
Natomiast nadal proponuję rozwiązanie, które jest zgodne z prawem możliwe do zorganizowania (bo znacznie łatwiej jest zebrać ludzi do głosowania na „nie” (np. 10 mln. Solidarność, zgromadzona dla głosowania PRZECIW komunie, bo jak zaczęło się forsować jakieś rozwiązania „za” to zaczęły się podziały i kłótnie, sprytnie indukowane przez SB). Czyli realizacja w praktyce opisywanego weta obywatelskiego: https://wolnemedia.net/wybory-wybieramy-my-czy-oni/
Konrad Daniel na swoim kanale YT PodziemnaTV już od kilku lat walczy by ludzie swoje sprawy wzięli w swoje ręce, ale na razie nic mu za wiele z tego nie wyszło.
Problem jest w tym, że kto ma niby wprowadzić te zmiany do konstytucji? Politycy sami przecież nie zgodzą się, by im smycz i kaganiec założyć.
To co KD proponuje to wystartowanie w wyborach z listy społecznej, bo inaczej nie da się obejść tej obecnej ordynacji wyborczej. Więcej na stronie 1polska.pl